Magiera: Złożymy protest, żeby było głośno o tym spotkaniu
16.08.2024 (00:30) | Marcin Sapuńfot.: Paweł Kot
Po meczu Śląska Wrocław z Sankt Gallen głos zabrał Jacek Magiera. Szkoleniowiec Wojskowych wypowiedział się między innymi na temat poziomu sędziowania, przemiany drużyny i zmian personalnych.
Czy jest jakaś droga do protestu do UEFA?
Dużo się działo. Gdyby Rafał Leszczyński obronił po raz drugi, zapewne strzelalibyśmy po raz kolejny. Po meczu byłem w pokoju sędziowskim z jednym z chłopców, który płakał i powiedziałem "powiedz mu, co zrobiłeś". No to wypchnął mnie ze swoim asystentem i trzasnął drzwiami. To była jego reakcja na to, co się działo. Sędzia ewidentnie nie panował nad emocjami. Natomiast drużyna wygrała mecz, pokazała charakter. Wracając jeszcze do sędziowania, jeśli zarówno Aleks Petkow, jak i Arnau Ortiz byli trafieni w nogę przez zawodników gości, więc były podstawy do podyktowania jedenastki. Jeśli nie chciał już zdecydować się na taką decyzję, nie powinien ukarać zawodników żółtą kartką. Mógłbym o tym jeszcze dużo mówić, ale skupiam się teraz na kolejnym meczu w niedzielę. Zespół był bliski awansu. Przed meczem powiedziałem piłkarzom, że chciałbym, aby przeszedł on do historii, ale w inny sposób. Niestety sędziowie byli od początku negatywnie do nas nastawiona.
Może być protest złożony, ja myślę, że powinniśmy złożyć nawet po to, żeby było bardzo głośno o tym spotkaniu i nawet żeby eliminować tego typu interwencje arbitrów, tego typu ludzi z prowadzenia takich spotkań. Skoro nas się rozlicza za wynik, tak samo powinno się rozliczać arbitrów, którzy przyjeżdżają na to spotkanie. I ten protest powinniśmy złożyć, chociaż ja wiem, jaki będzie werdykt.
Czy są jakieś nowe wieści w sprawie Piotra Samca-Talara, który zszedł z kontuzją?
Nie wiem, ale kulał. Jak widzieliście, też go trzeba było znieść z boiska. Teraz też ma jeszcze tę nogę bandażowaną. W niedzielę raczej nie zagra.
Po takim meczu chyba nie trzeba specjalnie motywować zawodników, którzy są na pewno nabuzowani.
To będzie trudny mecz, tym bardziej że gramy o innej porze niż dotychczas. Na pewno będą jeszcze przeżywać spotkanie z Sankt Gallen. Często powtarzam, że niepotrzebne rzeczy trzeba wyrzucać z głowy. Natomiast wracamy do ligi. Ja wiem, że nam nikt nie pomoże. Nie będziemy mieli napisane na plecach, że możemy grać słabiej lub wolniej, bo mieliśmy w czwartek mecz. To nikogo nie interesuje, tym bardziej zawodników Korony. Pokazaliśmy, że trzeba walczyć jeden za drugiego i myślę, że ta drużyna taka będzie.
Co stało się, że drużyna tak odżyła po straconym golu? Z czego to wynikało pana zdaniem?
Trzymaliśmy się nakreślonego planu. Mówiliśmy o tym od początku. St. Gallen gra specyficznie, w rombie, dużo grają przez środek. Żerują na stratach. Potwierdzili to, co zagrali w pierwszym spotkaniu. Brawa dla zespołu za to, że doprowadził do wyniku 3:1. Charakter został pokazany.
Czy Junior Eyamba był w stanie wybiec na boisko?
Chciałem, żeby wszedł, ale czerwone kartki zmieniły moje myślenie. W ostatnich minutach naszą dziewiątką był Simeon Petrow. Kiedy zbliżała się dogrywka, potrzebowaliśmy zawodnika o innych parametrach.
Dzięki czemu Śląsk osiągnął taki rezultat? Co było dziś kluczowe pod kątem taktycznym?
Chcieliśmy wykorzystać przede wszystkim zmianę strony gry i tych zmian było dużo. Biegali zawodnicy bez piłki, też robiły się wolne przestrzenie. Wiedzieliśmy też, że stałe fragmenty będą naszym atutem, bo mamy rosłych zawodników. Po jednym z nich strzeliliśmy gola. Także ta realizacja była.
Czy wie pan, co wydarzyło się w tunelu po końcowym gwizdku? Widzieliśmy jakieś przepychanki.
Sport to są emocje i ktoś ich tu nie trzymał i w dużej mierze byli to gracze Sankt Gallen, którzy m.in. prowokowali. Trudno, żeby drużyna stała i przyglądała się, gdy ktoś zaczepia zawodnika z ich zespołu.
Jak z pana perspektywy wyglądał nieuznany gol Musiolika?
Też nie wiem, co się stało. Dla mnie była to prawidłowa bramka Musiolika. Komunikacja pomiędzy sędziami była niezrozumiała, każdy z nich mówił coś innego. Awans dla Śląska to niewyobrażalne pieniądze. Zostaliśmy tego pozbawieni nie w rywalizacji sportowej
Co powiedział pan zawodnikom w przerwie meczu. Czy uczulał pan ich na temat sędziowania?
Mówiliśmy, żeby trzymać się planu i tego, co zakładaliśmy na boisku. Mieliśmy w przerwie 2-3 kartki. Zwracaliśmy na to uwagę. Wiedzieliśmy, że będą się otwierać i będą możliwości. Mieliśmy karnego podyktowanego i anulowanego. To całkowicie zmieniło obraz spotkania. Byliśmy w obronie niskiej. Staraliśmy się kontratakować bez większego powodzeni
Kiedy poczuł pan, że Śląsk nie jest po prostu w stanie wygrać tego meczu?
Cały czas wierzyłem. Nawet jak graliśmy w dziewięciu.
Parterem Śląsknetu podczas dwumeczu z St. Gallen jest Uniwer-Trans