Katastrofa po poznańsku (RELACJA)
02.10.2021 (19:20) | Mateusz Włosek
fot.: Paweł Kot
Śląsk Wrocław przegrał mecz wyjazdowy z Lechem Poznań (0:4) i w bolesny sposób stracił status ostatniej w lidze niepokonanej drużyny. Dla gospodarzy dwukrotnie trafiał Jakub Kamiński, a po jednym golu dołożyli Mikael Ishak i Joao Amaral. Była to pierwsza tak wysoka i wyraźna przegrana Śląska w tym sezonie Ekstraklasy. Lech natomiast umocnił się na pozycji lidera.
Na hitowe spotkanie przeciwko liderowi tabeli trener Jacek Magiera postanowił desygnować do gry niezmienną w porównaniu do ostatniego meczu z Wisłą Płock (3:1) jedenastkę. Z powodu kontuzji nie pojechali do stolicy Wielkopolski Victor Garcia, a także Caye Quintana. Do szerokiej kadry wrocławian powrócił za to Patryk Janasik.
Taki skład trener Jacek Magiera desygnował na mecz #LPOŚLĄ. Zapraszamy już teraz na naszą relację z dzisiejszego hitu. pic.twitter.com/mYVJMTYR90
— Śląsknet (@SLASKnet) October 2, 2021
Z kolei szkoleniowiec gospodarzy, Maciej Skorża zdecydował się na zmiany względem przegranego spotkania w Białymstoku (0:1). Na prawej obronie pojawił się Lubomir Satka, a w środku bloku defensywnego mogliśmy oglądać Antonio Milicia. Ponadto, dobrym występem w Pucharze Polski przeciwko Skrze Częstochowa (3:0) na miejsce w wyjściowej jedenastce pierwszy raz w tym sezonie zapracował sobie Dani Ramirez. Na pozycji niedostępnego na ten mecz Adriela Ba Louy zobaczyliśmy Joao Amarala.
Błyskawiczne otwarcie
Bardzo wysoko rozpoczęli te spotkanie gospodarze i to oni już w pierwszej dogodnej sytuacji w tym meczu objęli prowadzenie. Pedro Rebocho dośrodkował w pole karne wrocławian, a tam wybitą piłkę zebrał niezawodny Amaral, który mocnym uderzeniem po długim rogu nie dał szans Michałowi Szromnikowi i wprowadził w stan wrzenia poznański kocioł, zdobywając swoją 4. bramkę w sezonie. Goście mieli spętane nogi i nie mogli złapać swojego rytmu po tym szybkim ciosie od podopiecznych trenera Skorży. Natomiast Kolejorz poczuł krew i zaczął układać sobie ten mecz, prowadząc kolejne ataki pozycyjne. Po jednym z nich w 11. minucie mocny strzał z dalszej odległości oddał Mikael Ishak, ale piłka na jego nieszczęście minęła bramkę strzeżoną przez Szromnika. Wyjście z własnej połowy przez graczy w zielonych trykotach graniczyło z cudem, a niektórym mogły przypominać się początki starcia w Petah Tikwie przeciwko Hapoelowi Beer-Szewa (0:4).
Dominacja Lecha
Jeden ze zrywów graczy z Dolnego Śląska miał miejsce w 19. minucie, kiedy to Erik Exposito próbował wziąć akcję na swoje barki, ale zabrakło pomocy ze strony partnerów i akcja spaliła na panewce. Uaktywniał się znowu Amaral, który próbował chociażby uderzenia głową. Kolejnym razem został zatrzymany przez Szymona Lewkota. Ofensywa Śląska obudziła się tuż przed upływem pół godziny meczu, a groźny strzał oddał Robert Pich, ale Filip Bednarek był na posterunku. Chwilę po tej sytuacji do głosu znowu doszedł Lech. Krzysztof Mączyński oddał strzał sprzed pola karnego wprost w zawodnika Kolejorza, a z tyłu nie było nikogo na desancie, w efekcie mający przed sobą hektary przestrzeni Jakub Kamiński pognał na bramkę wrocławian i pewnie wykończył akcję gospodarzy, podwyższając prowadzenie i zapewniając względny spokój poznaniakom. Nieodpowiedzialność to ostatnia cecha jakiej spodziewalibyśmy się po kapitanie zespołu.
