Czy Śląsk nie lubi grać do końca?

01.06.2022 (12:00) | Mateusz Włosek
uploads/images/2021/9/EXPOSITO SMUTNY_614ce52597399.jpg

fot.: Krzysztof Banasik

Śląsk Wrocław w zakończonym niedawno sezonie ekstraklasy miał duże problemy z zachowaniem koncentracji do ostatnich minut spotkań. Objawiło się to ulatującymi przez palce punktami, które zapewniłyby większy spokój w walce o utrzymanie na koniec rozgrywek. Ile mogli zyskać wrocławianie na większej aktywności w końcówkach?



 

Po spojrzeniu na terminarz sezonu 2021/22 wprawne w błyskawicznym odszukiwaniu na matrycy wspomnień oko może dostrzec co najmniej kilka meczów, w których wygrana albo remis były na wyciągnięcie ręki. Zabrakło kilku minut, a czasem nawet sekund. Dlatego zakończone rozgrywki należy definiować pod szyldem braku koncentracji i rozproszenia w kluczowych momentach. A tych było sporo... 

STRATY NA WAGĘ PUNKTÓW 

Rozprężenie graczy ze stolicy Dolnego Śląska dało o sobie znać już w 2. kolejce, kiedy wrocławianie udali się na stadion przy ulicy Kałuży w Krakowie. Po niezbyt dobrym początku Pasów, które zremisowały z beniaminkiem z Łęcznej (1:1), można było spodziewać się trzech punktów wywiezionych przez zielono-biało-czerwonych z grodu Kraka. A te przyszły w niezwykłych bólach, a momentami konwulsjach. Już po kwadransie Śląsk prowadził po trafieniu z karnego Roberta Picha, a na 2 minuty przed końcem rezultat podwyższył Erik Exposito. Nerwówkę w dawnej stolicy Polski zapewnił jednak gol Pellego van Amersfoorta w doliczonym czasie oraz czerwona kartka dla Marka Tamasa po ataku na Lukasa Hrosso. Tym razem konsekwencji jeszcze nie było, ale przyszły już tydzień później. 

Liczba punktów straconych przez Śląsk w doliczonym czasie gry: 

  • Cracovia 1:2 Śląsk -
  • Śląsk 1:1 Lechia Gdańsk -
  • Bruk-Bet Termalica Nieciecza 4: 3 Śląsk -
  • Śląsk 2:2 Jagiellonia Białystok –
  • Stal Mielec 1:1 Śląsk -
  • Razem: 7 punktów mniej 

Śląsk nie zrobił sobie nic z czerwonej lampki i w kolejnym starciu, z Lechią Gdańsk we Wrocławiu, dał sobie zabrać cenne punkty, gdy piłkę do siatki w 95. minucie skierował Tomasz Makowski. Co ciekawe, była to jego druga bramka w ekstraklasie, a obie strzelił przeciwko... Śląskowi. W rundzie rewanżowej sezonu 2020/21 trafił także w zremisowanym 1:1 na Pilczycach spotkaniu, odpowiadając na gola Exposito. Dalej mało? To przechodzimy do argumentu drastycznego, czyli gola Mateusza Grzybka z ósmej minuty doliczonego czasu, pogrzebującego nadzieję o nawet jednym punkcie wywiezionym w Niecieczy (3:4). Wrocławianie w dalszym ciągu nie nauczyli się niczego, bo na początku listopada punkcik na Podlasie wytargał także w końcówce Jesus Imaz, zapewniając Jagielloni remis 2:2. Demony obudziły się na ostatnim wyjeździe Śląska, do Mielca, kiedy do siatki ku uciesze zgromadzonych tłumnie w niedzielne popołudnie fanów trafił Mateusz Matras. Trener Piotr Tworek chyba dawno nie był tak zaniepokojony, oglądając podczas drogi powrotnej mecz innej drużyny, walczącej o utrzymanie (Wisła Kraków jednak pomogła). 

