Trelowski: Jestem typem introwertyka (WYWIAD)

24.01.2024 (16:00) | Krzysztof Rakowicz / Marcin Polański
uploads/images/2024/1/DSC_2926_65ac2b3b923d9.JPG

fot.: Marcin Polański

Byłbym nierozsądny, gdybym miał pretensje o to, że nie gram - mówi nam Kacper Trelowski, który w tym sezonie bronił bramki pierwszej drużyny przez jedyne 180 minut. Porozmawialiśmy z 20-latkiem między innymi o jego przyszłości w Śląsku, odczuciach po meczu ze Stalą Mielec i występach w Rakowie Częstochowa.

Wywiad został przeprowadzony 18 stycznia 2024 roku.



 

Mam nadzieję, że nie zawracamy ci głowy, tym bardziej, że pewnie obozowe zmęczenie daje o sobie znać.

Moim zdaniem najcięższe były pierwsze dni po powrocie do treningów, głównie ze względu na testy wydolnościowe. Intensywność na początku obozu również była wysoka, ale myślę, że po naszym pierwszym sparingu minimalnie zmaleje. Do tego dojdzie częstsza gra, co jest plusem, bo trenuje się po to, żeby grać. Najtrudniejszy okres chyba mamy już za sobą.

Jak ci się podoba na obozie w Umagu?

Jestem bardzo zadowolony, ponieważ byłem trochę zmęczony obozami w Turcji. Kojarzy mi się ona z ciężką pracą w ciężkich warunkach pogodowych. Fajnie jest też pojechać w nowe miejsce, jak na przykład Chorwacja, która jest ładnym krajem. Przyjemnie się tu trenuje, dziesięć stopni i słońce są świetnymi warunkami.

Za wami pierwszy sparing, w którym polegliście 2:3. Jedna z bramek dla rywali padła po twoim faulu w polu karnym. Czy arbiter twoim zdaniem podjął słuszną decyzję, dyktując rzut karny dla Dinama?

Myślę, że to była przypadkowa sytuacja, która powstała przez trudne warunki do gry. Nie wiem jak to jest rozpatrywane przez sędziów. W momencie, w którym wybiłem piłkę, rywal nadział się na moją nogę, więc ciężko mi jednoznacznie określić. Może var inaczej by potraktował tę sytuację. To jest tylko sparing, takie rzeczy się zdarzają.

A jak ocenisz swój występ po dłuższym czasie bez gry?

Mimo wszystko podczas rundy miałem sporadyczną grę dzięki sparingom podczas przerw na kadrę. Oczywiście bez regularnej gry jest ciężko. Miałem swoją szansę w meczu ze Stalą Mielec (1:3), ale jej nie wykorzystałem. Mogę mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie.

Skoro zacząłeś wątek meczu ze Stalą, to zostańmy przy nim. Jak zareagowałeś na fakt, że zagrasz w tym spotkaniu?

Nie mogę powiedzieć, że czułem zaskoczenie, bo jednak cały czas trzeba być gotowym na taką sytuację. Nie spodziewałem się, że zagram w Mielcu, natomiast byłem tym faktem podekscytowany. Debiut w nowych barwach jest czymś wielkim, po coś się przygotowywało.

Jak się czułeś po tym meczu? Sam mówisz, że nie wykorzystałeś tej szansy. Trudno oczyścić głowę po nie najlepszym występie?

W jakimś stopniu było ciężko. Wszedłem między słupki i po 90 minutach wróciłem na ławkę. Zdarzało mi się grać w meczach o większą stawkę, czasami popełniałem błędy. Dosyć szybko oczyściłem głowę oraz wróciłem do optymalnej dyspozycji, ale sytuacja potoczyła się tak, że Rafał Leszczyński wrócił do bramki i do dzisiaj jest w doskonałej formie. To pomagało nie tylko mi, ale nam nawzajem, bo chciałem być coraz lepszy i dzięki temu obaj napędzaliśmy siebie.

Media społecznościowe są zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Czy po meczu ze Stalą udało ci się od nich odciąć?

