Dariusz Sztylka: Dałem prezesowi słowo, a słowa się dotrzymuje (WYWIAD)

11.06.2025 (19:35) | Krzysztof Banasik
uploads/images/2025/6/96e35cb4-3ac9-8739-d6bd-842681713147_68440fbd27cd1.jpg

fot.: Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl

Po ponad dwóch latach wrócił do pierwszoligowego Śląska Wrocław, chociaż mógł zostać w ekstraklasowej Wiśle Płock i to jako jeden z architektów jej awansu. Dariusz Sztylka, nowy-stary dyrektor sportowy, opowiada o kulisach swojej decyzji, planowanej przebudowie drużyny, współpracy z Ante Simundzą i tym, jakie wyciągnął lekcje z przeszłości. 



 

Krzysztof Banasik: Co cię skłoniło do powrotu do Wrocławia? Słyszałem, że decyzję podjąłeś jeszcze zanim Wisła awansowała, a Śląsk spadł. Zagrałeś va banque.

Dariusz Sztylka: To na pewno nie była łatwa decyzja. Zdaję sobie sprawę, jak trudnym w tym momencie projektem jest Śląsk Wrocław. Klub, który spada z Ekstraklasy, musi przejść transformację, przebudowę kadry i zmienić podejście do działań pod kątem finansowym, organizacyjnym oraz logistycznym. Wierzę jednak, że wszyscy razem sobie z tym poradzimy. Nie brakuje mi wiary w to, że Śląsk jest w stanie w krótkim okresie czasu wrócić na swoje miejsce. A co mnie przekonało? Śląsk był bardzo konkretny. Władzom zależało, żebym wrócił do Wrocławia. Tutaj mam rodzinę na miejscu, to dla mnie ważne.

Czy Wisła mogła złożyć ci jakąś ofertę, której byś nie odrzucił? Pytając inaczej – czy była jakakolwiek szansa, żebyś w Wiśle został?

Miałem dobrą propozycję z Wisły, ale dałem prezesowi Michałowi Mazurowi słowo, a uważam, że słowa się dotrzymuje, dlatego byłem konsekwentny w swoich działaniach.

To była odważna decyzja. Tym bardziej że Wrocław po raz kolejny próbuje klub sprywatyzować. Jeśli to się uda, to nie wiadomo, czy nowy właściciel będzie chciał z tobą współpracować.

Jeśli pojawi się nowy właściciel, to mam nadzieję, że podejmie merytoryczną decyzję w kontekście mojej osoby.

Wróciłeś po ponad dwóch latach. Co zastałeś? Jak klub się zmienił, abstrahując od spadku?

Dla mnie to jest nadal duży klub, który dobrze funkcjonuje i w którym poszczególne działy ze sobą współpracują. Czuć też jakość pracy poszczególnych ludzi, którzy tworzą zgraną organizację. Mamy tutaj poziom Ekstraklasy, chociaż niestety sportowo jesteśmy w pierwszej lidze.

Jeśli chodzi o względy sportowe, zastałem w tym drużynę, która musi być poddana dużej przebudowie. Część zawodników chce odejść z klubu po tym spadku. Uważamy razem z trenerem Ante Simundzą, że sporo zawodników nie powinna zostać i to mimo obowiązujących kontraktów. Dużo pracy przed nami.

Po raz pierwszy od wielu lat posmakowałeś piłki poza Wrocławiem, czego nauczył cię pobyt w Płocku?

Na pewno jak bardzo ważne jest zrozumienie i współpraca z zarządem. Musimy wszyscy patrzeć w jedną stronę i mieć wyznaczone priorytety oraz cele. Ten okres nauczył mnie też cierpliwości – decyzje, które podejmuje się szybko, nie zawsze są tymi dobrymi. Tyczy się to też oceny pracy trenera. W Płocku mieliśmy okres sześciu meczów bez zwycięstwa i mimo pojawiających się różnych głosów, my z prezesem zachowaliśmy cały czas spokój i dawaliśmy bardzo duże wsparcie trenerowi. Uważam, że dzisiaj jestem lepszym dyrektorem sportowym i przede wszystkim lepszym człowiekiem.

