Pawłowski: Każdy powinien znać DNA swojego klubu (ROZMOWA)
17.10.2023 (20:00) | Marcin Sapuń
fot.: Marcin Sapuń
Gościem poniedziałkowego podcastu #SektorŚląska była legenda Śląską Wrocław, Tadeusz Pawłowski. Zapraszamy do zapisu rozmowy z byłym piłkarzem i trenerem Wojskowych, który niedawno skończył 70 lat.
Na samym początku musi paść to pytanie. Co słychać u pana trenera?
Mija kolejna rocznica moich urodzin. Bardzo lubię pracę trenera, natomiast uważam, że przyszedł czas, by troszeczkę zwolnić. Oczywiście dalej oglądam mecze Śląska, interesuje się piłką, wciąż pracuję w austriackiej akademii w Vorarlbergu, gdzie prowadzę indywidualne zajęcia z pięcioma najlepszymi piłkarzami akademii. Wiem, ile to wszystko kosztowało mnie pracy, bo w Śląsku robiąc różne zebrania, szkolenia z trenerami, wracałem czasami do domu dopiero przed północą. Było to trochę obciążające, więc w tej chwili postanowiłem odpocząć, poświęcić czas podróżom, ale wciąż jestem pełen energii i motywacji w oglądaniu piłki nożnej. Wciąż mam dobry kontakt z ludźmi związanymi z klubem, czy to w przeszłości, czy obecnie. Miałem okazję rozmawiać z Pawłem Barylskim, Ryszardem Pietraszewskim, czy ostatnio z Jackiem Magierą.
Jest pan daleko od Wrocławia, ale wnioskując z pańskich słów, możemy powiedzieć, że wciąż o Śląsku pan myśli i ogląda zespół.
Tak, jestem na bieżąco z wynikami Śląska. Tak się złożyło, że w poprzednich tygodniach, czy miesiącach mogłem oglądać wszystkie mecze WKS-u, ale również reprezentacji Polski, czy ogólnie polskiej ligi. Mój kontakt z piłką jest w dalszym ciągu, ale bardziej od strony analitycznej, czy też luźniejszego podejścia do tematu.
Wspomniał pan o spotkaniu z Jackiem Magierą. Po ostatnich wynikach zespołu, możemy powiedzieć, że chyba udzielił pan jakiś złotych rad trenerowi, bo Śląsk zaczął w końcu regularnie punktować.
Z trenerem Magierą ostatni raz spotkaliśmy się pod koniec zeszłego sezonu, gdy wielu ludzie nie wierzyło, że Śląskowi uda się utrzymywać. Będąc w klubie, starałem się wlać trochę ciepła, wiary i myślę, że udało mi się to. Nie było to planowane spotkanie, bardziej spontaniczna rozmowa. Jacek Magiera pomimo wciąż młodego wieku, ma naprawdę duże doświadczenie, które nabył w Legii Warszawa, Zagłębiu Sosnowiec, młodzieżowej reprezentacji Polski i oczywiście w Śląsku Wrocław. Spotykając się z trenerem na Oporowskiej, powiedziałem, że bardzo mocno wierzę w zespół i nie dopuszczam do siebie sytuacji, że klub spadnie z ekstraklasy. Natomiast ostatnio będąc we Wrocławiu miałem okazję zobaczyć się między innymi z Krzysztofem Wołczkiem. Teraz bardziej kibicuję niż podpowiadam, bo tego nie potrzeba robić. Niech będzie tak, jak jest teraz.
Chciałbym zahaczyć o ten mental właśnie. Mam wrażenie, że jest pan osobą, która bardzo pozytywnie podchodzi do swojej pracy, meczów. Jak ważne jest to podejście pana zdaniem?
Tak samo jak inni trenerzy, szczególnie młodzi, tak samo ja dużo jeździłem i obserwowałem różne obozy przygotowawcze w Austrii, takich klubów jak Real Madryt, Liverpool, a nawet reprezentacja Hiszpanii. Pamiętam swoją pierwszą wizytę na treningu Bayeru Leverkusen, gdy jeszcze trenerem był Christoph Daum, a później podglądanie Pepa Guardioli, czy Jurgena Kloppa. Dzięki temu mogłem wyciągnąć wiele wniosków, również po konferencjach pomeczowych, gdzie drużyna nie zagrała dobrze. Ci trenerzy zawsze biorą zespół w obronie, nie krytykują otwarcie zawodników. W szatni oczywiście na pewno jakaś analiza, krytyka spłynęła, ale piłkarze również potrzebują dużo wiary w swoich poczynaniach, więc trzeba ich wspierać. Pozytywne słowo może dać dużo więcej niż nagana.
Jak pan wspomina atmosferę na stadionie Anfield?
