Janasik: Jestem dumny z gry w Śląsku (WYWIAD)
18.10.2023 (06:00) | Krzysztof Rakowicz
fot.: Rafał Sawicki
Patryk Janasik - idealny przykład tego, że warto dążyć do spełnienia marzeń. Obrońca Śląska w rozmowie z Krzysztofem Rakowiczem wspomina swoje początki z piłką, walkę z kontuzjami, a także opowiada o dotychczasowej przygodzie we wrocławskim klubie i ocenia współpracę z Jackiem Magierą. Całą rozmowę znajdziecie poniżej.
Wywiad został przeprowadzony 11 października 2023 roku.
Dużo osób martwi się twoim zdrowiem. Mógłbyś nam przybliżyć swoją sytuację i powiedzieć, czy będziesz gotowy na spotkanie z Legią Warszawa?
Teraz miałem naderwaną łydkę, a konkretniej mięsień płaszczkowaty. Od poniedziałku (16 października - przyp. red.) będę trenował na pełnych obrotach z zespołem i będę brany pod uwagę w kontekście meczu z Legią. Ogólnie co do moich kontuzji, to staram się je wyeliminować, ale nie jest to łatwe. Cały czas szukam przyczyny, wdrażam nowe rzeczy i mam nadzieję, że pomogą mi one ograniczyć kontuzje do minimum, a najlepiej je wyeliminować.
Skąd się wzięła twoja podatność na kontuzje?
Ciężko mi powiedzieć. Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, to wiedziałbym, co robić. Poszukujemy z trenerami rozwiązań we wszystkim: w diecie, suplementacji, ćwiczeniach na siłowni i tak dalej. Generalnie trapią mnie urazy mięśniowe.
Podczas twojej absencji szansę gry na boku obrony dostał Yehor Matsenko, który ewidentnie został polubiony przez kibiców i nie można się przyczepić do jego postawy na boisku. Chciałbym się spytać o to, jak wygląda jego rywalizacja z tobą?
Na pewno jest to zdrowa rywalizacja. Fajnie, że Yehor odnalazł się na tej pozycji i pomógł drużynie w zdobywaniu punktów. Jest ambitnym i walecznym chłopakiem, kibice na pewno to dostrzegli. Od poniedziałku wznawiamy treningi i będzie ciekawa rywalizacja.
Yehor wcześniej był traktowany jako środkowy obrońca. Czy jego zmiana pozycji była trenowana przed twoją kontuzją?
Bardziej była to wymuszona zmiana pozycji, Yehor jest nominalnie stoperem, ale z tego, co zawsze mówi, to lubi też grać jako środkowy pomocnik, a nawet boczny obrońca. Zatem może grać na kilku pozycjach. Widać po nim, że dobrze się czuje na lewym boku obrony, ale raczej nie trenował tam za dużo. Tym bardziej fajnie, że wskoczył do składu i bardzo dobrze sobie radzi.
Zgaduję w takim razie, że udzieliłeś mu kilka wskazówek.
W zasadzie to nie. Raz przed meczem powiedziałem, żeby spokojnie wszedł w mecz i dobrze się bawił.
Zanim Yehor się rozkręcił, to rozkręciłeś się ty. Do momentu kontuzji można było ciebie chwalić za postawę na boisku. Uważasz, że dobrze rozpocząłeś ten sezon? Chciałeś tak go rozpocząć? Oczywiście pomijam fakt doznania kontuzji.
Myślę, że tak. Co prawda początek nie był najlepszy, bo zremisowaliśmy 1:1 z Koroną Kielce, a potem przegraliśmy 1:2 w derbach. Mimo to uważam, że w tych meczach nieźle wyglądałem. Po porażce 1:3 ze Stalą Mielec rozpoczęliśmy passę zwycięstw i szkoda, że trafił mi się ten uraz, bo czułem się dobrze, a kontuzje hamują wszystko. Bardzo mi to przeszkadza, ale tu muszę nawiązać do tego co powiedziałem wcześniej, szukam przyczyny i wierzę, że jak będę dawał z siebie wszystko, to te urazy będą mnie omijać.
