Klimala: Inteligencja trenera przeszła na zawodników (WYWIAD cz. II)

19.01.2024 (16:00) | Krzysztof Rakowicz / Marcin Polański
uploads/images/2024/1/klimala_65a53c22878c7.JPG

fot.: Marcin Polański

W drugiej części wywiadu z Patrykiem Klimalą porozmawialiśmy między innymi o jego zagranicznej przygodzie, przemianie piłkarskiej i potencjalnym powrocie do reprezentacji Polski. Zapraszamy do przeczytania.

Pierwsza część wywiadu jest dostępna TUTAJ.

Wywiad został przeprowadzony 16 stycznia 2024 roku.



 

Pochodzisz z Dolnego Śląska. Czy interesował cię Śląsk, gdy byłeś dzieckiem?

Zawsze mnie interesował Śląsk i Zagłębie Lubin, ponieważ to były dwa największe kluby z Dolnego Śląska. Każdy chłopak z tego województwa chce grać tu lub tu. Żaden z tych zespołów się po mnie wtedy nie zgłosił, w przeciwieństwie do Legii Warszawa. To była jedyna większa drużyna, która chciała mnie ściągnąć i dlatego wyszło tak, a nie inaczej.

Byłeś w dużych klubach nie tylko z nazw, ale również organizacji. Porównując to do Śląska, co byś zasugerował zarządowi?

Ogólnie rzecz biorąc uważam, że nie doceniamy tego co mamy. Byłem w Nowym Jorku, Celtiku oraz Beer-Szewie i sądzę, że Śląsk organizacyjnie bije Hapoel na głowę. Porównując do dwóch pozostałych klubów, to do WKS-u można przeszczepić „głupie rzeczy”, na przykład prywatny samolot, ale to nie jest potrzebne we Wrocławiu. Jeszcze nigdzie nie latamy, choć latem to się miejmy nadzieję zmieni. Organizacja u nas jest na wysokim poziomie, widać to nawet po sztabie szkoleniowym. Mamy trzynastu trenerów na obozie i trzech świetnych fizjoterapeutów. Faktycznie dużo zwiedziłem i w wielu przypadkach fizjoterapeuci grają na przysłowiowym pianinie, nie wiem na jakiej zasadzie są zatrudniani. Śląsk nie ma na co narzekać.

Mówi się o mistrzostwie Polski. Zarówno zawodnicy jak i trener Magiera dmuchają na zimne, starają się tonować nastroje. Z drugiej strony szansa na zdobycie czegoś jest duża. Czy ten balonik nie zaczyna się za bardzo pompować?

Wszyscy powinni chuchać i dmuchać na naszą sytuację w tabeli. Im mniejsze oczekiwania, tym łatwiej się gra. Jeżeli ktoś będzie od nas oczekiwał mistrzostwa Polski, to stanie się to naszym obowiązkiem, co dla niektórych będzie utrudnieniem. A z nastawieniem typu „mamy lidera, grajmy tak dalej, bawmy się” będzie nam łatwiej i możemy zajść daleko. Ale druga strona medalu jest taka, że presja pokazuje ci, że wykonałeś kawał dobrej roboty. Moglibyśmy być na dziesiątym miejscu i wtedy nie byłoby presji, ale na mecze przychodziłoby kilka czy kilkanaście tysięcy kibiców.

Jesteśmy pierwsi w tabeli, chociaż niekomfortowo mi się tak mówi, bo nie przyczyniłem się do tego, ale chłopaki wywalczyły trzypunktową przewagę, więc powinniśmy się cieszyć z tej presji.

Gdybyśmy się spotkali na początku tego sezonu i ktoś by powiedział, że Śląsk zajmie szóste miejsce, to każdy by to wziął z pocałowaniem ręki. Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej, inaczej się patrzy na takie miejsce. Jesteś w stanie stwierdzić, że brak awansu do europejskich pucharów będzie porażką?

Myślę, że po takiej rundzie jesiennej w przypadku braku europejskich pucharów na koniec sezonu nasi kibice byliby zawiedzeni.

Miałeś okazję poznać moc kibiców Śląska, chociażby na meczu z Legią, który oglądałeś z trybun lub przy okazji twojej prezentacji w meczu z ŁKS-em (2:1). Jakie oni robią wrażenie na tobie? Jak to porównasz do Celtiku, na którego meczach według wielu panuje nieziemska atmosfera?

Po meczu z Legią dowiedziałem się, że Śląsk walczył o to, by w przerwie mnie zaprezentować. Trochę żałowałem, że to nie doszło do skutku. Wtedy była taka sytuacja, że mogłem trafić do Legii, lecz nie było żadnych rozmów. Zostałem ogłoszony przy ponad 20 tysiącach kibiców, co było fajnym przeżyciem, czułem się dobrze przyjęty przez kibiców. Obecna atmosfera wokół WKS-u jest wspaniała, średnia kibiców na trybunach wynosi około 24 tysiące osób i to jest zasługa gry chłopaków.

