Śląsk - GKS Katowice 0:2. Goście z lepszym humorem na święta (RELACJA)

19.04.2025 (16:45) | Marcin Sapuń
uploads/images/2025/4/MECZYK_6803a93e73bfb.jpg

fot.: Dawid Kokolski

W meczu 29. kolejki Ekstraklasy Śląsk Wrocław przegrał u siebie z GKS-em Katowice 0:2. Dla ekipy trenera Simundza to pierwsza porażka od początku marca. Z kolei goście przerwali passę czterech kolejnych porażek na wyjeździe. Z trybun i boiska popłynął też piękny gest dla kapitana Wojskowych, Petra Schwarza. 



 

Wrocław wciąż wierzy w utrzymanie swojej drużyny - tak można było powiedzieć przed startem sobotniego meczu. Na trybunach Tarczyński Areny zjawiło się ponad 20 tysięcy kibiców, a Śląsk do starcia z GKS-em Katowice podchodził z serią pięciu meczów bez porażki, będąc jedną z najlepiej punktujących drużyn w ostatnich pięciu kolejkach. 

Wojskowi musieli radzić sobie bez Petra Schwarza, który po spotkaniu z Cracovią (4:2) musiał przejść pilną operację jamy brzusznej. O kapitanie Śląska nie zapomnieli fani oraz koledzy z boiska. Ci pierwsi wywiesili specjalny transparent o treści "Petr, bud silny - wracaj do zdrowia" i w 17. minucie wstali ze swoich miejsc, by oklaskami udzielić pomocnikowi wsparcia. Z kolei piłkarze (obu zespołów) wybiegli na rozgrzewkę w specjalnie przygotowanych koszulkach z hasłem "Szwaniu, czekamy na Ciebie!". Schwarza w wyjściowej jedenastce zastąpił Tudor Baluta i była to jedyna zmiana w składzie WKS-u względem spotkania w Krakowie. 

Dla jednego z graczy gości mecz we Wrocławiu miał szczególnie znaczenie. Mowa o Sebastianie Bergierze, wychowanku Śląska. 25-latek jest obecnie najskuteczniejszym Polakiem w Ekstraklasie z dorobkiem 9 bramek i w Wielką Sobotę na pewno miał chrapkę, by mieć na swoim koncie już dwucyfrową liczbę goli.

- Myślę, że nie to jest niespodzianka, że na ten mecz czekam po opuszczeniu WKS-u. Wychowałem się we Wrocławiu i jestem bardzo zżyty z tym klubem. Bardzo chciałbym się zmierzyć przeciwko Wojskowym na ich obiekcie

- powiedział Bergier w niedawnej rozmowie z naszą redakcją.

WROCŁAWIANIE AŻ ZA BARDZO GOŚCINNI W WIELKANOCNYM CZASIE 

W pierwszych piętnastu minutach piłka częściej gościła na połowie gospodarzy, którzy skutecznie bronili się przed coraz groźniejszymi atakami podopiecznych trenera Góraka m.in. po dośrodkowaniach. Jednak już w 19. minucie Trójkolorowi byli bezradni, gdy po podaniu Mateusza Kowalczyka, piłkę do własnej bramki skierował Aleks Petkow. Dla Bułgara to nie są dobre tygodnie, gdyż samobójczą bramkę zdobył również przeciwko Cracovii. W 23. minucie przed dobrą szansą stanął Berger, ale jego strzał obronił Leszczyński. Kilka chwil później idealnie w polu karnym GKS-u odnalazł się Petkow, którego uderzenie niefortunnie zablokował kolega z drużyny, a dokładnie Baluta. 

Wrocławianie mieli wyraźne problemy z konstruowaniem akcji oprócz kilku zrywów, po których jednak nie zdołali oddać celnych strzałów, co mocno kuło w oczy. W 36. minucie Sebastian Bergier pokusił się o kolejną próbę uderzenia, tym razem z dystansu, ale i tym razem na posterunku był bramkarz WKS-u, który na raty wyłapał piłkę. Podobnie było kilka minut przed przerwą, gdy Leszczyński najpierw obronił strzał Bartosza Nowaka i dobitkę Bergiera. 

Swoją dominację GKS przypieczętował drugim trafieniem w 43. minucie. Po dośrodkowaniu Nowaka futbolówkę do siatki skierował głową w ogóle niepilnowany Oskar Repka. Śląsk przed przerwą mógł złapać jeszcze kontakt, ale z piątego metra obok słupka uderzył Arnau Ortiz i oba zespoły zeszły do szatni przy prowadzeniu katowiczan 2:0 i to, co trzeba przyznać, było to zasłużone prowadzenie.

PIERWSZA PORAŻKA OD POCZĄTKU MARCA STAŁA SIĘ FAKTEM

Obie ekipy wróciły na boisku w niezmienionych składach. Początek drugiej połowy to dwie próby dośrodkowań ze strony Wojskowych, które były jednak zbyt głębokie i bez trudu poradził sobie z nimi Dawid Kudła. Obraz gry uległ trochę zmianie, ponieważ do głosu doszli piłkarze trenera Simundzy, chcąc jak najszybciej strzelić gola na 1:2. W 54. minucie po wrzutce z rzutu rożnego próbował Serafin Szota (kapitan Śląska w sobotnim meczu), ale trafił tylko w boczną siatkę. 

Po godzinie gry Ante Simundza dokonał potrójnej zmiany w szeregach swojej drużyny. Na boisku pojawili się Tommaso Guercio, Burak Ince i Piotr Samiec-Talar. Ataki Śląska nie ustawały, ale wciąż brakowało stuprocentowych okazji na zdobycie bramki, która była potrzebna gospodarzom, by zacząć myśleć o powtórzeniu wyczynu Lechii Gdańsk z poniedziałku, która wygrała ze Stalą Mielec 3:2, pomimo że przegrywała do przerwy różnicą dwóch goli. W 74. minucie kolejną dobrą okazję zmarnował Ortiz, który dostał podanie od Petkowa, jednak Hiszpan nieczysto uderzył w futbolówkę, która minęła bramkę Kudły. 

Wrocławianie nie zdołali dokonać cudu na własnym podwórku i przegrali mecz pierwszy raz od początku marca. Z kolei kamień z serca spadł na pewno katowiczanom, który przełamali się po czterech wyjazdowych porażkach.


Śląsk Wrocłw - GKS Katowice 0:2 (0:2) 

Petkow 19' (s), Repka 43' 

Śląsk Wrocław: Leszczyński - Macenko (60' Guercio), Szota, Petkow, Llinares - Jezierski, Baluta (60' Ince), Żukowski, Pozo (60' Samiec-Talar), Ortiz - Al Hamlawi (70' Udahl)

GKS Katowice: Kudła - Czerwiński (65' Kuusk), Jędrych, Klemenz - Wasielewski (86' Marzec), Repka, Kowalczyk, Galan (70' Gruszkowski), Błąd (65' Drachal), Nowak - Bergier (65' Szymczak)

Żółte kartki: Bergier, Kudła, Kowalczyk 

Sędzia: Yusuke Araki (Japonia)

Frekwencja: 20 890 widzów

 

ZOBACZ też: LIVE: Śląsk Wrocław - GKS Katowice (NA ŻYWO)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.