Do tematów bieżących jeszcze wrócimy, a teraz chciałbym się znacznie cofnąć w czasie. Mniej więcej do czasów, gdy rozpoczynałeś swoją przygodę z piłką nożną. Jak to wszystko się zaczęło?
Mama powiedziała mi, że jak była w ciąży, to już wtedy mówiło się, że chyba będzie piłkarz. Bardzo często i intensywnie kopałem, dawałem znaki o sobie. Jak miałem trzy, cztery lata, to wszędzie chodziłem z piłką, nawet z nią spałem. Rodzice zapisali mnie do lokalnego klubu Sokół Pniewy. Od tamtej pory cały czas gram w piłkę i nie wyobrażam sobie, żebym mógł zajmować się czymś innym.
Czyli całe twoje dzieciństwo kręciło się wokół piłki? Robert Lewandowski musiał kombinować przy swojej komunii świętej, by wyrobić się na mecz. Może ty masz jakąś fajną i wyjątkową historię tego typu?
Tak na szybko, to ciężko mi przypomnieć sobie jakąś historię. Podczas dzieciństwa uprawiałem każdy sport. Nieważne czy to była siatkówka, koszykówka, piłka nożna, lekkoatletyka, to jeździłem na każde zawody, zdobywałem medale i dyplomy, ale tak naprawdę piłka nożna była u mnie na pierwszym miejscu od zawsze i tak zostało.
A jakiemu klubowi kibicowałeś?
Zawsze mówiłem, że FC Barcelonie, bo podziwiałem Leo Messiego. Dla mnie jest to piłkarz nie z tej planety.
Wzorujesz się na nim? W końcu, tak jak on za swoich czasów w Barcelonie grasz na boku.
Bardziej mi imponuje. Ciężko mi nazwać go moim wzorem, bo mimo wszystko jestem obrońcą.
Domyślam się, że nie od zawsze tam występujesz.
Zgadza się. Na początku mojej gry w piłkę raczej grałem z przodu, głównie pozycja napastnika i ofensywnego pomocnika, czasami skrzydło. W akademii Lecha Poznań grałem jako defensywny i ofensywny pomocnik. W GKS-ie Bełchatów również tam grałem, ale nasz prawy obrońca doznał kontuzji, ktoś musiał go zastąpić i padło na mnie. Zagrałem tam kilka meczów, trener Mariusz Rumak (ówczesny trener Odry Opole - przyp.red.) zobaczył, że fajnie mi idzie na prawej obronie i transfer do Odry przypieczętował moją zmianę pozycji na stałe. Potem pełniłem rolę już tylko defensywnego zawodnika.
We Wrocławiu przyzwyczailiśmy się do ciebie na prawej obronie, ale Jacek Magiera przebranżowił cię na drugi bok obrony. Jak ty się w tym odnajdujesz? Która strona jest dla ciebie bardziej komfortowa?
Nominalnie jestem prawym obrońcą. Tam się czuję lepiej, ale według mnie lewa obrona też mi służy i dobrze na niej wyglądam. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby grać i się rozwijać. Będę dawał z siebie sto procent niezależnie od tego, na jakiej pozycji mam być wystawiany.
Wspominasz, że od zawsze chciałeś być piłkarzem i ostatecznie udało ci się zrealizować ten cel. I jak to jest? Ciężki jest zawód piłkarza?
Na pewno jest to piękne uczucie, bo to było moim marzeniem z dzieciństwa. Droga do tego nie była łatwa, obfitowała w wiele wyrzeczeń i poświęceń, ale było warto. Mogę tylko powiedzieć, że warto dążyć do marzeń i je spełniać.
Użyłbyś właśnie tych słów w stronę młodych osób, chcących zostać piłkarzami?
