Duża chmura, ale deszcz mały. Bez goli w derbach Dolnego Śląska (RELACJA)
15.07.2022 (22:37) | Bartosz Królikowski
fot.: Mateusz Porzucek
Zaangażowanie było, inicjatywa była, okazje były (choć niedużo), goli nie było. Piłkarze Śląska Wrocław od bezbramkowego remisu w derbach Dolnego Śląska z Zagłębiem Lubin, rozpoczęli sezon 2022/23. To był klasyczny mecz "jeden gol zdecyduje", ale że kluczowa bramka nie padła, to i zwycięzcy także zabrakło.
Prawie dwumiesięczne oczekiwanie dobiegło końca. Ekstraklasa powróciła, sezon 2022/23 rozpoczęty, kolejne 10 miesięcy z naszą kochaną ligą czas zacząć! Zacząć nie byle jak, bo już w pierwszej kolejce mieliśmy derby Dolnego Śląska. Pomiędzy Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin należy dodać, bo jak wiemy województwo dolnośląskie w tym sezonie ekstraklasy reprezentuje też Miedź Legnica. Po raz pierwszy w historii Miedziowi oraz WKS zmierzyli się już w kolejce nr 1. Dla obu zespołów była to niezwykle ważna inauguracja, bo jedni i drudzy mają wiele do udowodnienia w nadchodzącym sezonie.
Zarówno Zagłębie jak i Śląsk, były w kampanii 2021/22 zamieszane w walkę o utrzymanie. W pewnym momencie wisiała nawet groźba, że obu drużyn może zabraknąć w elicie. Ostatecznie lubinianie zanotowali dobrą końcówkę i dość pewnie się utrzymali na 13. miejscu. Zaś WKS bardziej uratowali rywale, ale koniec końców udało się zająć ostatnie bezpieczne, czyli 15. miejsce. Ogromne rozczarowanie w obu przypadkach, dlatego ten sezon był szansą na rehabilitację. Pokazanie że potencjał dolnośląskiej piłki w ekstraklasie jest o wiele większy.
Jeżeli chodzi o skład WKS-u, debiutujący dziś oficjalnie trener Ivan Djurdjević pokazał, że gry za zasługi nie będzie. Kluczowe były sparingi. W nich świetnie wypadł Piotr Samiec-Talar (4 gole), za co w nagrodę po raz drugi w karierze zaczął mecz w ekstraklasie o pierwszej minuty. Podczas przygotowań błysnął także Javier Hyjek i on również, tym razem po raz pierwszy, znalazł się w wyjściowym składzie. Nie brakowało także innych do pewnego stopnia niespodzianek. Na ławce sezon zaczęli spec od derbów Erik Exposito, czy wydawało się faworyt do gry na prawej obronie Martin Konczkowski. W kadrze meczowej zabrakło zaś Łukasza Bejgera, a WKS sezon zaczął z duetem Poprawa-Gretarsson na środku obrony.
RZUT ROŻNY, RZUT ROŻNY I... ZNOWU RZUT ROŻNY
Śląsk od początku spotkania starał się przejąć kontrolę nad spotkaniem. Nie bez efektu, bo takowym było to, że przez pierwsze 7-8 minut mieli jakieś… 5 rzutów rożnych. Jednak jedyne co z nich wynikło to jeden mocny strzał Petra Schwarza zza szesnastki, świetnie odbity przez Kacpra Bieszczada. Swój korner miało też Zagłębie i właściwie to stworzyło z niego większe zagrożenie, niż WKS ze swoich pięciu. Defensorzy Śląska za bardzo odpuścili krycie Jarosława Jacha, który jednak na ich szczęście minimalnie chybił strzałem głową. Jednak poza tym festiwalem stałych fragmentów gry, dobrych okazji bramkowych brakowało. Oba zespoły nie imponowały ostatnim, tym decydującym podaniem. Po stronie WKS-u ataki głównie szły lewą stroną, gdzie Victor Garcia i Dennis Jastrzembski mocno uprzykrzali życie Bartoszowi Kopaczowi.