To było coś niesamowitego. Pamiętam jak wychodząc z szatni na boisko, oczom ukazywał się ogromny teatr. Wyglądało to imponująco, szczególnie w latach siedemdziesiątych, gdzie w Polsce nie mieliśmy takich stadionów. Z meczu z Liverpoolem zapamiętałem jeden fakt z udziałem Kevina Keegana. Po którymś rajdzie lewą stroną i dośrodkowaniu, przeskoczył mały płotek reklamowy, usiadł za bramką z kibicami, z którymi wspólnie zaśpiewał jedną z przyśpiewek fanów Liverpoolu i dopiero później przy owacjach na stojąco, wrócił na boisko. Takie spotkania pozostają w pamięci na bardzo długo.
Które pozycje wymagają wzmocnień już zimą?
Zobaczymy, czy Śląsk będzie w stanie zatrzymać zimą wszystkich zawodników. W ataku gramy całkiem dobrze, tak samo w linii pomocy. Moim zdaniem, jeśli już trzeba by wzmocnień, to na lewą stronie pomocy lub postawić na jeszcze jednego wysokiego obrońcę, chociaż mamy Aleksa Petkova, Łukasza Bejgera, czy Aleksandra Paluszka. Tutaj dużo zależeć będzie od systemu, w którym będziemy chcieli grać. Czy podobnie jak do tej pory, czy bardziej ofensywnie. Obecnie każdy z zawodników wie, co ma robić i solidnie spełnia swoje zadania. Ewentualnie unikałbym bardzo prostych strat bramek. Wtedy będzie już naprawdę bardzo dobrze.
Czy pamięta pan podobną mobilizację jak teraz na mecz z Legią Warszawa?
Oczywiście, pamiętam duże zainteresowanie kibiców na mecze, gdzie musieliśmy przenieść się na Stadion Olimpijski. Na jednym ze spotkań z Pogonią Szczecin, gdzie debiutował Władysław Żmuda, a Śląsk notował serię sześciu meczów bez porażki, według nieoficjalnych danych, na trybunach zjawiło się 50-60 tysięcy kibiców. Podobnie spotkanie z Liverpoolem przyciągnął bardzo dużo fanów, a graliśmy wówczas w godzinach wczesnopopołudniowych i przy dużym mrozie. Ludzie uciekali z pracy, ze szkół, brali wolne. Teraz, zauważam duży wzrost zainteresowania spotkaniami w polskiej ekstraklasie.
Taka liczba kibiców to bardzo dobra wiadomość dla polskiej piłki. Przy pełnych trybunach gra się o wiele lepiej, a zespół jest bardziej zmotywowany. Dodatkowo moim zdaniem najlepszą promocją domowego meczu jest wygrana na wyjeździe, by przed własną publicznością obejrzeć swoich piłkarzy w akcji i ich mocno dopingować.
Ostatnio sprawdzaliśmy statystyki meczów Śląska z frekwencją powyżej 25 tysięcy i wrocławianie wygrali tylko raz. Trójkolorowi mają problemy ze zgarnięciem wówczas kompletu punktów, ale przede wszystkim grają z silnymi zespołami, z którymi często ciężko wygrać. Jak pan zmotywowałby piłkarzy przed takim spotkaniem, jakie czeka nas w sobotę, gdzie liczba kibiców zbliży się do 40 tysięcy?
Nie ma co się bać. Jest to kolejny punkt motywacyjny. Naturalnie, w drużynie niedoświadczonej mógłby pojawić się lekki stres, ale w Śląsku są zawodnicy o innej specyfice. Tutaj prawie wszyscy są już długo w piłce i znają piłkarską atmosferę na trybunach. Szukałbym tutaj tylko pozytywów i dobrze by było wykorzystać taki mecz do kolejnych spotkań. Wygrana i dobra gra drużyny spowoduje, że ludzie wrócą na stadion. Jeszcze w zeszłym sezonie frekwencja nie była na dobrym poziomie, ale również gra nie porywała. Teraz, wszystko fajnie składa się w jedną całość.
Pojawiło się pytanie o Karola Borysa. Gdzie trener widziałby tego zawodnika, gdyby wdrażał go do drużyny i czy ewentualne wypożyczenie ma sens?
W związku z tym, że mieszkam blisko Monachium i miałem okazję tam jeździć, zauważyłem, że w Bayernie wielu młodych zawodników zaczyna od gry na skrzydłach, a nie w środku pola. Klub przed laty miał również taką filozofię, by każdego roku wprowadzać co najmniej jednego piłkarza z akademii do pierwszego zespołu. Tak było ze Schweinsteigererm, Mullerem. Dlatego ja Karola widziałbym na boku pomocy. Borys ma dobre warunki techniczne, doskonałe dośrodkowanie, dużo widzi na boisku. W meczach ligowych chyba nigdy nie zagrał na tej pozycji, a tam łatwiej się gra i strata piłki nie powoduje, że wyrasta nam od razu groźny kontratak i możemy jeszcze naprawić ten błąd.
