Magiera: Transfery? Ciągle rozmawiamy
27.08.2021 (16:38) | Karol Bugajskifot.: Paweł Lipnicki
Trener Jacek Magiera na konferencji prasowej odpowiedział na pytania dziennikarzy przed niedzielnymi derbami Dolnego Śląska w Lubinie. Tematem numer jeden było niespodziewane wypożyczenie Fabiana Piaseckiego do Stali Mielec.
Jak pan ocenia sytuację związaną z wypożyczeniem Fabiana Piaseckiego do Stali Mielec?
Z Fabianem pracowaliśmy bardzo mocno, jeśli chodzi o rozwój indywidualny, poświęciliśmy temu mnóstwo czasu. Rozmawiałem z nim kilka dni temu, powiedział, że w żaden sposób nie jest w stanie zaakceptować, że będzie wchodził na 20-30 minut, a drużyna będzie na niego grała. Stwierdził, że jest ambitny i chce grać od początku, a ja nie mogłem mu tego zagwarantować. Od początku naszej pracy kierujemy się zasadą, że grają najlepsi. Nie jest też tak, że Fabian ostatnio nie grał, wystąpił we wszystkich oficjalnych meczach w tym sezonie.
Od dłuższego czasu chodził do dyrektora sportowego Dariusza Sztylki i mówił, że źle się czuje i w tej sytuacji nie jest w stanie funkcjonować, jakby chciał. To ciągle nasz zawodnik, w grudniu zobaczymy czy skorzystamy z opcji umożliwiającej jego powrót. Ja mogę powiedzieć, że to zawodnik, z którym nie było żadnego konfliktu. Klub uznał, że najlepiej będzie jak pójdzie na wypożyczenie, zmieni otoczenie, może to pozwoli mu wejść na jeszcze wyższy poziom, a Śląsk dzięki temu będzie miał więcej pożytku. Ja już zamknąłem ten temat, czytałem wypowiedź dyrektora Sztylki w Przeglądzie Sportowym, jednak dziś chce się skoncentrować już tylko na zawodnikach, których ciągle mam w szatni.
Jego odejście to może być dla pana problem?
Fabian ciągle był przez nas traktowany jak pełnoprawny zawodnik, to nie jest tak, że ktoś się na kogoś obrażał. Zawodnik cały czas był w cudzysłowie niezadowolony, mówił, że jego głowa nie jest w stanie funkcjonować jak należy. Pytanie, co by się stało, gdyby pozostał z nami bez możliwości odejścia, czyli już po zamknięciu okienka transferowego. Teraz oczekuję wzięcia odpowiedzialności i goli, bo to jest najważniejsze, od Mateusza Praszelika, Roberta Picha i innych ofensywnych piłkarzy. Mamy Erika Exposito, który zanotował bardzo dobry początek sezonu, więc liczymy, że wróci do skuteczności. Skupiłbym się jednak na roli młodych zawodników. Wspomniany Praszelik ma ogromne możliwości, a jego statystyki są na bardzo niskim, czy wręcz zerowym poziomie. Nie wywierając żadnej presji trzeba sobie jednak powiedzieć, że chcąc zasitnieć potrzebuje liczb w postaci goli i asyst. Tak, by mówili o nim piłkarz przed duże „P”, a nie tylko fajny chłopak, który ma duże możliwości.
Czy akceptuje pan zapowiedź dyrektora sportowego Dariusza Sztylki, że w tym okienku już nikt nie przyjdzie do Śląska?
Przyjmuję, ale to akceptacja, a na pewno nie poddanie. Ciągle rozmawiamy, że jeśli chcemy wejść na wyższy poziom, potrzebujemy nowych piłkarzy. Nie jest tak, że mamy już dzisiaj kadrę, która gwarantuje walkę o najwyższe lokaty, wynik Śląska przykrywają europejskie puchary. 4. miejsce z poprzedniego sezonu określam jako przeciętne, a cztery remisy w pięciu pierwszych meczach nowych rozgrywek ligowych to na pewno nie jest to, czego byśmy chcieli. Skok jakościowy z każdym okienkiem musi być zdecydowanie wyższy, chcąc grać o najwyższe cele.