Stronię od tego, żeby codziennie sprawdzać, co się pisze o mojej osobie. Po wygraniu Pucharu Polski byłem chwalony, a po wpadce w meczu przeciwko Slavii Praga byłem krytykowany. Życie piłkarza jest jak wielka sinusoida. Nie muszę faszerować się negatywnymi komentarzami, bo to nie ma dobrego wpływu. Po meczu ze Stalą obejrzałem powtórki na spokojnie, wyciągnąłem wnioski i dwa dni po spotkaniu zamknąłem temat. Rozegrałem tyle spotkań, że potrafię radzić sobie z porażkami.

Czyli popełniane przez ciebie błędy nie wpływają za bardzo na ciebie mentalnie?

Staram się zachowywać chłodną głowę. Jeżeli zawaliłbym bramkę w drugiej minucie i roztrząsał to do końca, to spotkanie jest już dla mnie zakończone. Nie myślę o popełnionych błędach podczas spotkania, tylko analizuję je po meczu.

Czy czujesz, że dokładasz cegiełkę do postawy Rafała i wyników Śląska?

Dokładamy cegiełkę jako grono bramkarzy. Mówię tu o wszystkich golkiperach oraz trenerach Macieju Sikorskim i Adrianie Tokarskim. Na pewno mamy malutki wpływ na to, jak Rafał broni, ale w 99% to jest jego zasługa.

Chciałbym nawiązać do waszego grona bramkarzy. Po kilku dniach obserwowania waszych treningów muszę stwierdzić, że panuje u was niesamowicie pozytywna atmosfera.

Myślę, że przyczyną tego są zbliżone charaktery, jakie mamy. To oczywiście pomaga w życiu codziennym. Nasze zgranie pomaga nam odbyć efektywną jednostkę treningową bądź rozgrzewkę przedmeczową. To jest ważna zasada w życiu bramkarza, który zazwyczaj jest indywidualistą ze względu na charakter pozycji. Napędzamy się nawzajem, zatem nasza atmosfera jest wartością dodatnią.

A z którym bramkarzem najlepiej się dogadujesz?

Ciężko stwierdzić, bowiem z każdym mam inną relację. Mam dużo wspólnych tematów z chłopakami w moim wieku, ale nie mam również problemów z dogadywaniem się ze starszym ode mnie Rafałem. To jak funkcjonujemy jest podyktowane tym, jak się dogadujemy. Nie ma takiej osoby, z którą dogaduję się lepiej lub gorzej.

Rozumiem, że z resztą zespołu również dobrze się dogadujesz.

Mam wrażenie, że szybko się zaaklimatyzowałem. Już w pierwszych dniach mojego pobytu w Śląsku złapałem dobry kontakt z zespołem, każdy był pomocny i to jest coś miłego. Taka postawa pozwala wejść nowym zawodnikom do szatni.

Znasz trenera Sikorskiego już długi czas. Co cenisz w jego treningach?

Każdy trening z trenerem Sikorskim jest unikatowy. Miałem przyjemność współpracować z nim dwa i pół roku w Rakowie Częstochowa oraz sześć miesięcy we Wrocławiu. Nie przypominam sobie, żeby jego treningi się powtarzały. Jego jednostki treningowe są urozmaicone i jakościowe. Wykonując jego ćwiczenia podwyższamy swój poziom bramkarski. Cenię w trenerze otwartość na uwagi. Stara się znaleźć rozwiązania pasujące każdemu.

Generalnie w treningu bramkarskim rozmowa jest ważna, bo ułatwia przenoszenie rzeczy z treningu na mecz.

Czy przyszedłeś do Śląska dla trenera Sikorskiego?

Wydaje mi się, że nie. Przyszedłem do Śląska ze względu na determinację dyrektora Baldy, Jacka Magiery i trenera Sikorskiego. Byłem bardzo blisko przenosin do Stali, natomiast w ostatniej chwili pojawił się telefon z Wrocławia. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że WKS będzie dobrym kierunkiem. Miałem na uwadze moją współpracę z trenerem Sikorskim w Rakowie i stwierdziłem, że powinienem skorzystać z okazji ponownego podjęcia współpracy.

W Śląsku jesteś ponad pół roku, ale w tym czasie wystąpiłeś tylko w dwóch meczach pierwszej drużyny i trzech spotkaniach rezerw. Czy w momencie przyjścia do Wojskowych spodziewałeś się, że to się może tak potoczyć? Jesteś tym faktem zawiedziony?