Jeśli już poruszyliśmy ten wątek, jak skomentuje pan fakt, że Karol Borys gra tak mało, jak oczekiwaliby tego kibice?
Nie chciałbym wchodzić w kompetencje trenera, ale zgodzę się z tym, że Karol gra za mało. Gdybym miał coś do powiedzenia, to taki zawodnik wchodziłby na dłuższe momenty, a nie 10-15 minut, jak wygląda to teraz. Ja w wieku 17 lat, wchodząc do ekstraklasowego zespołu, dostawałem szansę gry przez 45 minut i też chciałbym, by Karol otrzymał podobny czas. Później dużo będzie zależało od niego i szczęścia, bo strzelając gola lub mając swój w kluczowych akcjach, sprawa sama się rozwiąże, ponieważ będzie on potrzebny zespołowi. W tej chwili musimy jeszcze poczekać, chociaż moim zdaniem, przy dobrym miejscu w tabeli jaki ma teraz Śląsk, łatwiej jest wprowadzić młodego zawodnika, a jak cofniemy się, to Karol nie odstawał od swoich kolegów.
Jeśli chodzi o wypożyczenie, Borys powinien identyfikować się ze swoim klubem, drużyną. Nie uważam tak jak niektórzy, że powinien grać w rezerwach, czy juniorach. Karol to naprawdę jeden z najzdolniejszych talentów w Europie i trzeba go odpowiednio wprowadzić do zespołu, ale on nie może siedzieć przez dwa lata na ławce rezerwowych. Pytanie, czy obie strony będą mieć cierpliwość? To jest przyszłość Śląska, który może dać nam na wiele lat jakość lub duże pieniądze. Nie możemy obniżać jego wartości poprzez siedzenie na ławce, a na każdym spotkaniu Śląska jest kilka skautów z całej Europy, którzy obserwują poszczególnych zawodników. Cena za Borysa będzie rosnąć tylko pod warunkiem gry w ekstraklasie.
Wiemy, że jest pan w trakcie pisania książki. Kiedy możemy spodziewać się publikacji i czy zawrze pan w niej pikantne szczegóły?
Książka jest na bardzo zaawansowanym etapie, ale na pewno nie poniżę się do pisania o tym, jak się piło wódkę, paliło papierosy i niesportowo żyło. Bardziej chcę opowiedzieć o swojej historii związanej z Wrocławiem, młodzieńczych latach, kolejnych klubach, kolegach z zespołu, ale bez szukania sensacji, czy prania brudów. W poszczególnych rozdziałach będę chciał zawrzeć opowieści o grze, przygodach w klubie, latach siedemdziesiątych, czyli złotej erze. Będzie dużo ciekawych tematów, również o ludziach Śląska, obozach przygotowawczych, zmianach pokoleń. Pikantynych smaczków nie przewiduje, chociaż w jednym z rozdziałów piszę, o miejscach, w których piłkarze spotykali się po sobotnich meczach. Będą też pewne anegdoty, chociażby z udziałem Jana Erlicha, gdzie w drodze na mecz zostawiliśmy go w samych majtkach na autostradzie w Niemczech, później zapomnieliśmy go zabrać i dopiero policja nas zatrzymała i cofnęła, myśląc, że Jasiu chciał zostać uciekinierem politycznym. Każdy znajdzie tam jakieś smaczki, ale bardziej na zasadzie humoru, a nie oczerniania.
W jaki sposób powstają te konkretne rozdziały. Czy pan sam tworzy tekst, czy jest to może forma wywiadu?
Miałem propozycję, by napisać książkę w formie wywiadu, ale poszedłem w innym kierunku. Piszę sam, ale mam wokół siebie kilka osób, którzy podsyłają mi pomysły. Po tylu latach spędzonych za granicą, chciałbym, żeby ta moja pisownia była lepsza i pomaga mi w tym Andrzej Ostrowski, który będzie w stanie poprawiać tekst pod kątem gramatycznym i budowy zdań. Przez całą książkę idę chronologicznie, zaczynając od swojej rodziny, pierwszych meczów Śląska w roli jeszcze kibica, pierwszych treningów, gdzie za trenera Giergiela podawałem piłki, budowy stadionu przy ul. Oporowskiej itd. Będą rozdziały, gdzie pomogę naprowadzić młodych chłopców, co robić, by zostać dobrym piłkarzem, ale też wątki, gdzie otarłem się o kadrę olimpijską w 1972 roku, będąc rezerwowym.
Muszę zapytać, kiedy możemy spodziewać się publikacji?
