Obudzili się po przerwie

31.07.2011 (16:33) | Michał Zachodny
ŚPrzed meczem kibice na trybunach zastanawiali się kto kogo próbuje bardziej zaskoczyć. Po czwartkowym meczu z Lokomotiwem na Oporowskiej, tym razem u siebie Śląsk podejmował Górnika Zabrze a Orest Lenczyk dokonał kilku zmian. Mogło być to zaskoczeniem dla trenera rywali, który raczej nie przewidywał, że w Śląsku wybiegnie pięciu obrońców. Tymczasem zdziwienie ogarnęło fanów, gdy swoje karty wyłożył Adam Nawałka. W bramce dwudziestoletni Łukasz Skorupski, a za strzelanie bramek odpowiadać miał jeszcze niepełnoletni Arkadiusz Milik, który błyszczał w trakcie drugiego zgrupowania Górnika w Słowenii.


 

Początek spotkania pokazał, że bardziej zaskoczony zestawieniem wyjściowych jedenastek był Śląsk Lenczyka. Górnik, po prostym błędzie Kelemena, który mógł być także faulowany po wypuszczeniu z rąk piłki, mógł objąć prowadzenie, ale Słowak zdążył pomyłkę naprawić, tuż przed linią bramkową. Gospodarze, choć nie mogli wyjść z własnej połowy, starali się odgryzać rywalom – Diaz zobaczył, że Skorupski wysoko wyszedł przed bramkę i chciał go z linii środkowej przelobować. Zabrakło niewiele. Po pierwszym kwadransie wreszcie można było zaobserwować przewagę Śląska, pojawiły się także sytuacje. Uderzał Dudek, Diaz, Celeban, ale wszystko to było niegroźne dla golkipera z Zabrza. Górnik z kolei starał się kontrować, a niepewne tego dnia boki obrony wrocławian darowały im dużo miejsca na dośrodkowania.



Gdy w 32. minucie Piotr Gierczak podszedł do rzutu rożnego, nikt nie spodziewał się, że to właśnie ten utalentowany Milik wyskoczy wyżej od Wasiluka, przebijając piłkę na długi słupek, gdzie czyhał Adam Banaś i bez problemów skierował futbolówkę z metra do pustej bramki. Zaskoczenie we Wrocławiu, na trybunach i boisku. Sytuację starał się opanować Sebastian Dudek, ale tego dnia żaden z pomocników Śląska nie mógł nacieszyć się miejscem w środku pola. Słabo dysponowany był Marek Gancarczyk, zdesperowany Diaz głęboko schodził po piłkę, Mila często był faulowany, a Tadeusz Socha chaotycznie biegał, nie bardzo mając pomysł na swoją grę w pomocy. Do przerwy Śląsk zagroził jeszcze tylko raz, gdy Wasiluk uderzył groźnie z rzutu wolnego, ale Skorupski sparował jego strzał.



Choć zabrzmi to banalnie, gra Śląska przypominała tego dnia pogodę jaka panowała we Wrocławiu. Senno, deszczowo, zimno jak na tę porę roku. Czy rozpogodzić grę gospodarzy miał wprowadzony w przerwie za Sochę Voskamp? Zamiast Holendra próbował to zrobić Sebastian Dudek, którego dobre uderzenie tylko przez rykoszet minęło bramkę, a Voskamp, jak to on, chwilę później po rzucie rożnym główkował w poprzeczkę. Dobitki zabrakło. Zabrakło też kolejnego ciosu i to Górnik znów grał lepiej, zwłaszcza w środku pola, atakując wysokim pressingiem zawodników Śląska ilekroć byli oni przy piłce. To także goście stworzyli kolejną doskonałą okazję na podwyższenie wyniku, gdy Paweł Olkowski zszedł z prawego skrzydła do prostopadłej piłki i tylko wyciągnięta noga Kelemena powstrzymała go przed zdobyciem bramki. Po godzinie gry bramkarza próbował zaskoczyć Wasiluk, jednak problem w tym, że sytuacja miała miejsce w polu karnym Śląska.



Najbardziej waleczny z gospodarzy był Voskamp, który choć nie miał klarownych sytuacji, starał się jak mógł, by stworzyć je kolegom lub, przepychając się z rywalami, znaleźć miejsce w polu karnym. W 70. minucie gry sprytnym zgraniem piętą wysunął piłkę Dudkowi, który posłał piłkę wysoko nad poprzeczką, a chwilę później Holender z trudnej pozycji próbował pokonać Skorupskiego, również nieudanie.



Na kwadrans przed końcem wreszcie udanym zagraniem popisał się Sebastian Mila. Wywalczył sobie piłkę po dośrodkowaniu Pawelca i wysunął piłkę na szesnastkę Cetnarskiemu, ale znów sparował uderzenie Skorupski. Śląsk poczuł słabnącego rywala i dalej atakował, a goście desperacko wybijali futbolówkę. Blisko był Diaz, potem Banaś wybił dośrodkowanie Celebana. Wreszcie nastąpiło przełamanie. Voskamp znów fenomenalnie wyskoczył do główki, uderzył nie do obrony, ale piłka odbiła się od obu słupków i zatańczyła na linii bramkowej – dobrze, że na dobitkę czyhał Diaz, który nie pomylił się i doprowadził do wyrównania. Powtórki pokazały, że już uderzenie niezwykle aktywnego Holendra powinno zostać zaliczone jako bramka. Kibice o to nie dbali, piłkarze także, ponieważ ataki nie ustępowały, wreszcie do gry włączył się w ofensywie Mariusz Pawelec.



Na kilka minut przed końcem Diaz szukał szczęścia w zamieszaniu pod bramką Górnika, ale przeszkadzali mu obrońcy i z niełatwej pozycji posłał piłkę nad poprzeczką. Dobrą zmianę dał Cetnarski, także wprowadzony Elsner udani rozprowadzał akcję Śląska z jednego skrzydła na drugie. Składną akcję i dośrodkowanie Mili na bramkę starał się zamienić Elsner, ale znów świetnie interweniował Skorupski, a dobitka Celebana, choć mocna to tylko otarła się o poprzeczkę. W doliczonym czasie gry to Górnik groźniej atakował, ale też ze zmęczenia nie potrafił żadnej akcji czy dośrodkowania wykończyć.



Goście zagrali świetną pierwszą połowę, a wybitne spotkanie zaliczył debitujący w Ekstraklasie bramkarz Skorupski. Ślask jednak miał więcej jakości na ławce rezerwowych, a przede wszystkim rewelacyjnego Voskampa. Słabszy dzień miał Sebastian Mila, choć zawsze miał rywala na plecach. To może nie był falstart Śląska, ale nie może powtórzyć się druga tak słaba połowa drużyny Oresta Lenczyka. Wiadomo jednak, że rywale będą się na Oporowskiej w tym sezonie bronić…



Śląsk Wrocław 1-1 (0-1) Górnik Zabrze



Bramki: Diaz 78’ - Banaś 32’



Śląsk Wrocław: Kelemen - Celeban, Pietrasiak, Wasiluk, Pawelec – Socha (46’ Voskamp), Dudek, Sztylka (73’ Elsner), Mila, Gancarczyk (60’ Cetnarski) - Diaz



Górnik Zabrze: Skorupski - Magiera, Danch, Banaś, Bemben, Pazdan - Kwiek, Gierczak (79’ Przybylski), Olkowski (88’ Marciniak), Zahorski – Milik (54’ Gołębiewski)



Sędziował: Adam Lyczmański



Widzów: 7000

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.