Szota: Czuję się winny za rundę jesienną (WYWIAD)

21.01.2025 (19:00) | Bartosz Bryś
uploads/images/2024/6/szota_667c74700755e.png

fot.: Paweł Kot

O dalszej przyszłości w klubie. O słabej rundzie jesiennej, która zakończyła się zmianą trenera. O negatywnych komentarzach ze strony kibiców. Serafin Szota w rozmowie ze Śląsknetem szczerze podsumował minione miesiące w swoim wykonaniu. 



 

Bartosz Bryś: Jak możesz ocenić swoje dotychczasowe wrażenia dotyczące obozu przygotowawczego w San Pedro del Pinatar?

Serafin Szota: Uważam, że mamy do dyspozycji wszystko, czego nam potrzeba do odpowiedniego przygotowania się do rundy wiosennej. Dysponujemy tutaj bardzo dobrymi warunkami. Boiska są świetnie przygotowane, piłka chodzi po nich bardzo szybko. Jeżeli chodzi o infrastrukturę obiektu, to nie ma z nią żadnych problemów.

W jaki sposób układa się współpraca pomiędzy zawodnikami, a sztabem szkoleniowym. Udało się nawiązać dobry kontakt?

Czujemy, że sztab ma określone pomysły, które chce wprowadzić, a my musimy się do nich dostosować. Wyraźnie widać, że trener poznał poważną piłkę. Detale, na które zwraca uwagę, są dla nas niezwykle wartościowymi wskazówkami. Nasza współpraca jak na razie układa się bardzo dobrze.

Rozmawiając z zawodnikami czy przedstawicielami klubu, można odnieść wrażenie, że Ante Simundza stara się wprowadzić rządy twardej ręki i bardzo pilnuje porządku. Było to dla wam potrzebne, aby otrząsnąć się po nieudanej rundzie jesiennej?

Wydaję mi się, że jest to kwestia trenera i tego, jakie ma wymagania dotyczące zespołu. Osobiście bardzo mi się podoba, że wprowadzono sztywne zasady, których musimy się pilnować. Ogólna dyscyplina, bycie punktualnym, pewnego rodzaju rygor – to są z pozoru małe rzeczy, ale mają one jednak dużą wagę. Kto nie będzie się ich pilnował, może mieć spore trudności.

Za drużyną już dwa sparingi. W meczu z GKS-em Jastrzębie wybiegłeś na boisko jako kapitan. Jest to efekt tego, że zrobiłeś na trenerze tak dobre wrażenie?

Myślę, że musielibyśmy zapytać samego trenera. Odkąd wróciliśmy do zajęć, po prostu robię swoją robotę. Staram się być w stu procentach skupionym, trenować na wysokim poziomie. Kto mnie zna, doskonale wie, że zawsze sumiennie podchodzę do swoich obowiązków.

W przerwie zimowej pojawiły się głosy dotyczące Twojej przyszłości w klubie. Wedle medialnych doniesień miałeś otrzymać wolną rękę w szukaniu nowego klubu. Faktycznie rozważałeś przenosiny?

Jest to dość skomplikowane. O sytuacji dowiedziałem się z doniesień medialnych, kiedy byłem jeszcze na wakacjach. Moi przyjaciele zaczęli przesyłać mi linki do artykułów, w których było napisane, że mam zielone światło w szukaniu nowego klubu. Nie wiedziałem wtedy, czy te głosy są prawdziwe. Bardzo spokojnie podchodzę do takich niepotwierdzonych doniesień. Zwłaszcza, że miałem wolne i uznałem, że poczekam aż cokolwiek się wyjaśni.

Po kilku dniach dostałem telefonu od menadżera z informacją, że jest sondowany temat mojego odejścia, ale nie wygląda to jednak tak, że muszę koniecznie pożegnać się z drużyną. W mediach obraz był przedstawiony nieco inaczej. Dlatego po powrocie do Wrocławia od razu poszedłem do klubu, aby spotkać się z trenerem. Odbyliśmy bardzo szczerą rozmowę. Powiedziałem mu, że chciałbym znać sytuację. Po paru dniach i kilku treningach dał znać, że dla niego nie ma możliwości, bym odszedł.

