Gikiewicz wspomina odejście trenera Śląska: Wszyscy piłkarze płakali

20.03.2024 (06:00) | Marcin Sapuń
uploads/images/2024/3/mistrze_65f9bb24429a0.jpg

fot.: Paweł Kot

Łukasz Gikiewicz, były zawodnik Śląska Wrocław, opowiedział w podcaście Tomasza Ćwiąkały o atmosferze, jaka panowała w szatni WKS-u. "Jakby trener tam wchodził, czułby się jak na wakacjach w Chorwacji" - opowiada 36-latek. Nie zabrakło również tematu afery alkoholowej z Patrikiem Mrazem. 



 

Łukasz Gikiewicz spędził w Śląsku trzy lata, grając między 2010 a 2013 rokiem. Z wrocławianami zdobył tytuł mistrzowski w 2012 roku, do którego dołożył też Superpuchar Polski. We wtorkowej rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą, napastnik poruszył wiele wątków związanych z WKS-em, a jednym z nich była osoba trenera Oresta Lenczyka, która po latach jest krytykowana przez niektórych graczy (np. Łukasza Madeja). 

- Niektórzy piłkarze narzekali na trenera Lenczyka, ale w ostatecznym rozrachunku, tak nas przygotował, że byliśmy w stanie przejść cały rok bez kontuzji i zdobyć mistrzostwo. Niektórzy grają całe życie i nie potrafią zgarnąć tytułu. (...) My nie mieliśmy momentu zacięcia, jak jest teraz, cały czas szliśmy do przodu

- mówi Gikiewicz. 

Piłkarz był pytany również o taktykę doświadczonego szkoleniowca. Mistrz Polski sprzed dwunastu lat zdradził, co działo się w przerwie pamiętnego meczu w Krakowie, który Śląsk wygrał 1:0 po golu Roka Elsnera, po którym klub sięgnął po drugi w historii tytuł. 

- Po pierwszej połowie pamiętnego meczu w Krakowie, to my jako piłkarze ustalaliśmy taktykę. Z kolei trener wraz z asystentami czekali pod drzwiami. Bywały też sytuacje, w których Orest Lenczyk mówił, że mamy czekać, a Sebastian Mila wręcz odwrotnie, że po piętnastu minutach przerwy, ruszamy

- skomentował gość Tomasza Ćwiąkały. 

Wokół Śląska dużo dyskutowano, gdy podczas spotkania w miejskim ratuszu, Orest Lenczyk miał krytykować swoich podopiecznych. Nie spodobało się to niektórym piłkarzom, a wszelkie "pożary" gasił kapitan zespołu - Sebastian Mila. 

- Pamiętam, że Tadeusz Socha zbuntował się przeciwko trenerowi po jego spotkaniu w Ratuszu. To on dał taki zapalnik, a wszelkie pożary gasił nasz kapitan, Sebastian Mila. Nas broniły wyniki. Kiedy one są, jest zupełnie inaczej. Ciężko być trenerem i mieć wszystkich zawodników pod prądem, ale żaden z zawodników nie psuł atmosfery, tylko z tego powodu, że na przykład nie gra. (...) Ktoś może powiedzieć, że były między nami jakieś niesnaski z powodu mocnych charakterów, ale w ostatecznym rozrachunku, to szatnia robiła wyniki i atmosferę

- opowiedział 36-latek. 

Jeśli już jesteśmy przy temacie atmosfery, Gikiewicz wielokrotnie wspominał o zgranej ekipie, która dogadywała się nie tylko na boisku, ale również poza, spędzając wspólnie wolny czas (w tym na imprezach). 

- Muszę zobrazować, jak wyglądała szatnia Śląska. Wchodząc do odnowy biologicznej, była ciepła wanna z masażami, zimna wanna z lodowatą wodą, jacuzzi, sauna, piwa w lodówce i Mateusz Cetnarski jako DJ. Jakby trener tam wchodził, czułby się jak na wakacjach w Chorwacji. Nie było z tym problemu, by wypić jedno zimne piwo po upalnym treningu. Czasami bywały takie sytuacje, że treningi były około 10:00, a w klubie siedzieliśmy nawet do godziny 15/16

Podczas rozmowy nie mogło zabraknąć wątku Patrika Mraza. Pod koniec 2012 roku, Łukasz Gikiewicz zasugerował jednemu z trenerów, że Słowak trenuje pod wpływem alkoholu. Kilka tygodni po tych wydarzeniach, kontrakt z Mrazem został rozwiązany, a murem za graczem, stanęła prawie cała drużyna. Po tamtej sytuacji do snajpera przylgnęła łatka tego, który "sprzedaje" kolegów. Urodzony w Olsztynie zawodnik, opowiedział jeszcze raz o całej aferze. 

- Patrik Mraz przyszedł na trening pod wpływem alkoholu. Trochę się zagotowałem i podszedłem do trenera Barylskiego i zapytałem: "Trener to widzi, czy udaje, że nie?". Później to właśnie on zaniósł dalej te informacje. Następnie w mediach przewijały się hasła: "Gikiewicz konfident", a ja tylko rozmawiałem z asystentem, który dopiero potem poszedł do głównego trenera i prezesa Śląska z tą informacją, a Mraza zawołano i kazano "dmuchać w balonik" 

- tłumaczy "Giki". 

Jak wyglądały relacje pomiędzy graczami po całej aferze? 

- Po tej akcji, kontakt między piłkarzami trochę się popsuł. Niektórzy nie gadali ze sobą, nie podawali ręki, ale jako starszy zawodnik, może też bym się podobnie zachował, bo ty jako kapitan musiałeś stanąć za tłumem. Rozmawiałem z Sebastianem Milą, powiedział, że nie powinienem tak postępować. Po latach przyznaję, ale powtarzam, nie pobiegłem z tą informacją do trenera, czy prezesa

- opowiadał dalej obecny zawodnik KTS Weszło.  

Przy okazji piłkarski obieżyświat, poruszył temat alkoholu. "Polacy nie potrafią wytrzymać bez niego" - mówi 36-latek.

- My Polacy jesteśmy narodem, który szuka okazji do picia. Bez alkoholu nie wytrzymujemy, klub piłkarski też. Może czasy się zmieniły, ale ile młodych piłkarzy imprezuje w sobotę, zamiast siedzieć w domu lub inaczej spędzać wolne

Oprócz trenera Lenczyka i mistrzowskiej drużyny dziennikarz zapytał swojego gościa o legendę Śląska, Ryszarda Tarasiewicza. Co prawda Łukasz Gikiewicz miał okazję trenować pod okiem znanego szkoleniowca tylko kilka miesięcy, ale w pamięci zapadła mu sytuacja z końcówki jego kadencji, kiedy to piłkarze dowiedzieli się o jego dymisji

- Pamiętam jak dziś, kiedy 24 piłkarzy płakało przy odejściu trenera Ryszarda Tarasiewicza. Były to naprawdę szczere łzy. Kiedy widzisz wszystkich, którzy płaczą, ciężko się samemu powstrzymać. Sebastian Mila nie mógł się pozbierać, kiedy usłyszał od prezesa, że zwalnia trenera. Było słabo i to nie przez jeden dzień,  trwało to około tygodnia. 

- przedstawia były snajper WKS-u. 

► Całą rozmowę Tomasza Ćwiąkały z Łukaszem Gikiewiczem, znajdziecie TUTAJ.

ZOBACZ też: Zadyszka Śląska na wiosnę. Czy nastąpi jeszcze punkt zwrotny?

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.