Wciąż w grze o majówkę na Narodowym (ANKIETA)

29.11.2022 (06:00) | Marcin Sapuń
uploads/images/2022/11/lpoo_6380b3c744c6d.jpg

fot.: Paweł Kot

Tegoroczne rozgrywki Pucharu Polski są bardzo przyjemne dla zawodników Śląska Wrocław. Trójkolorowi po raz pierwszy od sezonu 2015/16 znaleźli się wśród ośmiu najlepszych drużyn i wcale nie zamierzają na tym poprzestać. Zapraszamy na tekst w ramach #EchaRudy



 

Do kwalifikacji europejskich pucharów prowadzą dwie drogi. Pierwszą z nich jest ścieżka ligowa i zajęcie co najmniej miejsca na podium. Druga to krajowy puchar, z którego wrocławianie nie mają zamiaru rezygnować w tym sezonie i wciąż są w grze o trzeci w historii triumf. 

PUCHAROWA KLĄTWA ODCZAROWANA 

Przez ostatnie trzy lata Puchar Polski kibicom Śląska kojarzył się z porażkami i klątwą 1/32 finału. Wrocławianie nie potrafili wygrać pierwszego meczu w krajowym pucharze i dość szybko musieli pożegnać się z rozgrywkami (porażki z  Widzewem, ŁKS-em i Bruk-Bet Termaliką). Człowiekiem, który w końcu miał to zmienić był Ivan Djurdjević, a po losowaniu par 1/32 finału cel był wyłącznie na wyciągnięcie ręki, bowiem naprzeciwko Trójkolorowych stanął czwartoligowy Ruch Wysokie Mazowieckie. Śląsk był zdecydowanym faworytem sierpniowego meczu, ale długo męczył się z ambitnym przeciwnikiem. Na pierwsze trafienie musieliśmy czekać aż do 45. minuty. Tuż przed przerwą wynik otworzył Erik Exposito, który w drugiej połowie skompletował dublet, a WKS ostatecznie wygrał 4:0 i zameldował się w kolejnej rundzie Pucharu Polski, odczarowując tym samym niekorzystną klątwę.

DUET YEBOAH & EXPOSITO 

Co łączy Erika Exposito z Johnym Yeboahem? Obaj zawodnicy w trwającej edycji Pucharu Polski strzelili po trzy gole dla Śląska i dali zwycięstwo w meczu z ubiegłorocznym finalistą i mistrzem Polski, Lechem Poznań. Wrocławianie do stolicy Wielkopolski nie przyjechali w roli faworyta i to pomimo sierpniowej wygranej przy Bułgarskiej w lidze. Ale na boisku po raz kolejny lepszą okazała się drużyna gości. Bramkę na 1:0 bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Erik Exposito. Przed przerwą gospodarze doprowadzili do remisu, ale ostatnie słowo należało do Yeboaha, który w pięć minut strzelił dwa gole i uszczęśliwił kibiców WKS-u. Awans do 1/8 finału Pucharu Polski stał się faktem! 

SZALEŃSTWA W NIEPOŁOMICACH 

Chłodny środowy wieczór, klimatyczny stadion w Niepołomicach i rywalizacja Sandecji Nowy Sącz ze Śląskiem Wrocław. Emocji nie brakowało, ale najlepszym wstępem niech będzie fakt, że spotkanie rozpoczęło się o 20:30, a skończyło kwadrans przed północą. W obecnym sezonie zauważyliśmy, że Trójkolorowi mają problem z grą z zespołami, które na papierze są na podobnym lub niższym poziomie, co wrocławianie. Było to widać również w meczu z ostatnią drużyna w tabeli I ligi. Podopieczni trenera Djurdjevicia minimalnie przeważała w pierwszej połowie i do szatni schodziła z jednobramkowym prowadzeniem bo indywidualnej akcji Yeboaha, który po drodze otrzymał jeszcze podanie piętką od Michała Rzuchowskiego. Druga połowa nie była już tak optymistyczna. Gospodarzom udało się wyrównać i doprowadzić do dogrywki, która była o wiele bardziej szalona. W 114. minucie rzut karny po zagraniu ręką jednego z zawodników Sandecji i interwencji VAR-u wykorzystał Caye Quintana, ale to wcale nie był koniec emocji. W ostatniej minucie fatalnie zachowała się defensywa Śląska, która została ukarana przez Kosakiewicza, który zdobył bramkę na 2:2.

Czekały nas rzuty karne. Serię jedenastek rozpoczynał strzelec dwóch goli dla Sączersów, a jego uderzenie obronił Leszczyński, jednak za szybko opuścił linię bramkową i sędzia zdecydował o powtórce i po raz kolejny piłka nie znalazła się w siatce, bowiem obrońca trafił w poprzeczkę. Ale to, co najważniejsze, zadziało się w trzeciej serii. Maissa Fall nieczysto trafił w piłkę, która zatrzymała się na słupku bramki Leszczyńskiego. Na dwubramkowe prowadzenie Śląsk mógł wyprowadzić Quintana, ale rzuty karne zostały przerwane po tym jak piłkarze gospodarzy odmówili dalszej gry. Powodem były niestosowne okrzyki garstki kibiców, znajdujących się w sektorze gości. Ostatecznie o wyniku meczu zadecydował PZPN, który rozstrzygnął spotkanie jako walkower na korzyść WKS-u. 

ŚLĄSK W WYJĄTKOWYM GRONIE 

Po raz pierwszy w historii Pucharu Polski w ćwierćfinale zameldowało się mniej drużyn z ekstraklasy niż z pozostałych lig. Wśród ośmiu drużyn, które w 2023 powalczą o awans do półfinałów, znaleźli się przedstawiciele czterech poziomów rozgrywkowych w Polsce:

  • ekstraklasa - trzy zespoły (Raków Częstochowa, Legia Warszawa, Śląsk Wrocław
  • I liga - jeden zespół (Górnik Łęczna)
  • II liga -  trzy zespoły (Motor Lublin, KKS Kalisz, Pogoń Siedlce)
  • III liga - jeden zespół (Lechia Zielona Góra)

O kolejny awans wrocławianie powalczą już na przełomie lutego i marca z KKS-em Kalisz, który wyeliminował już z Pucharu Polski Widzew Łódź, Olimpię Elbląg i Górnik Zabrze i wcale nie zamierzają się zatrzymywać. 

POWTÓRKA Z SEZONU 2012/13?

Śląsk w ćwierćfinale zagra po raz pierwszy od siedmiu lat. Wówczas w sezonie 2015/16 ekipa trenera Tadeusza Pawłowskiego i Romualda Szukiełowicza (w międzyczasie nastąpiła zmiana na ławce trenerskiej) rozegrała dwumecz z Zawiszą Bydgoszcz. Pierwsze spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a w rewanżu we Wrocławiu triumfowali goście, prowadzeni przez Macieja Bartoszka, a jedyne trafienie dla Śląska zanotował Kamil Biliński. Jednak wrocławianom na pewno marzy się co najmniej powtórka z sezonu 2012/13. Ponad dziesięć lat temu WKS dotarł aż do finału Pucharu Polski, jednak ostatecznie przegrał w dwumeczu z Legią Warszawa (0:2 i 1:0). Droga na Stadion Narodowy jest jeszcze długa, a my odliczamy dni do ćwierćfinałowego meczu w Kaliszu. 

ZOBACZ też: Zmarnowana szansa Quintany