K JAK KONCENTRACJA 

A jak to wyglądało na tle reszty ligowej stawki? W nietrzymaniu koncentracji przodowała w zakończonym niedawno sezonie Warta Poznań, która aż 6 razy dała sobie wbijać gola w momencie, gdy sędzia prawie zapraszał już zawodników do szatni. Na równi ze Śląskiem uplasowały się dwa zespoły z Krakowa, które także nie próżnowały w odejmowaniu sobie punktów słabymi końcówkami. A warto przy okazji zaznaczyć, że nie tylko z doliczonym czasem drugich połów mieli problem wrocławianie. Bardzo często zdarzało się tak, że zawodnicy z Wrocławia nie wychodzili mentalnie z szatni i to odbiło się w pierwszych kwadransach po wznowieniu meczu. Śląsk stracił wtedy aż 14 goli, a gorszy w tym aspekcie był tylko Bruk-Bet (15), który w poprzednim sezonie nierozerwalnie wiązał się z losami ekipy z Dolnego Śląska. To przecież właśnie pod koniec października w podtarnowskiej wsi po wyjściu na drugą część spotkania goście dostali dwa gongi od Murisa Mesanovicia i Kacpra Śpiewaka 

Najwięcej goli traconych w doliczonym czasie gry: 

  • Warta Poznań -
  • Wisła Kraków - 5 
  • Śląsk Wrocław -
  • Cracovia –

Drużyna prowadzona w ubiegłym sezonie przez Jacka Magierę, a później Piotra Tworka, wyróżniała się także w sferze bramek traconych w drugich połowach. Ogólnie wrocławianie stracili ich dziesięć więcej niż w pierwszych (21 – 31), a gorszy w tej klasyfikacji znów okazał się spadkowicz z ekstraklasy spod Tarnowa, który w drugich czterdziestu pięciu minutach wyciągnął 3 piłki z siatki więcej. Tak jak w podanym na górze rankingu, Śląskowi towarzystwa dotrzymała Biała Gwiazda. 

Najwięcej goli traconych w okresie 45.- 60. minuta: 

  • Bruk- Bet Termalica Nieciecza – 15 
  • Śląsk Wrocław - 14 
  • Jagiellonia Białystok - 12 
  • Zagłębie Lubin – 11 

BUDZĄ SIĘ POD KONIEC 

Gole tracone w końcówkach meczów to kolejny aspekt po fatalnej grze domowej, który uległ znacznemu regresowi względem poprzedniego sezonu ekstraklasy. Wtedy wrocławianie zaledwie dwukrotnie zdołali dać zaskoczyć się rywalowi w tym czasie, gdy wszyscy szykują się już do wyjścia ze stadionu. Najpierw był to gol na wagę zwycięstwa w derbach Dolnego Śląska dla Zagłębia (2:1) po strzale Kamila Kruka w 94. minucie, a w ostatnim meczu sezonu bramka Macieja Jankowskiego na 1:1, która prawdopodobnie utrzymała mielecką Stal w ekstraklasie. Jednak nie mówmy tylko o stratach... 

Najwięcej goli strzelonych w okresie 75. - 90. minuta:

  • Śląsk Wrocław - 13
  • Górnik Zabrze - 10
  • Raków Częstochowa - 10

Odnosząc się do tezy zawartej w tytule tego artykułu, można się także podpisać pod tym, że Śląsk gra do końca, pomimo, że nie zdobywał wielu goli w doliczonym czasie gry (tylko 3 przy np. 7 Lechii). Prime timem wrocławian był oczywiście ostatni kwadrans regulaminowego czasu spotkań, kiedy wbili piłkę do bramki przeciwnika aż 13 razy (drugi Górnik Zabrze – 10). Największa w tym zasługa super-rezerwowego Adriana Łyszczarza, który w tym czasie zdobył 5 goli, ratując m.in. spotkania z Jagiellonią (2:2) czy Górnikiem Łęczna (1:1) oraz dając nadzieję dubletem z Bruk-Betem (3:4) i strzelając honorową bramkę z rzutu wolnego przeciwko Górnikowi Zabrze (1:3). W klasyfikacji najefektywniejszych zawodników rzutem na taśmę wyprzedził go Higinio Marin, który we Wrocławiu zdobył 2 gole, powiększając swój dorobek do 3 bramek. W przeliczeniu na minuty Hiszpan trafiał więc co 73 minuty, a popularny Adi co 76 minut

Nie można zapominać w tym przypadku także o golach Fabiana Piaseckiego z końcówek spotkań, które ratowały remis (1:1 z Piastem) oraz wydzierały zwycięstwo (2:1 w Płocku). Jak widać, Śląskowi byłoby zdecydowanie lżej, gdyby grał do ostatniego gwizdka sędziego. Chociażby w takim stylu jak Victor Garcia w meczu przeciwko Legii... 

ZOBACZ też: Śląsk szuka trenera – jest nowy kandydat?