Wrocławianie nie mieli zamiaru składać broni, a próbował chociażby kapitan Śląska po dośrodkowaniu Petra Schwarza z rzutu wolnego, ale nie przynosiło to żadnych korzyści. 5 minut przed końcem pierwszej części gry stadion przy Bułgarskiej eksplodował po raz trzeci, ale było to przedwczesne świętowanie, ponieważ Ishak był na pozycji spalonej. Trzecia bramka dla gości przed przerwą całkowicie schłodziłaby temperaturę tego meczu. Szansę mieli za to zawodnicy w zielonych strojach, ale Mateusz Praszelik niecelnie uderzał głową. Pierwsza połowa w wykonaniu Śląska? Zdecydowanie do zapomnienia – tak najłatwiej można było określić jej przebieg ze strony gości.
Powtórka z rozrywki
Na drugie 45 minut wrocławianie wyszli w nieco zmienionym składzie, bo w miejsce Bartłomieja Pawłowskiego i Dino Stigleca pojawili się Patryk Janasik i Jakub Iskra. Lech chciał nawiązać do początków meczu, inicjując akcje pod polem karnym Śląska, ale wrocławianie starali się nie powtarzać błędów i dłużej utrzymywać się przy futbolówce. Kiedy już wydawało się, że Śląsk zaczął odzyskiwać swój rytm, to przy Bułgarskiej byliśmy świadkami prawdziwego wstrząsu. Najpierw w swoim stylu indywidualnym rajdem popisał się Kamiński, kompletując dublet, a później fatalny błąd w rozegraniu popełnił Szymon Lewkot, prezentując piłkę Ishakowi, który takich okazji nie marnuje. Kibice Śląska modlili się, żeby nie czekał ich w Poznaniu los Wisły Kraków, która uległa przy Bułgarskiej aż 0:5. Przy takim wyniku pozostawało wrocławianom granie chociażby o honorowego gola. Takowego starał się zdobyć Exposito kąśliwym strzałem z dalszej odległości, ale piłka minęła bramkę praktycznie bezrobotnego w tym meczu Bednarka.
Koncert @LechPoznan z wisienką na torcie od Jakuba Kamińskiego! #LPOŚLĄ 4:0 pic.twitter.com/5uBmHu6f6J
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) October 2, 2021
A Kolejorz się nie zatrzymywał i chciał jeszcze podwyższyć wynik tego meczu, ale próba przelobowania Amarala przez Szromnika okazała się nieudana.
Graczom ze stolicy Dolnego Śląska pozostało odliczanie dłużącego się czasu do końca tego spotkania. W dobrym stylu mógł zameldować się na boisku Adrian Łyszczarz, ale jego uderzenie zostało zablokowane.
Lech Poznań 4:0 (2:0) Śląsk Wrocław
Bramki: 2' Amaral, 30', 54' Kamiński, 56' Ishak
Żółte kartki: Stiglec
Lech Poznań: Bednarek - Satka (73' Pereira), Salamon, Milić, Rebocho - Karlstrom, Tiba (73' Kvekveskiri) - Amaral (73' Skóraś), Ramirez, Kamiński (65' Marchwiński) - Ishak (77' Sobiech)
Śląsk Wrocław: Szromnik - Lewkot (81' Bejger), Golla, Verdasca - Pawłowski (46' Janasik), Schwarz (73' Makowski), Mączyński, Stiglec (46' Iskra) - Pich (81' Łyszczarz), Praszelik, Exposito
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 28 808