Powrót po dziesięciu latach. Gikiewicz znów we Wrocławiu
29.02.2024 (06:00) | Karol Tyniec![uploads/images/2024/2/adamus_65df6800ae9bd.jpg](https://www.nowy.slasknet.com/uploads/images/2024/2/adamus_65df6800ae9bd.jpg)
fot.: Adam Szyszka
W październiku 2013 roku rozegrał ostatni mecz w barwach Śląska, a kilka miesięcy później rozwiązał umowę z klubem. W sobotę Rafał Gikiewicz najprawdopodobniej ponownie wyjdzie na wrocławski stadion, ale tym razem w barwach innego zespołu. Jakie wątki zapamiętaliśmy z kilkuletniej kariery golkipera w WKS-ie?
Już w sobotę, 2 marca Śląsk Wrocław zmierzy się na własnym stadionie z Widzewem Łódź, by powalczyć o pierwsze trzy punkty w nowym roku. Do stolicy regionu zawita Rafał Gikiewicz, były bramkarz WKS-u, który obecnie reprezentuje barwy RTS-u. Dziś, przypominamy, jak wyglądała jego kariera w zespole Trójkolorowych.
Gikiewicz trafił do Śląska w 2011 roku ze Stomilu Olsztyn i miał w klubie pełnić rolę bramkarza numer dwa z perspektywą na zastąpienie w przyszłości 31-letniego wtedy Mariana Kelemena. Jednym z czynników, który przekonał Gikiego, była obecność w szeregach Wojskowych jego brata, Łukasza. Golkiper w sezonie 2010/11 wystąpił w zaledwie dwóch meczach Pucharu Polski. Trochę więcej minut zaliczył za to rok później, w mistrzowskim sezonie 2011/12 (osiem, w tym sześć w Ekstraklasie). Gikiewicz w połowie występów zachował wówczas cztery czyste konta. Sam zawodnik nie był jednak zbytnio zachwycony tak małą liczbą gier, licząc, że w kolejnych rozgrywkach, to się zmieni.
Nowy sezon Rafał Gikiewicz rozpoczął od świetnego występu w Superpucharze Polski, podczas którego obronił dwa karne w serii jedenastek i przyczynił się do wygrania przez Śląsk tego trofeum. Jednak z biegiem czasu, w omawianym okresie wybuchła afera, która po części ciągnie się za bramkarzem aż do teraz. Rozpoczęła się ona od reakcji jego brata, który podczas treningu miał zauważyć, że obrońca WKS-u Patrick Mraz jest pijany. Usłyszał do Stanislav Levwy, który odsunął Słowaka od zespołu, a później umowa z piłkarzem została rozwiązana za porozumieniem stron. Mimo to, drużyna stanęła w jego obronie i odwróciła się od Łukasza, po którego stronie opowiedział się tylko jego brat, Rafał.
Rozłam był widoczny, w szczególności podczas meczu Lech - Śląsk, gdzie drużyna wzięła ze sobą koszulkę z napisem "Mraz, dziękujemy", i po komentarzu kapitana Sebastiana Mili:
- Atmosfera w szatni Śląska jest świetna, a jak ktoś się wyłamuje, to jest eliminowany
To zdarzenie doprowadziło do niewątpliwego podgrzania atmosfery w szatni i było jednym z zarzewi do kolejnej awantury, która miała wydarzyć się w niedalekiej przyszłości. Jednak przez następne miesiące, Gikiewicz w Śląsku skupiał się głównie na rywalizacji w bramce z Kelemenem, która miała być rozgrzana do czerwoności. Polak miał kierować dziwne teksty w kierunku starszego kolegi, a odniósł się do nich sam zainteresowany w rozmowie z Przeglądem Sportowym:
- Nie wszystkie stwierdzenia Rafała mi się podobały. Myślę, że lepiej by było, gdyby w wypowiedziach dla mediów bardziej skupiał się na zespole. Moim zdaniem na pierwszym miejscu zawsze powinien być Śląsk, a nie Kelemen czy Gikiewicz
Kolejne miesiące 26-latka w Śląsku upływały pod aspektem kolejnych doniesień prasowych na temat konfliktów, a ostatecznie jego kariera w WKS-ie została zakończona po przepychance z Przemysławem Kaźmierczakiem, która doprowadziła do zesłania go do zespołu rezerw (styczeń 2014), a później odejścia z klubu (kwiecień 2014). Co ciekawe, po latach bramkarz Widzewa przybliżył nam kulisy rozstania ze Śląskiem. Bramkarz w wywiadzie dla niemieckiego serwisu "Spox" udzielonego niecałe dwa lata temu powiedział, że Śląsk nie był skłonny oddać go za darmo, ponieważ został mu tylko rok kontraktu. Sam zawodnik musiał wymknąć się na testy.
- Gdybym powiedział ludziom w Śląsku, że jadę na testy dla niemieckiej pierwszoligowej drużyny, zażądaliby opłaty w wysokości 5 mln euro. Dlatego powiedziałem, że boli mnie brzuch i muszę zostać w domu przez trzy dni. A potem pojechaliśmy samochodem do Brunszwiku
- tłumaczył Rafał Gikiewicz.
Rafał Gikiewicz i jego kariera do tej pory
— Marcel Kowalczuk (@Dziennikarz_MK) February 13, 2024
DKS Dobre Miasto
Sokół Ostróda
Drwęca Nowe Miasto Lubawskie
Wigry Suwałki
Jagiellonia Białystok
OKS 1945 Olsztyn
Śląsk Wrocław
Braunschweiger TSV Eintracht 1895
SC Freiburg
1.FC Union Berlin
FC Augsburg
MKE Ankaragücü SK
...Widzew pic.twitter.com/WL6FnXzKed
Niemiecki klub wyraził zainteresowanie pozyskaniem golkipera, więc ten dążył do błyskawicznego rozstania ze Śląskiem. W tym celu posłużył się kłamstwem, wykorzystując temat problemów własnej rodziny.
- Spotkałem się z prezesem Śląska i przeobraziłem się w aktora. Powiedziałem: "Nasze dziecko ma dopiero rok, ale moja żona boryka się z depresją. Przechodzimy bardzo trudny okres i jeśli będę musiał zostać, to mogę stracić żonę oraz dziecko". Uroniłem do tego kilka łez
- kontynuował Rafał Gikiewicz.
Bramkarzowi ostatecznie udało się rozwiązać wcześniej umowę z klubem, dzięki czemu wyjechał do Brunszwiku. W Niemczech spędził dziewięć lat, a w Bundeslidze rozegrał łącznie 126 meczów (29 razy zachował czyste konto). Niecały rok temu związał się umową z tureckim Ankaragucu, gdzie nie zdołał się przebić do pierwszego składu i w styczniu 2024 roku zdecydował się na powrót do Polski. W wieku 36 lat podpisał półroczny kontrakt (z opcją przedłużenia) z Widzewem Łódź
Kariera Rafała Gikiewicza we wrocławskim klubie była na pewno dosyć burzliwa. Pod względem sportowym, Śląsk mógł być zadowolony z postawy urodzonego w Olsztynie piłkarza. Może on pochwalić się licznymi interwencjami, które uchroniły Wojskowych przed stratą gola, a z WKS-em wywalczył mistrzostwo Polski i Superpuchar Polski. W pierwszej drużynie rozegrał 44 spotkania, osiemnaście razy zachowując czyste konto.