Śląskowi strzelać nie kazano - oby do wiosny!
14.12.2013 (19:56) | Krzysztof Banasik


Po pięciu meczach z rzędu bez zwycięstwa Śląsk ostrzył sobie zęby na Piastunki, z którymi wrocławianie nie wygrali od listopada 2009 roku. Trener Stanislav Levy ponownie miał do dyspozycji Tomasza Hołotę i Mariusza Pawelca, którzy w ostatnim spotkaniu z Widzewem w Łodzi musieli pauzować za żółte kartki. Obydwaj wskoczyli do pierwszego składu – Hołotą na prawą, a Pawelec na lewą obronę. Zagrać nie mógł tylko Dudu Paraiba, który został zawieszony na jeden mecz za czwarty żółty kartonik.
Gospodarze od początku meczu grali nieporadnie i pomimo przewagi własnego boiska nie potrafili zdominować przeciwnika. Wrocławianie mieli jeden sposób na przedostatnie się na połowę rywala – kopnąć piłkę daleko za linię obrony Piasta, a nóż ktoś popełni błąd i Marco Paixao wreszcie się przełamie? W pierwszej połowie najbliżej pokonania Jakuba Szumskiego był Sylwester Patejuk i to trzykrotnie po podaniu Paixao.
Najpierw w 18. minucie skrzydłowy Śląska gola próbował zdobyć głową, ale dobrze zachował się bramkarz Piasta. Następnie w 39. minucie z kilku metrów posłał piłkę w trybuny, przypominając wszystkim, że do wybitnych snajperów nie należy. Tuż przed przerwą Patejuk przerósł jednak samego siebie, kiedy po świetnym zagraniu Portugalczyka… nie trafił w piłkę mając pustą bramkę! Swoje winy mógł odkupić asystując Paixao, piłka wpadła wreszcie do siatki, ale niestety nasz najlepszy strzelec był na spalonym.
Swoje okazje miał też Piast, a konkretnie Ruben Jurado, który zaskakująco łatwo dochodził do sytuacji strzeleckich. Najlepszą okazję do pokonania Mariana Kelemena miał w 37. minucie po fatalnym zagraniu Adama Kokoszki, który popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki. Ta trafiła pod nogi Hiszpana, ale bardzo dobra interwencja Kelemena uchroniła Śląsk od straty bramki. Na wrocławskim stadionie to był już szósty mecz z rzędu bez gola w pierwszej połowie!
Jurado powinien wpisać się na listę strzelców w 59. minucie, kiedy po małym zamieszaniu znalazł się sam przed bramką Śląska, ale fatalnie spudłował z około 10-ciu metrów. Chwilę później z boiska zszedł Sebastian Mila, którego forma szuka lepszych czasów, ale o tych już dawno zapomnieliśmy. Zastępujący go Mateusz Cetnarski nie wniósł jednak niczego nowego do gry WKS-u, który niemiłosiernie męczył się w ataku pozycyjnym. Wrocławianie nie potrafili stworzyć sobie chociażby cienia szansy na objęcie prowadzenia, w przeciwieństwie do gliwiczan. W 75. minucie dogodnej okazji nie wykorzystał Jan Polak, po którego strzale głową piłka przeleciała nad bramką.
Bezsilność Śląsk była niestety tak samo porażająca jak w poprzednich meczach. Drużyna Stanislava Levy’ego ponownie nie miała żadnego pomysłu na przechytrzenie przeciwnika. Ten zespół wymaga dużych zmian, bez których Wrocław okryje się ligową szarzyzną. Rozpieszczani przez trzy ostatnie sezony przyzwyczailiśmy się do futbolu na lepszym poziomie, ale obok tak dużego rozczarowania grą Śląska przejść obojętnie się nie da. Pięć zwycięstw w 21 meczach to
Śląsk Wrocław 0:0 Piast Gliwice
Śląsk: Kelemen – Hołota, Grodzicki, Kokoszka, Pawelec – Stevanović, Kaźmierczak – Patejuk (89’ Gavish), Mila (60’ Cetnarski), Plaku (78’ Ostrowski) – Paixao
Piast: Szumski – Zbozień, Polak, Horvath, Klepczyński – Izvolt (44’ Cicman), Matras, Podgórski, Hanzel, Murawski (70’ Marc) – Jurado (83’ Rabiola)
Żółte kartki: Patejuk, Stevanović (Śląsk), Horvath, Rabiola (Piast)
Sędziował: Paweł Pskit (Łódzki ZPN)
Widzów: 8456