Leszczyński: Znowu byliśmy na ustach piłkarskiej Polski (ROZMOWA)
14.11.2023 (19:05) | Adam Mokrzyckifot.: Rafał Sawicki
Gościem specjalnym poniedziałkowego podcastu #SektorŚląska był niekwestionowany bohater ostatniego ligowego meczu Śląska Wrocław z Cracovią — Rafał Leszczyński. Wrocławianie wygrali ten mecz 1:0, a golkiper Trójkolorowych popisał się wieloma interwencjami klasy światowej. Bramkarz WKS-u opowiedział o wielu ciekawych kwestiach, a pełny zapis rozmowy możecie przeczytać poniżej.
Jakie to uczucie wygrać w dziewiątkę oraz zachować czyste konto?
Bardzo fajna sprawa wygrać na tak trudnym terenie w podwójnym osłabieniu. Nie zdarza się to często. Znowu byliśmy ustach piłkarskiej Polski. Bardzo nas to cieszy, buduje i scala jako zespół. Takie mecze dodają nam dużej pewności siebie, po których możemy przenosić góry.
Mecz z Cracovią był najcięższym w tym sezonie?
Pomimo przeciwności losu było widać z boiska, że dosyć spokojnie się zachowywaliśmy. Nie było czuć aż takiego naporu rywala. Pomimo tego, że było nas dwóch mniej, to mieliśmy wszystko pod kontrolą. Troszeczkę szczęścia też się do nas uśmiechnęło w niektórych momentach, ale mogę uznać, że rozgrywaliśmy cięższe mecze w tej rundzie.
Jak podchodzisz do tych dwóch czerwonych kartek?
Wszyscy widzieli, że najpierw powinien być odgwizdany faul dla naszego zespołu. Sędzia zdecydował inaczej i tak się nie stało. Matias się trochę zagotował w tej całej sytuacji. Nie dziwię mu się, bo pewnie otrzymał pod swoim adresem wiele nieprzyjemnych słów. Zdarza się. Nikt nie ma do niego pretensji. Najważniejsze, że test, któremu nas poddał, udało się zaliczyć.
Matias Nahuel Leiva to temperamentny piłkarz, który potrafi się zagotować, czy było to pierwsza taka akcja w jego wykonaniu?
Matias to bardzo pozytywna jednostka. Jeden z większych jajcarzy w szatni. Pierwszy raz widzieliśmy takie jego oblicze. Jest też Latynosem, a oni inaczej reagują na pewne rzeczy. Można powiedzieć, że są w gorącej wodzie kąpani. Dał się ponieść emocjom, ale szczęśliwie udało nam się wygrać. Nie będziemy tego mocno roztrząsać. Zaprosi nas na dobry obiad lub kolację i będzie dobrze.
Jak Nahuel zniósł otrzymanie czerwonej kartki?
Po zejściu przez nas do szatni od razu nas wszystkich przeprosił. Powiedział, że na chwilę odcięło mu myślenie i tak się wydarzyło. Nie ma już, co tego roztrząsać, bo każdemu się to może zdarzyć. Musimy wszyscy wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Co według ciebie w głównej mierze decyduje o tym, że zdobywacie tak dużo punktów?
Myślę, że wpływa na to dobrze zorganizowana i solidna gra w defensywie. Trzeba zauważyć, że nie dopuszczamy do zbyt wielu sytuacji klarownych sytuacji przeciwnika. Nasza gra w obronie jest na bardzo wysokim poziomie. Podobnie jest ze skutecznością.
Trenerzy dobrze ułożyli ten zespół, wyciągnęli wnioski ze sparingów i widać efekty. Miejmy nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej. Jak się okazuje, w niektórych momentach pragmatycznym futbolem jesteśmy w stanie osiągnąć dobry wynik.
Jak wygląda współpraca z Aleksem Petkovem?
Aleks jest bardzo komunikatywny. Bardzo szybko złapał z nami wspólny język. Z tego, co kojarzę, to rozmawiam w trzech lub czterech językach. Myślę, że język polski będzie kolejnym, którego się nauczy. Taka umiejętność na pewno dodaje mu dużo swobody.
Jeśli chodzi o dyspozycję na boisku, to nie trzeba zbyt wiele mówić. Najlepiej obrazuje to jego forma. Ma fajne wyprowadzenie piłki. W defensywie też jest bardzo mocny, szczególnie w grze kontaktowej. Osoby z takim wzrostem i agresją brakowało w tamtym sezonie, żeby formacja obronna była szczelniejsza.
Miejmy nadzieję, że Aleks z meczu na mecz będzie prezentował się jeszcze lepiej i będziemy mieli z niego coraz większą pociechę.
