11 najlepszych obcokrajowców w historii Śląska
02.01.2022 (18:12) | Dominik Szpikfot.: Piotr Wicher
Często w Polsce tematy dotyczące gry obcokrajowców w ekstraklasie rozpalały dyskusję. Zawsze było ich za dużo, zawsze się nie nadawali, zabierali miejsce młodym Polakom i w ogóle do nas trafia zawsze sam szrot. Mimo całej masy beznadziejnych obcokrajowców, kilku z nich zdołało zapisać się na kartach historii wrocławskiego klubu, a nawet zostać legendami WKS-u. Dzisiaj postaramy się prześledzić historię i wybrać jedenastkę najlepszych stranieri, którzy kiedykolwiek wystąpili w Śląsku Wrocław.
Bramkarz: Marian Kelemen
Nie mogło paść na innego zawodnika. Marian podczas swojego pobytu w Śląsku był niekwestionowanym numerem jeden na swojej pozycji, który w dużej mierze przyczynił się do największych sukcesów w nowożytnej historii klubu. Do Wrocławia trafił z hiszpańskiego klubu CD Numancia w styczniu 2010 roku i z miejsca wskoczył do podstawowej jedenastki. Był nie tylko ulubieńcem trybun, ale przede wszystkim dysponował doskonałą formą sportową, dzięki czemu w Śląsku wieńczył największe sukcesy. Już w drugim sezonie swojej gry wywalczył z drużyną wicemistrzostwo Polski. Do tego dołożył mistrzostwo w sezonie 11/12 oraz brązowy medal w sezonie 12/13. Ze Śląskiem zagrał również w finale Pucharu Polski i zadebiutował w eliminacjach zarówno do Ligi Europy, jak i do Ligi Mistrzów. Przez cztery i pół sezonu rozegrał 132 spotkania w barwach WKS-u, zachowując czyste konto w 45 meczach i zdobywając jedną bramkę w pamiętnym meczu z Arką Gdynia na stadionie przy ul. Oporowskiej.
Lewy obrońca: Dino Stiglec
Nie lada zagwozdka powstała przy wybraniu zawodnika na tę pozycję i bynajmniej nie wzięła się ona z nadmiaru obcokrajowców na tej pozycji. Równie mocną kandydaturę przedstawiał Amir Spahić, za którym przemawiały przede wszystkim sukcesy w postaci mistrzostwa i wicemistrzostwa Polski, choć w sezonie 11/12 przez większość czasu leczył kontuzję. Wybór padł jednak na Chorwata, gdyż porównując obu zawodników w szczytowej formie, to Dino dawał zespołowi więcej i wciąż prezentuje wyższe umiejętności piłkarskie niż wspomniany Bośniak. Sprowadzony ze słoweńskiego NK Olimpija Lubljana Stiglec wszedł do zespołu, pokazując najwyższą jakość i rozgrywając jeden z najlepszych sezonów w swojej karierze, zdobywając 4 bramki i notując 5 asyst. Dino, nigdy nie schodzi poniżej określonego poziomu i choć miał chwilowy zastój oraz mogłoby się wydawać, że zmiana systemu gry przez trenera Magierę może mu zaszkodzić, on udowodnił, że jest klasowym zawodnikiem. Ze Śląskiem wywalczył powrót do europejskich pucharów w sezonie 20/21 i póki co to jego największe osiągnięcie w barwach wrocławskiego klubu. Jak widać po obecnym sezonie, Stiglec nie chce się zatrzymywać i w obecnej formie może powalczyć o jeszcze wyższe cele.