Zdobyłeś duże doświadczenie najpierw jako zawodnik, teraz jako dyrektor sportowy. Jakim trenerem jest Ante Simundza? Do kogo można go porównać?

Te porównania zawsze są ryzykowne, nie chciałbym Ante porównywać do żadnego trenera. Odbyliśmy wiele rozmów, ale jeszcze razem nie pracowaliśmy, nie widziałem, jak prowadzi trening, analizę, jak przygotowuje zespół do meczu, więc dopiero w tych elementach będziemy się poznawać. Na razie poznałem Ante jako trenera, który chce osiągnąć sukces, który jest charyzmatyczną osobą i uważam, że tą swoją charyzmą jest w stanie zarazić zespół. Bardzo dużą uwagę przykłada do mentalności zawodników, z czego ja się bardzo cieszę, bo uważam, że ta mentalność w tym trudnym okresie, w jakim się znaleźliśmy, będzie kluczowa.



Dawno żaden trener Śląska nie miał tak dużego poparcia wśród kibiców, którzy wywierali sporą presję, by klub przedłużył z nim umowę. To dzieje się paradoksalnie po tym, jak Śląsk pod jego wodzą spadł z Ekstraklasy. Z czego to wynika?

Głos kibiców jest dla nas ważny, ale chcę podkreślić, że klub zdecydował się podpisać nową umowę z trenerem, oceniając jego pracę pod kątem merytorycznym. Trener wywarł bardzo mocne piętno na drużynie, która jesienią punktowała w bardzo słabo. Ante odbudował kilku zawodników, na przykład dał szansę Kubie Jezierskiemu i uważam, że m.in. tym sobie zaskarbił przychylność kibiców. Jego sposób komunikowania jest bardzo konkretny i rzeczowy, dlatego kibice go lubią.

Nie jest tajemnicą, że trener, zanim podpisał nową umowę, rozmawiał też z tobą. O co pytał? Jakie miał wymagania, oczekiwania? Jak to wyglądało?

Trener nie miał żadnych oczekiwań i wymagań, bo rozmawialiśmy przede wszystkim na temat funkcjonowania klubu - na co będzie nas stać, na jakich zasadach klub będzie funkcjonował. Dyskutowaliśmy o różnych kwestiach organizacyjnych, ale też o moich spostrzeżeniach na temat drużyny. W wielu kwestiach nasze spostrzeżenia były spójne.

W wywiadzie dla TVP Sport powiedziałeś, że trener Simundza będzie miał wpływ na to, jakich zawodników będziecie pozyskiwać. Nie masz obawy, że może powtórzyć się sytuacja z trenerem Magierą, który tak naprawdę decydował o polityce transferowej i skończyło się to spadkiem?

Nie, kompletnie nie. Mamy z trenerem jasno ustalone warunki, jak to ma wyglądać. Każdego zawodnika będziemy omawiać wspólnie, wymieniać się poglądami, bo chcemy ten zespół budować razem i żeby byli to piłkarze do siebie pasujący. Po pierwszych moich dniach widzę, że nasza współpraca idzie dobrze, jest dla dwóch stron bardzo przejrzysta i jasna. Uważam, że trener zawsze powinien brać udział w takim procesie budowania drużyny, bo później tę drużynę ma w szatni i na boisku.

Przy transferze trzeba brać wiele aspektów pod uwagę - czy to jest zawodnik do pierwszego składu, czy ma raczej wzmocnić rywalizację. Patrzymy bardzo mocno na narodowość, na charakter i jego dotychczasową karierę. Oceniamy umiejętności piłkarskie, ale też mentalność, która będzie potrzebna zespołowi. 

Wiecie już, jakim budżetem będziecie dysponować?