Jeśli chodzi o Celtic, to tam jest inny świat. Może nie ma tam takiej energii jak w Polsce, ale fakt tego ile kibiców przychodzi na stadion robi wrażenie, nawet jak coś sobie nucą pod nosem. Ciężko to w ogóle opisać, to trzeba przeżyć.

Czy otoczka wokół klubu ma dla ciebie znaczenie przy podpisywaniu kontraktu? Jeszcze parę lat temu dosyć często można było usłyszeć od piłkarzy, że mieli na stole oferty ze Śląska i Zagłębia i wybierali Wojskowych między innymi ze względu na miasto i stadion. Zawodnicy patrzą na to?

Nie jestem odpowiednią osobą, by odpowiadać na to pytanie, bo przecież zamieniłem Nowy Jork na Izrael. Ale rzeczywiście jest ogromna przepaść między Wrocławiem a Lubinem. Myślę, że młodzi zawodnicy nie zwracają na to uwagi, a starsi ze względu na założone rodziny. Wtedy komfort życia zaczyna mieć większe znaczenie. Myślę, że Wrocław jest jednym z najlepszych miast w Polsce.

Masz roczne dziecko. To jest duża zmiana w życiu. Miało to wpływ na ciebie jako piłkarza?

Myślę, że tak. Stałem się bardziej zdyscyplinowany. Zawsze ciężko pracowałem, ale niektóre obowiązki olewałem, jak na przykład te zegarki. Narodziny dziecka dodały mi oleju do głowy. Słyszałem głosy, że niektórych piłkarzy dziecko zmiękczyło, ale w moim przypadku tak nie było.

Od twojego ostatniego meczu w Ekstraklasie minęło kilka lat. Czy twoim zdaniem liga zmieniła się na tyle, że odczujesz to w większym stopniu?

Myślę, że nie, ponieważ ja też się zmieniłem. Rozmawialiśmy na ten temat z chłopakami i niektórzy stwierdzili, że niewiele się zmieniło. Ja nie jestem w stanie wypowiedzieć się na ten temat. Przez cztery lata przerwy oglądałem pojedyncze mecze, natomiast pod koniec mojej gry w Izraelu zacząłem intensywnie oglądać mecze Śląska, bo już przed wojną wiedziałem, że chcę trafić do Wrocławia. Ostatnio oglądałem praktycznie wszystkie kolejki. Uważam, że poziom Ekstraklasy jest dobry, ale mam nadzieję, że tego nie odczuję, bo uważam, że wracam do Polski jako lepszy zawodnik.

Mówisz, że się zmieniłeś piłkarsko. Czego kibice, którzy pamiętają cię z czasów twojej gry w Jagiellonii Białystok, mogą się spodziewać? Będą zaskoczeni?

W aspektach piłkarskich bardzo się zmieniłem. Wyjeżdżając za granicę byłem nieopierzonym chłopakiem, który strzelił osiem goli w Ekstraklasie i został sprzedany za cztery miliony. Celtic mocno mnie zweryfikował, tam są bardzo dobrzy piłkarze. To był najlepszy klub, w jakim grałem. Wielu zawodników, z którymi grałem trafiło do poważnych klubów, na przykład Jeremie Frimpong (obecnie Bayer Leverkusen – przyp. red.) i Kristoffer Ajer (obecnie Brentford – przyp. red.). Przez pobyt za granicą poprawiłem przede wszystkim utrzymanie piłki, pierwszy kontakt, wykończenie i spokój w grze. Wypikowałem parę leveli do góry. Motorycznie zawsze sobie radziłem.

Co było dla ciebie najtrudniejsze w Celtiku?

Na początku nie łapałem się do składu przez aspekty piłkarskie. Trenowałem z naprawdę dobrymi zawodnikami i dzięki temu z czasem nabrałem większej jakości. Później jednak za bardzo poszedłem w siłownię i to mnie przystopowało w Szkocji. Koniec końców uważam, że to był fajny okres. Nie musiałem stamtąd odchodzić, miałem jeszcze dwa lata kontraktu, ale jestem temperamentny i postawiłem na swoje.

Wracając do tematu sparingów, to z jednej strony mówisz, że wyniki nie mają znaczenia, ale chyba jednak dobra gra buduje zawodników?

Oczywiście, że tak. Nie jest mi na rękę, że jestem w składzie na drugą połowę. Wiem natomiast, że trener nie może kombinować coś w maszynie, która działa. Muszę wszystkim udowodnić, że zasługuję na grę. Myślę, że to pokażę. Najważniejszym sparingiem będzie chyba ten ostatni podczas obozu, z RB Salzburgiem, notabene przeciwko mojemu byłemu trenerowi. On pokaże, kto będzie grał w lidze. W ostatnich sparingach zazwyczaj grają zawodnicy, którzy mają miejsce w składzie na ligę i może tak być w tym przypadku, ale trener Magiera nie zawsze podejmuje oczywiste decyzje. Jest innym trenerem niż moi dotychczasowi.

