Magiera: Sprawa awansu jest otwarta
08.08.2024 (01:10) | Kacper Cyndecki / Krzysztof Banasikfot.: Paweł Kot
Po porażce Śląska Worcław z FC Sankt Gallen 0:2 (0:2) głos zabrał trener WKS-u Jacek Magiera. Co ciekawego do powiedzenia miał szkoleniowiec Trójkolorowych? Czy wrocławianie zasługiwali na zwycięstwo albo chociaż remis?
Jacek Magiera: Uważam, że zespół pokazał dobry poziom przygotowania psychomotorycznego, potrafił rywalizować w meczu otwartym, w którym w długim wymiarze czasowym grał w ataku pozycyjnym. Taki poziom intensywności, jaki widzieliśmy w tym spotkaniu, to cel tej grupy ludzi, chcemy to regularnie powtarzać. Sankt Gallen niczym nas nie zaskoczyło. Uważam, że dwa gole, które straciliśmy, to były prezenty dla rywala. Mieliśmy wiele dobrych okazji na strzelenie gola, myślę, ale po raz kolejny wypromowaliśmy bramkarza, który kilkukrotnie znakomicie interweniował. Powiem to otwarcie - sprawa awansu jest otwarta i w kolejnym meczu będziemy grali o to, aby awansować do IV rundy.
Z czego jest pan zadowolony w kontekście założeń przedmeczowych?
Wiedzieliśmy, że Sankt Gallen to zespół intensywny, lubiący fazy przejściowe, notuje mnóstwo strat, ale potrafi po nich szybko uzyskać piłkę i strzelać gole. Mieliśmy świadomość, że Sankt Gallen lubi i potrafi grać wysokim pressingiem na własnym stadionie. Wiele razy udało nam się utrzymać przy piłce podczas naporu, zmienić stronę gry tworząc tym samym sobie szansę na stworzenie dogodnych sytuacji.
W pierwszych dwóch minutach mieliśmy dwie okazje, żeby strzelić gola. Zabrakło spokoju, jakości wykończenia akcji, bo te szanse, które mieliśmy i mogliśmy zakończyć chociaż celnym strzałem. Mieliśmy strzał Piotra Samca-Talara w poprzeczkę, Simeona Petrowa i tych dobrych okazji było więcej Uważam, że nie zasługiwaliśmy, żeby przegrać tak wysoko.
Oczywiście Sankt Gallen miał swoje okazje, które brały się głównie z tych rzeczy, o których mówiłem na początku. Pierwszy stracony gol po błędzie, drugi również po pomyłce, która nie może się pojawić na tym poziomie. W drugiej połowie było widać naszą dominację. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że gospodarze w końcówce mieli szansę na zdobycie trzeciej bramki, ale my mieliśmy mecz pod kontrolą w tej części gry. Mieliśmy uderzenia Żukowskiego, Ince.
Zasłużyliśmy co najmniej na jednego gola, ale taki jest sport. Dziś już o tym nie myślimy, bo te straty będziemy odrabiać w czwartek, teraz myślimy o starciu z Widzewem i najważniejszy jest dla nas reset, wiemy, że ta drużyna będzie grała z każdym meczem coraz lepiej.
Czy można powiedzieć, że to był najlepszy mecz Śląska w tym sezonie?
Taki poziom intensywności to nasz cel. Każdy mecz to dla nas ważna sprawa, bo mamy przez to więcej minut na boisku. Nie cieszy mnie porażka, bo chcemy wygrywać. To spotkanie na pewno nie było takie, że nie mogliśmy wygrać, ale sprawa awansu jest otwarta. Nie chcę porównywać spotkania z Rygą i tego z Sankt Gallem, bo to są dwa inne zespoły i te mecze to już historia.
Czy powtarzająca się zmiana Serafina Szoty na Tommaso Guercio również w innych meczach może oznaczać, że były zawodnik Widzewa nie jest jeszcze gotowy na rozegranie pełnego spotkania?
Wszyscy wiemy doskonale, że lewa obrona to nie jest nominalna pozycja Szoty i tutaj nie ma co się oszukiwać. W tym miejscu występuje dlatego, że zawodnicy, którzy do tej pory na tej pozycji występowali, nie są jeszcze gotowi. Chyba zdajemy sobie sprawę z tego, że gdyby zawodnik nominalny mógłby na tej pozycji wystąpić, to on by grał. Taka jest potrzeba chwili.
Widziałem podczas pierwszej połowy, że Serafin ma dużo pracy w defensywie i stąd decyzja, żeby zmienił go Tommaso Guercio. Moim zdaniem ta zmiana była dobra w wykonaniu Tommaso, który zaprezentował się korzystnie. Czekamy na piłkarzy dochodzących do zdrowia i z tygodnia na tydzień nasza kadra powinna być bardziej klarowana oraz silna.
