Szalona bitwa bez happy-endu: Śląsk - Górnik Zabrze 3:4 (RELACJA)

21.05.2022 (19:36) | Bartosz Królikowski
uploads/images/2022/4/pich_626513f360d09.jpg

fot.: Paweł Kot

Szczęśliwego zakończenia nie było, ale cóż to była za bitwa! Piłkarze Śląska Wrocław po kapitalnym widowisku przegrali  u siebie na zakończenie sezonu z Górnikiem Zabrze 3:4. Tym samym sezon 2021/22 WKS zakończył z dorobkiem 35 pkt na 15. miejscu w tabeli. Po meczu z zespołem pożegnali się ci, którzy nie przedłużą swych umów na nowy sezon.



 

To już jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni i możemy iść. Słynna piosenka Elektrycznych Gitar raz do roku przychodzi na myśl, a to jest właśnie ten moment. Ostatnia kolejka ekstraklasy, finał sezonu. WKS w ostatniej chwili uniknął tragedii, jaką byłby spadek do I Ligi. Przed nimi burzliwe lato, wiele zmian, ale o tym jeszcze wiele zostanie napisane. Wpierw należało dokończyć bieżącą kampanię domowym starciem z Górnikiem Zabrze.

Starciem nieco wybrakowanym. Dlaczego? Ano bo do Wrocławia tym razem nie zawitał chociażby VAR, który w przypadku gdy wszystkie mecze rozgrywane są w tym samym czasie, może być jednocześnie tylko na 4 spotkaniach. Teoretycznie nie było też większej stawki, bo Śląsk się utrzymał, a Górnik także był pewny swego. Ale należało pamiętać, że każde miejsce wyżej, to większa premia finansowa. Śląsk ten sezon mógł zakończyć tak samo 15., jak i 12.. Różnica między tymi pozycjami to jakieś 800 tys. złotych. Także stawka nie była wcale mała, bo to nie jest kwota która chodzi piechotą.

Młodzi na bok, starszyzna się bawi!

Jeżeli chodzi o skład, trener Tworek, lekko mówiąc, nie zdecydował się postawić na młodzież od pierwszej minuty ostatniego meczu w sezonie. Miejsce w jedenastce znalazło się m.in. dla Waldemara Soboty, Roberta Picha czy Diogo Verdaski. Średnia wieku wyniosła prawie 30 lat. Młodzieżowo wyglądała za to ławka rezerwowych, na której zasiadł choćby 15-letni Karol Borys. W przypadku wejścia na boisko, utalentowany pomocnik pobiłby 45-letni rekord Mirosława Pękali, zostając najmłodszym debiutantem Śląska Wrocław w ekstraklasie.

Stałe utraty gola gry

Oba zespoły rozkręcały się bardzo pomału. Zasadniczo przez pierwsze 14 minut nie wydarzyło się nic ciekawego, ot kilka prób ataku pozycyjnego, rozbitych jeszcze przed polem karnym. Ale jak już się zdarzyło… to nie było to nic miłego dla Śląska. Schemat znany w tym sezonie za dobrze. Stały fragment gry, dośrodkowanie z wolnego i kompletnie odpuszczony w polu karnym Rafał Janicki pakuje głową piłkę do siatki. Bez presji miało być inaczej, ale rozpoczęło się jak zawsze.

Po zdobyciu gola to goście z Zabrza prezentowali się lepiej, dążyli do zdobycia drugiej bramki. Matus Putnocky musiał nawet interweniować po strzale Krzysztofa Kubicy, ale zrobił to skutecznie. Górnik atakował, Górnik przeważał, więc co się stało? Oczywiście że Śląsk wyrównał. W 24. minucie obrońcy gości pozostawili sporo swobody Patrykowi Janasikowi w narożniku pola karnego, co ten skrzętnie wykorzystał, ładnym strzałem po dalszym rogu bramki pokonując Daniela Bielicę.

Ledwie 6 minut później mogło być 2:1 dla wrocławian. W zamieszaniu przy rzucie rożnym najlepiej odnalazł się Dino Stiglec, którego odbił się po drodze od Wojciecha Golli, czym zmylił golkipera. Niestety dla WKS-u, sędziowie dopatrzyli się spalonego obrońcy Śląska, a że VAR-u nie było, decyzja była nieodwracalna.

