Nie na to czekaliśmy (RELACJA)

01.02.2021 (20:03) | Konrad Omieljaniuk
uploads/images/2021/2/m11_601841683a58f.jpg

fot.: Marcin Polański

Wszyscy, którzy z wypekami na twarzy czekali na powrót Śląska do gry w nowym roku, srogo się zawiedli. Mecz w Mielcu był bardzo słabym widowiskiem. Śląsk nie pokazał żadnych atutów. Mimo, że ostatnie 10 minut zawodnicy trenera Lavicki grali w przewadze liczebnej, to na przestrzeni całego spotkania oddali tylko jeden celny strzał na bramkę i zremisowali 0:0.



 

Mecz w Mielcu kończył 15 kolejkę ekstraklasy. Już pierwsza seria spotkań po przerwie zimowej przyniosła kilka niespodziewanych rezultatów. Punkty potraciły Raków, Legia, Górnik i Zagłębie, więc zawodnicy Śląska mieli szansę zbliżyć się do ścisłej czołówki. Warunkiem było oczywiście zwycięstwo na terenie beniaminka.

Trener Lavicka w swoim stylu uciął wszelkie spekulacje, kto jest aktualnie numerem jeden w bramce jego drużyny. Do gry wstawił Putnockiego, a w przedmeczowym wywiadzie powiedział, że Szromnik zrobił dobrą robotę, ale numerem jeden jest Słowak, więc naturalnie wraca do bramki. Ponadto na prawej obronie zdecydował się skorzystać z Patryka Janasika. W kadrze meczowej nie znalazł się leczący kontuzję Krzysztof Mączyński, wobec czego opaska kapitańska powędrowała na ramię Waldemara Soboty.

Pytanie na pierwsze minuty brzmiało – kto tu będzie chciał grać w piłkę? Obie drużyny w dotychczasowych spotkaniach tego sezonu raczej stroniły od długiego posiadania futbolówki. Taki też był obraz tej pierwszej połowy – zacięte spotkanie bez dogodnych okazji po obu stronach. 45 minut ze wskazaniem na Stal Mielec, która oddała więcej strzałów, ale w gruncie rzeczy żadnego naprawdę groźnego.

W 8 minucie próbował z 25 metrów Domański, ale bardzo lekko i niegroźnie. Minutę później po odbiorze na połowie rywala dobrze akcję podciągnął Pawłowski, ale w kluczowym momencie zamiast szukać podania uderzył i został zablokowany. Następnie dwukrotnie do strzału głową po dośrodkowaniach dochodził Kolev. Efekt – dwa strzały celne i dwie proste interwencje Putnockiego. Napastnik Stali był jednak aktywny, szczególnie w grze tyłem do bramki, stwarzał opcję zagrania swoim partnerom, czego nie można powiedzieć o jego odpowiedniku po drugiej stronie boiska. Erik Exposito w pierwszych 45 minutach był napastnikiem widmo. Dołączając do tego brak iskry zapalnej ze strony kolegów, na przerwę Śląsk schodził z wynikiem 0:0.

W drugiej połowie ostrzeżenie przyszło błyskawicznie. Śląsk stracił bramkę w 46 minucie, ale wcześniej faulowany był Pich, co zweryfikował później VAR i gola anulował. To lekko zdeprymowało gospodarzy, nie specjalnie pobudziło gości i przez następne 25 minut nie działo się nic ciekawego.

Trener Ojrzyński wpuszczał nowych zawodników, zaś trener Lavicka czekał z pierwszą zmianą aż do 70 minuty. Za Roberta Picha wszedł Rafał Makowski, który zajął miejsce w środku pola. W związku z tym na prawe skrzydło powędrował Sobota.

Chwilę później groźną akcję przeprowadzili gracze beniaminka i po wrzutce z prawej strony minimalnie się pomylił Zjawiński. Na ostatni kwadrans na boisku pojawili się Piasecki oraz Zylla. W 79 minucie piłkę w środku pola stracił Pałaszewski, z kontrą ruszyli gospodarze i po dynamicznym ataku groźny strzał oddał Domański. Jego uderzeni z około 20 metrów minimalnie minęło prawy słupek bramki Putnockiego.

W 83 minucie bardzo dobrze w polu karnym pokazał się Piasecki, ładnie się z obrócił z obrońca na plecach, lecz jego strzał z ostrego kąta nie mógł zaskoczyć Gliwy. Był to jednak impuls do ataku, a dodając do tego fakt, że minutę później drugą żółtą kartkę dostał Prokić, Śląsk końcówkę meczu grał w przewadze i zwietrzył szansę na 3 punkty.

Po dobrej akcji Makowskiego, z dystansu spróbował Praszelik, ale uderzył bardzo słabo. Młodzieżowiec Śląska uaktywnił się i minutę później w polu karnym chciał obsłużyć podaniem Piaseckiego, ale jego zagranie w ostatnim momencie zostało przecięte przez obrońcę Stali. Ostatnie minuty to próby ataku pozycyjnego przez Wrocławian, którzy niestety, wobec broniących się całą drużyną zawodników Stali, nie byli w stanie stworzyć żadnej klarownej sytuacji.

Mecz zakończył się wynikiem 0:0. Był to pierwszy wyjazdowy remis Śląska w tym sezonie i z perspektywy przebiegu tego spotkania, goście mogą się cieszyć, że mają chociaż punkt. Nie spodziewaliśmy się fajerwerków w pierwszym spotkaniu po przerwie zimowej, ale to co nam zaserwowano, było po prostu niestrawne. Przed nami mecz w Gliwicach i nadzieja, że tak słabo Śląsk w tej rundzie już nie zagra.

Stal Mielec 0:0 Śląsk Wrocław

Stal: Gliwa - Granlund, Matras, Chorbadzhyiski, Flis, Getinger - Tomasiewicz, Pawłowski, Domański (45. Zjawiński), Jankowski (61. Dadok) - Kolev (61. Prokić)

Śląsk: Putnocky - Janasik, Puerto, Tamas, Stiglec - Pawłowski, Pałaszewski, Praszelik, Sobota (76. Zylla), Pich (71. Makowski) - Exposito (76. Piasecki)

żółte kartki: Kolew, Czorbadżijski, Prokić - Pich.
czerwona kartka: Prokić (84. minuta, Stal, za drugą żółtą).
sędziował: Paweł Raczkowski
widzów: brak

ZOBACZ też: 16 lat wyjazdowej niemocy na start wiosny