Derbowy wstyd: Zagłębie 3:1 Śląsk

01.03.2020 (21:04) | Adam Osiński
uploads/images/2020/3/20200301PF_MP345_5e5c079a35602.jpg

fot.: Mateusz Porzucek

Do przerwy nic się nie działo, a w drugiej połowie wielkie dziury w obronie WKS-u wykorzystali Saša Živec (dwukrotnie) i Patryk Szysz. Śląsk zagrał w dolnośląskich derbach apatycznie, a samobójczy gol Guldana po główce Markovicia nie miał już żadnego znaczenia. Zagłębie wygrało pierwszy mecz w tym roku, Śląsk przegrał po raz piąty w sezonie, przez co nie wskoczył na podium.


 

Trener Lavicka desygnował do gry tę samą jedenastkę, która przed tygodniem rozpoczęła zwycięski mecz z Górnikiem. U gospodarzy natomiast – po sprzedaży do Legii Bartosza Slisza – przemodelowany został środek pola. Martin Sevela wystawił do gry dwóch zawodników, którzy dopiero co dołączyli do Zagłębia: Rosjanina Baszkirowa (poprzednio Rubin Kazań) i Serba Dražicia (Slovan Bratysława). To także efekt słabego tegorocznego startu – lubinianie w trzech ostatnich meczach zdobyli zaledwie punkt (remis przed tygodniem w Płocku) i grupa mistrzowska zaczęła się od nich oddalać.



Cała Polska pamięta doskonale dolnośląskie derby z zeszłej rundy, zakończone remisem 4:4. O pierwszej połowie meczu rewanżowego nic dobrego napisać się jednak nie da – nie przyniosła spodziewanych emocji, a właściwie niemal żadnych. Piłkarze obu drużyn grali wolno, a wszelkie próby przyspieszenia kończyły się prostymi stratami. Może z wyjątkiem momentu, gdy Płacheta ze środka pola zagrał podcinką do Raicevicia, a ten uderzył wolejem nad bramką. W sumie napastnik z Czarnogóry strzelał trzykrotnie, ale bramkarza Zagłębia nie postraszył porządnie ani razu.



Zagłębie w ataku było jeszcze bardziej apatyczne, ale to gospodarze byli bliżej gola. Minutę przed przerwą Starzyński precyzyjnie wrzucił piłkę na głowę Balicia, a ta wpadłaby do siatki, gdyby nie interwencja Zivulicia, który wybił ją tuż przed linią bramkową.



Po zmianie stron emocji już nie brakowało, dla gości niestety tych niechcianych. Najpierw postarał się o to Živulić, który przegrał walkę o pozycję z Szyszem i bezsensownie łapał go w polu karnym, choć piłka była w innym sektorze boiska. Arbiter sprawdził tę sytuację i oszczędził wrocławian. Tyle że o taryfie ulgowej ani myśleli gospodarze i już po chwili mogli się cieszyć. Śląsk stracił piłkę, gdy Musonda podłączył się do akcji ofensywnej. Bohar wybiegł do kontry, wyprzedził Puerto i wyłożył piłkę Živecowi, którego kompletnie stracił z radaru Živulić.



Po kilku minutach do remisu powinien doprowadzić Przemysław Płacheta, który dość przypadkowo stanął oko w oko z Hładunem. Bramkarz Zagłębia zgasił piłkę swoim ciałem na słupek i pokazał skrzydłowemu Śląska, ile jeszcze musi pracować na treningach, by kończyć takie setki. Cała sytuacja wzięła się od zagrania z głębi pola Chrapka do Raicevicia. Czarnogórzec popędził do przodu i uwikłał się w nieudany drybling, ale piłkę do Płachety dostarczył niefortunnym wybiciem Baszkirow.



Potem kolejne efektowne ciosy wyprowadzali gospodarze, dając wszystkim we wrocławskim obozie do myślenia, czy aby na pewno para stoperów Živulić–Puerto to dla Śląska najlepsze rozwiązanie. Rozmiary porażki pomógł zmniejszyć kapitan lubinian Lubomir Guldan, który niefortunnie interweniował po główce z bliska Filipa Markovicia (zmienił bezbarwnego Picha). Przykre jednak jest to, że po tym golu, choć do końca – z doliczonym czasem – pozostało jeszcze kilkanaście minut gry, Śląsk nie potrafił wykreować z przodu już nic.



Zagłębie Lubin – Śląsk Wrocław 3:1 (0:0)



Strzelcy: Živec 56, 79, Szysz 68 – Guldan 82 – sam.



Zagłębie: Hładun – Czerwiński, Kopacz, Guldan, Balic, Drazic (80 Tosik), Baszkirow, Zivec, Starzyński, Bohar, Szysz (86 Nowak)

Śląsk: Putnocky – Musonda, Zivulić, Puerto, Stiglec, Łabojko (75 Gąska), Mączyński, Pich (66 Marković), Chrapek, Płacheta, Raicević (87 Exposito)



Żółte kartki: Baszkirow

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski

Widzów: 5623



ZOBACZ też: Lavicka: To nie jest nasza gra