Choć początek meczu zwiastował wysokie tempo oraz spore emocje, im dłużej ta pierwsza połowa trwała, tym mniej było tak jednego, jak i drugiego. Wszystko wyglądało dobrze do okolic 30. metra przed bramką. Potem coś się psuło prędzej czy później. Nieco groźniej zrobiło się niedługo przed przerwą. Najpierw okazję po świetnym podaniu Quintany miał Jastrzembski, ale z ostrego kąta nie zdołał pokonać Bieszczada. Zaś w 44. minucie obrońcy Śląska stracili z radarów Tomasza Pieńkę, który jednak z kilku metrów mocno przestrzelił. Tym samym do przerwy goli nie obejrzeliśmy.
KŁOPOTLIWY STARZYŃSKI, PECHOWY SAMIEC-TALAR
Po niej z kolei, lepiej zaczęli wyglądać gospodarze. Wyglądało to zasadniczo odwrotnie do pierwszej połowy. W nią aktywniej wszedł Śląsk, a tym razem to Zagłębie przycisnęło. Michała Szromnika dwukrotnie zza szesnastki przetestował Łukasz Łakomy, ale oba strzały poleciały prosto w golkipera, który nie miał kłopotów z obroną. Dużo konkretniej przyłożył w 60. minucie Piotr Samiec-Talar, ale miał pecha, bo ostemplował jedynie słupek. Wiele kłopotów obrońcom Śląska sprawiał wprowadzony w przerwie Filip Starzyński. Napędzał on większość akcji Zagłębia, jak choćby w 69. minucie, gdy w kontrataku (który sam rozpoczął) posłał idealną piłkę prosto na głowę Martina Dolezala, ale czeski napastnik spudłował w prawie 100-procentowej okazji. Warto dodać iż cała ta akcja, zaczęła się od Adriana Łyszczarza, który choć miał dobrą pozycję do strzału to nie trafił w piłkę, przy okazji ją tracąc.
Sporo w tym meczu było boiskowego „wiatru”, czyli obie drużyny grały właściwie w niezłym tempie, starały się zdominować rywala, ale konkretów jak na lekarstwo. Mecz niby nie taki najgorszy do oglądania, lecz wypełniony niedokładnością w kluczowych momentach. Ostatnie 20 minut meczu to jeden za lekki strzał Patricka Olsena i niecelna główka z niezłej pozycji Adamskiego. Najgroźniejsze akcje tego okresu gry, co doskonale podsumowuje drugą część gry.
To było typowe spotkanie „kto raz strzeli, ten wygra”, a że nikt nie strzelił, to i nikt nie wygrał. Derby Dolnego Śląska na bezbramkowy remis. Zasłużony w gruncie rzeczy, bo swoje okazje mieli jedni i drudzy. Pierwsza połowa ze wskazaniem na Śląsk, druga nieco dla Zagłębia. WKS może czuć niedosyt, bo gospodarze zdecydowanie byli do ogrania, ale za mało było dokładności w ofensywie. Zadowoleni mogą być obrońcy, bo choć nie ustrzegli się kilku błędów, to żadnych bardzo poważnych. Czy duet Gretarsson-Poprawa to optymalny duet na ten sezon? Zdecydowanie za wcześnie na takie sądy, aczkolwiek początek całkiem przyzwoity.
Zagłębie Lubin – Śląsk Wrocław 0:0
Zagłębie: Bieszczad – Kopacz, Ławniczak, Jach, Bartolewski – Chodyna (46' Starzyński), Łakomy (90' Makowski), Poletanović, Pieńko (70' Woźniak), Bohar (80' Ratajczyk) – Doleżal (70' Adamski)
Śląsk: Szromnik – Janasik, Poprawa, Gretarsson, Garcia – Samiec-Talar (77' Bergier), Schwarz, Olsen, Hyjek (61' Łyszczarz), Jastrzembski (61' Yeboah) – Quintana (61' Exposito)
Żółte kartki: Starzyński - Samiec-Talar, Jastrzembski, Exposito
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)