Magiera: Lewkot to może być kozak
16.07.2021 (00:29) | Jakub Luberda
fot.: Mateusz Porzucek
Zapis konferencji prasowej z udziałem trenera Jacka Magiery po wygranym meczu z Paide Linnameeskond.
Jak ocenia pan występ Victora Garcii? W Estonii zagrał Dino Stiglec, mógłby pan porównać występy tych dwóch zawodników?
Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie - pomogła. Po to do naszego klubu trafił Garcia, aby wzmocnić rywalizację na lewej stronie boiska. Victor i Dino są innymi piłkarzami. Gołym okiem widać, że każdy ma inne zalety, natomiast obaj są potrzebni temu zespołowi i mam nadzieję, że będziemy mieli z nich wiele pożytku. Oni mają być gotowi, mają być przygotowani do tego, aby dawać drużynie 100% swoich umiejętności. Dziś zdecydowaliśmy się na wariant z Victorem Garcią. Uważam, że zagrał poprawnie. Miał sporo udanych zagrań, kilka razy w kontrataku znalazł się w dobrej sytuacji. Jego dośrodkowania też budziły zamieszanie w polu karnym Paide. Strzelił gola, co dla takiego zawodnika w debiucie przed własną publicznością jest wartością dodaną. Ten zawodnik występ może zaliczyć do udanych. To, kto zagra w Erywaniu, nie jest jeszcze przesądzone. Chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby w każdym spotkaniu optymalnie dobrana jedenastka grała w drużynie Śląska.
Jak ocenia pan postawę Rafała Makowskiego?
Rafał Makowski może być zadowolony z tego występu. Grał dzisiaj na dwóch pozycjach. Jako jeden z defensywnych pomocników przez 60 minut i przez 30 na pozycji numer “10”, a tak właściwie na pozycji trzeciego napastnika, bo my tych trzech zawodników ofensywnych nazywamy napastnikami. Są to “dziesiątki”, ale w naszym nazewnictwie napastnicy. Jest to piłkarz, którego bardzo dobrze znam, bo prowadziłem go w rezerwach Legii Warszawa, wprowadziłem go do piłki seniorskiej. Jest to piłkarz, który był do tej pory prześladowany przez kontuzje we Wrocławiu. Nie zagrał w pierwszym składzie dlatego, że się znamy, tylko dlatego, że zasłużył. Jest to chłopak, który ma jeszcze rezerwy. Liczymy na to, że będzie grał jeszcze szybciej i konkretniej jeżeli chodzi o finalizację akcji. Jest to piłkarz, który zawsze słynął z potężnego uderzenia z dystansu. Dziś próbował trzy czy cztery razy, ale nie były to jeszcze takie uderzenia, jakich byśmy chcieli. Jest to piłkarz, który może nam zapewnić miejsce na trzy pozycje. Jego atutem jest uniwersalność i my też szukamy piłkarzy, którzy odnajdą się w różnych systemach i Rafał takim zawodnikiem jest.
Miał pan wątpliwości, że ten mecz może inaczej się potoczyć?
Nie miałem żadnych wątpliwości. Byłem przekonany, że drużyna Śląska jest drużyną lepszą nie tylko na papierze, ale pokaże to też na boisku. Dzisiaj dominowaliśmy w spotkaniu od początku meczu, tak jak dominowaliśmy w Parnawie. Tam brakowało skuteczności. Obraliśmy drogę, jaką jest dążenie do kolejnych rund eliminacji do Conference League i wiedzieliśmy, że te pierwsze spotkania będą takie, gdzie jest sporo do poprawy. Pokazywaliśmy statystyki w przerwie meczu nie dlatego, żeby pochwalić się, że mieliśmy 57 procent posiadania piłki, mieliśmy kilka strzałów, a Paide żadnego, ale żeby uczulić się na to, że można mieć dominację i można mecz przegrać. Drużyna stanęła na wysokości zadania, widać było koncentrację. Cel zrealizowaliśmy.
Jak przyjął pan wiadomość, że kolejny mecz będzie z zespołem z Armenii a nie z Węgrami?
