Falstart, który nie powinien niepokoić (KOMENTARZ)

28.02.2024 (20:30) | Bartosz Bryś
uploads/images/2024/2/8_65da2a7049262.png

fot.: Mateusz Porzucek

Piłkarze Śląska nie wygrali jeszcze meczu w rundzie wiosennej. Wrocławianie dwukrotnie schodzili z boiska pokonani i raz podzielili się punktami z rywalem. Niekorzystne wyniki postawiły pod znakiem zapytania dalszą walkę o miejsce na podium. 



 

Trzy spotkania, dwie porażki, jeden punkt, zero strzelonych bramek - w taki sposób prezentują się statystyki Trójkolorowych w bieżącym roku. Patrząc na wyniki osiągane w rundzie jesiennej, mogą być one odbierane w kategorii dużego rozczarowania. Wrocławianie przystępowali do starcia z Pogonią jako lider Ekstraklasy, mający na swoim koncie tylko dwie przegrane i serię 16 meczów bez porażki. 

Podczas okresu przygotowawczego klub prężył muskuły, chwalił się transferami przychodzącymi, a David Balda mianował się najmądrzejszym człowiekiem w całej Ekstraklasie. Nie powinien więc dziwić fakt, że kibice liczyli na włączenie się przez ich ulubieńców w walkę o mistrzostwo. W pierwszych spotkaniach po powrocie na ligowe boiska, podopieczni Jacka Magiery jednak mocno zawiedli - głównie pod względem wynikowym. Choć niektórzy wieszczą Śląskowi nadciągający kryzys, osobiście jestem daleki od takich spekulacji. Ba! Uważam nawet, że ostatnie porażkami nie powinny być wielkim powodem do zmartwień. Brzmi zaskakująco? Spokojnie - już spieszę z wytłumaczeniem.  

WYPADKI PRZY PRACY

Nim przejdę do dalszych rozważań, podkreślę dwa aspekty - nie bagatelizuję przegranych z Pogonią i Stalą oraz jestem przekonany, że Śląsk zasłużył podczas tych spotkań na zwycięstwo. Nie sądzę jednak, aby były one złowieszczo zapowiadanym zarzewiem kryzysu. Wrocławianie pokazali się w nich z dobrej strony - zwłaszcza podczas starcia z Portowcami, tworząc sobie dużo sytuacji bramkowych. Ponadto wyraźnie dominowali na murawie. Rzecz jasna w oczy raziła ogromna nieskuteczność, ale dyspozycja Trójkolorowych mogła się podobać. Podopieczni Jacka Magiery chcieli grać w sposób ofensywny, co przez długi czas im się udawało. W tym aspekcie nie przypominali oni zespołu z rundy jesiennej, który był cofnięty na własną połowę i czekał na kontrataki nawet w pojedynkach z teoretycznie słabszymi rywalami. 

Dodatkowo obie stracone bramki padły po błędach indywidualnych. Z Portowcami zawinił Patryk Janasik, a ze Stalą zaspała defensywa na czele z Aleksem Petkovem. Oprócz tych przypadkowych trafień, rywale nie potrafili zagrozić Rafałowi Leszczyńskiemu (mielczanie oddali tylko jeden strzał). Podobnie sytuacja wyglądała podczas niedawnego meczu w Poznaniu. Zawodnicy trenera Rumaka stworzyli sobie tylko trzy akcje podbramkowe, których również nie potrafili wykorzystać. 

To pokazuje, że defensywa Wojskowych dalej stoi na bardzo wysokim poziomie. Wystarczy wspomnieć, że jako jedyna w całej lidze straciła mniej niż 20 bramek (17). Druga najlepsza linia obrony przepuściła aż osiem trafień więcej (Raków Częstochowa). Jeśli kibice Śląska mogą mieć jakiekolwiek powody do obaw, to zdecydowanie nie powinny one dotyczyć Łukasza Bejgera i spółki

(NIE)ODMIENIONE OBLICZE DRUŻYNY

Gdy przypomnimy sobie spotkania wrocławian z zeszłego roku, nie przypomnimy sobie ofensywnego nastawienia, wielu strzałów czy dominacji pod polem karnym rywali. Trójkolorowi doszli na szczyt tabeli efektywnością, a nie efektownością. Zwartą defensywą, wykorzystywaniem błędów przeciwników i zabójczym tempem w fazach przejściowych. 

Bramki z Legią? Przechwyt, kontratak, wysokie ustawienie warszawskich obrońców.

Gol z Rakowem? Dalekie wybicie, błąd w ustawieniu w wykonaniu Vladana Kovacevica. 

Trafienia z Górnikiem oraz Radomiakiem? Wykorzystanie stałych fragmentów gry i strzelecki zmysł Erika Exposito. 

Powyższe gole to tylko przykłady, które jako pierwsze przychodzą do głowy. Tak naprawdę można by je mnożyć jeszcze bardzo długo. Pewnie pomyślicie: "w porządku, ale co z tego wynika?". Ano w skrócie tyle, że Śląsk nie jest zespołem, który imponuje intensywnością w ataku. Biorąc pod uwagę kluby z najlepszej szóstki, WKS ma najsłabszy wynik pod względem zdobytych trafień. Nic dziwnego - wynikały one w głównej mierze z błędów rywali lub indywidualnych przebłysków graczy ofensywnych. Dlaczego więc mamy mieć pretensje, że wrocławianie nie wygrali kilkoma bramkami z Pogonią lub Stalą, choć przez cały sezon tego nie robili? Dlaczego narzekamy na grę, która wygląda prawie tak samo, jak wcześniej? 

Osobiście wstrzymałbym się z głosami krytyki w stronę zawodników i trenera. Trójkolorowi wciąż liczą się w walce o najwyższe cele, zajmują drugie miejsce w tabeli, mają najlepszą defensywę i w najbliższym czasie nie będą mierzyć się z ekipami z czołówki (wyłączając wyjazd do Białegostoku). Grają w podobny sposób, jak wcześniej, a jak wiadomo, taka taktyka przynosiła spektakularne korzyści. Gdy popatrzymy na poprzednie kolejki, jedynie przegrana ze Stalą może być skazą na dotychczasowym wizerunku. Remis z bardzo mocnym personalnie Lechem oraz porażka z Pogonią, która najlepiej w całej lidze weszła w nowy rok, nie powinny być aż tak dużym rozczarowaniem.

Tak naprawdę, wszystko może się jeszcze zdarzyć...

ZOBACZ też: Plusy i minusy po meczu z Lechem

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.