Mamy pewne założenia, ale zakładamy też, że mogą wydarzyć się sprawy, które go zmodyfikują. Mówię tutaj m.in. o odejściach zawodników.

Na kim chcecie zarobić najwięcej?

Na tych zawodnikach, za których ktoś najwięcej zapłaci (uśmiech). Widzę, że rynek transferowy w Polsce dopiero zaczyna się budzić. Na razie mamy tylko zapytania, bez konkretnych ofert. Na bieżąco będziemy podejmowali decyzję i się zastanawiali, czy kwota, którą zaoferował nam dany klub, jest adekwatna do poziomu zawodnika oraz czy strata danego gracza za takie pieniądze jest dla nas do uzupełnienia.

Czy można powiedzieć, że każdy zawodnik Śląska jest na sprzedaż, że jest to kwestia ceny?

Uważam, że tak można powiedzieć, ale oczywiście na pewno nie pozwolimy na to, żeby jakikolwiek zawodnik odszedł od nas tylko dlatego, że chce tego tylko on lub jego agencja. Jesteśmy Śląskiem Wrocław, znamy swoją wartość i umiemy wycenić aktualną wartość piłkarza na rynku.

Zgodzisz się, że takim zawodnikiem, na którym Śląsk może zarobić dużo, a mało się mówi o nim w kontekście plotek transferowych, jest Tommaso Guercio?

Jestem w kontakcie z agencją zawodnika i na ten moment nic się nie dzieje. Mimo młodego wieku, Tommaso jest już dojrzały i oczywiście uważam, że może być ciekawym kandydatem do gry w wielu klubach, ale tak jak mówiłem - w tej chwili nie mamy w klubie ofert za żadnego z naszych piłkarzy.

Jaki macie plan na negocjacje kontraktowe? Wiemy, że w kontekście Polaków są większe opcje. 

Mamy wytypowanych piłkarzy, z którymi możemy rozwiązać kontrakt zgodnie z uchwałą PZPN-u. Mamy też założenia, na jakich zasadach chcemy to zrobić z zawodnikami zagranicznymi, z którymi czekają nas trudniejsze negocjacje. Przed nami sporo trudnej pracy i rozmów dotyczących zakończeń współpracy. Liczymy też, że ruchy transferowe naszych zawodników z zagranicy w dużej mierze ułatwią nam pracę.

Z iloma Polakami będziecie chcieli rozwiązać umowy?

Nie chciałbym teraz mówić, ilu to będzie zawodników. Na pewno chcemy tę drużynę zmienić, nie tylko sportowo, ale też pod kątem mentalnym. Mam nadzieję, że to nam się to uda i w nowy sezon wejdziemy z inną grupą ludzi.

Powiedziałeś TVP Sport, że jesteście blisko podpisania umów z dwoma nowymi zawodnikami. To aktualne?

Tak, jest to aktualne. Na razie sprawy idą w dobrą stronę i mam nadzieję, że uda się sfinalizować obie sprawy.

O jakich pozycjach mówimy i z jakich lig to piłkarze?

Na ten moment nie chciałbym nic więcej mówić. Rywalizacja między klubami na rynku transferowym w tym momencie jest tak duża, że każda informacja, nawet najmniejsza, może wpłynąć negatywnie na dany transfer. Nie chciałbym ułatwiać pracy innym.

Na pewno chcemy wzmocnić środek pomocy, bo tam ponieśliśmy największe straty. Nie ma Petera Pokornego, problemy ma Petr Schwarz, a do tego bliski transferu jest Jose Pozo (Hiszpan już oficjalnie przeniósł się do Pogoni Szczecin - przyp.red.). Potrzebujemy jak najwięcej jakościowych piłkarzy na tej pozycji.

Czy wśród tych dwóch zawodników, którzy są blisko Śląska, jest środkowy pomocnik?

Nie.

Nie chcesz podawać konkretnych nazwisk, to wiadome. W takim razie chciałbym zapytać o wizję - jaka to ma być kadra? Jaki to ma być Śląsk?

