Wróblewska: Zrobiliśmy duży postęp w promocji kobiecego futbolu (WYWIAD)
13.08.2024 (16:00) | Marcin Sapuńfot.: Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl
Przed rozpoczęciem sezonu Ekstraligi porozmawialiśmy z kapitan Śląska Wrocław Joanną Wróblewską. Z zawodniczką poruszyliśmy tematy m.in. nowego sezonu, wzrostu zainteresowania kobiecą piłką, a także jej przyszłości. 28-latka zdradziła także, którzy piłkarze odwiedzali mecze żeńskiego zespołu. Zapraszamy.
Jak nastawienie przed nadchodzącym sezonem?
Pozytywne. Doszło do kilku zmian w drużynie, również w sztabie. Uważam, że wzmocniliśmy się kadrowo. Cele tak naprawdę mamy wyznaczone, jeżeli chodzi o drużynę czy o mnie, więc nic tylko czekać już na start ligi.
Jakie są to cele?
Celujemy w medale i zwycięstwo w Pucharze Polski.
A jak oceniłabyś obóz przygotowawczy? Było ciężej niż w poprzednich rundach?
Myślę, że zaczęłyśmy bardzo mocno trenować od początku sezonu, jeszcze przed obozem, podczas którego tak naprawdę dołożyliśmy kolejnych cegiełek, między innymi pod kątem taktycznym. Trenujemy cały czas mocno i uważam, że obóz był owocny, ponieważ mogłyśmy poprawić dużo elementów, jak i zbudować jeszcze lepszą atmosferę.
Miałyście też w sparingach wymagające rywali. Oprócz tych polskich RB Lispk, czy Slavia Praga.
Pojechaliśmy na pierwszy mecz do Lipska i tak naprawdę była to fajna lekcja dla nas. Dużo wniosków mogłyśmy wyciągnąć. Zespół z Lipska pokazał nam jak wygląda gra w Bundeslidze, oraz nad jakimi elementami musimy jeszcze pracować. Z kolei ze Slavią wyglądałyśmy już zdecydowanie lepiej. Na pewno są to przeciwnicy z wysokiej półki, ale jeżeli chcemy się rozwijać, to tylko z takimi rywalami musimy grać.
Jakie to elementy gry, nad którymi musicie pracować?
Na pewno tempo gry, podejmowania decyzji. Dziewczyny z Niemiec praktycznie grały na jeden, dwa kontakty. Dodatkowo częste przenoszenie ciężaru gry, więc była to dla nas fajna nauka. Z mistrzyniami Czech grałyście już jak równy z równym. Trzeba wziąć pod uwagę jeszcze to, że Slavia nie była w optymalnym składzie, ale jeżeli ktoś gra w czeskim klubie, który gra w lidze mistrzyń, nie jest słabym zawodnikiem. Dlatego uważam, że w tych meczach pokazałyśmy się tam z dobrej strony. Natomiast najważniejsze dla nas było to, jak my wyglądałyśmy taktycznie i to, że chciałyśmy grać w piłkę i prowadzić grę z przeciwniczkami z wyższej rangi.
W waszej drużynie doszło do dużych roszad. Przyszło osiem nowych piłkarek. Jak wygląda ich aklimatyzacja?
Tak, przyszło osiem zawodniczek do Śląska i dołączyły dwie nowe osoby do sztabu: trener Przemysław Piekielny i Paweł Prochowski. Są to na pewno zdecydowanie dobre ruchy, które są wzmocnieniem naszego zespołu. Jeżeli chodzi o zawodniczki, uważam, że bardzo dobrze się zaaklimatyzowały. Tak naprawdę od pierwszego treningu było widać, że są otwarte na nas, my byłyśmy otwarte na nie i tak naprawdę szybko zawiązałyśmy taką więź między sobą.
Trzeba też przyznać, że te transfery nie są tylko ilościowe, ale również jakościowe. Spotkałem się nawet z komentarzami, że żeńska sekcja zrobiła lepsze transfery niż męska.