Zdecydowanie tak. Powiedziałbym, żeby nie patrzyli na to, kto co mówi, żeby wierzyli w swoje umiejętności i dążyli do spełnienia marzeń.
Zastanawiałeś się nad tym, czym byś się zajmował, gdybyś nie był piłkarzem?
Nigdy się nie zastanawiałem, bo od zawsze mówiłem, że chcę grać w piłkę. Ale jeśli miałbym ci odpowiedzieć na to pytanie, to zdecydowanie poszedłbym w sport i prawdopodobnie byłaby to siatkówka, ewentualnie futsal, bo też jest w moim mieście rodzinnym (w Pniewach - przyp.red.).
Słyszałem, że masz jakieś doświadczenie w futsalu.
Kiedyś trenowałem, ale to nie było to.
Trawiaste boisko lepsze?
Tak, dużo lepsze. Chociaż na hali też lubię pograć.
Niemal każda osoba trenująca piłkę w pewnym momencie swojej kariery waha się, czy brnąć w to dalej. Dużo osób wtedy rezygnuje, a ty nie podłamałeś się i szedłeś dalej. Jak widać, opłaciło się. Jak wyglądał twój moment zawahania?
Był taki moment, jak kończyłem gimnazjum w Pniewach i przechodziłem do Błękitnych Wronki. Grałem tam w juniorach, później pół roku w seniorach. Była to liga okręgowa. Wtedy zacząłem się zastanawiać, co ja tutaj robię. Siedzę bez rodziny w internacie 30 kilometrów poza domem, podczas gdy mogłem siedzieć sobie w Pniewach, grać na tym samym poziomie i być blisko rodziny. Zadawałem sobie pytanie, czy to ma sens. Stwierdziłem, że zacisnę zęby i będę brnął w to dalej. Chciałem pokazać wszystkim, ale przede wszystkim sobie, że zasługuję na to, żeby awansować wyżej. Opłaciło się, bo później było tak, że zagrałem dobry sezon w środku pola i trenerzy z akademii Lecha dostrzegli mnie. Byłem na dłuższych testach, po których przyjęli mnie do CLJ, a z czasem zacząłem grać w rezerwach.
Od trzech lat jesteś zawodnikiem obecnego lidera najlepszej ligi w Polsce, który wyróżniał się na początku sezonu. Czy to pozwala tobie nazwać się dobrym piłkarzem?
Niełatwo mi odpowiedzieć, bo łatwiej jest wypowiedzieć się o kimś niż o sobie. Uważam się za solidnego piłkarza. Rozwijam się od momentu przyjścia do Śląska. Kto wie, jakbym grał gdyby nie kontuzje, jednak nie lubię gdybać. Widzę po sobie, że jestem pewniejszym siebie piłkarzem i człowiekiem.
Określasz siebie solidnym piłkarzem, to ja dopowiem: solidnym z bogatą karierą. Dosyć szybko przebiłeś się z niższych lig do ekstraklasy, na poziomie której masz już dużo rozegranych spotkań. Grałeś ze Śląskiem na arenie międzynarodowej, strzeliłeś tam gola, a obecnie reprezentujesz barwy lidera ekstraklasy, na którego najbliższy mecz sprzedano 38 tysięcy biletów. W skali od jeden do dziesięć - jak bardzo czujesz się spełniony w piłce?
Jeszcze nie czuję się spełniony, wciąż mam wiele do zrobienia. Jakbyś spytał się mnie o to w momencie, w którym przychodziłem do Śląska, to powiedziałbym dziesięć, bo ekstraklasa była moim marzeniem. Na ten moment nie odpowiem ci na to pytanie, bo stawiam sobie kolejne cele. O tym, jak zadowolony jestem ze swojej kariery będę mógł powiedzieć, jak ją skończę.
O jakich celach mówimy?
