Sześć bramek w Bielsku - 3:3
04.04.2014 (20:44) | Aleksander Janik
Mimo to bramka na 1:0 to był majstersztyk. Ładna, zespołowa i co najważniejsze kombinacyjna akcja Śląska, która rozpoczęła się od wracającego do pierwszego składu Sebastiana Mili. Miał on duży udział w jej końcowym sukcesie. Strzałem z bliskiej odległości po podaniu Marco Paixao i zgraniu piłki przez Patejuka popisał się Dalibor Stevanović.
Od tego momentu gra zaczęła się rozkręcać, już dwie minuty później było 1:1. Sędzia Tomasz Musiał musiał podyktować rzut karny za zagranie ręką Dudu Paraiby. Jedenastkę na bramkę zamienił Sokołowski, więc wrocławianie niezbyt długo cieszyli się z prowadzenia.
Kolejne minuty to optyczna przewaga Śląska, z której jednak niewiele wynikało. Aż do 43 minuty, kiedy to za swoje poprzednie zagranie ręką zrehabilitował się Dudu i po główce Stevanovicia było 1:2.
Wydawało się, że po przerwie to Śląsk będzie kontrolował grę. Wrocławianie zapomnieli jednak, że trenerem Podbeskidzia jest Leszek Ojrzyński, którego drużyny zawsze walczą do końca. Tak było i tym razem. W 65 minucie Blażek wypuszczony w uliczkę znalazł się w sytuacji sam na sam z Kelemenem i, mimo że miał na plecach Calahorro, wpakował piłkę do bramki.
To nie koniec dramatu Śląska. Dwie minuty później karnego po raz kolejny sprokurował Dudu, który tego dnia bardzo chciał zabłysnąć w statystykach meczowych, co niewątpliwie mu się udało.
Przewaga bielszczan rosła z każdą minutą, mimo że nastawili się na kontry, to obrona Śląska wyglądała jak zagubione we mgle dzieci. Jednak wrocławianie dopięli swego. Zdecydowanie piłkarz meczu Dalibor Stevanović strzelił w 82 minucie swoją trzecią dzisiaj bramkę i znowu był remis, który utrzymał się do ostatniego gwizdka.