Jest już 140 stron. Musimy teraz znaleźć jeszcze wydawnictwo. Pod koniec miesiąca jesteśmy już umówieni na pierwsze rozmowy z zainteresowanym podmiotem, a będąc we Wrocławiu muszę też poszukać sponsorów. Nie spieszę się z tym, ponieważ chcę, żeby książka była dobrej jakości. Przede mną jeszcze rozdział między innymi o mojej przygodzie trenerskiej w Śląsku, czyli m.in. o stworzeniu twierdzy we Wrocławiu (siedemnaście spotkań bez porażki), ale też pracy w akademii. Książka powinna być gotowa pod koniec 2024 roku. Chciałbym, żeby przeczytał ją każdy chłopak z akademii, ponieważ tak jak mówię, każdy powinien znać DNA swojego klubu.
Mówi pan o akademii. Latem nastały burzliwe czasy w akademii. Spadek z Centralnej Ligi Juniorów, mistrzostwo Polski trampkarzy, zmiany personalne. Jakie dałby Pan rady nowego dyrektorowi akademii, Januszowi Górze? Drugie pytanie, czy wśród młodych graczy, pojawił się nowy Borys?
Janusza Górę znam osobiście i jest to naprawdę dobry fachowiec. Bardziej miałbym prośbę do zarządu i dyrektora sportowego: musimy postawić na akademię i jej budżet. Nie możemy oszczędzać na akademii, bo jest ona jednym z najważniejszych elementów klubu. Musimy zakończyć budowę “domu Śląska”, czyli siedziby akademii z boiskami dla wszystkich zawodników oraz internatem, ponieważ obecnie młodzi zawodnicy spędzają zbyt dużo czasu na podróżach między szkołą a boiskami. Są plany, ale to wszystko jest za wolno jest realizowane. Największym skarbem akademii są trenerzy. Ważne, by mieli dobre warunki pracy i byli dobrze opłacani. Od szkoleniowca wszystko się zaczyna i musimy zadbać o kadrę trenerską Budżet przeznaczony na młodzież powinien być duży, ale oczywiście proporcjonalny do pozostałych wydatków.
Co do młodych zawodników, rozmawiałem z Mariuszem Blecharzem, który od lat specjalizuje się w wyłanianiu młodych zawodników. Jest jeden zawodnik, który jest na równym poziomie, co Karol Borys i on też rokuje mu wielką przyszłość, teraz najważniejsze, by go nie stracić. Nie chcę jednak mówić tu o nazwiskach, bo nie znam charakteru chłopaka, a wiem ze swojej przeszłości, że jedno zdjęcie w gazecie za dużo lub powołanie do kadry i ten piłkarz już myśli, że to tylko jeden krok do przodu, a tak naprawdę musi ich wykonać dużo więcej.
Teraz poprosiłbym pana trenera o krótkie odpowiedzi, maksymalnie dwuznadniowe na poszczególne pytania: Mieszkając za granicą, najbardziej tęsknię za?
Nie mogę powiedzieć, że za czymś tęsknię, bo odwiedzam Wrocław, a polskie jedzenie i rodzinę mam na co dzień przy sobie.
Największe zwycięstwo w roli piłkarza to?
Mistrzostwo Polski i Puchar Polski, a w piłce młodzieżowej brązowy medal na mistrzostwach Europy w Hiszpanii.
Najpiękniejszy moment w piłkarskiej karierze?
Bramki w europejskich pucharach
Największa porażka w piłkarskiej karierze?
Niestrzelony rzut karny z Wisłą Kraków, po którym mogliśmy zdobyć mistrzostwo Polski. Moja naiwność i łatwowierność doprowadziła do tego, że nie unieśliśmy pucharu w górę.
Najpiękniejszy gol w pana karierze?
Wracamy do spotkania z Liverpoolem. 62. minuta, strzał Garłowskiego, piłka odbija się na szesnastym metrze i Tadeusz Pawłowski przepięknym wolejem strzela w lewy róg bramki.
Najpiękniejszy moment w pana życiu?
Narodziny pierwszego dziecka, Pawła.
Największe zwycięstwo w roli trenera?
Wysokie zwycięstwa w z Koroną Kielce, Miedzią Legnica i Jagiellonią Białystok, ale również gra ze Śląskiem w kwalifikacjach europejskich pucharów.
Największa porażka w roli trenera?
Zawsze jest przykro, gdy zwalniają człowieka z pracy. Natomiast z perspektywy czasu, najbardziej przeżywałem, gdy po raz pierwszy zostałem zwolniony tutaj w Bregenz.
Na zakończenie, chcielibyśmy poznać pana typy dotyczące sobotniego meczu.
Musimy wykorzystać powiew świeżości we Wrocławiu i cały stadion. Nic na nas nie ciąży i możemy tylko wygrać, a kiedy pokonujesz Legię, jest to duży sukces. Nie chcę mówić, że jestem optymistą, ale uważam, że to realne, by przy dopingu publiczności Śląsk to wykorzystał i wygrał 3:1.