Powrót do ekstraklasy wiedzie przez II ligę

05.10.2022 (14:00) | Marcin Sapuń
uploads/images/2022/5/radosc_2_626ea91467962.jpg

fot.: Rafał Sawicki

Czwarty mecz z rzędu w rezerwach Śląska Wrocław rozegrał w sobotę Piotr Samiec-Talar. 20-latek już od miesiąca notuje minuty w II lidze, a w ostatnim spotkaniu ze Zniczem Pruszków zagrał na tyle słabo, że został zmieniony już po pierwszej połowie. Jak idzie mu odbudowa formy w II lidze? Zapraszamy na tekst w ramach #EchaMeczu



 

Piotr Samiec-Talar zaczynał sezon 2022/23 jako podstawowy młodzieżowiec i skrzydłowy pierwszej drużyny, grającej w ekstraklasie. W pierwszym meczu z Zaglebiem Lubin był najbliżej zdobycia zwycięskiej bramki dla WKS-u i tak naprawdę było to pierwsze i ostatnie spotkanie wychowanka Śląska, w którym stworzył sobie dobrą okazję na gola. W obecnym sezonie wystąpił w siedmiu spotkaniach ekstraklasy i po raz pierwszy od wprowadzenia przepisu o młodzieżowcu, po dziesięciu kolejkach sezonu żaden z młodzieżowców ani razu nie trafił do siatki i nie zaliczył asysty.

POWRÓT NA DRUGOLIGOWE BOISKA 

Cierpliwość Ivana Djurdjevicia do Samca-Talara skończyła się po meczu ze Stalą Mielec. Młodzieżowiec dostał okazję do odbudowy formy poprzez grę w drugoligowych rezerwach, a piłkarze z pierwszej drużyny (również Adrian Łyszczarz, czy Javier Hyjek) mieli być też wzmocnieniem dla ekipy Krzysztofa Wołczka. Pierwsza szansa nadarzyła się w meczu z Pogonią Siedlce, gdzie wrocławianie szukali pierwszego domowego zwycięstwa w sezonie. W pierwszej połowie Piotr Samiec-Talar był naprawdę aktywny, podobnie jak jego koledzy z zespołu. Gorzej było jednak z konkretami, bowiem dwa dośrodkowania 20-latka nie znalazły adresata. Skrzydłowego trzeba pochwalić za kilka zagrań do przodu, np. do Bergiera, które otwierały drogę do bramki, chociaż pod koniec pierwszej połowy przytrafiło się i takie zagranie wewnętrzną częścią stopy, do którego nie dobiegł żaden z piłkarzy Śląska II. W drugiej części spotkania mogliśmy obserwować podłączanie się Samca-Talara do akcji ofensywnych, a w 66. minucie wymienił dwa podania z Pisarczukiem zakończone celnym strzałem wrocławian. 

- To przede wszystkim nie jest łatwe, by przyjść z pierwszego zespołu i pokazać całemu światu „ja jestem z ekstraklasy, ja wam pokażę”. To jest poziom centralny, poziom drugoligowy, są tu dobrzy piłkarze i dobre zespoły, które często imponują organizacją gry. Różnica poziomu między II ligą a ekstraklasą nie jest duża. Ci zawodnicy też nie grają regularnie w ekstraklasie, więc nie jest im łatwo przyjść do nas i robić dużą różnicę od razu. Oni mają u nas się ogrywać, łapać formę. Jestem z ich postawy dzisiaj zadowolony.

- powiedział po meczu trener gospodarzy Krzysztof Wołczek  

Dla Samca-Talara było to pierwsze spotkanie w II lidze od maja 2022 roku (1:0 z Olimpią Elbląg).

NAZWISKO POWTARZANE KILKA RAZY

Po porażce ze Stomilem Olsztyn, gdzie cała drużyna pokazała swoje gorsze oblicze, wrocławianie wybrali się na wyjazd do Jastrzębia-Zdroju, by rozegrać mecz z miejscowym GKS-em. I trzeba przyznać, że w pierwszej połowie na boisku lepiej prezentowali się goście, a nazwisko Samca-Talara przewijało się w naszej relacji kilkukrotnie. Co prawda zaczął od bardzo niecelnego strzału z rzutu wolnego, ale już kilka minut później piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę gospodarzy. W 20. minucie Samiec-Talar oddał kolejny strzał, tym razem celny, ale nie sprawił on żadnych problemów golkiperowi GKS-u. Pięć minut później znakomitą szansę na gola zmarnował 20-latek, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. W drugiej połowie podobnie jak w meczu z Pogonią Siedlce, ekstraklasowy młodzieżowiec zniknął nam z pola widzenia i w 77. minucie opuścił boisko. To był przyzwoity występ skrzydłowego, pomimo tych kilku niewykorzystanych okazji. 


PIERWSZA POŁOWA POD ZNAKIEM STRAT

 W 13. kolejce II ligi do Wrocławia przyjechała drużyna Znicza Pruszków. Rywal trudniejszy niż Stomil i GKS Jastrzębie, ale jeśli chce się wrócić do ekstraklasowego zespołu, trzeba pokazać się jak najlepiej na tle właśnie takich drużyn z góry tabeli. A rzeczywistość okazała się gorzka dla Samca-Talara. O ile w pierwszym kwadransie gry, zanotował jedno kluczowe podanie, jeden udany odbiór i bardzo dobry przerzut na lewą stronę uruchamiający akcję, o tyle po dwudziestu minutach ciężko było pochwalić Samca-Talara za wydarzenia na boisku. Po pierwsze, skrzydłowy był za łatwo ogrywany przez przeciwników i nie za bardzo cofał się do defensywy, a jeśli już to robił, nie widać było zaangażowania, tylko bierność, np. w doskakiwaniu do przeciwnika. A po drugie, w ostatnich dwudziestu minutach pierwszej połowy, aż trzykrotnie stracił piłkę. Raz źle przyjął futbolówkę, po czym wyszła na aut, za drugim razem próba ogrania rywala w okolicach środka pola skończyła się kontrą (na szczęście niegroźną), ale trzeci błąd przelał już czarę goryczy. Piotr Samiec-Talar podał piłkę wprost do zawodnika Znicza. Nie dziwi więc fakt, że trener Krzysztof Wołczek postanowił zdjąć z boiska 20-latka już po pierwszej połowie. To był najsłabszy mecz tego zawodnika w drugiej drużynie WKS-u w tym sezonie.

Po sobotniej porażce ze Zniczem Pruszków, Samiec-Talar znalazł się kadrze meczowej na mecz z Wartą Poznań w ekstraklasie, ale nie zaliczył w nim ani jednej minuty. Nie było to żadne zaskoczenie. Na pewno z uwagą będziemy śledzić postępy skrzydłowego. Jeśli marzy mu się powrót na ekstraklasowe boiska, nie może sobie pozwolić na żadne rażące błędy w II lidze. 

ZOBACZ też: Raport Młodzieżowców: Wyróżniający się Borys