Gra ci się łatwiej, mając u boku takiego obrońcę, jakim jest Petkov?
Na pewno. Widać, że Aleks wniósł wiele spokoju do naszych poczynań defensywnych. Łukasz Bejger też przy nim mocno urósł i wyciąga wnioski z wcześniejszych spotkań. Trzeba też oddać trenerom, że wiedzieli, jak do nas trafić, jakie zadania nam przekazać i powiedzieć, jak mamy bronić. To też jest znacząca sprawa. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ale wykonaliśmy w tym aspekcie bardzo duży postęp. Znamy swoje atuty i na tym chcemy budować naszą grę. Do tej pory wygląda to bardzo pozytywnie i oby tak dalej.
Od Yehora Matsenki od początku emanowała pewność siebie, czy dopiero później nabył tę cechę?
Od początku był bardzo ambitny. Często trzeba było go stopować na treningach, bo zdarzało się, że potrafił kogoś mocno uszkodzić na zajęciach. Jego temperament w nim buzuje. W każdym kolejnym meczu na boisku udowadnia, że lubi grę kontaktową. Nie odstawia nogi, a nawet powiedziałbym, że włoży ją tam, gdzie ktoś by nie włożył głowy.
Podzielasz zdanie Patryka Klimali, że atmosfera w waszej szatni jest jedną z najlepszych w ekstraklasie?
Nie wiem, czy jest jedną z najlepszych w ekstraklasie, bo ciężko mi powiedzieć, nie będąc w innych zespołach. Widać, że u nas jeden za drugiego chce walczyć i spędzać wspólnie czas. Nikt nie przychodzi na trening jak do biura. Po treningu spotykamy się wspólnie na kawie. Spotykamy się ze sobą poza boiskiem. Widać to, że zespół jest charakterny. Nie bez powodu Jacek mówi na konferencjach, że cieszy się, jak ten zespół reaguje.
Z kim się najbardziej trzymasz w klubie?
Z racji tego, że Śląsk Wrocław jest trzecim wspólnym klubem z Michałem Rzuchowskim, to na pewno spędzamy ze sobą dużo czasu. Razem dzielimy pokój w trakcie meczów wyjazdowych i obozów. Spędzam dużo czasu z Martinem Konczkowskim, Petrem Schwarzem, Piotrem Samcem-Talarem i Danielem Łukasikiem. To są osoby, z którymi spędzam najwięcej czasu.
Z każdym w szatni znajduję wspólny język. Lubimy wspólnie pożartować. Dawno w tej szatni nie było tak zgranej ekipy. Oby dalej to szło w tak dobrą stronę.
Jak bardzo zmieniła się atmosfera w szatni Śląska względem poprzedniego sezonu?
Ciężko wydać jedną diagnozę. Wynik w tym sezonie buduję naszą szatnię. Seria zwycięstw z rzędu nakręca dobre nastroje. W tamtym sezonie brakowało czegoś takiego. Mieliśmy problem z odniesieniem dwóch kolejnych triumfów. Po pucharowym meczu z KKS-em Kalisz nasze morale się posypały. Otoczka wokół klubu odnośnie do tego meczu również nie pomagała i wprowadzała niepotrzebny zamęt.
Koniec końców sezon został zakończony happy endem. To już spadło i nie ma sensu do tego wracać. Teraz trzeba się skupić do przygotowań do meczu z Radomiakiem. W każdym spotkaniu chcemy grać o pełną pulę punktów. Co przyniesie przyszłość, to zobaczymy. Każdy z nas twardo stąpa po ziemi i jest głodny, aby osiągnąć dobry wynik. Będziemy się starać, żeby wrocławska społeczność była zadowolona i tak licznie pojawiała się na trybunach, jak do tej pory.
Jak odczuwasz kadencję trenera Ivana Djurdjevicia w Śląsku?
Współpracowałem z nim wcześniej i znałem jego metody treningowe. Nie uważam, żeby były one złe. Będąc wewnątrz szatni, nie odczułem czegoś takiego, że komuś coś nie pasowało i treningi były nieodpowiednie. Myślę, że do momentu meczu w Kaliszu wszystko było w porządku. Później nakręciła się negatywna spirala. Przyszło dosyć mocne załamanie.
Ja z Ivanem miałem dobre relacje, bo znałem go już wcześniej i nie mogę na nie narzekać.
Trener Djurdjević był jedyną osobą, która namawiała Cię na przenosiny do Wrocławia, czy pojawiły się jeszcze inne oferty przed ogłoszeniem go jako szkoleniowca Trójkolorowych?
Pod koniec kwietnia lub końca maja 2022 roku otrzymałem sygnał od swojego agenta, że jest zainteresowanie ze strony Śląska Wrocław oraz Górnika Zabrze.