A co się dzieje z Sebastiaem Bergierem, kiedy będzie w formie do rywalizacji? Może szansę dostanie ktoś z rezerw, na przykład Bartosz Marchewka, który w ubiegły weekend zdobył bramkę w meczu z Lechem II Poznań (2:0)?
Przerwa Bergiera jeszcze niestety potrwa. Na pewno nie będzie tak, że wróci za dwa czy trzy tygodnie, czekamy na opinie lekarska naszego doktora, to ona da odpowiedź jak długo nie będzie mógł grać. Liczyłem, że Bergier będzie dostępny już na najbliższe spotkania, ale jednak na pewno nie. Marchewka był z nami na czwartkowym treningu, chcieliśmy się mu przyjrzeć, jesteśmy otwarci, by każdy zdolny, nie tylko młody zawodnik, który może dać jakość, był do naszej dyspozycji. Będziemy go obserwować, wiadomo, że mówimy o newralgicznej pozycji, bo skuteczność napastnika jest istotna. O miejsce w składzie rywalizują Erik Exposito i Caye Quintana.
Czyli Caye na 9?
W tej chwili tak, bo taka jest sytuacja pod nieobecność Sebastiana Bergiera. Może się też zdarzyć, że zagram tam ktoś inny, jeśli będzie taka konieczność, ale nie powiem kto.
Mateusz Praszelik?
Może grac na tej pozycji, grywał w młodzieżowej drużynie Legii Warszawa, choć na pewno nawet nie próbujmy porównywać tempa czy intensywności, bo to są dwa zupełnie różne światy. Będziemy szukać rozwiązań najlepszych dla drużyny.
A Bartłomiej Pawłowski mógłby tam zagrać?
Każdy by mógł, ale przesunięcie go na dziewiątkę jest dzisiaj wakatem na miejscu wahadłowego i tak do tego podchodzimy. Przypomniano mi, że kiedyś w Ślęzie Wrocław grał jeszcze Szymon Lewkot, także jest opcja (śmiech).
Czy nie obawia się pan, że odejście Piaseckiego będzie miało negatywny wpływ na Exposito? Kiedy nie miał konkurenta do miejsca w składzie, jego goli jednak brakowało.
Ja bardzo go cenię jako piłkarza, ma spore możliwości i ciągle dużo miejsca na rozwój. Wyborna technika, świetna lewa noga, co pokazał gol z Hapoelem we Wrocławiu (2:1). Do tego jest silny, szybki, a zadaniem dla niego jest utrzymanie stabilnej formy. Nad tym pracujemy, zależy nam, by to nie były wyskoki, a w pozostałych meczach przeciętna gra, tylko wysoka forma. To, że jest młody nikogo nie interesuje, kibic wymaga i my też wymagamy od napastnika. Od piłkarzy, którzy ciągle są w naszej drużynie ma wyjść większa odpowiedzialność.
Na jakim etapie powrotu do pełni zdrowia jest Marcel Zylla?
Jest w tej chwili na siłowni, ma trening indywidualny z trenerem Przemysławem Parusem. Przygotowaliśmy protokół pourazowy, pooperacyjny. Marcel był na operacji w Bayernie, leczył się w Monachium i tam przechodził pierwszą formę rehabilitacji. Przyjechał, gdy uznano, że jest już po tym pierwszym etapie, a teraz wzmacniamy go pod każdym aspektem. Miał bardzo długą przerwę, czteromiesięczną, trudną, żmudną. Dzisiaj w żadnym wypadku nie jest gotowy, najbliższy miesiąc będzie kluczowy, by stwierdzić, kiedy będzie gotowy do gry. W trening wejdzie niedługo, ale w taki kontaktowy, nie mówiąc o meczach, jeszcze długo nie. Optymistycznie możemy zakładać październik, jednak jeszcze trochę czasu minie, zanim wróci do formy.
Jakiego Zagłębia spodziewać się w niedzielę? Czy z meczu na wodzie w poprzedniej kolejce przeciwko Wiśle Płock (0:4) w ogóle można coś wyciągnąć, jest sens to analizować?