Tutaj nie ma, co porównywać. Jeżeli chodzi o męską piłkę, zostawiam to kibicom do oceny, a jeżeli chodzi o kobiety, uważam, że zrobiliśmy jako Śląsk jakościowe transfery na każdą pozycję. Są to dziewczyny, które są głodne gry, wygrywania i medali. Tak naprawdę przyszły tutaj z jasnym celem, bo też wiedzą, że jako klub mamy je wysokie i one też chcą się poprzez to rozwijać. Moim zdaniem dadzą nam dużo jakości na boisku.
Czy w związku z przebudową kadry potrzebujecie tak samo czasu, by zgrać się ze sobą? W przypadku męskiej drużyny mówił o tym trener Jacek Magiera.
Na pewno tutaj trener Magiera ma rację, że ten czas jest potrzebny, aby zespół funkcjonował według założeń. Wiadomo, że z każdym treningiem, czy meczem będzie to lepiej wyglądać. Patrząc teraz na zespół przed pierwszym meczem, jestem spokojna i uważam, że szybko zbudowaliśmy kolektyw, który ma jasno określony cel i będzie do niego dążyć każdego dnia.
Wróćmy na chwilę do poprzedniego sezonu. 7. miejsce w Ekstralidze i finał Pucharu Polski. Czujesz, że mogłyście trochę więcej z niego wycisnąć?
Na pewno jest duży niedosyt, jeżeli chodzi o moją osobę. Wygranie Pucharu Polski było moim celem. Dwa lata wypadłam z gry przez kontuzję, więc w sezonie 2023/24 chciałam zdobyć to trofeum. Niestety się nie udało. Tak naprawdę mieliśmy dobrą rundę wiosenną i funkcjonowało to dobrze aż do przerwy kadrowej, po której wróciliśmy i w Tczewie straciliśmy punkty. Od tamtego momentu nasza forma lekko upadla i ciężko było to gdzieś odbudować. Uważam, że jest duży niedosyt, ale to też pokazuje, że jednak trzeba być skoncentrowanym na danym meczu, a nie wybiegać daleko w przyszłość. Na pewno wyciągniemy z tamtego sezonu wnioski i w tym już to poprawimy i mam nadzieję, że na końcu będziemy cieszyć się z tego, co sobie założyłyśmy.
Wspomniałaś już o tym finale w 2022 roku. Nie zagrałaś z powodu kontuzji, której nabawiałaś się w półfinale. Złość była ogromna?
Tak, złamałam kość strzałkową 11 maja w meczu półfinałowym z SMS-em Łódź i to w naprawdę głupiej sytuacji, bo dostałam wtedy jeszcze żółtą kartkę za faul. Dograłam wtedy do końca pierwszej połowy, więc "biegałam" praktycznie 30 minut z kontuzją. I tak naprawdę w tamtym momencie prawdopodobnie jeszcze sobie to pogorszyłam, ale to była tylko i wyłącznie moja decyzja, że chcę być na tym boisku. Bardzo mnie to bolało i trzymało tak naprawdę do spotkania finałowego. Chciałam wspierać dziewczyny z boku, ale jednak ta złość wewnętrzna była ciężka. Dla sportowca jest to duży cios, jeżeli chodzi o takie spotkania. Pogodziłam się z tamtą sytuacją, może tak miało być. Cieszę się, że dostałam tę okazję po dwóch latach i mam nadzieję, że w tym roku też to powtórzę. Patrzę tylko i wyłączę optymistycznie w przyszłość.
Finał w Lublinie był dla ciebie trzecim, chociaż drugim, w którym mogłaś zagrać, bo jeszcze w barwach AZS-u Wrocław dotarłaś do niego. Do trzech razy sztuka?
W pierwszym meczu z AZS-em mieliśmy dobry wynik, bo do przerwy prowadziliśmy z Medykiem Konin 2:0, a w 90. minucie straciłyśmy bramkę na 2:3, która pozbawiła nas marzeń o pucharze. Mogę powiedzieć, że lubię te finały, więc mam nadzieję, że w tym sezonie też mi się uda doprowadzić Śląsk do finału Pucharu Polski i podnieść to trofeum.
A co nie wyszło w tym roku w Lublinie? Porażka z GKS-em Katowice aż 0:3.
