Plusy i minusy meczu z Jagiellonią

24.10.2022 (17:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/10/jaga_6356a6f417ff0.jpg

fot.: Paweł Kot

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po niedzielnym spotkaniu z Jagiellonią Białystok (2:2)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.



 

PLUSY MECZU

Piotr Samiec-Talar

Młodzieżowiec Śląska w niedzielę zagrał pierwszy raz w ekstraklasie od końca sierpnia i niespodziewanie okazał się jednym z bohaterów meczu przeciwko Jagiellonii. W ostatniej akcji pierwszej połowy to Samiec-Talar świetnie znalazł miejsce na zagranie spod linii końcowej do Petra Schwarza, co pozwoliło gospodarzom doprowadzić do wyrównania, a w drugiej połowie po sprytnie rozegranym rzucie wolnym sam wpisał się na listę strzelców. 20-latek czwartą rocznicę swojego ekstraklasowego debiutu (26 października 2018 roku na stadionie Miedzi Legnica) uświetnił premierowym golem, czym zasygnalizował, że ciągle nie można o nim zapominać w kontekście ekstraklasy. Sześciomeczowy oddech w rezerwach Śląska zdawał się znakomicie posłużyć zdjętemu ze świecznika Samcowi-Talarowi, a trener Ivan Djurdjević doskonale wiedział, w którym momencie warto go odkurzyć.

John Yeboah

Niemiec tym razem nie wpisał się na listę strzelców, jak kilka dni wcześniej w meczu 1/16 finału Pucharu Polski przy Bułgarskiej (3:1), jednak jego gra znowu stanowiła istotny powód do zadowolenia dla kibiców Śląska. Pytanie o utrzymanie poziomu przez Yeboaha po spektakularnym występie na stadionie Lecha w niedzielne popołudnie było jednym z ciekawszych, a ten przekonał, że może być regularny. Przeciwko Jagiellonii pełnym blaskiem błyszczał Samiec-Talar, ale to przez Niemca przechodziła praktycznie każda co bardziej interesująca akcja w polu karnym Zlatana Alomerovicia. Aktywność i dynamika na skrzydle były bardzo charakterystycznymi elementami gry zaproponowanej przez wrocławian w niedzielne popołudnie. Fakt, że Yeboah ciągle jest zawodnikiem nieprzeczytanym przez ekstraklasowych rywali, będzie mu tylko sprzyjał.

MINUSY MECZU

Łatwo tracone gole

Śląsk po meczu z Jagiellonią ma czego żałować, bo obie bramki zespół trenera Macieja Stolarczyka zdobywał, gdy nic tego nie zapowiadało. Pierwszą, w 24. minucie, czyli okresie przewagi gospodarzy, którzy wyszli usposobieni wyjątkowo odważnie, a drugą po złym wyjściu z bramki Rafała Leszczyńskiego. Taki obrót spraw mógł być frustrujący dla Śląska, który w niedzielę robił dużo, by zainkasować komplet punktów i odwrócił przecież losy spotkania, jednak musiał zadowolić się punktem. Zielono-biało-czerwoni w 14. kolejce do dziewięciu przedłużyli również niechlubną serię meczów bez czystego konta w ekstraklasie – po raz ostatni na zero z tyłu zagrali 14 sierpnia na stadionie Lecha (1:0). Przy większej koncentracji w defensywie w newralgicznych sytuacjach, podobne osiągnięcie w niedzielę wcale nie było poza zasięgiem.

Niewykorzystana przewaga

Wrocławianie ciężko zapracowali na odwrócenie losów spotkania z białostoczanami, w czym niewątpliwie bardzo pomocny był gol na 1:1 jeszcze przed przerwą. Na początku drugiej części z równowagi nie wytrącił ich zaskakująco niepodyktowany rzut karny, dzięki czemu chwilę później i tak mogli cieszyć się z bramki na wagę prowadzenia, sęk w tym, że to nie utrzymało się długo. Aż szkoda, że Śląsk w niedzielę zamiast spróbować przedłużyć swój dobry moment po bramce Samca-Talara, już osiem minut później stracił gola wyrównującego i jak się okazało również komplet punktów. W meczu z Jagiellonią szansa na wygranie drugiego meczu w ciągu trzech dni była nie byle jaka, a zdobyty punkt pozostawia uczucie niedosytu, o czym na konferencji prasowej mówił pytany przez nas trener Djurdjević. Trudno jednak, żeby było inaczej, gdy spojrzy się nawet na samą statystykę strzałów celnych – Śląsk miał ich osiem, a przyjezdni oba zamienili na gole.

WYDARZENIE MECZU

Znowu niepokonani z Jagiellonią

O tym, że wrocławianom nieźle się gra przeciwko zespołowi ze Słonecznej pisaliśmy już przed meczem w naszym stałym dziale „Statystyki nie kłamią”. W niedzielę zapunktowali z Jagiellonią już po raz piąty z rzędu, a ten czas zamknięty jest dokładnie w dwóch latach, bo ich seria zaczęła się właśnie 24 października 2020 roku od wygranej 1:0 na Pilczycach. Symptomatyczne jednak, że w 14. kolejce padł już trzeci z rzędu remis w konfrontacji na linii Wrocław – Białystok, a taki stan rzeczy utrzymuje się nawet pomimo tego, że w każdym z tych spotkań oba zespoły prowadzili inni trenerzy (Jacek Magiera, Piotr Tworek i Ivan Djurdjević w Śląsku, Ireneusz Mamrot, Piotr Nowak i Maciej Stolarczyk w Jagiellonii). Jeśli w rundzie rewanżowej te drużyny, tak jak teraz, będą sąsiadami w aktualnych rejonach tabeli, kolejny podział punktów z pewnością nikogo już jednak nie zadowoli.

ZOBACZ też: W mediach o Śląsku: Zwroty akcji i młodzieżowcy