Wiadomo, że jestem zawiedziony liczbą występów, ale drużyna w rundzie jesiennej spisała się fantastycznie. Byłbym nierozsądny, gdybym miał pretensje o to, że nie gram. Zespół funkcjonuje bardzo dobrze i nie ma powodów, by coś zmieniać. Nie jestem osobą decyzyjną, jedyne co mogę robić to ciężko trenować, by wpłynąć na to, kogo trener wystawi w bramce.

Jak bardzo brak regularnych występów hamuje twój rozwój?

Regularna gra rozwija i zwiększa pewność siebie. Porównanie treningu lub sparingu z meczem o stawkę jest niemiarodajne. Pozycja bramkarza jest o tyle newralgiczna, że na boisku przebywa tylko jeden golkiper, a reszty nie da się upchnąć gdzie indziej, przez to musiałem uznać wyższość Rafała jesienią. Jeżeli grałbym regularnie to bym się bardziej rozwijał, aczkolwiek treningi z liderem Ekstraklasy również przynoszą progres. Nie myślę o negatywach braku występów i przygotowuję się do rundy wiosennej.

Całkiem niedawno internet obiegły pogłoski, jakoby klub miał rozmawiać z tobą o tym, czy odpowiada ci rola drugiego bramkarza w najbliższej rundzie. Pojawiły się też głosy, że Śląsk myśli nad skróceniem twojego wypożyczenia. Jest jakieś ziarenko prawdy w tych plotkach?

Nikt z klubu nie kontaktował się ze mną w tej sprawie. O tym temacie dowiedziałem się również z plotek w mediach społecznościowych. Staram się unikać czytania tego. Od takich rzeczy są inne osoby. Gdy mówiło się o tym, ja skupiałem się na odpoczynku z rodziną i wykonaniu rozpiski treningowej. Nie przejmowałem się tymi plotkami, bo nie było czym. Na co dzień nie czuję chęci wypchnięcia mnie z klubu.

Jest w ogóle jakaś szansa, że opuścisz Śląsk tej zimy?

Jeżeli pojechałem na obóz, to wydaje mi się, że nie. Ja chcę zostać i rywalizować z Rafałem, bo przed nami jeszcze cała runda. Będę napierał, zobaczymy z jakim skutkiem.

A masz klauzulę, przez którą nie możesz występować przeciwko Rakowowi?

Nie.

W Śląsku masz Rafała Leszczyńskiego, a w Rakowie miałeś Vladana Kovacevicia. Ile się od nich nauczyłeś?

Vladan przychodził do klubu wtedy, gdy wracałem z wypożyczenia z Sokoła Ostróda. Przez dwa lata rywalizowaliśmy ze sobą. Jest bardzo dobrym bramkarzem, świetnie gra na linii. Praca z takimi bramkarzami jak Vladan i Rafał może przynieść same pozytywne skutki. Dzięki temu mogę być lepszym bramkarzem.

Jeżeli mielibyśmy patrzeć na ciebie na tle pozostałych bramkarzy w Śląsku, to co cię wyróżnia spośród pozostałych?

Gra nogą.

Co w twojej grze wymaga poprawy?

Wydaje mi się, że motoryka. W trakcie spotkania jestem typem bramkarza analityka, staram się przewidywać następny ruch przeciwnika. Na przykład staram się wyjść z bramki pół sekundy wcześniej przy dośrodkowaniu. Bramkarz atleta nadrobi ten czas swoją posturą. Pracuję nad tym, odkąd przyszedłem do Śląska. A gry nogami nauczyłem się w Rakowie ze względu na obowiązującą taktykę.

Jak już porównujemy Raków i Śląsk, no to aż kusi zapytać o Iviego Lopeza i Erika Exposito. Który z tych Hiszpanów zrobił na tobie większe wrażenie?

Dla mnie to są dwa inne profile piłkarzy. Ivi jest bardziej ofensywnym pomocnikiem, a Erik typową dziewiątką, która mimo to lubi się cofnąć. Lopeza poznałem w wieku 17 lat i pamiętam, że jedyne co powiedziałem to wow. Gość strzelał gole Realowi Madryt na Santiago Bernabeu. Nigdy nie widziałem takiego piłkarza na żywo. Jego jakość była dla mnie niewyobrażalna. A po zobaczeniu Erika stwierdzam, że taki piłkarz jest bardzo niewygodny dla bramkarza. Cieszę się, że nie muszę grać przeciwko niemu. Obaj są panami piłkarzami.

