Zdarzyło się wczoraj: Zwycięski remis Śląska w Brugii
08.08.2023 (06:00) | Marcin Sapuń
fot.: Bartłomiej Wójtowicz
Jak ten czas leci. Dziesięć lat temu odbył się rewanżowy mecz Śląska z Clubem Brugge, po którym wrocławianie awansowali do IV rundy kwalifikacji Ligi Europy. Zmorą Belgów został Waldemar Sobota, który ustrzelił dublet.
Po zdobyciu brązowego medalu w 2013 roku, wrocławianie rozpoczęli trzecią z rzędu przygodę w europejskich pucharach. W II rundzie rywalem podopiecznych Stanislava Levego był Rudar Pljevla. Rok wcześniej Śląsk miał okazję zagrać z innym czarnogórskim zespołem, w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Piłkarze prowadzeni wówczas przez Oresta Lenczyka wygrali w dwumeczu 2:1, ale ich batalia o Champions League zakończyła się dwa tygodnie później po dwóch porażkach ze szwedzkim Helsingborgiem. Wracając już do początku sezonu 2013/14, Trójkolorowi w pierwszym meczu z Rudarem przed własną publicznością rozgromili Czarnogórców aż 4:0. Szybkim dubletem (w cztery minuty) popisał się nowy nabytek Marco Paixao, a w drugiej połowie na listę strzelców wpisali się jeszcze Sobota i Plaku. W rewanżu zielono-biało-czerwoni prowadzili już 2:0, ale po zmianie stron dali sobie wbić dwa gole (w tym jeden w doliczonym czasie gry) i ostatecznie zremisowali 2:2. Na szczęście zaliczka z pierwszego meczu była tak duża, że Śląsk awansował do III rundy kwalifikacji Ligi Europy. W losowaniu wyłoniono rywala wrocławian, a został nim trzeci zespół belgijskiej ekstraklasy, Club Brugge, który w poprzednim sezonie wystąpił w fazie grupowej LE.
WROCŁAW SZALEJE. JEDNOBRAMKOWA ZALICZKA PRZED REWANŻEM
Faworytem dwumeczu byli niebiesko-czarni, ale już w pierwszym spotkaniu we Wrocławiu, ekipa trenera Levego udowodniła, że tanio skóry nie sprzeda. Belgowie bez kilku podstawowych obrońców, od pierwszej minuty mieli lekkie problemy z zatrzymaniem ofensywnych piłkarzy Śląska. W pierwszej połowie WKS mógł się podobać, grał ostro i był nieustępliwy, a trener Levy mógł tylko chwalić swoich zawodników. W drugiej połowie odważniej wyglądali goście, ale w dwóch przypadkach do wrocławian uśmiechnęło się szczęście. Najpierw Tom De Sutter przegrał pojedynek z Gikiewiczem, a potem piłka po strzale Refaelova zatrzymała się na słupku.
W końcu przyszła 63. minuta, w której cały Wrocław oszalał. Kapitalnie zachował się Kaźmierczak, który wykorzystał odegranie Paixao na środku, by posłać perfekcyjne prostopadłe podanie do Sebino Plaku. Albańczyk spokojnie poczekał i wchodząc w pole karne przelobował Ryana, który mógł w tej sytuacji tylko rozłożyć ręce. To była perfekcyjna akcja w wykonaniu gospodarzy. Prowadzenie obudziło w Wojskowych jeszcze większego ducha walki. Od tego momentu Śląsk bawił się piłką i zasłużenie wygrał 1:0 i do Belgii poleciał z jednobramkową zaliczką.
- We Wrocławiu zagraliśmy bardzo dobry mecz, Sebino strzelił niesamowitego gola. Dzięki temu rywale wiedzieli, że jesteśmy zgraną drużyną. Na pewno po pierwszym spotkaniu nabrali do nas większego respektu.
- wspomina w rozmowie z nami Marco Paixao.
