Największe niewypały transferowe Śląska w ostatnich latach
19.01.2024 (06:00) | Marcin Sapuńfot.: Ania Langowska (lechia.net)
Na początku tygodnia ze Śląskiem Wrocław rozstał się Marcel Zylla, który przy Oporowskiej spędził ponad trzy lata. Jego odejście skłoniło nas do wspomnień największych niewypałów transferowych Wojskowych w ostatnich sezonach. Pamiętacie tych zawodników?
W poniższym zestawieniu pod uwagę wzięliśmy końcówkę kadencji Adama Matyska w roli dyrektora sportowego oraz ponad pięcioletni pobyt Dariusza Sztylki w tej roli. Z każdego sezonu staraliśmy się wyłonić dwa/trzy największe flopy transferowe/rozczarowania. Nie uwzględniliśmy jedynie obecnych rozgrywek, na szczegółowe podsumowania przyjdzie czas za kilka miesięcy.
Sezon 2017/18
- Kamil Vacek (25 meczów, 0 goli, 1 asysta)
Z czeskim pomocnikiem wiązano duże nadzieje przy Oporowskiej. W sezonie 2015/16 poprowadził Piast Gliwice do wicemistrzostwa kraju, ale jak się okazało, był to jednorazowy wyskok formy Vacka w tamtym okresie. Żaden z jego 25 meczów w Śląsku nie zapadł szczególnie w pamięć, a nawet gdy zawodnik dostawał szansę od pierwszej minuty, głównie człapał w środku pola i był hamulcowym wrocławian i bezbarwny na boisku. Po zakończeniu rozgrywek został skreślony przez trenera Pawłowskiego i wylądował w rezerwach. Dopiero pod koniec sierpnia 2018 roku udało się porozumieć z Vackiem i rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron.
- Igors Tarasovs (55 mecze, 2 gole, 4 asysty)
Łotysz we Wrocławiu spędził dwa lata i został twarzą marazmu Śląska w tamtym czasie. Jego liczne błędy (niekiedy kuriozalne i wręcz juniorskie) doprowadziły do utraty wielu punktów i w konsekwencji walki o utrzymanie. Złość kibiców konsekwentnie wzrastała, aż wybuchła pod koniec sezonu 2018/19. Po meczu z Górnikiem Zabrze (przegranym 1:2) kibice zażądali odsunięcia go od składu. Efekt? Obrońca faktycznie nie zagrał już w Śląsku w żadnym z pozostałych pięciu spotkaniach, chociaż faktem jest również to, że że do wniosku o konieczności odsunięcia zawodnika, doszedł sam trener Vitezslav Lavicka.
- Boban Jović (4 mecze, 0 goli, 0 asyst)
Jović miał być silnym punktem defensywy Śląska, a w zespole Trójkolorowych nie zagrał nawet pięciu spotkań. Po niecałym miesiącu pobytu we Wrocławiu, Słoweniec doznał kontuzji ścięgna Achillesa. Uraz wyleczył, ale ale podczas zgrupowania w Trzebnicy poinformował sztab szkoleniowy o kolejnej kontuzji. Tym razem miał ucierpieć mięsień przywodziciel. Z tego powodu Jović nie znalazł się w kadrze Śląska na obóz na Cyprze i już ani razu nie założył na siebie zielonej koszulki.
Sezon 2018/19
- Daniel Szczepan (17 meczów 0 gol, 0 asyst), (5 meczów w Śląsku II, 2 gole, 1 asysta)
W sezonie 18/19 Śląsk Wrocław postanowił poszukać nowych zawodników w niższych ligach i wprowadzić ich do Ekstraklasy. Jednym z takich graczy był napastnik Daniel Szczepan, ściągnięty z GKS-u Jastrzębie. Z perspektywy czasu wiemy, że ten ruch okazał się niewypałem. Napastnik od trenerów dostawał tylko końcówki, kiedy trzeba było gonić wynik i rozegrał niecałe 300 minut w pierwszym zespole WKS-u i zimą 2020 roku wrócił do zespołu z Jastrzębia-Zdroju
- Farshad Ahmadzadeh (27 meczów, 1 gol, 1 asysta)
Planem Ahmadzadeha było dziesięć bramek w pierwszym sezonie, o czym mówił w swoim pierwszym wywiadzie. Tymczasem bilans Irańczyka zatrzymał się na tylko jednym trafieniu. Efekciarstwo i sztuczki nie zastąpiły skuteczności oraz liczb. Skrzydłowy został zapamiętany przez większość kibiców tylko z przyjęcia w meczu z Cracovią, a jego roczny pobyt we Wrocławiu śmiało można uznać za flop.