A co powiesz o pozostałych napastnikach w Śląsku?

Każdy z nich dysponuje dobrym wykończeniem. Ich rywalizacja może tylko dobrze wpłynąć na zespół. Od napastników oczekuje się zdobywania bramek i Śląsk nie musi się martwić obsadą tej pozycji.

Masz dopiero 20 lat, a już zdobyłeś mistrzostwo Polski, wygrałeś Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. Jak to jest być w tak młodym wieku i na koncie mieć trofea, o których niektórzy zawodnicy marzą przez całą karierę i nie zawsze udaje im się zdobyć chociażby jedno?

Raków osiągnął te sukcesy, bo byliśmy wtedy dobrze naoliwioną maszyną, która z sezonu na sezon nabierała rozpędu. Szkoda, że w maju nie udało się po raz drugi wygrać Pucharu Polski. Wygranie wszystkich możliwych rozgrywek w Polsce jest przyjemnym uczuciem, ale najważniejsze wtedy było regularne granie. Dzierżę obecnie tytuł obrońcy mistrza Polski i mam nadzieję, że za sprawą Śląska uda mi się go podtrzymać. Te trofea dają mi radość, ale na ten moment to nie jest dla mnie najważniejsze, bo jestem w innym zespole i mam inny cel.

Oprócz tych sukcesów możesz dopisać do CV występy na arenie międzynarodowej. Jakie uczucia towarzyszyły tobie w tamtym momencie? Trener Papszun postawił na niedoświadczonego Kacpra Trelowskiego. I co taki Trelowski miał wtedy w głowie?

Rozegrałem wtedy trzy spotkania pucharowe, było to w krótkim odstępie czasu. Dwa razy mierzyliśmy się ze Spartakiem Trnava i raz ze Slavią Praga. W wieku osiemnastu lat miałem okazję wystąpić w spotkaniach takiej rangi, to było coś świetnego. Wygranie wszystkich meczów i zachowanie dwóch czystych kont stanowią niesamowite przeżycie. Te spotkania dodały mi pewności siebie i pokazały, że mogę sobie poradzić na poziomie europejskim.

Zawodnicy muszą trzymać pewien reżim, ty zapewne też. Czy czułeś, że coś tracisz z życia nastolatka, grając w piłkę?

To jest kwestia priorytetów, moim była piłka nożna. Od piętnastego roku życia byłem częścią pierwszej drużyny Rakowa. Dzień piłkarza jest znacznie cięższy od dnia innego piętnastolatka. Wstajesz rano, jedziesz na trening, potem do szkoły, wracasz na drugi trening, po którym siadasz do nauki. Tak to wyglądało u mnie przez bardzo długi czas. Nie wspomnę o przygotowaniach do matury, bo w szkole miałem więcej nieobecności niż obecności, moja edukacja opierała się raczej na zajęciach indywidualnych. Szczęściem w nieszczęściu było to, że w klasie maturalnej byłem podczas pandemii, więc można było popracować na spokojnie online.  Wtedy nie myślałem o imprezach. Z resztą w Częstochowie nie ma za bardzo gdzie się pobawić.

W swoim czasie internauci szydzili z pętli tramwajowej znajdującej się tuż przy stadionie Rakowa. Czy w szatni Medalików również się z tego żartowało?

Pech chciał, że było o tym głośno, jak byłem na wypożyczeniu.

Ale pętla dalej tam jest. (śmiech)

Zgadza się, uruchomione są trzy linie tramwajowe, zawsze można było dojechać na mecz. (śmiech)

Jak wróciłem z Sokoła to nie było z tego żartów. Pętla bardziej stanowiła smaczek dla kibiców, zawodnicy nie zwracali na to uwagi. Stadion Rakowa nie jest duży ani piękny, ale jak się gra przy swoich kibicach, to najważniejszą rzeczą jest ten zielony prostokąt, po którym się biega.