Wychodziłeś na sparing z Chrobrym Głogów z założeniem, że chcesz zdobyć bramkę? Ostatecznie ci się udało.

Tak, chciałem zdobyć bramkę. Transfer do Śląska był czymś dużym. Jakbym nie strzelił Chrobremu gola, to oczekiwania wobec mnie mogłyby spaść. Nie mogę powiedzieć, że byłem zadowolony z tego trafienia, bo nie byłem w formie, czułem się źle. To był pierwszy tydzień, w którym trenowałem z zespołem. Cały miesiąc trenowałem tylko z Karolem Świderskim, któremu skończył się sezon w MLS i przyjechał do Wrocławia trenować. Mogę uspokoić kibiców i powiedzieć, że tak nie będę grał.

Była okazja powspominać z Karolem grę w Stanach?

Jak najbardziej. Karol wyciska jak cytrynę sytuacje w klubie i robi wszystko, by mieć jak najlepsze statystyki. Moim zdaniem powinien odejść. Dzwonił do mnie duński klub FC Midtjylland i pytał o Karola. Jednak przez Legię odpadł z pucharów i być może przez to nie ściągnęli go do siebie. Z tego co wiem, to zainteresowanie nim jest. Ma o tyle łatwiej, że gra w reprezentacji.

Patryk Klimala swego czasu też grał dla reprezentacji. Chodzi ci po głowie myśl, żeby ponownie zagrać z orzełkiem na piersi?

Bardzo bym chciał. Gdy selekcjonerem był Czesław Michniewicz, to złożył mi wizytę w Nowym Jorku i powiedział, że dostanę powołanie jak strzelę gola i będę regularnie grał. Zrobiłem co chciał, ale powołania nie dostałem. Nie wiem dlaczego, ale znam swoje miejsce w szeregu. Dostać się do reprezentacji to coś szczególnego i trzeba sobie zasłużyć. Jakby trener Michniewicz mnie wziął do kadry to moim zdaniem niezasłużenie, ale wierzę, że nadejdzie taki dzień, w którym dostanę powołanie.

Przeciwko komu trenuje ci się najciężej?

Ciężko powiedzieć, bo teraz jestem w formie, ale jak nie byłem to najcięższym rywalem był Aleks Petkow. Jest inteligentnym obrońcą, który nie klei się z zawodnikiem, nie idzie na żywioł, myśli dużo i na początku trudno mi się przeciwko niemu grało.

Ale teraz jesteś w formie i to innym gra się ciężko przeciwko tobie.

Myślę, że to idzie obopólnie. To mogło zabrzmieć, jakbym nie wiadomo jak miażdżył na treningach.

Kto twoim zdaniem jest najbardziej niedocenianym zawodnikiem w Śląsku?

Niektórzy piłkarze muszą zaakceptować, że rozmawia się o medialnych zawodnikach, którzy strzelają gole i są przebojowi. Są również ludzie od brudnej roboty, którzy mają duży wkład w wyniki zespołu, ale jest o nich cicho. U nas nie ma niedocenionej osoby, ale mogłoby być głośniej na przykład o Peterze Pokornym. Ma jakość, wykonuje naprawdę świetną pracę, dzięki niemu są wyniki, ale nie ma liczb, stąd mało się o nim mówi.

Podobnie sytuacja wygląda z Piotrem Samcem-Talarem. Jest w formie, ma luz i wszystko w jego nogach i głowie, żeby się o nim mówiło.

Rozumiesz się z kimś bez słów na boisku?

Ogólnie w Śląsku jest coś takiego, że nie ma kalkulacji. Decyzyjność jest na wysokim poziomie, a na boisku najlepiej rozumiem się z Piotrkiem i Petrem Schwarzem.

Dlaczego Śląsk będzie mistrzem Polski?

Ostatnio usłyszeliśmy od pewnego pana, że w końcu inteligencja trenera przeszła na zawodników i zaczynamy być dobrym zespołem. Chyba więc dlatego.

Czy mistrzostwo Polski i zrealizowanie twojego celu da ci powołanie do reprezentacji?

Mam nadzieję, że tak będzie. Jeden z trenerów powiedział mi, że do reprezentacji trafię w tym roku, niech te słowa się spełnią. Michał Probierz wprowadzał mnie do Ekstraklasy, więc niech wprowadza mnie do reprezentacji.

Tego ci wszyscy życzymy.

Rozmawiali Krzysztof Rakowicz oraz Marcin Polański.


Partnerami wyjazdu Śląsknetu do Chorwacji są firmy Acana i Uniwer-Trans

 

ZOBACZ też: Klimala: Widzę, że moja pozycja jest mocna (WYWIAD cz. I)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.