- Mateusz Hołownia (14 meczów, 0 goli, 0 asyst), (4 mecze w Śląsku II, 1 gol, 0 asyst)
Młodzieżowiec zimą 2019 roku został wypożyczony na półtora roku z warszawskiej Legii. Transfer Hołowni nie był przypadkowy, ponieważ Dorde Cotra w jesiennym meczu z Koroną Kielce został ukarany czerwoną kartką, za którą musiał pauzować aż siedem spotkań, a Augusto nabawił się urazu podczas zgrupowania w Turcji. Między marcem a końcówką kwietnia opuścił tylko jedno spotkanie, rozgrywając siedem meczów od pierwszej do ostatniej minuty. Dopiero po powrocie po kontuzji Łukasza Brozia, Hołownia ponownie usiadł na ławce rezerwowych i w wyjściowej jedenastce pojawił się już tylko raz. Boczny obrońca nie poradził sobie zupełnie z konkurencją i po zakończeniu sezonu 2019/20 wrócił do Legii.
Sezon 2019/20
- Filip Marković (20 meczów, 2 gole, 0 asyst), (1 mecz w Śląsku II, 0 goli, 0 asyst)
Przyjście do Śląska Filipa Markovicia to transfer zagadka. Serb zanim podpisał kontrakt, przeszedł tygodniowe testy sportowe i dopiero po nich znalazł uznanie u trenera Lavicki i dyrektora Sztylki. Problem w tym, że Marković miał spore zaległości (nie grał przez ponad pół roku), a we Wrocławiu nie zdołał przekonać do siebie włodarzy, by przedłużyli z nim umowę. Skrzydłowy zdecydowanie nie był wartością dodaną w ekipie czeskiego szkoleniowca i odszedł ze Śląska po niecałym roku.
- Guillerme Cotugno (12 meczów, 0 goli, 0 asyst), (4 mecze w Śląsku II, 0 goli, 0 asyst)
Urugwajczyk z włoskim paszportem przyszedł do Śląska zimą 2020 roku, by móc zastąpić kontuzjowanych Łukasza Brozia oraz Wojciecha Gollę. Cotugno mógł występować zarówno na boku i środku obrony, więc początkowo mógł się wydawać jako wzmocnienie wrocławian. Natomiast jak się później okazało, defensor miał duże problemy zdrowotne, które umożliwiały mu grę. Najpierw zdiagnozowano u niego cukrzycę, później doznał kontuzji mięśniowej, a na samym końcu złapał koronawirusa. Dlatego też Cotugno przez półtora roku wystąpił w zaledwie dwunastu spotkaniach.
- Diego Żivulić (20 meczów, 0 goli, 0 asyst), (1 mecz w Śląsku II, 0 goli, 0 asyst)
Chorwacki pomocnik dał się poznać jako przeciętny zawodnik, który dodatkowo nie miał dobrych relacji z kolegami z szatni. Mówiąc o Zivuliciu, ciężko traktować go jako wzmocnienie, chociaż był to piłkarz, o którego zabiegał sam trener Lavicka, a 31-latek aż piętnaście razy zaczynał mecz w pierwszym składzie. Końcówka pobytu tego gracza również nie należała do udanych, bo na początku sezonu 2020/21 został on odsunięty od pierwszego zespołu za wyrażane niezadowolenie z decyzji personalnych czeskiego szkoleniowca. Ostatecznie Chorwat otrzymał zielone światło w poszukiwaniu nowego pracodawcy i dopiero w styczniu 2021 roku rozwiązano z nim kontrakt za porozumieniem stron.
Sezon 2020/21
- Marcel Zylla (35 meczów, 2 gole, 3 asysty), (22 mecze w Śląsku II, 3 gole, 0 asyst)
W trakcie sezonu 2020/21 drużynę Vitezslava Lavicki zasilił Marcel Zylla, wychowanek Bayernu Monachium. Z Wojskowymi związał się umową do czerwca 2024 roku i miał być najpierw wzmocnieniem ataku wrocławian, a potem następcą Mateusza Praszelika w roli młodzieżowca, który zostanie sprzedany za niezłe pieniądze. W swoim pierwszym sezonie wystąpił w 20 meczach, chociaż w większości z nich wchodził na boisko z ławki rezerwowych. w kolejnych miesiącach nie było już tak kolorowo. Zylla w kolejnych rozgrywkach wystąpił tylko jedenaście razy, a gdy tylko stracił status młodzieżowca, praktycznie na stałe pożegnał się z występami w pierwszym zespole. Na początku tego tygodnia 24-latek rozwiązał kontrakt ze Śląskiem za porozumieniem stron.