Jak już mówimy o Częstochowie, to wypadałoby porozmawiać o Wrocławiu. Jak ci się w nim żyje?

Rozmyślałem ostatnio nad tym i doszedłem do wniosku, że Wrocław jest najlepszym miastem do życia w Polsce. Przez pół roku przekonałem się, że we Wrocławiu fajnie można spędzić czas. Jest większy, ładniejszy od Częstochowy i bardzo się cieszę, że mogę tu być.

W czerwcu kończy się twoje wypożyczenie. Myślisz o tym, co będzie za te pół roku?

Staram się o tym nie myśleć, na razie mam do wykonania pracę w Śląsku. O tym będę myślał po zakończeniu sezonu. Pewnie wrócę do Rakowa, ale ode mnie nie jest zależne, czy w nim zostanę. Serio próbuję trzymać te myśli z dala ode mnie.

Jak porównasz Marka Papszuna i Jacka Magierę?

Na pewno łączy ich szczerość. Wolę wiedzieć, w jakim miejscu stoję i co muszę poprawić. Jeżeli trener poinformuje mnie o brakach, to będę chciał jak najszybciej to zmienić. Jeżeli chodzi o osobowość, to są to dwa inne bieguny. Marek Papszun jest ekstrawertyczny, a Jacek Magiera spokojny. Obydwaj są dobrzy w tym co robią, są bogaci w wiedzę piłkarską i widać to na boisku.

Który z nich szybciej obejmie posadę selekcjonera polskiej kadry?

Powiem pomidor, bo nie mam zielonego pojęcia. Jedyne co mogę powiedzieć, to że każdy z nich byłby solidnym wzmocnieniem reprezentacji.

A kiedy do kadry zawita Kacper Trelowski? I nie mam tu na myśli młodzieżówek.

Do tego długa droga. Zapewne każdy piłkarz marzy o reprezentowaniu swojego kraju. To jest wyjątkowe uczucie i reprezentacja jest ponad klubem. Na razie skupiam się na grze na wysokim poziomie, a kadra sama przyjdzie.

Podczas meczu dużo analizujesz, a jak jest przed pierwszym gwizdkiem? Śledzisz zachowania swoich rywali?

Chyba każdy klub ma analityka, z którym prześwietlamy najbliższego rywala, począwszy od stałych fragmentów gry. Dzięki temu łatwiej nam się funkcjonuje podczas starcia.

Do moich pomeczowych rutyn należy obejrzenie powtórek spotkania, analiza z trenerem bramkarzy i wyciągnięcie wniosków.

Czy masz bramkarskiego idola?

Dobre pytanie, bo nie mam jednego. Bardziej dzielę bramkarzy na poszczególne dziedziny, które potem łączę. Staram się od nich trochę podpatrywać, oglądam dużo treningów bramkarskich. Zwracałem dużo uwagi na Ikera Casillasa, ale potem przestałem, bo ma inny styl gry niż ja. Obecnie obserwuję poczynania Edersona i Alissona Beckera.

Mówi się, że największymi wariatami są bramkarz i lewy skrzydłowy. Po naszej rozmowie dochodzę do wniosku, że ty jednak jesteś bardzo spokojną osobą. Czy ten spokój może być twoim atutem na boisku?

Od zawsze jestem osobą spokojną. Raczej nie wychylam się przed szereg, jestem typem introwertyka. Moim zdaniem to nie przeszkadza w tym, by dobrze funkcjonować w zespole. Podczas meczu trochę wcielam się w rolę wariata. Zespół oczekuje ode mnie, żeby ostrzegać o niebezpieczeństwie z tyłu. Ale z drugiej strony chłodną głowę w trakcie spotkania uznaję za pozytyw. Swój stoicyzm staram się przełożyć na przewidywanie tego co wydarzy się za chwilę.

Czego możemy ci życzyć? Albo czego ty życzyłbyś sobie?

Na pewno regularnej gry, zdrowia, bo wiem jak brak grania negatywnie wpływa na zawodnika. I ponadto jak najwyższego miejsca ze Śląskiem Wrocław.

Rozmawiali Krzysztof Rakowicz i Marcin Polański.

ZOBACZ też: Słowik: To nie przypadek, że Śląsk jest liderem (WYWIAD)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.