Wywiad: Łukasz Becella, trener Młodego Śląska (3)
23.03.2012 (00:30) | Michał ZachodnyCzęść pierwszą można znaleźć TU, część drugą TU.
Najtrudniej w pracy z młodzieżą jest ocenić postęp i potencjał zawodnika. Czy można go zmierzyć? Czy można go wyliczyć ze wzoru? Czy istnieje jedno rozwiązanie dla zagadki związanej z przyszłością talentów? Mimo wszystko za granicą odpowiedzi na te pytania nie stanowią większej tajemnicy, nawet w niektórych polskich klubach szkolenie stoi na wysokim poziomie. Co w takim razie można powiedzieć o Śląsku, którego ostatnim wychowankiem był Tadeusz Socha, a pojawienie się nastolatka na boisku w barwach pierwszej drużyny jest równie częste jak wybory prezydenckie?
Trener Młodego Śląska, Łukasz Becella mówi, że zawsze swoją pracę sprowadzał do indywidualnej oceny potencjału piłkarza. „Ja chcę im pomóc, by znaleźli się w pierwszym składzie. Bo to najbardziej cieszy, tak jak kiedyś to, że Tadek Socha gra w zespole, że Maciej Wilusz pojechał do Holandii... bardzo żałuję, że nie udało się go zatrzymać, ponieważ teraz radzi sobie bardzo dobrze w Bełchatowie. Następnie Błażej Augustyn, który trenował u mnie w Śląsku, ja go ściągnąłem ze Strzelina, jeździłem do niego do domu... potem został kupiony przez inne kluby.”
„Chciałbym, by ludzie wiedzieli jak trudno jest dać zawodnika do takiego zespołu, do vice-mistrza Polski, oby przyszłego mistrza. To nie jest taki prosty element. Proszę spojrzeć na kluby, które nie mają pieniędzy, nie mogą robić transferów, więc stawiają na młodzież. Zawsze są dwie strony medalu” - mówi Becella, tłumacząc jednocześnie w jaki sposób obserwowani są piłkarze przymierzani do jego zespołu. „Niektórych nie oceniamy pod względem trenowania w Młodej Ekstraklasie - nawet ci, którzy odeszli mogliby nadal tu trenować! - my jednak staramy się trzymać tych, którzy mogą być w perspektywie Ekstraklasy, mogliby być wypożyczeni do pierwszej ligi, by okrzepli, wrócili. My nie chcemy produkować tych zawodników do trzeciej czy czwartej ligi, ale minimum właśnie do pierwszej ligi i do Ekstraklasy, czyli do naszego pierwszego zespołu.”
Decyzja o wyborze bądź rezygnacji z danego piłkarza nigdy nie jest łatwa i sam szkoleniowiec twierdzi, że błędów nie popełnia jedyne ten, kto nic nie robi, a jemu akurat pracy z zespołem nie brakuje. „Po to zatrudnił mnie klub, ja tej selekcji muszę się podejmować, w niej uczestniczyć. Każdy zawodnik po meczu dostaje ocenę w naszej wewnętrznej punktacji, każdy z nich przechodzi kilka testów, motorycznych, pod względem sprawności fizycznej, jego zdrowia, warunków somatycznych, cech wolicjonalnych. Na tej podstawie, po zebraniu wszystkich punktów, jest rozmowa na jego temat.”