Wydaje mi się, że ta koncepcja z Szotą na lewej obronie się wypaliła. Czy trenerowi już świta taka wizja, że trzeba przestać wystawiać Szotę na tej pozycji?
Nie, bo będą różne sytuacje w trakcie sezonu, gdzie będzie trzeba z tego korzystać. Wrzucamy go trochę na minę. W cudzysłowie na minę, bo wiadomo, że też można grać czterema środkowymi obrońcami na poszczególnych pozycjach. Natomiast wiemy, że to nie jest nominalna pozycja i widzimy go bardziej jako środkowego, takiego do rywalizacji z zawodnikami typu Petrow, Petkow, Paluszek.
Guercio to młody chłopak, osiemnastoletni, który dzisiaj rzeczywiście zagrał bardzo dobrze, natomiast on na t chwilę notuje lepsze wejścia w mecz niż od początku. Czekamy na Macenkę, który, jak słyszałem w waszym wywiadzie po meczu z Górnikiem Polkowice, jest już gotowy. Żaden zawodnik wam nie powie, że jest niegotowy. Natomiast gdybyśmy mieli piłkarza który, patrząc na jego trening, możliwości, parametry biegowe, mógł grać, to na pewno by wystąpił.
"Macen" ma być cierpliwy, nie trenował dosyć długo, nie zagrał jeszcze żadnego całego spotkania. Widać było w tym meczu z Polkowicami, pomimo tego, że był to poziom trzecioligowy, miał momenty zadyszki.
Poziom intensywności, który dzisiaj zobaczyliśmy, to jest cel tego zespołu i będziemy chcieli tak grać. Uważam, że mimo tego niekorzystnego wyniku, gra Śląska mogła się podobać w wielu momentach i na tym chcemy to budować. 2:0 jest do odrobienia, ale nie miałem jeszcze takiej sytuacji jako trener.
Macenko jest tą alternatywą dla Szoty. Jest szansa, że on już z Widzewem wyjdzie od pierwszej minuty, czy to jeszcze będzie za wcześnie dla niego?
Jest szansa, że wyjdzie. On jest w treningu. Natomiast to, co mówię wiele razy - w europejskich pucharach cały czas jest intensywna gra, bieganie. Trzeba myśleć dwa razy szybciej niż w Ekstraklasie. Dlatego podjąłem takie decyzje kadrowe i nawet po meczu bym tego nie zmienił. Wyszlibyśmy takim samym zestawieniem, bo patrzymy na dyspozycję każdego z piłkarzy. Nie chcę mówić o składzie na Widzew, bo jeszcze trzeba wrócić do Wrocławia, zrobić trening, zobaczyć jak wyglądamy zdrowotnie, fizycznie. Całe szczęście, że nikt nie złapał kartki, która eliminuje go w rewanżu.
Dużym problemem Śląska, który się powtarza, są szybko tracone gole po błędach indywidualnych.
Błędy indywidualne najtrudniej wyeliminować. To jest psychomotoryka, to jest psychologia, to jest głowa, to są momenty, które decydują później o wyniku. Zawiesiliśmy sobie wysoką poprzeczkę w kontekście odrobienia strat, ale wszystko jest do zrobienia.
Przy drugim golu mocno zawiódł Aleks Petkow, jak on się czuł z tym w przerwie i po meczu?
Nawet nie wspomnieliśmy o tym, bo nie mamy już na to wpływ. Jestem przekonany, że się czuł beznadziejnie z tym, bo każdy zawodnik po takim zagraniu nie czułby się komfortowo, tym bardziej, że przyzwyczaił nas do do gry na bardzo wysokim poziomie i cały czas na niego liczymy. Jest to piłkarz o wysokiej jakości, wysokich umiejętnościach i dalej ma robić swoje. To się zdarza. Teraz mamy zbudować wszystko, aby drużyna odrobiła te straty i ten błąd naprawiła w rewanż.
Nie kusiło pana w przerwie, żeby zmienić nie tylko lewego obrońca, ale też prawego? Mateusz Żukowski miał trochę problemów, strat. Pierwszy gol trochę go obciąża.
Nie wiem, nie powiem tego teraz, bo nie widziałem tego jeszcze w sposób taki analityczny. Nie, nie kusiło mnie. W ogóle nie było tematu zmiany Mateusza Żukowskiego. Uważam, że on cały czas "rośnie". To jest zawodnik, który miał też kilka dobrych zagrań w ofensywie. Oczywiście jeszcze więcej wymagam od niego gry w pojedynku, w ofensywie. Chociaż obrońca ma bronić, ale jego atutem też jest szybkość i 2-3 razy mógł pokusić się o jeszcze mocniejsze granie w przód.