- Maciej Wilusz (0 meczów, 0 goli, 0 asyst)
Jeden z największych transferowych niewypałów Dariusza Sztylki to przyjście Macieja Wilusza, który nawet nie zagrał w żadnym meczu WKS-u. Obrońca został wypożyczony do Śląska na pół roku z zespołu Rakowa Częstochowa, a w kadrze meczowej Wojskowych obecny był tylko dwukrotnie. Przez większość rundy był kontuzjowany. Wilusz miał zapewnić spokój na wypadek kartek lub urazów Piotra Celebana, Marka Tamasa, czy Israela Puerto, ale jak się okazało, nie mógł być przydatny dla ekipy Vitezslava Lavicki, a po zakończeniu sezonu pożegnał się z drużyną.
Sezon 2021/22
- Caye Quintana (46 meczów, 3 gole, 0 asyst)
Gdyby ogłosić plebiscyt na najgorszy transfer dekady, Caye Quintana miałby duże szanse znaleźć się na podium. Hiszpan został sprowadzony do Śląska do rywalizacji z Fabianem Piaseckim i na wypadek odejścia Erika Exposito. W trakcie przedsezonowych przygotowań, był często jednym z najskuteczniejszych piłkarzy WKS-u, ale kiedy trzeba było przełożyć tę formę na ligę, widać było zacięcie. Napastnik nie był w stanie na stałe przebić się do składu i nie dawał trenerom żadnych argumentów, by to on był podstawowym snajperem Trójkolorowych. W trakcie dwóch lat strzelił tylko trzy gole, co jest wręcz groteskowym wynikiem.
- Dennis Jastrzembski (50 meczów, 3 gole, 3 asysty)
Gdyby zapytać kibiców Śląska o największy walor Jastrzembskiego, większość z nich odpowiedziałaby, że szybkość. Problem w tym, że to jedyna jego pozytywna cecha, z której zostanie zapamiętany przy Oporowskiej. Pobyt 23-latka we Wrocławiu można ostatecznie zaliczyć w kategorii rozczarowania, tym bardziej, że skrzydłowy przyszedł do Śląska z Herthy Berlin, grającej w Bundeslidze.
- Diogo Verdasca (47 meczów, 1 gol, 3 asysty)
Portugalski stoper już od samego początku pobytu na Dolnym Śląsku był srogo krytykowany przez kibiców. Najpierw musiał się przystosować do dynamiki treningów WKS-u, a na boisku w trakcie meczów popełniał liczne błędy, podejmował czasami niezrozumiałe decyzje, bywał spóźniony w akcjach przeciwników, a pomimo tego, dość często i tak był wystawiany w pierwszym składzie (przede wszystkim dlatego, że graliśmy trójką środkowych obrońców). Pod koniec swojej przygody we Wrocławiu został odsunięty od pierwszego składu, a latem 2023 roku rozwiązano z nim kontrakt, co ucieszyło niejednego kibica Trójkolorowych.
Warto odnotować, że sezon 2021/22 obfitował w więcej nieudanych transferów. Do zestawienia śmiało można dodać Javiera Hyjka, Jakuba Iskrę, czy chociażby Victora Garcię.
Sezon 2022/23
Poprzedni sezon pod kątem transferów przychodzących nie był wcale tak zły jak niektóre poprzednie okienka. Latem 2022 roku do Śląska zostali ściągnięci piłkarze, którzy w kolejnych dwunastu, czy osiemnastu miesiącach stanowili/stanowią o sile zespołu. To John Yeboah, Matias Nahuel Leiva, Martin Konczkowski, Rafał Leszczyński. Tak naprawdę gdyby szukać na siłę zawodnika, którego gra była dużo razy utożsamiana z przeciętnością, wskzalibyśmy na Michała Rzuchowskiego. Defensywny/środkowy pomocnik rozegrał już 38 spotkań w barwach WKS-u i jednym z nielicznych momentów przez które zapamiętamy go jest bramka w derbowym meczu z Zagłębiem Lubin. Przy Oporowskiej zastanawiano się nawet nad wypożyczeniem w lipcu 30-latka, ale ostatecznie piłkarz został we Wrocławiu, by powalczyć o pierwszy skład. Jego kontrakt ze Śląskiem kończy się w czerwcu 2024 roku, a jak ustalił ostatnio Piotr Janas z "Gazety Wrocławskiej", rozmów na temat nowej umowy dla Rzuchowskiego póki co nie ma.