Naszym celem będzie awans z drugiej rundy eliminacji do trzeciej, a to na kogo trafiliśmy, nie mieliśmy żadnego wpływu. Nie koncentrowaliśmy się na żadnym przeciwniku. Nasz analityk Andrzej Gomołysek był na Węgrzech i obserwował mecz pierwszy tych drużyn. Mamy obszerny raport, który jutro otworzymy. Trzeba się wyspać i mieć do tego świeżą głowę. Jutro zawodnicy, którzy nie grali w dzisiejszym meczu, rozegrają sparing z Piastem Żmigród na Oporowskiej, aby utrzymali rytm meczowy. Andrzej Gomołysek oglądał dzisiejsze spotkanie w telewizji, także ma wyrobione zdanie na temat drużyny z Armenii. Będziemy przygotowywać drużynę po to, aby okazała się lepsza.
W jakim punkcie kondycyjnym są piłkarze? Będzie się pan zastanawiał nad rotacją i zmianami?
My cieszymy się z tego, że możemy walczyć na arenie międzynarodowej i jestem zadowolony z tego, że będziemy mieli bardzo dużo meczów. Chciałbym, aby Śląsk Wrocław w rundzie jesiennej rozegrał 36 spotkań, bo jeśli gralibyśmy w fazie grupowej Conference League, to tyle by ich wyszło. Chciałbym mieć taki ból głowy, ale w żaden sposób nie kalkulujemy. Cały czas mam w głowie, jak w kadrze juniorskiej reprezentacji Polski jeden zawodnik chodził po szatni i mówił “nie grajcie do mnie, bo będę oszczędzał siły na drugą połowę”. Okazało się, że nie wyszedł na drugą połowę. Nie można kalkulować, tylko trzeba zrobić swoje. Tego chcemy nauczyć zawodników, aby od pierwszej do ostatniej minuty grali na maksa. Nie martwię się o fizyczność - obóz w Chorwacji miał nas do tego przygotować. Trenowaliśmy w bardzo dobrych warunkach i ogromnych temperaturach. To w jakiś zaadaptowało nas do tego, co być może będzie nas czekać w Armenii. Jutro o godzinie 8:00 robimy spotkanie, gdzie zdecydujemy się, jak będzie wyglądała logistyka przed wyjazdem do Armenii. Miałem w swojej karierze trenerskiej takie wyjazdy do Kazachstanu, Mołdawii, czy Gruzji, także wiem, że każdy szczegół i detal, regeneracja zawodników, kąpiele lodowe, są ważne, aby być gotowym do walki z przeciwnikiem.
Śląsk Wrocław był dziś zmuszony do gry w ataku pozycyjnym - jak ocenia pan swoją drużynę w tym elemencie gry?
Atak pozycyjny jest trudnym elementem, jeśli chodzi o pracę. My chcemy być jednak drużyną, która gra atakiem pozycyjnym, jest konkretna i buduje akcje. Graliśmy dziś z przeciwnikiem, który po części nas do tego zmusił. Był ustawiony bardzo blisko swojego pola karnego i nie kwapił się do tego, aby podejść wyżej. Wiemy jednak, że Śląsk może grać w ataku pozycyjnym, pole do rozwoju jest duże. Rotacje między zawodnikami w pionie, wykorzystanie szeroko ustawionych wahadłowych, środkowi obrońcy, którzy wprowadzają piłkę. Mamy ku temu zawodników odpowiednich, którzy podejmują, nie powiem, że ryzyko, bo to nie jest ryzyko. To jest normalna gra i my chcemy tak grać. Chcemy grać skutecznie, bo to jest najważniejsze. Pracujemy nad tym, nad elementami, które mają wznieść drużynę na wyższy poziom.
Jak trener widzi przyszłość Szymona Lewkota? Będzie grał na obronie, czy może raczej w środku pola?
