Bliźniacy znów bez sentymentów: Lechia – Śląsk 3:1 (1:0)
01.12.2017 (22:37) | Adam OsińskiJan Urban skorzystał z usług wszystkich czterech zawodników, którzy w meczu z Zagłębiem pauzowali za żółte kartki. Ustawienie zespołu i tak okazało się eksperymentalne, ponieważ przed spotkaniem w Gdańsku urazów nabawili się Robert Pich i Arkadiusz Piech. Śląsk zagrał więc piątką w pomocy, a w rolę defensywnego pomocnika wcielił się Igors Tarasovs, zaś jego miejsce w obronie zajął Konrad Poprawa, który został nagrodzony za dobrą postawę w derbach. Miejsce między słupkami zgodnie z przewidywaniami utrzymał Jakub Słowik.
W pierwszej połowie ofensywnych popisów jednych czy drugich było jak na lekarstwo. Brakowało płynności, WKS grał bowiem inaczej – z Rierą na boku, Vackiem jako dziesiątką i wspomnianym Tarasovsem obok Chrapka. W tak ustawionej drużynie nie było ani porozumienia, ani szybkości. Z kolei w Lechii pauzował lider środka Rafał Wolski.
Mimo to spotkanie miało swoją dramaturgię. Po niecałych dwudziestu minutach Jakub Kosecki zacentrował w pole karne, a tam piłkę chciał przyjąć Michał Chrapek, tyle że nabił łokieć Jakuba Wawrzyniaka i sędzia Marciniak wskazał na wapno. Śląsk mógł w końcu ułożyć sobie mecz na wyjeździe, ale strzał Marcina Robaka z jedenastu metrów Dusan Kuciak obronił. Kilka minut później napastnik z Wrocławia uderzył z rzutu wolnego z 18 metrów, ale trafił w mur.
Pod bramką Śląska też bywało gorąco. Po jedynej koronkowej akcji Marco Paixao strzelił po ziemi, chcąc zmieścić piłkę przy słupku, ale świetnie zachował się Słowik. Lechiści nie skorzystali też z zawahania Poprawy, który zwlekał z wybiciem piłki, podnosząc ciśnienie kolegów z defensywy i kibiców – sytuację wyjaśnił Celeban. Gospodarze schodzili jednak na przerwę, prowadząc. Sławomir Peszko dośrodkował z rzutu wolnego, a Marco Paixao głową skierował piłkę do siatki. WKS mógł szybko odpowiedzieć po sprytnym podaniu Robaka, ale Vacek, stojąc na wprost bramki, uderzył obok niej.
Zaraz po przerwie groźny strzał, niewiele nad poprzeczką, oddał Chrapek. Lechia była jednak stroną dominującą i po kilku minutach prowadziła już 2:0. Tyle że okoliczności, w jakich Śląsk stracił drugiego gola, były mocno kontrowersyjne. Sunąc po ziemi, Celeban blokował dośrodkowanie i zdawało się, że piłka trafiła go w brzuch i wyszła na rzut rożny. Arbiter dopatrzył się zagrania ręką i podyktował rzut karny. Po chwili dostał sygnał z wozu VAR i wydawało się, że decyzja zostanie cofnięta. Zdaniem piszącego te słowa tak być powinno, ale Marciniak podtrzymał swoją decyzję, a Flavio wykorzystał jedenastkę.
Urban zareagował zmianą Chrapka na Łyszczarza. Młody pomocnik radził sobie bardzo dobrze, ale można się zastanawiać, czy z boiska nie powinien zejść nastawiony bardziej defensywnie Tarasovs.
Śląsk nie wyglądał na drużynę, która jest w stanie się podnieść. Jednak po rajdzie Koseckiego, który ośmieszył na skrzydle Milosa, Riera trafił w poprzeczkę. Chwilę później to Lechia znalazła drogę do siatki. Vacek próbował wślizgiem zagarnąć piłkę i przeszkodził w interwencji Poprawie. Nieporozumienie wykorzystali bliźniacy – Flavio wystawił piłkę bratu i było po meczu.
Dwie minuty później rezerwowy Łukasz Madej strzelił między nogami Kuciaka gola na otarcie łez. Winnym jego utraty był Błażej Augustyn – jak w wielu meczach Lechii w tym sezonie. W doliczonym czasie debiut w Śląsku zaliczył Sebastian Bergier.
Lechia – Śląsk 3:1 (1:0)
Strzelcy: M. Paixao 40, 80, F. Paixao 56 – Madej 82
Lechia Gdańsk: Kuciak – Wawrzyniak, Augustyn, Nunes, Łukasik, Sławczew, Milos, Krasić (80 Balde), Peszko, F. Paixao, M. Paixao (83 Kuświk)
Śląsk Wrocław: Słowik – Pawelec, Celeban, Poprawa, Augusto, Tarasovs (90 Bergier), Chrapek (70 Łyszczarz), Riera, Kosecki (80 Madej), Vacek, Pich
Żółte kartki: Nunes – Augusto
Sędziował: Szymon Marciniak
Widzów: 8000