Każdy mecz jest sens analizować, nie mamy gwarancji, że w niedzielę nie spadnie deszcz i nie będzie podobnej murawy w Lubinie. Lekcję domową na pewno lepiej odrobili piłkarze Wisły, którzy od razu dostosowali do gry bezpośredniej, a Zagłębie szukało wycofywania piłki do bramkarza, piłka stawała w kałużach, pojawiały się błędy. Ten mecz w żadnym stopniu nie oddaje nie oddaje jakości Zagłębia. Mieliśmy już jedną odprawę, przed nami jeszcze kolejna, będziemy wiedzieć dużo na temat przeciwnika. To będą moje pierwsze derby, w których poprowadzę swój obecny zespół na wyjeździe, spodziewam się większej liczby kibiców wrogo nastawionych do Śląska, ale to nie może w żaden sposób na nas wpłynąć. Musimy odpowiedzieć agresją, determinacją, ale mamy też grać w piłkę. To co się będzie działo dookoła, nie może mieć wpływu na zespół. Jedziemy by wygrać, mówimy o tym otwarcie. Chcemy wygrywać, by piąć się w górę tabeli.
Nie było pana jeszcze wtedy w klubie, ale może w tym tygodniu wracaliście do poprzedniego meczu w Lubinie, który Śląsk w grudniu ubiegłego roku przegrał 1:2 po golu w doliczonym czasie?
Nie oglądałem w tym tygodniu tego spotkania, oglądałem je wtedy jako selekcjoner reprezentacji U-20, ale nie aż tak szczegółowo. Bardziej skupiłem się na skrócie meczu rozegranego w rundzie jesiennej sezonu 2019/2020 we Wrocławiu (4:4). Wtedy hat-tricka zdobył Erik Exposito, piękną bramkę zaliczył też Bartosz Slisz którego powoływaliśmy wtedy do kadry.
Jak wygląda sytuacja zdrowotna w zespole, czy można spodziewać się powrotu Waldemara Soboty?
Sobota jest już po tym protokole medycznym, który pozwoli mu wejść w zespół, dziś normalnie pojawi się na boisku i jest brany pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej. Po meczu z Piastem nie ma już Piaseckiego, a do Krakowa na mecz rezerw pojechali Maksymilian Boruc i Kacper Radkowski.
Czy pod nieobecność Patryka Janasika i Marka Tamasa pojawiła się w pana głowie myśl o powrocie do ustawienia z czwórką obrońców. Traconych bramek było jednak ostatnio dużo.
O sporej liczbie traconych bramek możemy mówić w kontekście europejskich pucharów, w ekstraklasie wyglądamy jak większość zespołów, więc nie zgadzam się, że system ma wpływ. Te dwie absencje sprawiają, że możliwości, na przykład w rozgrywaniu są inne niż do tej pory, ale chcemy iść dalej w tym kierunku jako drużyna grająca w piłkę, próbująca dominować, stosująca grę bezpośrednią czy atak pozycyjny. Jest możliwe, by zagrać systemem 4-4-2, jak w wyjazdowym meczu z Araratem (4:2) i tego nie wykluczam., Jeśli będzie taka potrzeba i uznamy, że to będzie lepsze dla zespołu, to tak zrobimy.
W kontekście ustawienia 4-4-2, tym bardziej szkoda odejścia Piaseckiego, to zmniejsza pole manewru.
Jak mówię, koncentrujemy się na tym kogo mamy i zrobimy wszystko, by drużyna grała skutecznie, ale nie jest tak, ze godzę się z tym, że już nikt do nas nie trafi. Rozmawiamy, są jeszcze 3-4 dni okienka, żeby ktoś mógł przyjść, zobaczymy. Nie powiedzieliśmy, albo ja nie powiedziałem, ostatniego słowa. Może pojawi się taka sytuacja, która nas zadowoli.
Tak generalnie potrzeba jednak wahadłowego?
Od kwietnia potrzebujemy wahadłowego do naszego systemu. Chcemy iść w tym kierunku, rozmawiałem na ten temat z zarządem i dyrektorem Sztylką. Wiemy jaki chcemy mieć model zawodnika Śląska, jego tożsamość ma być zdefiniowana i na odpowiednim poziomie. Chcąc zrobić postęp, zawodnicy „czerwoni”, czyli z jakością do gry na wahadle, są nam potrzebni.