Środkowi obrońcy: Israel Puerto i Mark Tamas
Wybór może okazać się kontrowersyjny, lecz, prawdę mówiąc, nie za bardzo było w czym wybierać. Te pozycje w Śląsku przez lata należały do Polaków i bardzo rzadko zdarzało się, że Śląsk w ogóle potrzebował obcokrajowców na środku obrony. Jest to powszechne w całej ekstraklasie z prostego powodu. Środek obrony oraz pozycja defensywnego pomocnika często wymagała najmniej umiejętności piłkarskich, a najczęściej w polskich klubach polegała na przysłowiowym „jeżdżeniu na dupie”. Zapewne, gdybyśmy nie patrzyli na narodowości, znaleźlibyśmy kilku lepszych zawodników, jednak to nie jest też tak, że do tej jedenastki trafią kompletne patałachy. Zarówno Puerto w swoim pierwszym sezonie, jak i Mark Tamas jeszcze przed kontuzją prezentowali wysoką formę i patrząc na obecne poczynania bloku defensywnego ciężko jednoznacznie stwierdzić czy nie byliby pomocni. Oczywiście w przypadku Hiszpana nieco kłuje sposób jego rozstania ze Śląskiem. Czego by jednak nie mówić, swoje dla WKS-u zrobili i niejednokrotnie pomogli drużynie.
Prawy obrońca: Dudu Paraiba
Zdecydowanie najgorzej obstawiona przez obcokrajowców pozycja w Śląsku. W ostatnich latach nad pozycją prawego obrońcy w przypadku stranierich wisi fatum, którego nie sposób wytłumaczyć. Zaczęło się poniekąd od Bobana Jovicia, który został ściągnięty z wielkimi nadziejami z tureckiego Bursasporu. Wszyscy mieli w pamięci jego występy w Wiśle Kraków, gdzie był w naprawdę wysokiej formie i tego oczekiwano od niego również we Wrocławiu. Skończyło się na 4 występach i tajemniczej kontuzji, przez którą tak szybko, jak pojawił się we Wrocławiu, tak szybko z niego wyjechał, tłumacząc się wyjazdami na leczenie. Wcześniej był słaby piłkarsko Tyszczenko, a ostatni wielki zagraniczny talent sprowadzony na tę pozycję do Śląska Guillermo Cotugno po rozegraniu 12 meczów również z powodów zdrowotnych opuścił klub. Dlatego na tej pozycji ląduje właśnie Dudu, który kojarzy się z jednym z najlepszych startów Śląska w europejskich pucharach w historii, kiedy to pokonany został Club Brugge. Brazylijczyk rozegrał 101 meczów w barwach WKS-u i poza Robertem Pichem i Marianem Kelemenem ma ich najwięcej jako obcokrajowiec. Dobra technika użytkowa, szybkość i umiejętność celnego dośrodkowania w biegu, którą do dzisiaj nie wszyscy w ekstraklasie posiadają. To były jego znaki rozpoznawcze i za to we Wrocławiu był ceniony.
Defensywny pomocnik: Tom Hateley
Ileż to razy w czasach największego marazmu wzdychaliśmy i tęskniliśmy za grą sympatycznego Anglika. Jego elegancki styl połączony ze skutecznym odbiorem i inteligentnym rozprowadzeniem piłki. Hateley jako jeden z nielicznych sprawiał, że na chwilę nie tęskniliśmy za Kaźmierczakiem, a to już duża sztuka. Łącznie 81 występów w zielono-biało-czerwonych barwach w tym 4 mecze eliminacji do Ligi Europy. Nie trafił na najznamienitszy okres w historii klubu, jednak z pewnością był wartością dodaną i nielicznym w tamtych czasach, którego mogliśmy chwalić za formę sportową. Po przygodzie w Śląsku wyjechał do Szkocji, by wrócić do Polski już w barwach Piasta Gliwice, z którym później zdobył mistrzostwo Polski.
Środkowy pomocnik: Rok Elsner
Podobnie jak w przypadku Dino Stigleca tutaj wybór nie był łatwy, gdyż rozstrzygał się między Rokiem Elsnerem a Daliborem Stevanoviciem. Koniec końców subiektywny wybór padł na Elsnera, który rozegrał o 5 spotkań mniej od Dalibora, lecz dołożył cegiełkę, która na zawsze zapisała się w historii wrocławskiego klubu. Rok zdobył 10 bramek dla Śląska, jednak to ta pamiętna bramka na stadionie Wisły Kraków w 2012 roku pieczętująca mistrzostwo Polski była czymś wyjątkowym. Zdobywał również ważne bramki w Europie jak z Podgoricą czy Dundee United, dzięki którym Śląsk awansował do dalszych faz rozgrywek. Spędził we Wrocławiu zaledwie dwa i pół sezonu, jednak miejsce w sercach kibiców będzie miał na zawsze.