Na pewno chcemy zwiększyć nasz potencjał motoryczny. Zawodnicy, którzy do nas trafią, oprócz swojej jakości piłkarskiej, muszą też być w stanie grać z dużą intensywnością, by swoim bieganiem dominować w meczu. Chcemy, żeby to był Śląsk, który jest przygotowany na to, że w pierwszej lidze, chcąc osiągnąć jakikolwiek cel, musisz tak naprawdę co tydzień punktować. To jest diametralna różnica w mentalności zawodników. Musisz być przygotowany na granie co tydzień pod bardzo dużą presją wyniku. Chcemy, żeby szatnia była monolitem i w trudnych momentach potrafiła się zjednoczyć, krocząc w jednym kierunku.

Kibice wspominając twoje transfery przywołują takie nazwiska jak Exposito, Nahuel, Yeboah, Olsen, Płacheta czy Łabojko. Z drugiej strony nikt nie zapomina o Quintanie, Verdasce, Markoviciu czy Cotugno. Na podstawie już tych kilkuletnich doświadczeń - wiesz, jak częściej ściągać “expozitów” zamiast “kintanów”?

To nie jest żadna wymówka, ale w piłce nożnej nie zawsze da się w stu procentach określić, jak będzie wyglądała dana przyszłość zawodnika w klubie i te błędy niestety się zdarzają. Jestem dużo bardziej doświadczonym dyrektorem sportowym w kontekście spokojnego podejmowanie decyzji, szukania odpowiedniego profilu, który pasuje do wymagań trenera, klubu i drużyny. To są oczywiście duże ogólniki. Tak naprawdę nie ma jednej takiej cechy, która determinuje sukces transferowy. Musimy być też pewni, że zawodnik chce być częścią drużyny i jest gotów walczyć w każdym spotkaniu.

Odpowiedziałeś sobie na pytanie, co zrobiłeś dobrze, że udało ci się takich dobrych zawodników ściągnąć? I to za darmo.

Przez cały okres mojej pracy praktycznie nie płaciliśmy za transfer i piłkarze, którzy trafili do Śląska, przyszli jako wolni zawodnicy. Odpowiadając na twoje pytanie - bardziej się zastanawiałem, co zrobiłem źle. Poświęciłem naprawdę bardzo dużo czasu, zastanawiając się, w którym momencie popełniliśmy błąd i oczywiście mam to zdiagnozowane.

Podzielisz się taką jedną rzeczą?

Pokora, komunikacja i słuchanie innych osób. Podejmowanie decyzji w większym gronie na pewno pomaga zminimalizować błędy.



Powiedziałeś, że przy transferze ważny dla ciebie jest charakter zawodnika, jego strona mentalna. Moim zdaniem zabrakło takiej analizy Davidowi Baldzie w kontekście Tudora Baluty, Sylvestra Jaspera i chociażby Petera Pokornego.

Uważam, że to jest bardzo ważne, by poznać sferę mentalną zawodnika i brać to pod uwagę przy podejmowaniu ostatecznej decyzji. Warto poznać środowisko, w którym funkcjonował i poznać jego cele indywidualne, nad czym chce pracować. Zależy mi na ustaleniu, czy to jest zawodnik, który jest gotowy do tego, żeby się poświęcić drużynie.

Nie chcę oceniać pracy Davida Baldy, ale na pewno jeśli chodzi o ten ubiegły sezon, który zakończył się spadkiem, to zabrakło dobrze dobranej grupy ludzi, którzy w trudnych momentach są w stanie wyjść z kryzysu.

Jaka jest aktualna sytuacja Pokornego? Jakich kar może się spodziewać zawodnik, który zdezerterował i samowolnie opuścił klub?

Nasz dział prawny przygotowuje odpowiednie dokumenty. Będziemy starali się, żeby poniósł konsekwencje swojego nieprofesjonalnego zachowania.