Teraz to przede wszystkim skupiam się na tym, żeby być zdrowym. To jest mój cel numer jeden. Kolejnymi są powrót do pierwszego składu i kontynuowanie naszej passy, bo dobrze się prezentujemy w lidze, więc czemu by tego nie podtrzymywać.
Nie zastanawiałeś się nad celami długoterminowymi?
Nie zastanawiam się nad tym, bo życie pisze kolejne scenariusze. Co mi da myślenie, co będzie za rok? Trzeba się skupić na tym, co jest tu i teraz. Cały czas żyję teraźniejszością.
Zatem kierujesz się mottem "Carpe diem"?
Dokładnie tak.
Jak przychodziłeś do Śląska, to wspominałeś, że to przystanek w twojej karierze. Można powiedzieć, że z czasem ten przystanek zmienił się w dom. W takim razie mniemam, że dobrze się czujesz we Wrocławiu.
Kiedyś kibice wytknęli mi, że powiedziałem o tym przystanku. Może troszeczkę źle mnie odebrali, bo jak przejście z I ligi do ekstraklasy mogę traktować jako przystanek? Miałem na myśli to, że przychodzę do dobrego klubu rozwijać się. Człowiek marzy o różnych rzeczach. Ja marzyłem o ekstraklasie i to spełniłem. Teraz mam kolejne marzenia. Chciałbym kiedyś trafić do dobrego, zagranicznego klubu. To głównie miałem na myśli. We Wrocławiu jestem trzy lata i czuję się tutaj dobrze. Śląsk ma bogatą historię i z tego powodu jestem dumny, że mogę tutaj grać. Teraz przyszedł fajny moment, gdzie wszyscy możemy pokazać się z dobrej strony i czas pokaże, co będzie dalej.
Pytanie z kategorii po godzinach: Kończysz trening, masz czas wolny, ale niekoniecznie chce ci się wracać do domu i oglądać Netflixa, tylko jechać na miasto. Gdzie byś się udał, masz ulubione miejsca we Wrocławiu? Jak ci się żyje w tym mieście?
Ja jestem typem człowieka, który nie szwenda się wszędzie. Często po treningu biorę swoją narzeczoną na obiad lub kolację do restauracji, bardzo cenię sobie spotkania ze znajomymi.
Domyślam się twojej odpowiedzi, ale mimo wszystko zadam to pytanie. Jakie jest twoje najmilsze wspomnienie związane ze Śląskiem?
Wymienię ci trzy. Przede wszystkim debiut w ekstraklasie, który kojarzy mi się z wielkimi emocjami i spełnieniem marzeń. Drugim wspomnieniem jest pierwsza bramka w ekstraklasie, która ostatecznie została przypisana mi. Niby był rykoszet, ale dla mnie się liczy, że futbolówka wylądowała w siatce, więc zaliczam sobie tego gola.
Jednak wymienię cztery wspomnienia. Trzecim jest moment, w którym awansowaliśmy do europejskich pucharów. Nigdy bym się nie spodziewał, że w moim pierwszym sezonie w ekstraklasie awansujemy do pucharów, które dały nam fajne wyjazdy do Estonii, zwłaszcza Armenii i Izraela. A czwartym wspomnieniem jest bramka w pucharach, którą zdobyłem w meczu przeciwko Paide Linnameeskond (2:0). To było bardzo przyjemne uczucie.
Spodziewałem się, że wspomnisz o bramce z Paide.
Tak jak mówisz, było dużo pozytywnych momentów, ale nie możemy zapomnieć o tych złych, czyli końcówek dwóch ostatnich sezonów, w których desperacko walczyliście o utrzymanie. Która z tych końcówek była według ciebie trudniejsza?
Myślę, że ta z poprzedniego. Musieliśmy do ostatniej kolejki walczyć o ekstraklasę. Przed meczem z Legią nie byliśmy pewni utrzymania, musieliśmy patrzeć się na wynik Wisły Płock, która wówczas grała z Cracovią. To nie było przyjemne, nie chciałbym więcej takich momentów w swojej karierze.
