Padła Twierdza Wrocław: Śląsk - Lechia 1:2
19.07.2020 (19:26) | Karol Bugajski
fot.: Paweł Kot
Śląsk w każdym meczu rundy finałowej tracił bramkę jako pierwszy i niechlubna seria została podtrzymana w rywalizacji z Lechią Gdańsk. Tym razem strat jednak nie udało się odrobić, a pierwsza od grudnia domowa porażka sprawia, że wrocławianie rzutem na taśmę stracili 4.miejsce właśnie na rzecz biało-zielonych.
Trener Śląska w składzie na ostatni mecz sezonu dokonał czterech zmian – po porażce w Białymstoku szanse dostali Piotr Celeban, Filip Marković, Mathieu Scalet oraz Adrian Łyszczarz. Dwaj ostatni w wyjściowej jedenastce zagrali dopiero po raz pierwszy w tym sezonie, poza kadrą gospodarzy znalazł się za to Przemysław Płacheta. Roszad w ekipie Lechii było jeszcze więcej, a łatwiej niż nowych wymienić można było tych, którzy utrzymali miejsce po remisie z Legią – to Mario Maloca, Egzon Kryeziu i Łukasz Zwoliński. Debiutantem w pierwszym składzie był 19-letni Paweł Żuk, które jedyne minuty w Ekstraklasie zebrał w poprzednim meczu ze Śląskiem (2:2) w połowie lutego.
Lechia zaczęła mecz odważniej, dłużej utrzymywała się przy piłce i objęła prowadzenie wraz z upływem pierwszego kwadransa. Akcję na lewym skrzydle rozpoczął grający poprzednio w ubiegłym roku Żarko Udovicić, piętą w tempo do wbiegającego w pole karne zagrał Patryk Lipski, a na listę strzelców wpisał się Omran Haydary.
Odpowiedź Śląska była jednak natychmiastowa. Już w kolejnej akcji na prawej stronie znalazł się Adrian Łyszczarz, jego dośrodkowanie sprzed bramki wybił Mario Maloca, ale piłka wróciła pod nogi młodzieżowca, który obsłużył Krzysztofa Mączyńskiego i zrobiło się 1:1.
W dalszej części pierwszej połowy tempo meczu wyraźnie spadło, jednak pięć minut przed przerwą gospodarze znowu stworzyli poważne zagrożenie pod bramką rywala. Najpierw, po dośrodkowaniu Scaleta z prawej flanki, pozycję z Żukiem wygrał Marković, a piłka uderzona głową przez Serba odbiła się od poprzeczki. Sekundy później Lechię uratował słupek – strzałem zza pola karnego nieznacznie pomylił się Erik Exposito.
Dziesięć minut po przerwie pierwszą ciekawą akcję przeprowadzili gdańszczanie. Piłkę na rzut rożny po uderzeniu Lipskiego wybił Matus Putnocky, a chwilę później goście strzelili drugiego gola. Ze stałego fragmentu dośrodkował Udovicić, a strzał głową… prosto do bramki Śląska oddał Mark Tamas. Węgierski stoper kompletnie pogubił się we własnym polu karnym, a Lechia w wirtualnej tabeli ponownie zepchnęła gospodarzy z pierwszego miejsca poza podium. Chwilę później ekipa Piotra Stokowca mogła już prowadzić różnicą dwóch bramek - w pole karne wpadł Jaroslav Mihalik, ale tym razem słupek uratował wrocławian.
Śląsk szukał jeszcze swoich szans po strzałach głową Erika Exposito oraz wprowadzonego z ławki Piotra Samca-Talara. Lechia zrewanżowała się efektownym, choć niecelnym, uderzeniem przewrotką rezerwowego Flavio Paixao. Więcej bramek jednak już nie oglądaliśmy i goście dopisali sobie cenne punkty.
Częściową osłodą nieudanego popołudnia jest godny odnotowania fakt debiutu 18-letniego Marcina Szpakowskiego, którego trener Lavicka wpuścił dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu.
Śląsk nie pozbierał się po utracie szans na europejskie puchary i kończy sezon tuż za plecami dzisiejszego rywala. Po dwóch remisach w sezonie zasadniczym, Lechia Gdańsk znalazła sposób na drużynę Vitezslava Lavicki. Gdańszczanie w rundzie finałowej wdrapali się z 8. na 4. miejsce, a teraz koncentrują się już tylko na piątkowym finale Pucharu Polski z Cracovią w Lublinie.
Śląsk – Lechia 1:2 (1:1)
Strzelcy: Mączyński 19’ – Haydary 17’, Tamas (s.) 56'
Śląsk: Putnocky – Celeban, Puerto, Tamas, Stiglec – Łabojko, Mączyński (82' Bergier) – Scalet (79' Szpakowski), Łyszczarz (62' Samiec-Talar), Marković – Exposito
Lechia: Alomerović – Żuk (90' Dymerski), Nalepa, Maloca, Udovicić – Kryeziu – Haydary (61' Gomes), Lipski (74' Paixao), Makowski, Mihalik – Zwoliński
Żółte kartki: Celeban - Makowski, Gomes
Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce)
Widzów: 6 723