Kibice się schowali i przegapili widowisko

Ciekawie było także na trybunach. Na sektorze Oporowska, kibice WKS-u  zadecydowali by w tym meczu dość dosadnie powiedzieć piłkarzom co sądzą o tym sezonie. Zaś około 30. minuty postanowili… pójść sobie. Po prostu. Schowali się w korytarzach prowadzących na trybuny i tyle ich do końca połowy widzieli.

Tymczasem na boisku… SZALEŃSTWO! Robert Pich mógł wyprowadzić Śląsk na prowadzenie, ale zmarnował sytuację sam na sam. Co nie udało się Słowakowi, zrobił za to Petr Schwarz, głową wykańczając perfekcyjne dośrodkowanie Wojciecha Golli (tak, to był on). WKS cieszył się z prowadzenia jakąś… minutę. Tym razem do siatki trafił Alasanna Manneh, który pokonał Putnockiego precyzyjnym strzałem zza szesnastki.

Ostatni gol w tej połowie? A gdzie tam! Jeszcze przed przerwą lewym skrzydłem przedarł się Dennis Jastrzembski i pewnym wykończeniem przywrócił Śląskowi prym. Był to debiutancki gol młodego zawodnika w barwach Trójkolorowych. Miał być wesoły futbol na koniec sezonu? No to był. Świetna pierwsza połowa z dodatkiem 5 goli!

Im bronić nie kazano

Po przerwie był podwójny powrót, bo na boisko wrócili piłkarze, zaś na trybuny kibice. Na szczęście, nie zabrakło także emocji. Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy, WKS dwukrotnie był blisko podwyższenia prowadzenia. Najpierw minimalnie obok słupka uderzył Schwarz, a kilka chwil później „poprawił” go Piasecki, który w sytuacji sam na sam z golkiperem ów słupek obił. Niestety, dla Śląska powtórzył się schemat z pierwszej połowy. Wówczas Górnik nacierał, a WKS strzelił. Tym razem było odwrotnie. Gościom bardzo pomógł Putnocky, który „wypluł” niezbyt mocny strzał Bartosza Nowaka, a z prezentu skorzystał Marin Higinio, doprowadzając do remisu.

Nie minęły 2 minuty, a WKS znów mógł prowadzić, jednak tym razem Górnika uratowała poprzeczka po strzale Picha. Za to w 72. minucie było już 4:3 dla gości. Ponownie prezent od Putnockiego, ponownie dla Marina. Hiszpan oddał mocny strzał z około 25 metrów, ale Słowak nie powinien był tego przepuścić. Przy okazji tego trafienia doszło do wydarzenia historycznego. Na boisko wszedł Karol Borys. Tym samym w wieku 15 lat, 7 miesięcy i 23 dni stał się najmłodszym debiutantem w historii Śląska Wrocław oraz pierwszym w historii ekstraklasy zawodnikiem z rocznika 2006.

Spokój do końca, pożegnania po końcu

Gol dla Górnika podziałał na ten mecz jak środek na uspokojenie. W końcówce jedni i drudzy wyraźnie zwolnili, nie była to już tak pasjonująca wymiana ciosów jak przez poprzednie co najmniej 60 minut. Trochę szkoda, bo można było się tu pokusić o jakiś absolutnie szalony wynik typu 5:5. Ale narzekać i tak nie ma co, to był piekielnie emocjonujący mecz, który niestety zakończył się porażką WKS-u 3:4.

Po ostatnim gwizdku sędziego nadszedł czas pożegnań z tymi, z którymi kontrakty nie zostały przedłużone. Tym samym możemy już być pewni, że WKS opuszczają: Waldemar Sobota, najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii klubu Robert Pich, Dino Stiglec oraz Mark Tamas. 

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 3:4

Gole: Janasik 24', Schwarz 42', Jastrzembski 45; - Janicki 14', Manneh 43', Marin 62',72'

Śląsk: Putnocky – Janasik (50. Bejger), Golla (82. Gretarsson), Verdasca, Stiglec – Schwarz, Sobota (82. Bukowski) – Pich (72. Łyszczarz), Olsen (73. Borys), Jastrzembski – Piasecki

Górnik: Bielica – Wiśniewski, Szymański, Janicki – Dadok, Kubica (52. Stalmach), Manneh (58. Mvondo), Janża (62. Ziółkowski) – Nowak, Pacheco – Krawczyk (58. Higinio)

Żółte kartki: Stiglec (Śląsk)

Sędziował: Łukasz Kuźma

Widzów: 11 770

ZOBACZ też: WIDEO: Tworek i Urban po meczu Śląsk 3:4 Górnik Zabrze

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.