No może być kozak, tak powiem. Jeżeli zadowoli się tym, co w tej chwili gra, to nie nadaje się na wielką piłkę. Jeżeli sobie z tym poradzi i będzie dalej tak zdeterminowany, z taką odpowiedzialnością podchodził do swoich obowiązków i popracuje nad swoją sylwetką, która ma jeszcze duże rezerwy, to polska piłka może być w przyszłości z niego bardzo zadowolona. Za nas w Śląsku zadebiutował na środku pomocy, potem bez żadnych wątpliwości zagrał na środku obrony i zaprezentował się bardzo dobrze. Dziś jego pozycja, prawy środkowy obrońca, trochę z konieczności. Z racji tej, że nominalny w tamtym sezonie obrońca Łukasz Bejger, dochodzi dopiero do siebie, postawiliśmy na Szymona. Jest pewny siebie, potrafi wyprowadzić piłkę, potrafi grać na zamachy, potrafi być skuteczny w defensywie. Przyszłość przed nim, taką mam nadzieję. Może będą to za duże słowa, które teraz powiem, ale liczę na niego i wierzę, że za parę lat to będzie zawodnik, o którym będziemy mówili piłkarz przez duże “P”.
Pierwszy mecz z Araratem rozegrany zostanie na wyjeździe. Czy podziela pan opinię, że jeśli pierwszy mecz nie pójdzie, to można nadrobić to na własnym stadionie?
I tak, i nie. My liczymy na kibiców, którzy przyjdą 29 lipca na stadion i zrobią znakomitą atmosferę i razem z nimi awansujemy do trzeciej rundy. Chciałbym, aby publiczność była przynajmniej dwa razy większa, niż była dzisiaj. Słyszeliśmy doping, za który bardzo dziękujemy, ale chcielibyśmy, aby stadion Śląska wypełnił się przynajmniej w połowie, to jest takie marzenie. To, że gramy pierwszy mecz na wyjeździe, to szczerze powiem, że dowiedziałem się na godzinę przed meczem. Jaką taktykę obierzemy? Zobaczymy, będziemy się zastanawiać ze sztabem, ale zrobimy wszystko, aby nasza drużyna okazała się lepsza w dwumeczu.
Śląsk wyglądał inaczej do przerwy i inaczej po przerwie. Czy pana perspektywa jest podobna i można coś temu zaradzić?
Chcielibyśmy, aby drużyna Śląska wyglądała tak samo przez 90 minut - najlepiej bardzo dobrze. Wiadomo jednak, że są różne fazy w meczach i zdarza się tak, że pierwsza połowa jest diametralnie inna niż druga. W zeszłym sezonie mieliśmy spotkania, gdzie w pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo dobrze, a w drugiej dawaliśmy się zepchnąć do defensywy. Pracujemy nad tym, aby ta płynność była większa. Chcemy być zespołem, który ma swoją tożsamość.
Czy możemy spodziewać się jeszcze wzmocnień?
Najprawdopodobniej kadra jest już zamknięta. Nie spodziewam się transferów do i z Śląska. Możemy zgłosić 24 zawodników do drugiej rundy Conference League. Mamy czas do jutra do północy, a kto w tej kadrze się znajdzie zobaczymy. Między innymi jutrzejszy mecz jest po to, abyśmy mieli bezpośredni obraz na to, na kogo postawić w tych meczach. Wiemy też, że na 24 godziny przed pierwszym gwizdkiem w Erywaniu będziemy mogli dokonać dwóch zmian w składzie, także wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Jak widzi pan szanse Śląska z Araratem, gdyby miał pan procentowo ocenić?
Nie chce się bawić w szanse, czy powiedzenie kto jest faworytem. Na dzisiaj ja za dużo nie wiem o Araracie. Dopiero jak rozłożymy go czynniki pierwsze, to będziemy mogli powiedzieć coś więcej na temat tego klubu, ale dla mnie najważniejszy jest Śląsk. Niezależnie z kim gramy, patrzymy na to co my możemy zrobić jako zespół. Mamy wpływ na to, jak my będziemy przygotowani. Każdy zawodnik, który ma otwartą głowę, ma szansę wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Chcę, żeby dla każdego zawodnika w Śląsku, ten okres był najlepszy w ich karierze. Do tego dążymy. Jestem optymistą, zawsze byłem. Może przy linii bocznej tego nie widać, ale zawsze w środku raduję się, gdy zawodnicy strzelają gole.
Nieobecność Łyszczarza jest spowodowana kontuzją, czy pana decyzją?
Mogliśmy zabrać na mecz 20 zawodników. Adrian ma walczyć, pracować i trenować. Jeżeli pokaże na treningach, że zasługuje na szansę, to ją dostanie. Przykłady Lewkota, Bergiera i wielu innych, którzy byli w drugim zespole, pokazują, że warto się starać.