Puchar rządzi się swoimi prawami. Dla niektórych zawodniczek było to coś nowego, gra w finale, ta cała atmosfera, otoczka była dosyć profesjonalna i widać było, że dziewczyny były zestresowane i zdenerwowane. Ja również odczuwałam pewien taki niepokój. Ja miałam ogromną presję narzuconą na siebie, z którą uważam, że sobie nie poradziłam do końca i mogłam lepiej zagrać to spotkanie. Natomiast człowiek uczy się na błędach, więc tak naprawdę zbieramy doświadczenia. W drużynie mamy mnóstwo młodych dziewczyn, które mogą jeszcze w niejednym pucharze czy w innej lidze zagrać.
Dodatkowo zespół z Katowic dokonał zmian w przerwie, które dały im większy komfort gry i my nie byliśmy w stanie się przeciwstawić. Wygrał lepszy zespół, więc tutaj nie ma co się oszukiwać. W tym finale nie zagrałyśmy na swoim poziomie. Zabraliśmy drugi srebrny medal do domu, jeżeli chodzi o finał Pucharu Polski. Uważam, że w przeciągu 4 lat jest to duży sukces, jeżeli chodzi o kobiecą piłkę. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale bądźmy spokojni i cierpliwi.
Czy przy okazji tego finału towarzyszyły ci jakieś dodatkowe emocje? W końcu spędziłaś dwa lata w Gieksie.
Spędziłam w Katowicach dwa lata, ale przez relacje, w których się rozstaliśmy, tego sentymentu dużego nie pozostawiam w sobie. I tak naprawdę te mecze we mnie budują większe emocje, adrenalinę.
A mecz z Pogonią Szczecin na wyjeździe? Wygrana na terenie późniejszego mistrza Polski. Dodatkowo na oczach licznej publiczności.
O właśnie, wtedy pobito rekord frekwencji na meczu Ekstraligi. Na pewno fajnym akcentem było też zakończenie sezonu ładnie strzelonym rzutem wolnym, bo tak naprawdę cały sezon gdzieś szukałam takiej bramki i na koniec się udało, więc to był taki pozytywny akcent kończący ten sezon.
Zmiany kadrowe to jedno, ale przenosicie się również na Oporowską. To duża zmiana dla was w charakterze symbolicznym?
Na Oporowskiej rozegrałyśmy dotąd chyba trzy spotkania, z których wspomnienia są różne. Można powiedzieć, że się ucieszyłyśmy, bo tak naprawdę jest to dom Śląska Wrocław i na pewno jest to naturalna murawa, na której my chcemy grać i rozgrywać swoje spotkania. Liczymy też, że przyciągniemy kibiców, których będzie coraz więcej na trybunach. Cieszę się, że w końcu Śląsk podjął tę decyzję, że my jako kobiety będziemy grać na Oporowskiej. Fajnie, że w tym sezonie już trenujemy na naturalnej murawie. Mam nadzieję, że z czasem dołożymy przy Oporowskiej więcej treningów i na pewno będziemy się tutaj czuły jak u siebie. Patrzymy z optymizmem w przyszłość, doceniamy te zmiany, bo tak naprawdę jest to duży plus dla nas.
Czy pod kątem treningów ciężko jest przestawić się ze sztucznej na naturalną murawę?
Na pewno dla mnie ciężko było na początku się przestawić, bo gdzieś większość swojej przygody w ekstralidze spędziłam na sztucznej nawierzchni, ale uważam, że jest to dobry krok i cieszę się, że mamy taką możliwość w tym sezonie i oby to zostało już.
Wspomniałaś już o frekwencji, dodatkowo jesteś doświadczoną piłkarką. Czy też zauważasz, że piłka nożna kobiet cieszy się coraz większą popularnością?
Tak, wydaje mi się, nawet zmiana AZS-u na Śląsk już nam dużo dała. Spotykam się osobiście z takimi sytuacjami, że idąc na mecz mężczyzn, ktoś krzyczy moje nazwisko i mnie rozpoznaje. Wiadomo, że rola kapitana i obecność przez kilka lat w klubie, powoduje, że ta rozpoznawalność jest większa, Jeśli będziemy grać na Oporowskiej, kibiców przyjdzie jeszcze więcej.
