Plusy i minusy meczu z Cracovią
22.08.2022 (06:00) | Karol Bugajskifot.: Paweł Kot
Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po sobotnim spotkaniu z Cracovią (1:1)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.
PLUSY MECZU
Adrian Łyszczarz
Pomocnik Śląska w sobotnie popołudnie wybiegł w podstawowym składzie po raz pierwszy od grudnia ubiegłego roku i już przed przerwą pokazał się z lepszej strony niż Caye Quintana w pięciu poprzednich kolejkach. Łyszczarz przede wszystkim zdobył bramkę na 1:1, co w samej końcówce pierwszej połowy przywróciło gospodarzom nadzieję na dobry wynik starcia z Cracovią, jego dobra gra nie ograniczała się jednak jedynie do trafienia. W sobotę to wychowanek Śląsk dał sygnał do ataku, kiedy jeszcze przy wyniku 0:0 po ładnej akcji zmusił do interwencji Karola Niemczyckiego, a w kolejnych minutach tylko potwierdzał, że zależy mu na wykorzystaniu raczej spodziewanej szansy od trenera Ivana Djurdjevicia. Łyszczarz z poprzedniego gola cieszył się jeszcze pod wodzą Jacka Magiery, kiedy w połowie lutego uratował remis swojemu zespołowi na śniegu w Łęcznej (1:1), a w starciu z Cracovią dał znać, że może być skuteczny nie tylko po wejściach z ławki rezerwowych. W przyszłotygodniowym meczu z Rakowem ponownie należy spodziewać się go od początku.
Dennis Jastrzembski
W sobotę był pierwszym zmiennikiem trenera Djurdjevicia, który zdecydował się wpuścić go na murawę jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa drugiej połowy w miejsce Piotra Samca-Talara. Jastrzembski w poprzedniej kolejce nie uczestniczył w meczu na stadionie Lecha Poznań (1:0) z powodu drobnego urazu, a w konfrontacji z Cracovią wszedł z ławki po raz pierwszy od kwietniowego wyjazdu do Białegostoku (1:1). Wtedy jego energia zapewniła wrocławianom remis po samobóju Michała Pazdana, w sobotę to również były zawodnik Herthy Berlin rozruszał ofensywę zielono-biało-czerwonych. Podczas gdy inni mogli narzekać na trudne warunki atmosferyczne, on po końcowym gwizdku ze swadą przyznawał, że taka pogoda nie stanowi najmniejszego problemu, a wprowadzenie kogoś takiego, jak Jastrzembski w 57. minucie okazało się bardzo dobrą decyzją. 22-latek przypomniał, że dysponuje niesamowitą szybkością, zaś przeprowadzane przez niego akcje stanowiły bardzo dobrą przeciwwagę dla szukającej swojego rytmu po wyjściu z szatni Cracovii.
MINUSY MECZU
Erik Exposito
W ciągu trzech lat gry Hiszpana w Śląsku zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że jego forma układa się falami, jednak za każdym razem, gdy przychodzi ten gorszy moment, niemoc ciągnie się nieznośnie długo. Sobotni mecz był kolejnym, w którym Exposito zagrożenie dla Cracovii stanowił jedynie na papierze, a jego dziewięćdziesięciominutowy występ nie wynikał z zadowolenia trenera Djurdjevicia, tylko braku jakiejkolwiek alternatywy. Swoją szansę w ostatnich tygodniach przegrał Quintana, Sebastian Bergier może dołączać do duetu w końcówkach, tuż przed weekendem z powodów osobistych wypadł również Matias Nahuel Leiva. Exposito cierpi na brak wartościowego konkurenta, a przeszłość podpowiada, że tylko w towarzystwie kogoś takiego stać go na grę, której mogą zazdrościć wszyscy ligowi rywale. Na początku jego przygody ze Śląskiem był Filip Raicević, w poprzednim sezonie Fabian Piasecki, teraz nie ma nikogo, nie ma więc też bramek, a ogólna frustracja narasta. Z poprzedniego trafienia w ekstraklasie Erik cieszył się 7 maja w starciu z Pogonią Szczecin (1:1).
Złe wejście w mecz
To szczególnie niepokojące, biorąc pod uwagę pomeczowe słowa trenera Djurdjevicia, że właśnie na początek gry jego zespół uczulał się w tygodniu. Śląsk w sobotę, tak jak trzy tygodnie wcześniej w Kielcach (1:3), miał spore kłopoty z zaadoptowaniem się do gry, a deszcz to żadne usprawiedliwienie, bo Cracovii nie przeszkadzał. Stosunkowo szybko stracona bramka wymusiła od wrocławian odważniejszą grę, która ostatecznie nawet przyniosła wyrównanie przed zejściem do szatni, cóż jednak z tego, skoro na konferencji prasowej Djurdjević narzekał również na początek drugiej części. Niedobrze byłoby, gdyby w Śląsku, mimo sporych letnich zmian kadrowych, pozostał tak dobrze znany szczególnie z rundy wiosennej gen pakowania się w kłopoty. Z nich da się wychodzić, czemu nie, sobotnie popołudnie to pokazało, nowy sezon ma być jednak próbą wejścia na nowy, wyższy poziom. Cracovia, w odróżnieniu od Korony, dała tylko ostrzeżenie i mimo problemów nie skończyło się najgorzej. Przy okazji niedzielnej wizyty wicemistrza Polski spod Jasnej Góry czasu na poprawianie mankamentów może być już jednak zdecydowanie mniej.
WYDARZENIE MECZU
Starcie mistrzów na remis
W 2010 roku w Lechu Poznań Ivan Djurdjević cieszył się z mistrzostwa Polski jako piłkarz, a Jacek Zieliński jako jego trener – ich pierwsze spotkanie przy ławkach rezerwowych zakończyło się w sobotę polubownym remisem. Opiekun Cracovii zaskoczył wrocławian pierwszym golem z gry doskonale czującego się na Dolnym Śląsku Patryka Makucha (ten w poprzednim sezonie błyszczał w Miedzi Legnica), zielono-biało-czerwoni odebrali mu jednak to, co dali w poprzednim spotkaniu. Jak sam Zieliński przypomniał na pomeczowej konferencji, w grudniu 2021 roku (0:2) to jego zespół objął prowadzenie na Pilczycach w ostatniej akcji pierwszej połowy, w sobotę właśnie w tym momencie sprawy Cracovii dla odmiany się skomplikowały. Obaj szkoleniowcy mogą wziąć punkt za cenną monetę – Djurdjević po trzech meczach we Wrocławiu ciągle jest niepokonany, Zieliński otrząsnął się po dwóch kolejnych porażkach bez strzelonego gola.