Uważam, że zmiany, które zrobiliśmy - Guercio, Ince, Ortiza były dobre. Tym bardziej, że Ortiz zagrał na pozycji napastnika, na której grywał wcześniej w Hiszpanii. Jezier też zrobił, co mógł, starał się, też dla niego na pewno doświadczenie. Jest to zawodnik z naszej akademii, to też warto podkreślać, że takich piłkarzy w kadrze pierwszego zespołu na wyjeździe w Szwajcarii było pięciu: Śliczniak, Jezierski, Łukasz Gerstenstein, Paluszek i Samiec-Talar. To też jest na pewno sukces klubu i pokazuje, że ludzie, którzy pracowali do tej pory z tymi chłopakami, zrobili dobrą robotę.
Na przedmeczowej konferencji prasowej nie chciał pan się pokusić o porównanie FC Sankt Gallen z Hapoelem, ale jednak moim zdaniem Szwajcarski zespół jest lepszy.
Trudno powiedzieć. Na pewno jest to zespół z dużą jakością, który kupuje piłkarzy za duże pieniądze. To było widać, że każdy zawodnik, który wchodził, to podnosił intensywność. My też chcielibyśmy zrobić podwójne zmiany, żeby jeszcze wzmocnić siłę, natomiast wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji odnośnie piłkarzy, którzy na tej ławce siedzieli. "Macena" nie widziałem w kontekście wejścia z ławki w tym momencie, kiedy trzeba było gonić wynik, a Baluta jest coraz silniejszy, ale w tydzień nie zrobimy tego, co się robi w 2-3 miesiące.
Baluta ciekawie się zaprezentowało w sobotę przeciwko Górnikowi Polkowice. Widać, że ma dużą jakość piłkarską. Kiedy on będzie mógł chociażby 45 minut zagrać?
Wszystko od niego zależy. Na pewno chcemy go wprowadzać, bo też chcemy, żeby się zapoznawał się z naszą ligą, która jest zupełnie inna od tej, w której grał. U nas jest dużo kontaktu, dużo grania w powietrzu. Dużo faz przejściowych, dużo biegania, dużo intensywności. Pracujemy nad nim, zagrał w rezerwach i było widać, że na ten moment może zagrać maksymalnie 45 minut.
Mógł grać więcej, ale to też groziło kontuzją. bo zawodnik musi być gotowy na to. Natomiast to był poziom trzecioligowy z całym szacunkiem, ale tempo meczu trzecioligowego a ekstraklasowego jest zupełnie inne. Tym bardziej tego, gdzie teraz pojedziemy, czyli na Widzew.
Patrząc na jakość gospodarzy, czy pana zdaniem jakiś piłkarz z pana podstawowego składu miałby szansę, żeby wyjść w podstawowym składzie Sankt Gallen? Czy na każdej pozycji Sankt Gallen ma mocniejszego zawodnika?
Nie, nie powiedziałbym tak. Może droższego, bo gra w lidze szwajcarskiej. Natomiast nie chcę tutaj mówić. Wielu piłkarzy grało na dobrym poziomie w tym spotkaniu, także też nie chcę mówić, czy kogoś bym chciał od nich wziąć do siebie, bo to nic nie zmieni
Różnica między Sankt Gallen a Śląskiem była też zauważalna w momencie, gdy trener zrobił podwójną zmianę dwóch napastników. Jest to więc zespół, który dysponuje czterema napastnikami. Śląsk ma tylko jednego, który w dodatku nie strzelił ani jednego gola. To pokazuje, gdzie dzisiaj w porównaniu ze Szwajcarami jest Śląsk i jakie we Wrocławiu powinny być oczekiwanie odnośnie tego dwumeczu.
Dlatego często powtarzam, że oczekiwania i możliwości na daną chwilę są zupełnie inne. Drużyna, która chce dobrze rywalizować na poziomie europejskim, potrzebuje trzech lat przygotowań. Za nami dopiero rok przygotowań. Zrobiliśmy znakomity wynik. dalej pracujemy, dalej budujemy, dalej trzeba inwestować, dalej trzeba rozwijać tę drużynę, sztab, klub i całe otoczenie Śląska. Budować wizerunek klubu na arenie międzynarodowej, budować frekwencję na stadionie Śląska, bo to jest fundament tego wszystkiego, dlatego spokojnie uważam, że wszystko jest jeszcze do zrobienia, sprawa jest otwarta, Natomiast skupiamy się teraz na Widzewie.
Rozmawiał: Krzysztof Banasik
Parterem Śląsknetu podczas dwumeczu z St. Gallen jest Uniwer-Trans