Uważam, że jeżeli oglądamy mecze w telewizji, to one nie oddają tego, co się dzieje tak naprawdę na żywo na boisku. Nie widać tej takiej waleczności, tego oddania, ponieważ kobieca piłka jest wolniejsza, a jednak przez pryzmat męskiej piłki większość kibiców oczekuje od nas czegoś, czego my nie jesteśmy w stanie nadrobić. Pomimo tego warto przyjść pierwszy raz, zobaczyć mecz i dać nam szansę.
W zeszłym roku padła też deklaracja, aby w nowym sezonie jedno ze spotkań odbyło się na Tarczyński Arenie. Czy wiesz coś może więcej na temat terminu takiego meczu?
Nic więcej mi nie wiadomo na ten temat. Jeżeli ktoś chce, żeby ten mecz się odbył, to na pewno on się odbędzie. Będziemy chcieli pobić rekord w frekwencji, to postaramy się go pobić. Bądźmy cierpliwi, spokojni, nie miejmy pretensji do nikogo, bo to nie jest wszystko takie łatwe, aby zorganizować mecz na dużej arenie międzynarodowej. Na pewno są też inne rzeczy dookoła, które trzeba spełnić, więc wierzę, że dostaniemy możliwość zagrania na naszym stadionie, ponieważ będzie to dla nas coś wielkiego.
Ty miałaś już okazję zagrać na Tarczyński Arenie, ale podczas akcji #ŚląskoweGranie. Natomiast wiadomo, że to nie to samo, co wyprowadzić swoje koleżanki przy tłumie kilku tysięcy fanów.
Tak, miałam przyjemność zagrać już na Tarczyńskim Arena. Ponadto dzięki spotkaniom w reprezentacji wiem jak fajnie gra się na takich dużych arenach. Mam nadzieję, że dziewczyny też tego doświadczą, a kibice dopiszą w tym momencie, w którym będziemy ich najbardziej potrzebować.
Mówisz o tym, że ludzie na mieście rozpoznają was. Patrząc na ostatni sezon, zauważam też dużą zmianę pod kątem waszej obecności w planach marketingu Śląska.
Zdecydowanie. Jeśli chodzi o marketing, na pewno klub dokłada dużych cegiełek do tego, żebyśmy coraz częściej pojawiały się na mieście. Bierzemy udział w różnych wspólnych akacjach z piłkarzami. Cieszymy się z tego, bo wtedy dużo osób jest w stanie nas poznać, porozmawiać i zapytać, jak to w ogóle wszystko funkcjonuje. Im bliżej jesteśmy kibiców, tym nasza popularność będzie jeszcze większa. Zrobiliśmy tu duży postęp jako klub pod kątem promocji kobiecego futbolu we Wrocławiu.
Dodatkowo gracie w tych samych koszulkach, co męska drużyna. Zmiana kosmetyczna, symboliczna, ale chyba ważna.
Myślę, że to dobry krok do przodu, kiedy poszczególne sekcje klubu grają w tych samych strojach, co ta najważniejsza drużyna. Wówczas wszyscy utożsamiamy się z barwami. Każdy nie gra w innych kolorach, czy w innych koszulkach, tylko mamy jeden swój krój. Nie chodzi tu tylko o nasz zespół, ale również tych najmłodszych z akademii. Mają fajnie wyznaczoną ścieżkę, by iść nią do celu, jakim jest założenie tej koszulki w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tak samo jest u kobiet. Dziewczynki grają w tych samych strojach, co my w Ekstralidze. Wiadomo, że chciałyby od nas dostawać te koszulki, by mieć je na pamiątkę. Natomiast fajnie będzie, jak one te małe koszulki zachowają, a za parę lat założą seniorską.
