Zalaegerszegi TE - Śląsk 2:3. Ofensywa się klaruje? (RELACJA)
06.07.2022 (13:03) | Mateusz Włosekfot.: Paweł Kot
Jakże przewrotne bywają losy meczów sparingowych. Niech dobitnie udowodni nam to opowieść o pojedynku z węgierskim Zalaegerszegi TE, który choć postawił wrocławianom niełatwe warunki, to z murawy schodził pokonany. Nie ma mocnych na trio Jastrzembski - Quintana - Samiec-Talar.
Na pierwszy z dwóch zaplanowanych na środę meczów sparingowych wrocławianie wyszli w dosyć mocnym zestawieniu, co widzieliśmy na kartce z pierwszą jedenastką, w której pojawili się m.in. dwaj przodujący w sparingowej klasyfikacji strzelców ofensywni zawodnicy Śląska, czyli Caye Quintana i Piotr Samiec-Talar (obaj po 2 gole). Do tego w środku pojawił się Patrick Olsen, a w defensywie mogliśmy obserwować poczynania Daniela Gretarssona i Konrada Poprawy, zestawionych w duecie stoperów.
SZYBKI OTWIERACZ
Podopieczni Ivana Djurdjevicia od pierwszego gwizdka sędziego zawodów mieli kłopoty z utrzymywaniem naporu przeciwnika, ale nie wiązało się to z wymiernym zagrożeniem w postaci sytuacji bramkowych w królestwie świeżo upieczonego kapitana zielono-biało-czerwonych, Michała Szromnika. Po upływie kwadransa nastąpiło jednak przebudzenie zawodników ze stolicy Dolnego Śląska za sprawą odważnego wejścia w pole karne Dennisa Jastrzembskiego, którego strzał przy bliższym słupku przytomnie obronił golkiper 8. ekipy węgierskiej ekstraklasy.
Co nie udało się wcześniej, pozyskany z Herthy Berlin zawodnik dopełnił później po podaniu na pustą bramkę od Quintany. Tym razem Hiszpan nie zabawił się sam z bramkarzem i trafił do pustej siatki jak w jednym z poprzednich sparingów, ale wystawił piłkę młodszemu koledze, który dał prowadzenie Śląskowi. Jak wrocławianie przejęli lejce, tak nie chcieli ich oddać rywalowi, ledwo trzymającemu się siodła po tym ciosie. Śląsk nie zwalniał, na co najlepszym dowodem dośrodkowanie Petra Schwarza, po którym jeden z rywali o mały włos nie umieścił piłki we własnej bramce. Coraz lepiej zaczęły wyglądać ponadto płynne przejścia Trójkolorowych z obrony do ataku.
ŚLĄSK GRA, RYWAL STRZELA
Śląsk wykorzystywał ataki pozycyjne rywala do błyskawicznego uruchomienia kontrataków. Nie wiadomo, jak zakończyłby się jednej z nich, gdyby niedokładnym podaniem nie „popisał się” Javier Hyjek. A Węgrzy nie spoczywali w swoich najazdach i już chwilę po upływie pół godziny gry wyrównali za sprawą płaskiego strzału Szalaya, którego nie zdołał sięgnąć Szromnik. Nikt jednak nie spodziewał się, że sytuacja nagle obróci się o 360… wróć (stare przyzwyczajenia), 180 stopni. 3 minuty później podopieczni Ricardo Moniza (wcześniej Lechia Gdańsk) prowadzili już 2:1 po wzorcowo wyegzekwowanym przez Tajtiego rzucie karnym. Przewrotność piłkarskiego rzemiosła? Po ostatnim sezonie znamy to zbyt dobrze…
Pomimo prób Śląska wynik do przerwy nie uległ zmianie. Śląskowi brakowało przede wszystkim finalizacji składnych akcji, natomiast przeciwnik był do bólu skuteczny i wykorzystał każdą sytuację, która się nadarzyła. Nie pomogły nawet próby Jastrzembskiego czy strzał głową Gretarssona po rzucie rożnym. Byliśmy ciekawi, jak drużyna zareaguje w drugiej odsłonie gry.
KRÓL STRZELCÓW OBOZU?
Początek gry po wywołaniu piłkarzy z szatni przez arbitra do złudzenia przypomniał ten z pierwszej odsłony gry. Rywal próbował swoich sił w ataku pozycyjnym, ale skutkowało to ciągłym narażaniem się na groźne kontry podopiecznych serbskiego szkoleniowca. Jednocześnie boisko na chwilę zamieniło się w arenę zmagań gladiatorów, bowiem dużo było gry rwanej faulami obydwu stron. Przeciwnik jednak nie został uwięziony przez rzymskiego Retiariusa (z łac. "sieciarz") pod siecią rybacką i dobity sztyletem, jak miał w zwyczaju ten typ gladiatorów, ale ciągle szalał w spazmach walki. O tym świadczyło chociażby groźne dośrodkowanie z 61. minuty, gdy jednak górą w polu karnym był Szromnik.
Śląsk jednak postanowił odgryzać się, a niecelne uderzenie zanotował Quintana. Była to odpowiedź na strzał sprzed szesnastki Gergenyi’ego, który jednak minął bramkę strzeżoną przez byłego golkipera Chrobrego Głogów. Dużo było tych nieśmiałych prób, a kolejną z nich podjął Tajti. Była ona jednak tak samo niecelna jak poprzednie uderzenia zawodników węgierskiego klubu. Tę niemoc postanowił przełamać jeden z najlepszych zawodników na słoweńskim obozie, czyli Samiec-Talar. Urodzony w 2001 roku ofensywny gracz WKS-u wykończył szybką akcję, doprowadzając do wyrównania. Asystował mu Jastrzembski, czym znowu zaznaczył swoją szczególną obecność w tym spotkaniu (gol + asysta).
ONE MAN SHOW
Po dwóch nieudanych wypożyczeniach, najpierw do Widzewa, a później do GKS-u Katowice, Piotr Samiec-Talar obudził się na dobre. Przy trzeciej bramce dla Śląska w sparingu z węgierskim przeciwnikiem niemal w pojedynkę stworzył sytuację do strzelenia gola. Przejął piłkę, wyszedł oko w oko z bramkarzem i odegrał do Quintany, przez co duet S.T – Q, brzmiący jak jakiś koncept grupy muzycznej, zrównał się golami na obozie.
Jakby tego było mało, do siatki trafił jeszcze na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu Hyjek, ale czujny sędzia asystent momentalnie uniósł „sztandar” w górę, przerywając przedwczesną celebrację sympatycznego pomocnika rodem z Hiszpanii. Kilka chwil po tym zakończyło się przedostatnie spotkanie towarzyskie z przewidzianych do rozegrania w Słowenii. Wrocławianie pokazali charakter i podnieśli się po dwóch ciosach rywala pod koniec pierwszej połowy, a nie byłoby to możliwe bez świetnej dyspozycji Samca-Talara. Na wyróżnienie zasłużył także Jastrzembski oraz Quintana. Jeśli coś może martwić, to tradycyjne – brak czystego konta. Ale to być może ulegnie zmianie w popołudniowym meczu z ND Gorica, na który już teraz zapraszamy.
Zalaegerszegi TE - Śląsk Wrocław 2:3 (2:1)
Szalay 34', Tajti (k.) 37' - Jastrzembski 18', Samiec-Talar 77', Quintana 82'
Śląsk Wrocław: Szromnik - Janasik, Poprawa, Gretarsson, Garcia - Schwarz, Olsen, Hyjek, Jastrzembski, Samiec-Talar - Quintana