Nie dowieźli. Analiza spotkania Ruch-Śląsk

10.03.2013 (15:34) | Andrzej Gomołysek
Po trzymającym w napięciu do ostatniej chwili (dowiozą, czy nie dowiozą?) meczu, Ruch zasłużenie podzielił się punktami ze Śląskiem. Obie strony stworzyły niewiele składnych akcji. Lekką przewagę w ich ilości, zwłaszcza w końcowych fragmentach miał Ruch, jednak skuteczność gospodarzy była porażająco niska.


 

Ustawienie



U gospodarzy do składu wrócił Tymiński, zastępując Malinowskiego. Wyjściowym ustawieniem było 4-4-1-1. Zieńczuk i Sultes kilkukrotnie zamieniali się flankami, Starzyński dość często odbijał to w głąb pola, to na flanki. W Śląsku w klasycznym 4-2-3-1 w miejsce Stevanovicia pojawił się Elsner, zamiast Ćwielonga zagrał Patejuk.







Pierwsze minuty



W początkowej fazie spotkania nieco korzystniejsze wrażenie pozostawił po sobie Śląsk. Ruch miał duże problemy z kreowaniem sytuacji. Wrocławianie bronili się dość głęboko, często formując kompaktowe 4-4-2 z Milą i Diazem w pierwszej linii. Nie sprzyjało to odbiorom wysoko na połowie rywala, ale skutecznie uniemożliwiało konstruowanie akcji chorzowianom. Dodatkowo zmuszało ich do zaangażowania większej liczby graczy do rozmontowania defensywy gości. Nie odpowiadał temu jednak ruch ze strony obrony, która w dalszym ciągu trzymała się raczej głęboko, zostawiając wolne miejsce w środkowej strefie w wypadku odzyskania piłki przez Śląsk.





Skrzydła Śląska



Wrocławianie w swoim stylu woleli jednak atakować przez skrzydła. Większość piłek, czy to podczas ataku pozycyjnego, czy kontr było dostarczanych do Soboty i Patejuka. Obaj zawodnicy mają różne style gry. Patejuk dość mocno trzyma się skrzydła, natomiast Sobota bardzo często zbiega do środka. Obaj próbują przy tym dryblingu, przy czym Sobota łamiąc akcję do środka, ma większe szanse na powodzenie, niż lewoskrzydłowy, którego stosunkowo łatwo zamknąć przy linii, gdyż ogranicza go aut. Kilkukrotnie Sobocie udało się wykorzystać wolne miejsce, o powstaniu którego pisałem wyżej. Dzięki temu parę razy przeprowadził dynamiczne rajdy.





Gol Kaźmierczaka




Bramka dla Śląska była pośrednio efektem powyższej sytuacji. Zawodnicy Ruchu starali się nieco mocniej ograniczyć Sobotę, rozszerzając nieco krycie na skrzydłach. Kaźmierczakowi wystarczył jeden wygrany pojedynek, żeby otworzyć sobie mnóstwo wolnej przestrzeni. W tym samym czasie atakujący zawodnicy Śląska byli rozstrzeleni bardzo szeroko, wrocławianie mieli dodatkowo sporo możliwości rozegrania. Nie pozwalało to obrońcom natychmiast wybiec do nacierającego pomocnika, który miał mnóstwo czasu i miejsca, żeby precyzyjnie i mocno uderzyć.





Wyższy pressing



Prowadzenie Śląska przyniosło więcej chaosu niż uporządkowania sytuacji. Obie drużyny zaczynały pressing wyżej zawodnikami ofensywnymi. Nie był on trudny do ominięcia, tyle, ze po nim trzeba było przebić się przez gęste defensywy, co dla obu stron było drogą przez mękę. Lepiej radził sobie Ruch, próbując dłuższych zagrań na schodzącego do boków Starzyńskiego. Po opanowaniu przed niego piłki szybko z pomocą nadbiegał mu jeden ze skrzydłowych, co przy wolniejszych powrotach skrajnych i defensywnych pomocników Śląska, groziło przewagą liczebną i groźnymi wrzutkami. De facto kilka z tych akcji mogło przynieść gole znacznie wcześniej.





Sląsk w defensywie



Po godzinie gry, Śląsk praktycznie zaniechał prób gry ofensywnej. Wcześniej boki obrony atakowały bardzo aktywnie. Ostrowski wręcz bardzo często wchodził w miejsce Soboty (który schodził do środka) stając się w praktyce skrzydłowym na tej flance. Z upływem meczu jednak coraz bardziej musiał skupić się na defensywie. Pawelec ani przez moment zbyt często widoczny z przodu nie był, w końcowych fazach, podobnie jak reszta zespołu, trzymał się bardzo głęboko. Ruch miał twardy orzech do zgryzienia, mimo to jednak udawało mu się kreować sytuacje. Najczęściej miało to postać spowalniana gry, które usypiało czujność defensywy Śląska po czym następowało krótkie, bezpośrednie podanie do atakujących, za którym nie nadążała defensywa, częściowo z powodu braku zrozumienia, częściowo nie mogąc w porę odczytać zamiarów graczy Ruchu. I te akcje przyniosły kilka groźnych sytuacji, jednak ponownie Ruch był nieskuteczny przy wykończeniu. Wyrównanie przyniósł dopiero (należący do rzadkości) błąd w kryciu przy stałym fragmencie gry, kiedy wrocławianie nie zapewnili dość szerokości i Panka wykończył z ostrego kąta.





Zasłużony remis

Żadna z ekip nie była w stanie narzucić rywalowi swojego stylu gry. Istnieje podejrzenie, że nie do końca taki posiadała. Śląsk przynajmniej w pierwszych fragmentach pokazał, ze potrafi wykorzystać taktyczne błędy rywala. Kiedy jednak gra przerodziła się w chaotyczny napór gospodarzy, nie potrafił znaleźć na to recepty, samemu też broniąc w nie najlepszym stylu.