Jak ta sytuacja wpływała bezpośrednio na ciebie?
Nie było to łatwe. Robiliśmy wszystko, żeby uciec ze strefy spadkowej, a w większości kończyło się na gubieniu punktów. To był trudny okres, ale zawsze coś jest po coś. Końcówka zeszłego sezonu stanowi bardzo dobrą naukę na przyszłość.
Jakie zatem wnioski wyciągnęliście po tych dwóch sezonach? Co nie może się powtórzyć?
Zacznijmy od tego, że zawodnicy się zmieniają i nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji znajdowaliśmy się przez dwa ostatnie sezony. Może widzieli tabelę, ale nie byli w szatni, więc chłopacy, którzy tu przyszli, nie mogli wyciągnąć żadnych wniosków. Ci, którzy tutaj byli, starają się zacząć wszystko od nowa. Przyszedł Jacek Magiera, który powtarza, że nowy sezon oznacza czystą kartę dla każdego. Jest duża rywalizacja, bo każdy pracuje także na swoje nazwisko. Wszyscy chcą grać, na treningach dajemy z siebie sto procent. Nie zastanawiamy się nad przeszłością, tylko patrzymy w przód.
Jakie były wasze sposoby na podbudowywanie się mentalnie? Korzystaliście z pomocy psychologa sportowego lub kogoś innego?
Próby były różne. Jedną z nich była wspólna kolacja, przy której rozmawialiśmy o naszej sytuacji. W tamtym momencie potrzebowaliśmy takich spotkań. Z psychologiem jako zespół nie rozmawialiśmy, być może ktoś indywidualnie. Próbowaliśmy nie dołować się i walczyć. W takich sytuacjach trzeba pobudzić zespół, żeby wyszedł na boisko i walczył na sto procent. Nie wyobrażałem sobie Śląska w 1 lidze…
Podczas twojej przygody w Śląsku miałeś okazję współpracować z czterema trenerami. Vitezslavem Lavicką, który cię sprowadzł, Piotrem Tworkiem, Ivanem Djurdjeviciem i obecnym szkoleniowcem WKS-u Jackiem Magierą. Z którym z nich najlepiej ci się współpracowało i dlaczego jest nim Jacek Magiera?
Fajne pytanie (śmiech). Nie powiem, z którym najlepiej mi się współpracowało, ale jak już rozmawiamy o Jacku Magierze, to muszę przyznać, że jest świetnym trenerem, a ten sezon to tylko potwierdza. Tworzymy poukładany zespół, co jest zasługą Jacka i jego sztabu.
A co różni Jacka Magierę z pierwszej kadencji i Jacka Magierę z obecnej?
Myślę, że mógł się troszeczkę zmienić jako człowiek, inaczej patrzy na różnego typu rzeczy. Co prawda w pierwszej kadencji awansowaliśmy z nim do pucharów, później jednak przyszedł słabszy okres i został zwolniony. Jednak, patrząc na całokształt, to Śląsk pod jego wodzą pierwszy raz od 2015 roku grał na arenie międzynarodowej. W kwietniu 2023 roku wrócił i utrzymaliśmy się w lidze, a mało kto dawał nam na to szanse. Bieżące rozgrywki pokazują, że idziemy w dobrym kierunku, gdyż jesteśmy pierwsi w tabeli i to nie jest przypadek. Nasza gra moim zdaniem wygląda nieźle i dążymy do tego, żeby utrzymać ten poziom. Pracujemy nad naszą grą każdego dnia i jestem przekonany, że stać nas na jeszcze więcej.
Nazwałbyś Jacka Magierę swoim najlepszym trenerem w karierze?
Tak.
Wyróżniłbyś jeszcze jakichś szkoleniowców, którzy mieli okazję cię trenować?