Za chwilę zaczyna się mecz @SlaskWroclawPl w Częstochowie, a w strefie kibica na wrocławskim Rynku mocna delegacja kobiecego WKS-u
— WKS Śląsk Wrocław Piłka Nożna Kobiet (@wkspilkakobiet) May 25, 2024
Sytuacja jest, jaka jest, ale trzymamy kciuki za zakończenie sezonu zwycięstwem! pic.twitter.com/iJNU4RNx1S
A jak już jesteśmy przy tym temacie. Jak oceniasz nowe koszulki? Podobają się?
Szczerze, nie miałam ich jeszcze w rękach, ale widziałam. Uważam, że białe są ładniejsze.
Pewnie dlatego, że lepiej widać na nich wrocławskie budynki.
No tak, bardziej widać miasto. Wydaje mi się, że będziemy chyba częściej je ubierać (śmiech). Mi się podobają. Lubię ciekawe wstawki, które są na koszulkach, czy na różnych elementach. Na pewno są kibice, którzy będą mówić, że bardzo przypominają te Warty Poznań, ale nie czepiajmy się. Uważam, że powinniśmy wspierać klub i to, jak on się rozwija.
Wy jako kobiety często jesteście obecne na meczach Ekstraklasy, a czy piłkarze bywają na waszych?
Wydaje mi się, że częściej bywali kilka lat temu. Na pewno można było spotkać Dennisa Jastrzembskiego, Mariusza Pawelca, Piotra Celebana. Nie ma ich często, ale kiedy widzimy się na przykład na Oporowskiej, wymieniamy się zdaniami. Interesują się nami. Nie jest tak, że nic o nas nie wiedzą. Fajne jest to, gdy wchodzimy na przykład razem na siłownię, to rozmawiamy na bieżące tematy. Gratulują nam zwycięstw, przy porażkach pytają się nas, co poszło nie tak. Na meczach może ich nie ma, ale są w gronie tych, którzy śledzą kobiecą piłkę. Nie jesteśmy dla nich obce.
Widziałem też, że na jednym ze spotkań odwiedził was nawet Ryszard Tarasiewicz.
Tak, Ryszard Tarasiewicz był u nas na meczu ligowym, przyjechał wtedy z Krzysztofem Paluszkiem. Pana trenera poznałam osobiście, wymieniliśmy kilka zdań. Fajnie, że dyrektor Paluszek zawsze o nas pamięta i zaprosił nam taką osobistość, legendę, Udało się z panem Ryszardem porozmawiać, wymienić się z postrzeżeniami w kobiecej piłce, bo dla niego było to coś nowego.
Czysta przyjemność móc poznać osobiście legendę @SlaskWroclawPl Pana Ryszarda Tarasiewicza i zamienić wspólnie pare słów!
— Joanna Wróblewska (@JWroblewska27) August 5, 2023
Panie Ryszardzie do zobaczenia niedługo na meczu! @wkspilkakobiet pic.twitter.com/KpXqtrgKha
Pytałem o wizyty na meczów pań, a jaka jest twoja frekwencja w poprzednim sezonie spotkaniach męskiego zespołu?
Opuściłam chyba jeden mecz domowy. Dodatkowo zaliczyłam z Kamilą Czudecką jeden mecz wyjazdowy w Łodzi. Czułyśmy się wtedy trochę incognito na trybunach Widzewa, więc niektóre emocje musiałyśmy trzymać w sobie, ale byliśmy bardzo blisko sektora Śląska. Było to fajne przeżycie. Jak skończę grać, będę chciała jeździć na więcej wyjazdów. Teraz ze względu na swoje własne mecze w weekend blokuje mnie to gdzieś po tym względem. Natomiast mam tak, że lubię jeździć za drużyną, której kibicuję i wspierać ją z trybun. Na pewno będę chciała też odwiedzić trybunę B na którymś z domowych spotkań, postać w tłumie kibiców i pokrzyczeć sobie. Uważam, że inaczej ogląda się mecz z perspektywy trybun, inaczej w telewizji. Dlatego jak mam wybór, stawiam na wizytę na stadionie.
Od zeszłego sezonu osobą, która sprawuje nad wami pieczę, jest David Balda. Czy dyrektor sportowy często z wami rozmawia, albo chociaż z tobą jako kapitanem Śląska?
