Korupcja polityczna w Śląsku? Prokuratura bada sprawę i nowe wątki

17.04.2024 (20:30) | Marcin Sapuń
uploads/images/2024/4/sutryczek_rafal_66200a1f25320.jpg

fot.: Rafał Sawicki

Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu bada sprawę potencjalnej korupcji politycznej w piłkarskim Śląsku Wrocław. Oprócz tematu niedoszłego zatrudnienia Marcina Torza pojawiły się nowe wątki związane z powrotem do klubu byłego dyrektora ds. marketingowych. 



 

Na tapet wraca temat z sierpnia zeszłego roku, kiedy to dziennikarz Macin Torz (kiedyś "Super Express", dziś Ujawinamy.com) miał zostać nowym wiceprezesem Śląska Wrocław. Propozycja ta padła ze strony Patryka Załęcznego, obecnego włodarza klubu. Jak twierdzi dziennikarz, oferta ta nie była przypadkowa, bo miała zapewnić jego milczenie przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. 

- Na moje konto miało trafić 1,5 miliona złotych publicznych pieniędzy w zamian za milczenie. Tylko dlatego, że krytykuję władzę, a jej przed wyborami potrzebny jest spokój

- mówił dziennikarz z w rozmowie z Jakubem Białkiem z "Weszło". 

Torz ostatecznie członkiem Zarządu WKS-u nie został. W środowe popołudnie na kanale Ujawniamy.com ukazał się materiał z nim oraz Radosławem Bąkiem, byłym dyrektorem marketingu w Śląsku, którego Torz chciał mieć obok siebie przy Oporowskiej. Według relacji Bąka - kiedy sprawa zatrudnienia Torza w Śląsku zaczęła się komplikować, miał on otrzymać kontrowersyjną propozycję od jednego z pracowników klubu: w zamian za pracę w dziale marketingu w dowolnej miejskiej spółce, Bąk miał złożyć oświadczenie oczerniające Torza.

- Zostałem zaproszony na spotkanie z jednym z pracowników Śląska pod Wrocławiem. Spotkał się ze mną na prośbę Załęcznego. Warunkiem odbycia naszej rozmowy było pozostawienie telefonów komórkowych w samochodach i spacer w szczerym polu. Tam dostałem ofertę, która mnie zamurowała. Otóż: jeżeli złożę oświadczenie oczerniające Marcina Torza, w której podam nieprawdę na temat jego publikacji, dostanę pracę w jednej z miejskich spółek. Mam sobie wybrać w której: Spartan? Aquapark? Może coś ze sportem? Wszystko tylko nie Śląsk, decyzja miała należeć do mnie. Odmówiłem

- tłumaczy Bąk. 

Jak informuje "Gazeta Wrocławska", prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu w sprawie próby korupcji politycznej, w tym przypadku z wykorzystaniem spółek zależnych od Gminy Wrocław. Zarówno Torz i Bąk mieli zostać wezwani w charakterze świadków, czego rzecznik rzecznik prasowa prokuratury okręgowej we Wrocławiu Anna Placzek-Grzelak w rozmowie z Gazetą Wrocławską nie potwierdza:

- Mogę potwierdzić, że śledztwo w tej sprawie się toczy. Na ten moment prokuratura nie chcę zdradzać, kto i w jakim charakterze był przesłuchiwany. Czynności związane ze śledztwem trwają.

Patryk Załęczny zaprzecza słowom Radosława Bąka oraz twierdzi, że nie był przesłuchiwany przez prokuraturę.

-  Kategorycznie zaprzeczam, jakbym miał osobiście lub przez osoby trzecie oferować panu Bąkowi pracę w innej miejskiej spółce. Fakt, był pomysł zatrudnienia go w Śląsku Wrocław po przyjściu Marcina Torza, ale był to pomysł samego Torza. Co więcej, dysponuję wiadomościami z 16 i 22 września, kiedy to Radosław Bąk prosił mnie o możliwość zatrudnienia w Śląsku mimo takiego, a nie innego rozwoju sytuacji. Na ten moment nie chcę mówić niczego więcej. Przekazuję sprawę i wszelkie informacje swojemu prawnikowi, który przygotowuje pozew zarówno przeciwko Radosławowi Bąkowi jak i Marcinowi Torzwi

- powiedział prezes Śląska w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". 

Nowe wątki na pewno zostaną prześledzone przed odpowiednie organy, a cały temat wciąż jest gorący, szczególnie, że przed nami ostatnie dni kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów prezydenckich w stolicy Dolnego Śląska. 

ZOBACZ też: Co słychać u zgód? Lechia chce rekordu I ligi

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.