Plusy i minusy po meczu z Widzewem

12.08.2024 (19:00) | Jan Feliszek
uploads/images/2024/8/KoPa_WidLod_SlaWro_11082024_-56-ai-denoise_66b95c71b0b7b_66b9cc81be01f.jpg

fot.: Paweł Kot

W czwartej kolejce Ekstraklasy Śląsk Wrocław bezbramkowo zremisował z Widzewem Łódź. Jakie są plusy i minusy po tym spotkaniu?



 

Na zero z tyłu.

Po ostatnich licznych problemach defensywnych w ekipie Jacka Magiery, Śląsk wreszcie zapisuje premierowe czyste konto w tym sezonie. W pierwszej połowie dało się jeszcze zobaczyć nerwowość w poczynaniach obrońców wrocławskiej drużyny. Z kolei w drugiej odsłonie dłuższymi fragmentami mogliśmy oglądać taką grę obronną jak w ubiegłej kampanii. Pozostaje wierzyć, że pierwszy mecz na zero z tyłu przywróci pewność siebie w boiskowych poczynaniach defensorów WKS-u.

Zgranie i dokładność.

Po ostatnich meczach Śląska często przewijał się temat braku zgrania i dokładności. W starciu z Widzewem dało się zaobserwować, że gra piłką przestawała sprawiać Śląskowi kłopot. Podopieczni trenera Magiery dobrze wychodzili spod pressingu rywali, a jak przychodziło im wyżej odebrać piłkę, to szybko i dokładnie konstruowali kontrataki, w których zabrakło lepszego wykończenia. To kolejne spotkanie, po którym można powiedzieć, że Trójkolorowi są coraz bardziej zgranym zespołem.

Dobre zarządzanie meczem.

Dobór wyjściowej jedenastki, jak i zmiany, które przeprowadził Jacek Magiera, można oceniać pozytywnie. Drugi ligowy mecz z rzędu od pierwszej minuty zaliczył Burak Ince i w mojej opinii jego dyspozycja jest coraz lepsza. Bardzo dobre zawody rozegrał tercet środkowych pomocników. Zdecydowanie najaktywniejszym zawodnikiem z tej trójki był Marcin Cebula, który pomału wyrasta na lidera prowadzącego ofensywne poczynania Śląska Wrocław. Kolejną wartościową zmianę dał Arnau Ortiz. Wydaje mi się, że to kwestia niedalekiej przyszłości, kiedy Hiszpan dostanie swoją szansę od początku meczu.

Gdzie jest skuteczność?

Jedynym, a zarazem najważniejszym minusem spotkania w Łodzi jest skuteczność, a właściwie jej brak. W ostatnich tygodniach to zdecydowanie najczęściej przewijający się temat wśród ekspertów i kibiców Śląska Wrocław. Z Widzewem po raz kolejny wrocławianie stworzyli sporo dogodnych sytuacji, ale ponownie ich nie wykorzystywali. Na dobrą sprawę od pierwszej kolejki mówimy o niewykorzystanych sytuacjach i o tym, co by było, gdyby. Nie pozostało nic innego jak czekanie na znalezienie regularności w strzelaniu bramek przez wrocławską ofensywę. Tylko oby to nie przyszło za późno.

Karny, czy nie karny?

Najgłośniejszym echem po niedzielnym meczu niewątpliwie jest sytuacja pomiędzy Ortizem a jednym z obrońców Widzewa z końcówki meczu. Hiszpan wpadł z piłką w pole karne, minął rywala i został przez niego zahaczony. Jednak arbiter tego spotkania, nie dość, że nie dopatrzył się przewinienia na jedenastkę, to jeszcze ukarał skrzydłowego Śląska żółtą kartką, za rzekome symulowanie. Chwile później sytuacja jeszcze była analizowana w wozie VAR, ale tam również żaden z sędziów nie dopatrzył się przewinienia gracza Widzewa. O tym, jak wypowiadali się na ten temat eksperci, znajdziecie tutaj.

 

ZOBACZ też: Śląsk okradziony z karnego? Duża kontrowersja w meczu Ekstraklasy (WIDEO)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.