Jeśli chodzi o dyrektora Baldę, zaraz przed objęciem funkcji w naszej kobiecej piłce, pojawił się u nas na treningach. Wymieniliśmy swoje spostrzeżenia, były pytania, co jest nam potrzebne. Porozmawialiśmy na temat funkcjonowania drużyny. Jeśli jest coś, co mogę załatwić dla dobra zespołu, po prostu dzwonię i załatwiamy sprawę. Mamy wsparcie od dyrektora, który wzmocnił nasz zespół pod kątem kadrowym, w tym w sztabie szkoleniowym. Oczywiście odwiedza nas w trakcie spotkań, więc ma też ten cały obraz i może sobie zanotować, czego nam jeszcze brakuje.
W zeszłym sezonie zostałaś też nową kapitan w Śląsku. Czy był to wybór koleżanek z zespołu, czy trenera Jagieły?
Wcześniej pełniłam rolę zastępcy Gosi Kordy, która była pierwszym kapitanem. W momencie gdy odeszła, trener poprosił mnie na rozmowę i powiedział, że decyzją sztabu zostaje nowym kapitanem. Przed tym sezonem było podobnie, gdyż na obozie oznajmił, że dalej pełnię tę funkcję. Natomiast o wyborze drugiego kapitana i rady drużyny decydowałyśmy już wspólnie. Podziękowałam za obdarzone zaufanie i mam nadzieję, że sprostam zadaniu. Wydaje mi się, że już w zeszłym sezonie dałam radę. Powiedziałam, że dopóki będę nosiła ten herb na piersi i będę miała możliwość zakładania koszulki Śląska, zrobię wszystko i nie spocznę, dopóki nie zdobędę medalu mistrzostw Polski i nie wygram krajowego pucharu.
A kto został twoją zastępczynią?
Zastępcą jest Asia Węcławek, trzecim kapitanem Natalia Sitarz, a w skład rady drużyny wchodzi jeszcze Marcelina Buś i Ola Dudziak.
Czy młode zawodniczki przychodzą do ciebie po radę? Jesteś w końcu kapitanem i masz duże doświadczenie w Ekstralidze.
Tamten sezon był bardzo różny, ze względu na to, że dużo młodych dziewczyn doszło do nas. Może stres, strach przed starszą osobą był większy. Ja też musiałam dużo zmienić pod kątem funkcjonowania z młodszymi zawodniczkami, ponieważ cały czas byłam w szatni ze starszymi. Jednak dużo nam dało to, że na początku sezonu usiadłyśmy sobie na spokojnie i porozmawiałyśmy. Wtedy też stały się one bardziej otwarte do mnie, a ja do nich. Większość młodszych dziewczyn trenuje w grupie Future, czyli w Akademii Śląska, więc wiedziały, że jeżeli coś jest nie tak, jestem w stanie powiedzieć to od razu na treningu, bądź po prostu są w stanie podejść i ze mną normalnie porozmawiać bez żadnego strachu, dystansu. Wiadomo, że na treningach jestem też nieomylna i popełniam błędy, więc to też daje do myślenia, że nie trzeba być idealnym. Natomiast tak jak wspomniałam wcześniej, swobodnie sobie rozmawiamy i wymieniamy spostrzeżeniami odnośnie gry.
We wrześniu 2022 roku zdobyłaś uprawnienia trenerskie UEFA B. Ta myśl, by zostać trenerem, przejawiała się w twojej głowie od dawna?
Pojawiła się ona, gdy byłam w liceum. Musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie, gdybym wypadła z gry w piłkę na dłużej. Dlatego też postanowiłam pójść w stronę, która nadal jest związana z futbolem. Funkcjonowanie w zespole jako trener jest dosyć ciekawym elementem i wybrałam tę drogę. Potem pojawiła mi się też druga opcja, która wiąże się z poznawaniem swojego ciała i poszłam do szkoły masażu, żeby mieć jeszcze jedną alternatywę. Kolejnym pomysłem był powrót na studia, by skończyć Akademię Wychowania Fizycznego i być nauczycielem w szkole. Szukałam tych ścieżek i teraz z biegiem czasu uważam, że poczyniłam dobre kroki, aby zostać trenerką i chcę iść w tym kierunku. Mam też zawsze otwarte boczne drzwi. Jeżeli czas i sezon mi pozwoli, będę chciała rozpocząć kurs UEFA A, by zdobyć wyższe kwalifikacje.