Czyli trener postawił sprawę jasno – Serafin Szota zostaje w Śląsku Wrocław, bo jest mu potrzebny do walki o utrzymanie?

Tak.

Czujesz, że w tej sytuacji zawiodła komunikacja pomiędzy tobą, a klubem? 

Oczywiście. Gdybym faktycznie miał odejść, wolałbym dowiedzieć się o tym najpierw z klubu. Ostatecznie pozmawiałem z dyrektorem sportowym oraz trenerem i dalej gram w Śląsku.

Jak mógłbyś ocenić swoją grę na obozie przygotowawczym? Mecz z Ujpestem zacząłeś od pierwszej minuty, ale wyszedłeś na środku obrony, a nie na boku, tak jak wystawiali cię poprzedni trenerzy. Na tej pozycji czujesz się najlepiej?

Zdecydowanie. Mogę występować jako lewy czy prawy obrońca i dać tam pewną jakość, ale nie są to pozycje, na których czuję się bardzo komfortowo i mogę na nich grać przez cały sezon. Moim docelowym ustawieniem jest środek obrony w ustawieniu czwórką lub trójką graczy defensywnych. To właśnie tam radzę sobie najlepiej. Cieszę się, że nowy trener też to dostrzegł.

Z czego wynikało to, że za czasów Jacka Magiery występowałeś właśnie na boku obrony? Przecież sam szkoleniowiec powiedział po jednym z meczów, że decydując się na takie rozwiązanie, wystawił cię na minę.

Nie nazwałbym tego w taki sposób. Konsultowałem z Jackiem pomysł występowania na lewej czy na prawej stronie i schodzenia do środka. Pomiędzy nami wszystko było wyjaśnione i wiedziałem, że te warianty wchodzą w grę. Sam trener od początku mówił, że widzi mnie na każdej pozycji w linii defensywnej. W moim odczuciu zadecydował fakt, że cała drużyna nie była w formie. Nasza dyspozycja oraz słabe wyniki odbiły się na tym, że mam do siebie do duże pretensje i czuję się bardzo odpowiedzialny za kiepską rundę.

Jak zareagowałeś na wiadomość o zwolnieniu trenera Magiery? Miałeś z nim dobry kontakt i był on jednym z głównych zwolenników ściągnięcia cię do Śląska.

Na początku zareagowałem bardzo źle, bo wszyscy ufaliśmy Jackowi. To my wychodziliśmy na boisko i byliśmy odpowiedzialni za wyniki, a nie trener, który wraz ze swoim sztabem wykonywał świetną robotę. Bardzo doceniam to, jak mnie rozwinęli jako piłkarza w takim krótkim czasie. Podziwiam ich pracę, sposób komunikacji oraz zaprowadzenie porządku w klubie. To naprawdę jest rzadkość w polskich warunkach. Nie mogę powiedzieć na ten temat żadnego złego słowa. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że jestem wdzięczny za ten czas.

Powiedziałeś wcześniej, że czujesz się winny za słabe wyniki. Kiedy przychodziłeś do klubu, byłeś postrzegany jako jeden z topowych obrońców w Ekstraklasie. Czujesz, że te minione miesiące nie potoczyły się tak, jak powinny, że jednak miałeś inne oczekiwania i kibice też mogli spodziewać się czegoś innego?

Oczywiście, że miałem inne oczekiwania - nie tylko co do swojej gry, ale także do tego, jak będziemy wyglądać jako zespół. Słabe wyniki oddziaływały na kibiców. Jestem świadomy tego, że mogę wyglądać dużo lepiej. To samo powiedziałem trenerowi Simundzy podczas naszej rozmowy.

