Jagiellonia 3:1 Śląsk. Zaskakująco słaba postawa, w efekcie porażka (RELACJA)

08.03.2024 (22:29) | Krzysztof Rakowicz
uploads/images/2024/3/WIM9_7888_65eb6a5cee7f5_65eb7517bb8b1.jpg

fot.: Marta Lipnicka

Nie takiego meczu spodziewali się wrocławscy kibice. Za sprawą trzech bramek Jagielloni, zdobytych w pierwszej połowie, WKS przegrał z białostoczanami 1:3. To oznacza, że Wojskowi (w kiepskim stylu) utracili fotel lidera. Lepsza postawa w drugiej połowie nie wystarczyła, by nadrobić trzybramkową stratę.



 

Już kilka dni przed meczem było wiadomo, że czeka nas mecz prestiżowej rangi. Śląsk, mając passę dwóch spotkań bez porażki, udał się na teren wicelidera, który natomiast był po trzech meczach bez zwycięstwa. Ostatni raz WKS jako lider mierzył się z wiceliderem 1 września 2019 roku. Zremisował wówczas z Pogonią Szczecin 1:1. Więcej o tym i innych ciekawych statystykach pisaliśmy TUTAJ. Pojawiały się opinie, że ten mecz pokaże drużynę, która ma największe szanse na mistrzostwo Polski. Jak inaczej można mówić o drużynie z najlepszą ligową defensywą, która miała passę 16 meczów bez porażki (Śląsk) i o zespole z najlepszą ligową ofensywą, dla której duże przewagi bramkowe, były swego czasu codziennością? Koneserów Ekstraklasy czekała wielka konfrontacja i można było sobie zadawać pytanie – która filozofia okaże się lepsza.

Jacek Magiera w porównaniu do poprzedniej kolejki dokonał czterech zmian w wyjściowej jedenastce. Rzuchowskiego i Mustaficia zastąpili powracający po zawieszeniu Schwarz i Pokorny, Macenkę zastąpił Konczkowski (z powodu kartek), a do najważniejszej zmiany doszło na pozycji numer dziewięć. Do składu powrócił Erik Exposito. Jagiellonia dokonała trzech zmian.

STOICYZM POPŁACIŁ…

Czy już wspominałem, że czekało nas ciekawe starcie? Te słowa zaczęły mieć swoje odzwierciedlenie na boisku w drugiej minucie. Wrocławianie po dłuższym wymienianiu podań zdecydowali się na bardziej radykalne posunięcie. WKS zadał dwa ciosy. Autorem pierwszego był Exposito, który z linii pola karnego oddał strzał w światło bramki, jednak pech chciał, że Alomerović był ustawiony w dobrym miejscu i złapał piłkę w koszyk. Niespełna minutę później Trójkolorowi znaleźli się na połowie Jagi w przewadze, Samiec-Talar postanowił indywidualnym rajdem na prawym skrzydle skończyć akcję i ją skończył… niestety niecelnym podaniem w pole karne. Chwilę później o strzał z dystansu pokusił się Schwarz, ale ponownie interweniował bramkarz gospodarzy.

Jagiellonia ze stoicką postawą przyjmowała niegroźne ciosy Śląska, aż w siódmej minucie cierpliwość się skończyła. Piłkę, po wrzutce z lewej flanki, uderzył Dominik Marczuk, który uciekł Nahuelowi. Strzał zawierał na tyle finezji, że Leszczyński nie miał szans i musiał skapitulować. Białostoczanie na tym nie chcieli się zatrzymać. Marczuk ponownie znalazł się w dogodnej sytuacji i ponownie uderzył. Golkiper wrocławian tym razem sięgnął futbolówki i sparował ją na rzut rożny.

Mimo straty bramki na samym początku spotkania, wrocławianie nie podłamali się i przez następne minuty efektownie i przede wszystkim efektywnie wymieniali między sobą podania. Momentami nawet stosowali wysoki pressing, jeden z nich skończył się przejęciem Nahuela, dograniem w pole karne do Exposito, który przewrócił się sygnalizując arbitrowi, że Nene go faulował. Piotr Lasyk nie dopatrzył się jednak przewinienia. To jednak nie ugasiło ognistej postawy Jagielloni, która miała konkretny plan – wygrać jak najwyżej. W 17. minucie po raz kolejny piłka została dośrodkowana z lewego skrzydła. Dopadł do niej Imaz, który przegrał pojedynek z Leszczyńskim. Bramkarz WKS-u był jednak bezradny ułamek sekundy później, gdy dobijał Sacek. Futbolówka wpadła pod przysłowiową ladę i białostoccy kibice mieli kolejny powód do poderwania się z krzesełek.