WALDEK SOBOTA SHOW
Wiodącą postacią dwumeczu z Clubem Brugge, a szczególnie rewanżu był Waldemar Sobota. 26-latek siał zamęt w polu karnym Belgów i to on otworzył wynik spotkania już w 9. minucie. Po raz kolejny kapitalnym podaniem popisał się Przemysław Kaźmierczak, który wypuścił pomocnika Śląska na czystą pozycję, a ten płaskim strzałem pokonał golkipera gospodarzy. W Brugii szok, bo scenariusz miał być odwrotny, więc piłkarze Juana Carlosa Garrido próbowali jak najszybciej odwrócić losy spotkania. Bardzo blisko wyrównania był Maxime Lestienne, ale uderzył wprost w spojenie słupka z poprzeczką. Tuż przed przerwą WKS miał jeszcze szansę na podwyższenie prowadzenia, ale Stevanović uderzył minimalnie nad poprzeczką.
Grę Belgów po przerwie ożywił wprowadzony Refaelov, który wyrównał w 57. minucie po błędzie Rafała Gikiewicza. Radość gospodarzy trwała zaledwie około stu sekund, bowiem gola na 2:1 dla Śląska strzelił Marco Paixao, który wykorzystał podanie od Sebastiana Mili i posłał futbolówkę do pustej bramki. Zdezorientowani niebiesko-czarni stracili inicjatywę, a w 76. minucie było już po meczu, kiedy to kapitan WKS-u podał do Soboty, ten minął bramkarza, który wyszedł przed pole karne i z dość ostrego kąta trafił do siatki. W końcówce spotkania w szeregi Wojskowych wdarł się niepotrzebny luz, bowiem najpierw w 80. minucie Belgowie zdobyli kontaktową bramkę, a w doliczonym czasie gry wyrównali. Mecz zakończył się wynikiem 3:3 i to wrocławianie mogli cieszyć się z awansu do IV rundy.
- To był świetny mecz. Przed wyjazdem do Belgii byłem bardzo podekscytowany zbt zagrać przeciwko tak utytułowanej drużynie, jaką jest Club Brugge. Mieli hiszpańskiego trenera i to było dla mnie dodatkową motywacją. Natomiast Śląska grał bardzo dobrze, i mieliśmy naprawdę dobrą drużynę w tym roku.
- kontynuuje Marco Paixao, autor jednej z bramek.
Wracając do Waldemara Soboty, w pucharowej edycji 2013/14 strzelił cztery gole w czterech spotkaniach, czym zwrócił na siebie uwagę selekcjonera reprezentacji Polski Waldemara Fornalika, który powołał 26-latka na mecz towarzyski z Danią. Dodatkowo niecały miesiąc później pomocnik Śląska został sprzedany za kwotę miliona euro…właśnie do Clubu Brugge, którego stał się katem na początku sierpnia.
- Widowisko mogło się podobać kibicom. Padło dużo bramek. Jednak mieliśmy 3:1. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale najważniejsze jest to, co zakładaliśmy sobie przed dwumeczem, czyli awans do kolejnej rundy. I to udało się osiągnąć
- powiedział Sobota po końcowym gwizdku.
LICZNA GRUPA ZE STOLICY DOLNEGO ŚLĄSKA
Do oddalonej o 1128 km Brugii wybrało się aż 1550 kibiców WKS-u. Fani Śląska szczelnie wypełnili sektor gości i głośno dopingowali swój zespół. Każdy z wyjazdowiczów otrzymał okolicznościową zieloną koszulkę, a koszt biletu na mecz wyniósł 20 euro. Wrocławianie jeszcze w pierwszej połowie odpalili około siedemdziesiąt rac, a część z nich poleciała na płytę boiska, przez co sędzia musiał na chwilę przerwać czwartkowe zawody. W Belgii nie zabrakło również przedstawicieli KKN-u. Frekwencja na meczu Club Brugge - Śląsk Wrocław wyniosła 25 945 widzów i pomimo, że trener gospodarzy zapewniał, że belgijska publiczność poniesie jego zawodników (“Wierzę, że nasi kibice będą dwunastym zawodnikiem mojego zespołu. Oni dadzą nam przewagę i pozwolą pokonać Śląsk), w rundzie play-off zameldowała się polska drużyna.
W IV rundzie kwalifikacji do Ligi Europy zielono-biało-czerwoni zmierzyli się z hiszpańską Sevillą. Utytułowany rywal był już zbyt mocny dla podopiecznych Stanislava Levego. Śląsk przegrał oba mecze (1:4 i 0:5) i stracił szansę na fazę grupową. Pomimo tego nie przyniósł wstydu polskim zespołom w europejskich pucharach w sezonie 2013/14.