Z biegiem czasu atmosfera dookoła klubu robiła się coraz bardziej gęstsza. Pojawiło się duże niezadowolenie, wiele negatywnych komentarzy w sieci. Nie jest łatwo grać, kiedy z wielu stron pojawia się krytyka, a każdy twój ruch – nie ważne, co byś zrobił – i tak jest oceniany negatywnie.

Mówiąc szczerze, jestem bardzo zachowawczy w stosunku do świata mediów. Zorientowałem się, że piłka nożna to jedno, a piłka nożna z kibicami to coś zupełnie innego. Byłem w potężnych na polskie warunki klubach, w których fani mieli dużo do powiedzenia i presja z ich strony była bardzo odczuwalna. W pewnym momencie nauczyłem się, że koniec końców zawodnik musi sobie sam poradzić ze stresową sytuacją. Nie może liczyć na wsparcie kibiców, a czasami nawet rodziny, która oczywiście nam pomaga, ale nigdy nie była w podobnej sytuacji, przez co nie rozumie niektórych rzeczy.

Jesteś odpowiedzialny za siebie. Jesteś profesjonalnym graczem i to ty wychodzisz na boisko. To jest twój mecz, twoja presja i ty musisz sobie z tym wszystkim poradzić. Co do negatywnych komentarzy w moim kierunku czy w stronę drużyny – rozumiem, że wśród fanów są duże emocje. Oczywiście oczekujemy tego, żeby nas wspierali, ale to napięcie jest normalne. Czasem oni powiedzą kilka słów za dużo, a czasem my nie zastanowimy się nad daną wypowiedzią.

Po meczu w Białymstoku wśród kibiców pojawiła się duża nadzieja co do poprawy wyników. Wy też wtedy poczuliście, że możecie zacząć punktować na takim poziomie, który pozwoli Wam opuścić ostatnie miejsce w tabeli?

Jak najbardziej. Tak naprawdę z każdym zbliżającym się meczem wierzyliśmy, że możemy odwrócić sytuację i zdobyć trzy punkty. To nie było tak, że wychodziliśmy na boisko i wiedzieliśmy, że przegramy. Bardzo ciężko trenowaliśmy. Przygotowywaliśmy się na zajęciach taktycznych, motorycznych, piłkarskich. Chcieliśmy zacząć wygrywać. Myślę jednak, że zbyt dużo negatywnych rzeczy nałożyło się na siebie w jednym czasie i wyglądało to tak, jak wszyscy widzieliśmy.

Z czego, według ciebie, mogło wynikać to, że zagraliście bardzo dobry mecz w Białymstoku, w którym długimi momentami dominowaliście, a potem wszystko się posypało? Sam powiedziałeś, że po tym remisie nadzieje były większe.

Trudno mi teraz powiedzieć. Szczerze mówiąc, nawet nie zamierzam wracać do przeszłości. Rozmawialiśmy z chłopakami i chcielibyśmy odciąć bardzo grubą kreską to, co się wydarzyło jesienią. To samo przekazałem swoim bliskim. Mamy teraz nowego trenera, budujemy nowy zespół. Tak naprawdę zaczynamy od zera. Nie zmienimy już tego, co się stało. Bardziej chciałbym się skupić na przyszłości, bo na nią mamy wpływ.

Powiedziałeś o tym, że najlepiej się czujesz właśnie na środku obrony. Jaki pomysł ma trener na tę formację? Będziecie grać trójką czy czwórką?

Nie wiem, czy mogę wam zdradzać wszystko, ale mogę zapewnić, że trener ma określony plan (śmiech). Powiem to jeszcze raz - widać, że jest naprawdę bardzo dobrym szkoleniowcem. Zarys tego, jak chcemy grać, można było zauważyć podczas sparingu z Ujpestem. Myślę, że jednocześnie zachowamy elastyczność i będziemy się dostosowywać do przeciwnika. Oczywiście nie zagramy w taki sam sposób, jak dany rywal, ale zareagujemy na jego ustawienie. Ufamy trenerowi, bo widzimy, że ma dużą wiedzę. 

Z którym partnerem na środku obrony czułbyś się najlepiej? Wybór wśród środkowych obrońców jest całkiem spory.

