Jodłowiec strzela, Śląsk wygrywa!

07.12.2012 (23:23) | Patryk Reński
Nikt przychodząc dziś na mecz nie miał wątpliwości, że to będzie świetne widowisko. Nie mogło być inaczej. W końcu mistrz Polski podejmował lidera tabeli. Zarówno piłkarze, jak i kibice stanęli na wysokości zadania. Śląsk pokonał Legię 1:0 po golu Tomasza Jodłowca.


 

Nieco lepiej rozpoczęli goście. Dwa razy szarżujący Jakub Kosecki postraszył naszych obrońców. To właśnie młody skrzydłowy Legii był dziś najmocniejszym ogniwem swojego zespołu. Koledzy bardzo często szukali go na boisku. Dobrze zaczęli legioniści, ale wrocławianie wcale nie grali gorzej. Najgroźniejsza akcja pierwszego kwadransa rozpoczęła się od podania Kaźmierczaka do Mili. Dwaj pomocnicy wymieniali piłkę między sobą, po czym trafiła ona w pole karne do Diaza. Ten jednak przy asyście rywala nie zdołał oddać strzału. Chwilę później Diaz stanął przed wyborną okazją do zdobycia gola. Dośrodkowaną w pole karne piłkę wybijał głową Żewłakow, jednak tak niefortunnie, że ta trafiła do Argentyńczyka. Diaz w dziecinny sposób ograł doświadczonego obrońcę Legii, a także Gola i Astiza i delikatnie posłał futbolówkę w kierunku bramki, ta minęła Kuciaka, trafiła w słupek i opuściła boisko. W odwecie Legia wyprowadziła groźną kontrę po której blisko zdobycia bramki był Radović, ale w polu karnym Kelemena fatalnie przyjął piłkę zagraną przez Ljuboję z prawej strony i piłkę złapał bramkarz WKS-u.



Gospodarze ponownie byli bardzo bliscy zdobycia pierwszego gola, po kontrataku zakończonym pięknym technicznym strzałem przez Sobotę. Skrzydłowy Śląska próbował zaskoczyć Kuciaka strzałem w dalszy róg bramki, ale strzelił nieco zbyt mocno. Legia stwarzała sobie sytuacje, ale tak naprawdę groźnie było tylko wtedy, kiedy do piłki dopadał Kosecki. Inne ataki gości zazwyczaj kończyły się bardzo niecelnymi strzałami.



Kilka minut przed przerwą znakomicie do akcji ofensywnej włączył się Kowalczyk, który minął, biegnąc od środka boiska na dużej szybkości kilku rywali, po czym tuż przed polem karnym na ziemię powalił go Astiz, za co zresztą obejrzał żółtą kartkę.



Drugą połowę znowu lepiej zaczęli przyjezdni. Mało brakowało, żeby Ljuboja otworzył wynik po tym, jak przypadkowo dostał piłkę w polu karnym Kelemena, ale bramkarz Śląska dobrze się zachował i złapał futbolówkę. W 55. minucie gospodarze zrobili to, co potrafią najlepiej. Najlepszy asystent w zespole, Mila, z rzutu rożnego dorzucił piłkę idealnie na głowę Jodłowca, a ten skierował ja do siatki.



Akcja za akcją, wielka walka na boisku - tak wyglądał ten mecz od początku do końca. Do ostatniego gwizdka. Kilkanaście minut przed końcem przed swoją kolejną szansą stanął Kosecki. Był w tym meczu nie do prześcignięcia, tym razem strzelił bardzo mocno, ale niecelnie. Niewiele brakowało. Kilka błędów w końcówce popełnił Kelemen, ale na szczęście obyło się bez poważniejszych konsekwencji. Raz za razem straszył go Kosecki, którego strzały były coraz bliższe celu.



O dziwo, legioniści zaczęli mocno gubić się w końcówce. Ich gra była chaotyczna, a nieporadność w ataku sprawiły, że Śląsk dowiózł zwycięstwo do końca. W efekcie mistrz Polski traci do prowadzącej Legii już nie 10, a 7 punktów. Runda zakończona dwoma mocnymi akcentami w postaci dwóch zwycięstw.



Śląsk Wrocław 1:0 Legia Warszawa

Jodłowiec 56'



Śląsk: Kelemen - Socha, Kowalczyk, Jodłowiec, Pawelec - Elsner, Kaźmierczak - Sobota, Mila, Ćwielong (90' Cetnarski) - Diaz (90' Voskamp)



Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Astiz, Wawrzyniak (46' Rzeźniczak) - Furman, Łukasik (86' Salinas), Gol (70' Kucharczyk) - Kosecki, Ljuboja, Radović



Żółte katki: Socha, Pawelec (Śląsk), Astiz (Legia)

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Widzów: 21 986