Czułem się u Ivana dobrze. Wiedziałem, że jeśli trafi do klubu ekstraklasowego i będzie chciał mnie wziąć ze sobą, to wybiorę zespół, w którym się znalazł. Wiedziałem, że prędzej, czy później otrzymam od niego zaufanie i będzie to pierwsza poważna szansa na ekstraklasowych boiskach. To była droga, którą chciałem podążyć.
Jesteś obecnie w życiowej formie?
Nie wiem, czy jest to życiowa forma. Na pewno czuję się dobrze fizycznie i mentalnie. Jestem gotowy, aby występować w każdym najbliższym spotkaniu. Cieszę się na każdy najbliższy mecz. Młodym na treningach też nie odpuszczam. Jestem zadowolony z obecnej sytuacji.
Czy porównanie was z mistrzowskim składem Śląska z 2012 roku, wywiera dodatkową presję, czy jednak jest to bodziec motywacyjny?
To nie jest żadna presja. Przed sezonem, nikt się nie spodziewał, że będziemy w takim momencie, w jakim jesteśmy teraz. Pochodzimy do każdego meczu z zamiarem zwyciężenia. Cele możemy sobie ustalić po zakończeniu rundy jesiennej.
Mamy zapewnione premie za zajęcie miejsca na podium. Jest to dla nas dodatkowa mobilizacja. Chcemy również poprawić sytuację finansową klubu, aby zająć jak najwyższą lokatę w lidze i dostarczyć jak najwięcej środków do klubowej kasy.
Jak dotarł do waszych głów trener Jacek Magiera?
Nie chciałbym mówić, że drużyna jest odbiciem jego sylwetki. Ewoluował razem z nami, bo teraz też potrafi wybuchnąć radością po strzelonej bramce. Wszyscy razem podążamy w jednym kierunku. On może na nas liczyć, a my na niego. Z każdą sytuacją możemy do niego przyjść. Zawsze się stara, aby obie strony były zadowolone. Cieszę się, że tak to funkcjonuje i wiem, że to się nie zmieni.
Przyjście trenera Magiery uratowało ekstraklasę we Wrocławiu?
Skoro Jacek utrzymał we Wrocławiu ekstraklasę, to jego przyjście było potrzebne. Wiadomo, że w kryzysowych sytuacjach zmienia się trenera, żeby spowodować tzw. efekt nowej miotły i to zadziałało. Dla nas najważniejsze jest to, że udało się utrzymać Śląsk Wrocław w ekstraklasie.
Rozmawiamy o tym w szatni, że to już z nas spadło i nie musimy się tym przejmować, tylko na każdym najbliższym meczu.
Uważasz, że w obecnych czasach bramkarz jest ostatnim stoperem i powinien grać dobrze nogami, że być nazywanym dobrym golkiperem?
Czasy się troszeczkę zmieniły i gra nogami musi być na odpowiednim poziomie, jeśli chcesz funkcjonować w ekstraklasie. Zespoły bardzo często wykorzystują bramkarza jako 11 zawodnika z pola. Piłka nożna zmierza w tym kierunku.
W czasach juniorskich grałem po jednej połowie w polu i na bramce. To teraz procentuje w mojej grze nogami i bardzo się z tego cieszę.
Jak Ci się współpracuje z nowym trenerem bramkarzy WKS-u Maciejem Sikorskim?
Treningi z nim na pewno odcisnęły piętno na mojej osobie. Od każdego trenera zawsze wyciąga się nowe rzeczy. Teraz jest podobnie. Treningi nie są lekkie, ale przynoszą efekt i wspólnie się z tego cieszymy. Wszyscy z naszych bramkarzy czynią stały postęp i idą do góry.
W pewnych kwestiach ścieramy się z trenerem Sikorskim, ale staramy się dojść do kompromisu. Myślę, że mamy podobny charakter. Im dłużej ta relacja będzie trwała, tym będzie coraz lepsza.
W których elementach gry zanotowałeś progres?
Trener Sikorski mocno otworzył mi oczy, jeśli chodzi o mój wyrzut ręką. Stwierdził, że powinienem częściej z niego korzystać. Staram się do tego stosować. Jeśli jest okazja, żeby rozpocząć szybką kontrę, to częściej decyduję się na wyrzut piłki, niż próbę wprowadzenia nogą.
Cieszę się, że na swoim koncie mam już sześć czystych kont. Jeśli patrząc w statystyki, to muszę popracować nad rzutami karnymi, przez które kilka tych czystych kont uciekło.
Jak wygląda sytuacja z zaaklimatyzowaniem się w drużynie Camerona Borthwicka-Jacksona i Kennetha Zohore?