To jest bardzo trudne pytanie, bo mam świetny kontakt z Simeonem, Aleksem, Alkiem oraz Jehorem. Myślę, że nie byłoby w porządku w stosunku do nich, gdybym mówił, że z którymś z nich gra mi się gorzej. Z szacunku do chłopaków nie odpowiem dokładnie na to pytanie.

Kilka razy podkreśliłeś obycie trenera i jego umiejętności.  Wy - jako piłkarze - czujecie, że z tym szkoleniowcem na pokładzie utrzymanie jest bardziej realne?

Ja mocno wierzę w to, że się utrzymamy.

Czujesz się jednym z wygranych zmiany trenera? Wydaję mi się, że jego przyjście mocno odmieniło twoją pozycję w zespole.

Czy czuję się wygranym? Trudno powiedzieć, bo w żadnym momencie nie czułem się przegranym. Moje nastawienie było bardzo proste – chciałem porozmawiać z nowym trenerem i zobaczyć, co się dalej wydarzy. Nie jestem osobą, która panikuje w trudnych sytuacjach. Nieistotne, czy byłbym liderem, czy byłbym danego dnia najgorszy – to nie wpływa na moje poczucie wartości.

Nastroje w drużynie uległy poprawie w ostatnim czasie?

Myślę, że tak. Między nami wykształciło się poczucie, że wierzymy w utrzymanie i wszyscy dążymy w tym kierunku. Na obozie mamy świetne warunki i chcemy je w pełni wykorzystać, aby po powrocie do gry zmierzać w odpowiednią stronę.

Jakie są aspekty pracy trenera Simundzy, które najbardziej doceniasz i które zrobiły na tobie największe wrażenie?

Na pewno te detale, o których już wspominałem. Trener obserwuje zajęcia i regularnie przekazuje swoje uwagi. Mówi do mnie: „Szocik, mogłeś ustawić się 10 stopni bardziej do prawej strony, tutaj pół metra w lewo, tam szybciej reakcja”. Ja czuję, że to są trafne podpowiedzi, które mi pomagają. Doceniam to.

Dużo obowiązków spada też na asystentów, którzy biorą udział w treningach. Wskazówki dotyczące odpowiedniego rozegrania czy samej gry defensywnej są na najwyższym poziomie. Widać, że to czują, bo niektórzy nawet by tego nie wyłapali.

Jakie są takie Twoje osobiste plany na rundę wiosenną. Wiadomo, że Śląsk będzie walczył o utrzymanie, ale jakie wymagania ma przed sobą Serafin Szota?

Zawsze mam zapisane swoje cele. Wiedzą o nich może dwie osoby i nie chciałbym za bardzo tego zdradzać. Uważam, że są one bardzo osobiste i sam chciałbym się z nich rozliczać, a nie, żeby ktoś robił to za mnie. Jak się zakończy runda, możemy spotkać się drugi raz, wypić kawę i porozmawiać o tym, co mi się udało zrealizować, a co nie.

W pierwszych dwóch meczach rundy wiosennej zagracie z Piastem Gliwice i Radomiakiem Radom. Można odnieść wrażenie, że luty będzie kluczowy w kontekście walki o utrzymanie, że jeżeli w tym miesiącu nie uda wam się dopisać punktów do swojego konta, to potem może być bardzo trudno. Też macie takie odczucie?

Jestem przekonany, że każdy kolejny mecz aż do końca rundy będziemy traktować jako mały finał. Wiemy, jaka jest sytuacja w tabeli. Wszyscy jesteśmy jej świadomi. Zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy punktować. Nieistotne, czy będzie to Radomiak czy drużyna z czołówki – chcemy po prostu wygrywać.


Parterem Śląsknetu podczas zgrupowania
w Hiszpanii jest firma transportowa Uniwer-Trans

ZOBACZ też: Olimpija - Śląsk 2:0. Nieskuteczność i posucha w ataku odbiła się czkawką (RELACJA)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.