Ofensywny pomocnik: Ryota Morioka
Chyba nie trzeba zbytnio wyjaśniać tego wyboru. Najlepszy technik, jaki zakładał koszulkę Śląska bez dwóch zdań. Swoją techniką potrafił wypracować świetne okazje partnerom z drużyny, a przy tym był bardzo skuteczny. W 38 meczach zdobył 15 bramek i 11 asyst, każdą niezwykłej urody. Miał podobną elegancję w grze do Hateleya, jednak wykorzystywał ją do innych celów. Od początku było widać, że Śląsk jest dla niego jedynie przystankiem po drodze do europejskiej piłki. Ostatecznie większość kariery spędził w Belgii, w której do dzisiaj daje fenomenalny popis swoich umiejętności.
Lewo skrzydłowy: Robert Pich
Zdecydowanie pod kątem statystyk najlepszy obcokrajowiec, jaki kiedykolwiek grał w Śląsku. Najwięcej występów, najwięcej goli i najwięcej asyst jako stranieri w barwach WKS-u. Potrafi być irytujący i zaciąć się na dłuższy czas nie notując żadnych liczb, by zaraz wystrzelić z formą i być czołową postacią nie tylko swojej drużyny, ale i całej ligi. Nie da się opisać wkładu, jaki włożył Pich w historię klubu, będąc z nim w czasach lepszych i gorszych. Gdyby należało wybrać kapitana tej drużyny, dostałby opaskę bez zbędnych dyskusji.
Prawo skrzydłowy: Flavio Paixao
Jego poczynania, które wciąż obserwujemy w ekstraklasie, mówią same za siebie. Do Śląska trafił z Irańskiego Tractor Sazi w marcu 2014 roku, aby do spółki z bratem Marco tworzyć niezapomniany duet ofensywny wrocławskiego klubu. Ponad 80 spotkań rozegranych jako zawodnik Śląska. Skuteczny, przebojowy i widowiskowy styl gry pozwoliły mu zajść tak daleko, a we Wrocławiu otrzymał swoją szansę, choć początku nie miał zbyt udanego. W sezonie 13/14 rozegrał 13 spotkań i nie zdobył ani jednej bramki oraz nie zanotował asysty. Dopiero w kolejnych rozgrywkach pokazał pełnie swoich umiejętności i pomógł wrocławianom zakwalifikować się do europejskich pucharów. Niestety jak to zwykle bywa, Śląskowi nie udało się go długo utrzymać w swoich szeregach i w lutym 2016 roku odszedł do Lechii Gdańsk.
Napastnik: Marco Paixao
Skuteczność. To jedno słowo najlepiej opisuje tego zawodnika. 66 meczów i 34 bramki jako zawodnik WKS-u to wyczyn, który należy chwalić i podziwiać. Dla Marco rzadko liczyła się klasa przeciwnika oraz czy drużyna gra dobre, czy złe spotkanie. On po prostu wchodził na boisko i wykonywał swoją robotę. Strzelał z Sevillą, z Brugią i z niemal każdym klubie w ekstraklasie, z jakim mierzył się Śląsk. Kilkukrotnie wystąpił też jako kapitan zespołu. Podobnie jak brat nie zagrzał we Wrocławiu miejsca zbyt długo. Najpierw odszedł do Sparty Praga, gdzie kompletnie się nie sprawdził, aby powrócić do Polski i dołączyć do brata w Lechii Gdańsk. Mimo 37 lat na karku wciąż jest czynnym zawodnikiem w tureckim Altay SK, z którym wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Podany skład jest subiektywnym wyborem autora. Masz swój pomysł na jedenastkę najlepszych obcokrajowców? Daj znać w komentarzu na kogo ty byś postawił.