Plusy i minusy meczu z Cracovią

05.10.2020 (06:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2020/10/radosc_5f7aa3ea745ba.PNG

fot.: Paweł Kot

Kto zasługuje na pochwałę, a co na krytykę po piątkowym spotkaniu z Cracovią? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym opierając się na danych z raportu InStat, podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.



 

PLUSY MECZU

Erik Exposito

Hiszpański snajper zgodnie z przewidywaniami po raz pierwszy w sezonie zaczął mecz w wyjściowej jedenastce i przypomniał się kibicom w świetnym stylu. Dublet Exposito otworzył Śląskowi drogę do zwycięstwa z Cracovią, również inne liczby z raportu statystycznego wskazują jednak, że napastnik w piątek miał swój dzień. Hiszpan oddał cztery celne strzały na bramkę Karola Niemczyckiego, był najdokładniej podającym zawodnikiem swojego zespołu, podjął też najwięcej pojedynków spośród zawodników gospodarzy. Exposito nawiązał tym samym do udanych występów z końcówki poprzedniego sezonu, kiedy nie tylko był skuteczny, ale skupianiem na sobie uwagi obrońców, stwarzał szanse partnerom z drużyny. Na dziś ma niepodważalną pozycję w jedenastce wrocławian.

Waldemar Sobota

Jego premierowy występ w parze z Krzysztofem Mączyńskim wypadł co najmniej dobrze. Sobota wobec powrotu kapitana mógł częściej uczestniczyć w akcjach ofensywnych, a gospodarze piątkowego meczu mieli z tego wymierne korzyści. To dzięki jego rozegraniu na skrzydło do Lubambo Musondy, piłka trafiła w pole karne do Erika Exposito, który po niepewnej interwencji defensywy Cracovii zdobył bramkę na 3:1. Okazję na gola w jednej z ostatnich akcji miał też sam Sobota, strzałem zza pola karnego przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. Nie zapominał też o zadaniach defensywnych – podjął najwięcej prób odbiorów w zespole Śląska, a więcej piłek od niego odzyskał tylko Wojciech Golla.

Marcel Zylla

W meczu przeciwko Cracovii miał wszystko, oprócz skuteczności. Piłkarz sprowadzony z rezerw Bayernu szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce drużyny Vitezslava Lavicka, a jego technika i dojrzałość w grze sprawiały, że szybko można było zapomnieć, że to dopiero młodzieżowiec. Zylla w piątek oddał trzy strzały, za każdym razem był blisko szczęścia, ale tylko raz zmusił do interwencji starszego od siebie o pół roku golkipera Cracovii. O odwadze w grze pomocnika Śląska świadczy fakt, że najczęściej w swoim zespole podejmował próby dryblingu, a pięć z ośmiu zakończyło się powodzeniem. Zylla potwierdził dobre recenzje, jakie dobiegały na jego temat zza naszej zachodniej granicy i aż szkoda, że tuż po tak udanym debiucie czeka nas reprezentacyjna przerwa.

Matus Putnocky

O ile po meczu w Szczecinie można było mieć do niego pretensje o feralną interwencję, która w 90. minucie kosztowała wykorzystany przez rywala rzut karny, tak tym razem to Putnocky odegrał kluczową rolę w dowiezieniu kompletu punktów. Słowacki bramkarz krótko po transferze do Ekstraklasy, na początku 2015 roku dał się poznać jako specjalista od bronienia rzutów karnych, kiedy w ciągu trzech miesięcy trzykrotnie ratował Niebieskim skórę po uderzeniach z jedenastu metrów, w Śląsku do tej pory jego talent był jednak ukryty. Przy pierwszym rzucie karnym wykonywanym przez Hancę, golkiper gospodarzy rzucił się w przeciwnym kierunku od piłki. W drugiej sytuacji zachował jednak zimną krew i zmienił róg, a że kapitan Pasów strzelił tak samo, został powstrzymany fantastyczną interwencją.

MINUS MECZU

Dwa rzuty karne

Śląsk kontrolę nad meczem z Cracovią tracił dwa razy – prokurując rzuty karne na samym początku drugiej połowy i w końcówce regulaminowego czasu gry. W obu przypadkach można było mieć wątpliwości co do słuszności decyzji arbitra, skoro jednak stempel na nich stawiał VAR, dalsze protesty mają niewielki sens. Wrocławianie po prostu powinni wystrzegać się takich sytuacji, bo nawet najbardziej rozważnie rozgrywany mecz może szybko wymknąć się z rąk ze względu przez moment zapomnienia. Golli się nie upiekło, błąd Stigleca naprawił Matus Putnocky, jednak Chorwat musiał opuścić boisko z drugą żółtą kartką i w bardzo ważnym momencie osłabił drużynę. Od początku poprzedniego sezonu Śląsk tylko dwa razy zachował czyste konto we Wrocławiu – w piątek mógł łatwo uniknąć strat.

WYDARZENIE MECZU

Powrót Mączyńskiego

Wyczekiwany powrót kapitana po kontuzji, dał Śląskowi stabilizację w środku pola, odciążył Waldemara Sobotę, ale niespodziewanie zafundował też coś ekstra. To od inteligentnego zagrania Krzysztofa Mączyńskiego do Dino Stigleca rozpoczęła się akcja zakończona przez Erika Exposito trafieniem na 1:0. Mączyński mocno pracował w newralgicznej strefie boiska, o czym świadczą jedne z najlepszych w zespole statystyki dokładności podań i wygranych pojedynków. Doświadczony piłkarz w piątek był nawet bliski rzadko notowanej asysty ze stałego fragmentu gry – w pierwszym kwadransie Sobota nie trafił jednak w piłkę po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Dobry występ Mączyńskiego przypomniał, jak dużo traci Śląsk pod jego nieobecność. Brak takiego zawodnika szczególnie doskwierał mu w poprzednim meczu w Szczecinie.

ZOBACZ też: Kiedy wyjazd do Warszawy, kiedy mecz z Jagiellonią? Znamy terminy

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.