JAGIELLONIA NICZYM KKS KALISZ

W 23. minucie Pokorny podcinką sporej urody dograł na skrzydło do Samca-Talara i po jego podaniu w pole karne Dieguez prawie wpisałby się na listę strzelców samobójczych. Ostatecznie defensorzy gospodarzy zażegnali niebezpieczeństwo, wybijając piłkę na rzut rożny. Zielono-biało-czerwoni poczuli wtedy, że nie wszystko stracone i ruszyli do wysokiej obrony, którą ciężko było ograć. A gdy już udało się ją przejść, to Jagiellonia męczyła się z niską obroną wrocławian. Jadze udało się stworzyć stuprocentową sytuację po stracie Nahuela. Marczuk podał do Pululu, a ten wystawił Hansenowi przysłowiowe ciasteczko. Norweg najprawdopodobniej zlitował się nad Śląskiem i w komiczny sposób spudłował. To jednak nie oznaczało końca szturmu na bramkę Leszczyńskiego. Wspomniany wcześniej skrzydłowy, nieprzepadający za "ciasteczkami”, zorganizował w polu karnym WKS-u grę w dziadka z rywalami i po jego podaniu Marczuk zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. Trzydziesta minuta i Śląsk przegrywał 0:3. Aż w myślach mogły się niektórym odtworzyć najgorsze mecze z poprzednich sezonów (np. 0:4 z Lechem lub 0:4 z Termaliką).

Ładna gra ekipy Jacka Magiery nie robiła wrażenia na podlaskich zawodnikach, którzy trzema prostymi akcjami ani razu się nie pomylili. Chyba nikt nie spodziewał się tak słabej pierwszej połowy w wykonaniu Śląska. Ostatni raz Trójkolorowi stracili trzy gole w pierwszych 45 minutach 1 marca 2023 roku, wówczas gdy przegrali 0:3 w ćwierćfinale Pucharu Polski. Rywalem był drugoligowy KKS Kalisz.


POWRÓT DO GRY?

Wojskowi wyszli na drugą połowę zmotywowani. Tworzyli więcej akcji niż w pierwszych 45 minutach i przede wszystkim, nadeszły efekty. W 52. minucie Konczkowski dośrodkował piłkę na głowę Samca-Talara, który trafił do siatki. Szanse na punkty wciąż były, bowiem ten gol dodał wrocławianom skrzydeł. Przez następne minuty to Śląsk przeważał i próbował stworzyć kolejne akcje bramkowe. To się nie udawało, a z minuty na minutę było coraz gorzej. Wejście Klimali i Żukowskiego nie przyniosło poprawy, a można nawet rzec, że z czasem obniżyło procent celności podań. Na początku ostatniego kwadransu gry, Leszczyński uratował zespół przed stratą czwartej bramki, poprzez zmianę toru lotu piłki, która leciała pod nogi Imaza.

Przez resztę meczu nie działo się nic, co mogło doprowadzić do piątej bramki w spotkaniu. Chwilę przed godziną 22:30, sędzia Lasyk zakończył mecz, który nie zostanie zapamiętany pozytywnie przez wrocławską społeczność. Jagiellonia została nowym liderem Ekstraklasy, nadrabiając stratę punktową do Śląska.

Jagiellonia – Śląsk 3:1 (3:0)

Marczuk 7’, 31’, Sacek 17’ – Samiec-Talar 52’

Jagiellonia: Alomerović – Sacek, Skrzypczak, Dieguez, Wdowik, Marczuk (68’ Naranjo), Romańczuk, Nene (68’ Kubicki), Hansen (90+4’ Kupisz), Imaz (90+4’ Lewicki), Pululu (87’ Caliskaner)

Śląsk: Leszczyński – Konczkowski (68’ Żukowski), Petkow, Bejger, Janasik, Olsen (79’ Mustafić), Schwarz (68’ Klimala), Pokorny, Samiec-Talar (84’ Ince), Nahuel, Exposito

Żółte kartki: 61’ Romańczuk - 20’ Pokorny, 40’ Konczkowski, 75’ Olsen

Widzów: 13 480

Sędziował: Piotr Lasyk

ZOBACZ też: LIVE: Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław (NA ŻYWO)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.