Chłopacy są spokojni i nie dają się ponieść emocjom. Nie są głośni i wybuchowi. Cameron jest we Wrocławiu sam i może rozłąka z rodziną wpływa na niego wyciszająco.
Co sądzicie o kibicach i mieście?
Bardzo się cieszymy, że tyle kibiców przychodzi na stadion. Czuć ich wsparcie. Gra się zdecydowanie łatwiej, kiedy wiesz, że tyle osób nas wspiera. Mamy nadzieję, że frekwencja z meczu na mecz będzie coraz większa i wspólnie będziemy przynosić sławę WKS-owi.
Co czułeś po otrzymaniu przez Twoich kolegów dwóch czerwonych kartek?
Kiedy Yehor został odesłany do szatni, to czułem się spokojnie. Wiedziałem, że „Szwaniu” sobie poradzi na lewej stronie. Byłem przekonany, że wspólnie damy radę. Było widać, że bardzo nam zależało na tym zwycięstwie. Wykonaliśmy wiele ofiarnych interwencji, ale szczęście również nam dopisało.
Na ten moment w Śląsku Wrocław wszystko się zgadza. Mamy troszkę szczęścia, dobrą grę, solidnie bronimy. Wyniki w 15. kolejce również ułożyły się na naszą korzyść. Oby tak dalej.
Jakie to było uczucie wygrywać z Legią przy zapełnionym Tarczyński Arena?
Niedawny mecz z Legią Warszawa to jedna z piękniejszych chwil w moim życiu. Bardzo się cieszę, że udało się wygrać to spotkanie tak wysoko i przy tak licznej publice. Była to lekcja dla niedowiarków, że trzeba się z nami liczyć. Był to mój ulubiony mecz w barwach WKS-u.
Jaka była największa bzdura przeczytana przez Ciebie w prasie na swój temat lub Śląska Wrocław?
Nauczyłem się, żeby tych komentarzy nie czytać. Staram się od tego odcinać. Jak jest dobrze, to jest dobrze, a jeśli jest źle, to jesteś najgorszy. Niech nas wszyscy dalej lekceważą, a my będziemy robić swoje po cichu.
Jak się grało na Stadionie Śląskim?
Podczas naszego meczu z Ruchem Chorzów murawa była świetnie przygotowana. Stadion Śląski to historyczny stadion dla naszego rodu. Było to dla nas ogromnie przeżycie, żeby tam zagrać i oby więcej takich okazji. Takie areny zasługują na to, żeby piłka ligowa na nich gościła.
Jaka jest twoja opinia na temat dwóch rzutów karnych podyktowanych przeciwko wam w meczu z Ruchem?
Dalej nie zmieniam swojego zdania. Uważam, że eksperci, którzy grali w piłkę, opowiadali się po mojej stronie. Czują tę grę i wiedzą, jak to jest. Nie ma sensu do tego wracać. Stało, jak się stało i należy się skupić na kolejnych meczach.
Sędziowie to tylko ludzie i mogą się pomylić jak każdy z nas. Nie myli się ten, co nic nie robi. Trzeba się starać, aby następnym razem nie dawać żadnych powodów, aby te kontrowersje się pojawiły.
Co czułeś, kiedy w Mielcu zostałeś posadzony przez trenera Magierę na ławce?
Wystąpiła u mnie sportowa złość. Starałem się udowodnić na treningach, że na to miejsce zasługuję.
Jak wygląda twoja rywalizacja z Kacprem Trelowskim?
Po tym spotkaniu było mi szkoda Kacpra Trelowskiego. Mamy bardzo dobre relacje. Jeden drugiego dopinguje. On trzyma kciuki za mnie, a ja za niego.
Czujesz się jako jeden z liderów zespołu?
Na pewno. Za równo z racji wieku i stażu w klubie. Myślę, że Jacek również tak mnie postrzega, bo jestem w radzie drużyny. Chcę swoim doświadczeniem pomagać kolegom.
Jak postrzegasz zmianę Erika Exposito względem poprzedniego sezonu?
Jacek zrobił kapitalną rzecz, że mianował Erika kapitanem. Porozmawiali sobie szczerze. Każdy wie, że kontrakt Erika wygasa w czerwcu kolejnego roku. Dzięki swojej dobrej postawy na boisko może liczyć na bardziej lukratywne propozycje. Widać, jak tak opaska go zbudowała. Robi kapitalną robotę i bez niego byłoby dużo ciężej. Jest dla nas nieoceniony i w skali całej ligi jest jej najlepszym napastnikiem.
Rozmawiali redaktorzy naszego portalu Kacper Cyndecki oraz Marcin Sapuń, a także uczestnicy #SektorŚląska