Nowy rok, stare grzechy: Cracovia – Śląsk 2:1 (0:1)

10.02.2018 (20:19) | Adam Osiński
Choć Śląsk w Krakowie grał nijako, po pierwszej połowie i golu Roberta Picha miał szansę na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Po przerwie gospodarze wykorzystali jednak błędy wrocławskiej obrony. Gole dla Cracovii zdobyli Miroslav Covilo i – w ostatniej minucie spotkania – Dennis Rakels.


 

Z dwoma nowymi zawodnikami w linii obrony i bez Kuby Koseckiego na skrzydle – w takim składzie osobowym zaprezentował się Śląsk po przerwie zimowej. Wymiana Igorsa Tarasovsa na Tima Riedera była spodziewana, natomiast obecność Mateusza Lewandowskiego na lewej stronie defensywy – już w pierwszym wiosennym meczu – nieco mniej. Wobec niechęci Jana Urbana względem Augusto trudno jednak mówić o wielkiej niespodziance. Zaskoczeniem nie był też brak lekko kontuzjowanego Koseckiego, za którego szansę gry od pierwszej minuty otrzymał Kamil Vacek. Kosa natomiast w roli straszaka usiadł na ławce rezerwowych.



Pierwsze minuty toczyły się w nieco ślamazarnym tempie, a ponieważ mecz rozgrywany był przy pustych trybunach (kara za zachowanie kibiców podczas derbów Krakowa), ktoś niezorientowany mógłby pomyśleć, że to tylko sparing. Nie minęło jednak pół godziny gry, a Śląsk miał na koncie pierwszego oficjalnego gola w 2018 roku. Strzelił go Robert Pich po nieco przypadkowej akcji. Piłkę z prawej strony zagrywał Arkadiusz Piech, a ta odbiła się od obrońcy Pasów i trafiła do słowackiego skrzydłowego, który sprzed pola karnego strzelił lewą nogą tuż przy słupku, nie dając szans Peskovicowi na skuteczną interwencję.



Piłkarze WKS-u w środku pola dobrze się przesuwali i nie pozwalali gospodarzom na wiele. Dwa razy linia obrony jednak zaspała, co stworzyło okazje Siplakowi i Rakelsowi. Pierwszy z nich strzelił jednak prosto w Słowika, a drugi fatalnie przestrzelił. Łotysz źle zachował się też po znakomitym podaniu Wdowiaka, znowu nie trafiając w bramkę. Słowik interweniował za to po strzale głową Krzysztofa Piątka. Cracovię nie było stać na więcej, ale Śląsk wcale w ofensywie wcale nie wyglądał lepiej. Mimo to powinien podwyższyć prowadzenie, gdy po strzale Picha piłka odbiła się od barku Dytiatjewa i trafiła pod nogi Piecha, który stał sam przed bramkarzem, ale zamiast do siatki trafił właśnie w niego.



Cracovia wyrównała niedługo po zmianie stron. Precyzyjne dośrodkowanie Siplaka na gola zamienił Miroslav Covilo, który po raz pierwszy od wielu miesięcy grał bez ochronnego kasku na głowie. Mając ten komfort psychiczny, nic dziwnego, że wyskoczył znacznie wyżej od niższego Piotra Celebana i nie dał szans Słowikowi.



Potem na boisku było dużo walki i chęci, jakości znacznie mniej. Pojawił się Kosecki, który zmienił Rierę. Śląsk mógł odzyskać prowadzenie w 71 minucie, gdy po rzucie wolnym Michała Chrapka zakotłowało się w polu karnym gospodarzy, a piłka zatańczyła na linii bramkowej. Sędzia zweryfikował sytuację za pomocą VAR i uznał, że gola nie było. Zdaje się, że słusznie, bo piłka całym obwodem linii raczej nie przekroczyła. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się mało satysfakcjonującym obie strony remisem, rezerwowy Zenjov wykorzystał gapiostwo rywala i pociągnął prawym skrzydłem. Z jego centrą po ziemi powinien sobie poradzić Mariusz Pawelec, ale nie trafił w piłkę i umożliwił zdobycie gola Rakelsowi. Tym samym Łotysz – mimo pudła za pudłem w pierwszej połowie – może uznać powrót do klubu z ul. Kałuży do udanych. A Śląsk notuje nieudany start i trudno już nawet marzyć, że włączy się do walki o pierwszą ósemkę.



Cracovia – Śląsk 2:1 (0:1)

Strzelcy: Covilo 54, Rakels 90 – Pich 27

Cracovia: Pesković – Ferraresco, Datković, Dytiatjew, Siplak, Covilo, Drewniak (78 Brock-Madsen), Wdowiak (62 Culina, 84 Zenjov), Hernandez, Rakels, Piątek

Śląsk Wrocław: Słowik – Pawelec, Rieder, Celeban, Lewandowski, Pich, Chrapek, Vacek, Riera (63 Kosecki), Piech (85 Tarasovs), Robak (80 Bergier)

Żółte kartki: Dytiatiew – Piech, Kosecki

Sędziował: Paweł Raczkowski

Widzów: bez udziału publiczności