Nie chciałbym nikogo pominąć, miałem przyjemność trenować z kilkoma trenerami. Od każdego na pewno dużo się nauczyłem i jestem wdzięczny za poświęcany mi czas.
Żyjemy w czasach, w których panuje moda na Śląsk. Obecny sezon jest najlepszy pod względem frekwencji od czasu wybudowania stadionu. Czy coś oprócz waszej gry mogło wpłynąć na taki przebieg sytuacji?
Na pewno nasze wyniki i gra powodują, że kibice chętnie przychodzą na stadion i wspierają nas. My na meczach zawsze dajemy z siebie 100%, czasami mogą pojawiać się błędy, jest to normalne i nieuniknione, ale nigdy nie może nam zabraknąć charakteru i woli walki. Drugą kwestią są akcje marketingowe, które pozwalają nam integrować się z kibicami, którzy przez to przychodzą nas oglądać. My dzięki temu osiągamy dobre rezultaty i fajnie się patrzy, jak na trybunach siedzi ponad 20 tysięcy ludzi.
Czułeś brak takich akcji?
Jestem tutaj trzy lata. Przychodziłem tutaj jako młody człowiek i będąc we wcześniejszych klubach nie wiedziałem, że tego typu integracja z kibicami jest bardzo potrzebna. Teraz jestem starszy i wiem, że jest. Może faktycznie tych akcji brakowało, bo nie było ich w takich ilościach, jak teraz.
Wasz najbliższy mecz to starcie z Legią Warszawa. Jak widzisz to spotkanie? Jakbyś był trenerem, to jaką taktykę byś zaproponował wiedząc, że grając defensywnie narażacie się na oblężenie ze strony Legionistów?
Jakbym był trenerem, to zacząłbym od analizy Legii. Widziałem oczywiście kilka spotkań i wiem, że mają dużą jakość w ofensywie. Będziemy musieli być w defensywie spójni. Legia traci dużo bramek, więc w tym będziemy szukać swoich okazji na zwycięstwo.
Miałeś mecz w barwach Śląska, po którym powiedziałeś sobie "To mój najlepszy mecz w tym klubie"?
Nie zdarzyło mi się, przez głowę przechodzi sporo myśli. Mój najlepszy czas miał miejsce podczas naszych zmagań w europejskich pucharach. Wydaje mi się, że miałem niezłą formę. To były fajne chwile, aż nadeszła kontuzja w meczu z Hapoelem (0:4). Czar prysł, odpadliśmy z rozgrywek. Co do pojedynczego meczu, to tak na szybko wybrałbym ten z Paide, w którym zdobyłem bramkę.
A poza Śląskiem masz mecz, który uważasz za swój najlepszy?
Chyba nigdy nie patrzyłem tak na to. Musiałbym sobie odtworzyć te mecze.
Twój kontrakt wygasa wraz z końcem tego sezonu. Coś się zadziało w kontekście jego przedłużenia?
Nie zastanawiam się nad tym, po prostu robię swoje. Chcę być zdrowym, chcę grać, a co przyniesie przyszłość, czas pokaże. Na ten moment nie było żadnych rozmów.
Masz zapisaną w kontrakcie klauzulę, która automatycznie go przedłuży?
Nie mam takiej klauzuli.
Mówiłeś, że chciałbyś w przyszłości sprawdzić się w zagranicznym klubie. Jakie ligi ci się marzą?
Liga włoska, hiszpańska i niemiecka.
Mocno techniczne ligi.
Tak, a dodatkowo najlepsze na świecie.
Jest jeszcze Premier League.
Jest to najlepsza liga, tak uważam. Natomiast trzy ligi, które wspomniałem wcześniej najbardziej przypadają mi do gustu.
Czego możemy ci życzyć?
Odpowiedź jest prosta. Zdrowia, które jest dla mnie najważniejsze, a z resztą to sobie poradzę.
Wywiad bez tego pytania wywiadem straconym - czy lubisz piwerko?
(śmiech) Lubię piwo pszeniczne.