Kiedy odchodziłeś ze Śląska, część kibiców się cieszyła. To był dla Śląska trudny okres, ale jak się okazało, ten trudniejszy dopiero nadszedł. Jak na to patrzysz z perspektywy czasu? Masz żal do niektórych ludzi, że tak mocno cię krytykowali i trochę zrobili z ciebie kozła ofiarnego?

Twitter to jest bardzo niebezpieczne narzędzie. Wielu ludzi pisze tam anonimowo, nie zdając sobie sprawy, jak dużą mogą nakręcić spiralę nienawiści. 

To był dla mnie wtedy bardzo trudny okres. Oczywiście jestem świadomy, że popełniłem błędy, które spowodowały to, że tamten sezon był słaby. Śląsk grał wtedy na pewno poniżej wszelkich oczekiwań. Ale nie mam do nikogo żalu, to było 2,5 roku temu. I z tym trzeba się pogodzić, zaakceptować popełnione błędy. Oczywiście nie tylko przeze mnie, bo w klubie miejskim ten proces decyzyjny jest bardziej rozbudowany. Nie tylko ja o wszystkim decydowałem. Poniosłem odpowiedzialność, a teraz z radością wracam do Śląska.

Wiadomo, że Śląsk dla ciebie jest czymś znacznie więcej niż tylko miejscem pracy. Takie głosy, tak duża krytyka, która cię spotkała, musiała być po prostu przykra.

To nie był łatwy czas dla mnie, mojej rodziny i moich synów. Na pewno przez to mam troszkę grubszą skórę i jestem dużo bardziej odporny. Było w tym wszystkim też sporo konstruktywnej krytyki, którą przeanalizowałem i wziąłem dla siebie, jednak często to był po prostu atak dla samego ataku. To był trudny czas, ale bardzo pouczający.

We Wrocławiu przyzwyczailiśmy się do Ekstraklasy, a ty ostatnio zdobyłeś sporo doświadczeń w I lidze. Jakich rozgrywek możemy się spodziewać?

Pierwsza liga to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się lig w naszej części Europy. Uważam, że przez wielu ludzi jest bardzo niedoceniana. Ja też popełniłem w pierwszym sezonie w Płocku ten błąd. Byłem pewny, że znam środowisko, bo dużo piłkarzy z I ligi oglądałem i jeździłem na wiele meczów, ale jednak pracować i zbudować zespół, który ma skutecznie rywalizować w tych rozgrywkach - to naprawdę nie jest łatwe. Przy mniejszych możliwościach finansowych trzeba dobrze znać realia oraz specyfikę tych rozgrywek.

To jest liga, w której jest wiele dobrze przygotowanych taktycznie zespołów. Pracuje tu bardzo duża liczba fachowców, którzy do każdego meczu podchodzą świetnie przygotowani. Mamy tutaj wielu piłkarzy o bardzo wysokich umiejętnościach. Istotne są stałe fragmenty gry i bycie gotowym na dużą liczbę dośrodkowań.

Ważny jest też pragmatyzm. Jeśli tego pragmatyzmu zabraknie, o sukces nie będzie łatwo. Rywalizacja rozgrywa się w dużej mierze właśnie w dobrze zbudowanej drużynie, przy dobrym planie taktycznym trenera, ale i odpowiedniej mentalności zawodników.

Udało ci się zbudować drużynę, która z tej ligi awansowała. Jaki jest przepis na sukces?

Trzeba mieć pokorę i zbudować wokół siebie zespół, nie tylko piłkarzy, którzy idą jedną, wyznaczoną drogą prowadzącą do celu. Trener musi mieć pomysł na drużynę i mieć piłkarzy świadomych wyzwania oraz nastawionych na realizację planu. To nastawienie musi być widoczne na każdym treningu, bez tego osiągnięcie sukcesu jest niemożliwe.

ZOBACZ też: TRANSFERY: Jose Pozo w Pogoni Szczecin

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.