Jesteś doświadczoną piłkarką. Od dwunastu lat grasz w Ekstralidze, dziś trenujesz również młode zawodniczki i przez ten czas na pewno dużo też zaobserwowałaś. Jak bardzo zmieniło się podejście klubów, trenerów do wychowania najmłodszych pokoleń przez ostatnią dekadę?
Dużo elementów się zmieniło. Jak byłam w podstawówce, myślałam, że jestem najlepsza w danym środowisku, że Ciechanów, z którego pochodzę, to mistrzostwo świata, a kobieca piłka jednak jest większa (śmiech). Wrocław pokazał mi, jak to wszystko wygląda. Zmieniło się bardzo dużo, od sztabów, funkcjonowania klubów aż po ścieżki rozwoju. W Ciechanowie był jeden zespół kobiecy, kilka męskich i tyle. Są zmiany wizualne również. Kiedyś nie myślano nad tworzeniem kobiecych sekcji przy danym klubie, a za pomysłem Śląska Wrocław poszły też inne drużyny i teraz możemy oglądać na boisku mecz WKS-u z Pogonią Szczecin, które medialnie jest naprawdę interesującym starciem i bardziej zachęca kibica. Wracając jeszcze do sztabu, dziś we Wrocławiu mamy aż siedem osób, a kiedyś był jeden trener od wszystkiego. To on musiał zadbać o transport, stroje, wyżywienie. Dodając jeszcze dietetyków, psychologów, widzimy, że jesteśmy mocno rozbudowani.
Myślisz jeszcze o transferze za granicę?
Zobaczymy, co się stanie w czerwcu przyszłego roku, ponieważ wtedy kończy mi się kontrakt ze Śląskiem. Jeśli klub nie zdecyduje się na jego przedłużenie, to jestem jeszcze w takim momencie kariery i życia prywatnego, że jest na to szansa. A może powiem dość.
Jeszcze przed ukończeniem 30 lat chciałabyś zakończyć karierę? Dlaczego?
Mam tę decyzję z tyłu głowy ze względu na to, że mam już swoje lata. Oczywiście jestem otwarta na różne propozycje i jeśli będę w stanie pogodzić wszystko z życiem prywatnym, to może pogram dłużej. U mnie bardzo ważny jest wewnętrzny spokój. U piłkarzy jest całkiem inaczej, oni sa
w stanie się w miarę możliwości szybko ustawić. Piłkarki w Polsce nie są w stanie kupić w pół roku domu, czy mieszkania. Nie chciałabym w wieku 40 lat siedzieć na wynajętym i zarabiać najniższą krajową. Trzeba tu patrzeć szerzej, gdyż my nie dostajemy kontraktów na 40, 60, czy ponad 100 tysięcy złotych. Musimy myśleć, co będzie za kilka lat. Gdzieś trzeba zarobić pieniądze, by osiągnąć na przykład zdolność kredytową. Dlatego ten spokój wewnętrzny jest istotny, gdyż ma wpływ na to, jak grasz w piłkę. Będę walczyć o skład i jeśli taka możliwość się nadarzy, usiądę ze Śląskiem do rozmów o nowej umowie.
Jeśli zdecydowałabyś się o zakończeniu kariery, chciałabyś zostać i zamieszkać we Wrocławiu?
Jeśli miałabym zakończyć karierę, najprawdopodobniej odbyłoby się to w Śląsku. Na pewno po zakończeniu gry w piłkę będę mieszkać we Wrocławiu.
Na zakończenie, jaki jest twój cel na najbliższy sezon? Nie licząc tych, o których mówiłaś na samym początku, czyli medal i puchar.
Na pewno, żeby nie było kontuzji. Chciałabym oczywiście zdobyć mistrzostwo Polski ze Śląskiem, ale też musimy znać swoje miejsce w szeregu. Ten sezon na pewno zweryfikuje te marzenia i cele.