Pojawiające się opinie o szkoleniu młodzieży w Śląsku są w sporej mierze negatywne i w ostrym tonie traktujące to ile przede wszystkim czasu zmarnowano na odpuszczeniu tego tematu w klubie. Gdy przypieczętowano awans do Ekstraklasy, szansę z pracą z występującym w jej młodym odpowiedniku dostał Andrzej Ignasiak, lecz ponad osiemnaście miesięcy temu projekt przeszedł w ręce Łukasza Becelli. Jak on ocenia ten okres pracy z wrocławskimi talentami? „Postępy niech oceniają moi przełożeni. Natomiast trzeba patrzeć pod względem wyników, skuteczności działania. Skuteczność działania jest następująca – Abramowicz, Szuszkiewicz, oraz ci którzy są w pierwszej lidze, trenowali z Młodym Śląskiem, czy z trenerem Ignasiakiem czy Becellą, nieważne - znaleźli się na poziomie pierwszej ligi. Trzeba więc policzyć ilu trenowało w przeciągu tego czasu i ilu się znalazło w pierwszej lidze, ilu w szerokiej kadrze pierwszego zespołu. Ilu zawodników jest w reprezentacji Polski? Było kilku takich, nawet na konsultacjach. Dalej jest wynik sportowy, mniej ważny, ale też patrzą na to kibice i po pierwszej rundzie byliśmy na drugim miejscu, także i tutaj był pewien postęp.”
„Jak czegoś nie umiem to potrafię to przyznać. Poświęcam tym chłopakom bardzo dużo czasu, na analizy, obserwacje, rozmowy i oni o tym dobrze wiedzą. Dużo krytycznych uwag, by zawodnik był z charakterem. On nie może być tylko głaskany, musi być twardy.” - dodaje Becella. Jego zawodnicy, o czym mogliście przeczytać w poprzednich częściach, mają w sporej części bardzo zindywidualizowane treningi, lecz wciąż przeszkoda może być zbyt wysoka do pokonania.
Przepaść między pierwszym zespołem a Młodą Ekstraklasą może być zaobserwowana ilekroć piłkarze z drużyny „seniorów” ogrywają się w tej lidze i nawet bez wysokiej formy wybijają się pośród ponoć bardzo utalentowanej młodzieży. Widzą to kibice i po kilku latach projektu pod nazwą MESA da się usłyszeć propozycje zmian, które dążyłyby w kierunku zmniejszenia ilości czasu spędzanego w tych rozgrywkach przez zawodników już doświadczonych.
„Młoda Ekstraklasa jest wzorem z zachodnich lig, gdzie ci zawodnicy z kadry pierwszego zespołu muszą się też ogrywać, a nasza drużyna to także drużyna B. Przepis pozwala na tylko trzech zawodników w pełnym wymiarze czasowym. Wszyscy z niego korzystają, niektórzy mniej, inni więcej. Inni mają ciężej, inni łatwiej” - tłumaczy Becella. To jednak nie znaczy, że sam jest przeciwny temu, by w jego zespole ogrywali się piłkarze ze składu trenera Lenczyka.
„Ci zawodnicy spadający z pierwszego składu też wiele dają naszym piłkarzom, pokazują im sporo na boisku – Sebastian Dudek, Amir Spahić, Krzysztof Wołczek... oni dają im doświadczenie. Uczą wyrachowania, mówią: „zachowaj się tak, w tej sytuacji inaczej”. Są tak jakby trenerami w trakcie meczu na boisku, gdy my możemy z boku tylko podpowiadać” - zaznacza szkoleniowiec Młodego Śląska. Jego zespół prezentuje się w tym sezonie trochę lepiej na wyjazdach niż na własnym boisku, a to właśnie na obcych boiskach w pełni szansę pokazania się dostają zawodnicy na stale przypisani do Młodej Ekstraklasy.
Na koniec, Łukasz Becella przekonuje raz jeszcze o swoich i klubowych priorytetach w szkoleniu młodzieży na etapie Młodej Ekstraklasy, nie zapominając o czerpaniu wzorców od najlepszych. „Sam uczestniczę w treningach Śląska pierwszego, staram się jak najwięcej czerpać z tego co jest przedstawiane w pierwszym zespole, oczywiście przenosząc to na możliwości swoich zawodników. Jeżdżę na staże, jeżdżę na kursy i konferencje zagraniczne i obserwuję trenerów z najwyższej półki, patrzę na trenera Lenczyka od którego się uczę i dostaję informacje, które później staram się wykorzystać w treningach dla moich piłkarzy. I ciężko pracuję. Mnie nie interesują jakieś złe pogłoski czy opinie, mnie interesują ci chłopacy, ich rozwój - to jest kwestia najważniejsza.”
źródło: własne