Redaktorski pojedynek: Czy Śląsk jest w stanie pokonać mistrza Polski?
01.12.2023 (06:00) | Adam Mokrzyckifot.: Krzysztof Banasik
W kolejnym #PojedynekŚląsknetowy zmierzą się ze sobą redaktorzy naszego portalu. Kacper Cyndecki do tej pory ma na koncie jedno zwycięstwo i jedną porażkę. Za to Dominik Mazur dwukrotnie przegrał i postara się przekuć w teorię powiedzenie „do trzech razy sztuka”. Panowie będą się spierać, czy Śląsk Wrocław w hicie kolejki będzie w stanie pokonać obecnego mistrza Polski – Rakowa Częstochowa.
Ideą cyklu jest zestawienie ze sobą dwóch przeciwstawnych wizji rozmówców w danym temacie i zobaczyć, kto według Was wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko.
W niedzielę 3 grudnia w ramach hitu 17. kolejki ekstraklasy Śląsk podejmie Raków na wypełnionym do ostatniego miejsca Tarczyński Arena. To drugi taki przypadek w tym sezonie, kiedy na meczu WKS zasiądzie komplet publiczności. Poprzednim razem liczna publika nie splątała nóg podopiecznym Jacka Magiery, którzy w wielkim stylu pokonali Legię 4:0.
Wrocławianie w trwającym sezonie idą jak burza, pobijając przy tym kolejne rekordy. Jednak niedzielne wyzwanie będzie najcięższym w obecnych rozgrywkach. Naprzeciwko stanie tegoroczny mistrz Polski i uczestnik fazy grupowej Ligi Europy. Cyndecki uważa, że Trójkolorowi podtrzymają świetną serię i zadowolą swoich kibiców prestiżowym zwycięstwem. Z kolei Mazur jest zdania, że trzy punkty powędrują do Częstochowy. Oto ich argumenty.
KACPER CYNDECKI
W najbliższej kolejce Śląsk zagra z mistrzem Polski przy zapełnionym do ostatniego miejsca stadionie. Wrocławianie nie przegrali od 12 sierpnia, czyli spotkania ze Stalą Mielec (1:3). Ekipa Jacka Magiery postawiła na skonsolidowany blok defensywny oraz pragmatyczny styl gry. Jak widać, przynosi to efekty, bo WKS został mistrzem jesieni i ma pięć punktów przewagi nad drugą Jagiellonią Białystok.
Śląsk to tak jak wcześniej wspomniałem zespół ukierunkowany pod grę obronną. Esencją takiej postawy Trójkolorowych jest siedem czystych kont. Szefem tego bloku jest Aleks Petkov, a w obronie dostępu do bramki wspierają go Rafał Leszczyński, Patryk Janasik, Łukasz Bejger, Yehor Matsenko oraz Martin Konczkowski, który dopiero wraca po kontuzji.
Defensywny styl gry WKS-u może przynieść dużo dobrego, ponieważ Raków jest zespołem, który głównie operuje piłką. Drużyna Jacka Magiery niezbyt dobrze czuje się, grając z beniaminkami, bo musi tworzyć akcje poprzez dłuższą wymianę podań. Z częstochowianami będzie inaczej, gdyż grają ofensywnie i z polotem, a to prowadzi do pozostawienia większej ilości miejsca podczas odbudowania ustawienia po stracie piłki. Jeśli Śląsk będzie umieć dobrze się wstrzelić w luki tworzone przez defensywę gości, to może z nimi wygrać.
DOBRA PASSA TRWA!@SlaskWroclawPl się nie zatrzymuje i przedłuża serię do meczów bez porażki z rzędu!
— Śląsknet (@Slasknet) November 28, 2023
Robi wrażenie, prawda? pic.twitter.com/2QbGUvWqP5
Będąc jeszcze na chwilę przy grze z zespołami grającymi ofensywnie, to Śląsk pokazał w tym sezonie, że potrafi grać przeciwko silniejszym od siebie. Drużyna z Wrocławia zdobyła komplet możliwych punktów z zespołami, które w tym sezonie reprezentowały Polskę w europejskich pucharach. Śląsk pokonał kolejno: Lecha Poznań (3:1), Pogoń Szczecin (2:0) i Legię Warszawa (4:0). Dodatkowo do bramki Rafała Leszczyńskiego w tych spotkaniach wpadł zaledwie jeden strzał i to z rzutu karnego.
Mistrz Polski nie jest taki straszny, jak go malują. Raków w tym sezonie ma dużo problemów oraz nie gra tak równo, jak w poprzednim sezonie. Podopieczni Dawida Szwargi zdobyli w tym sezonie zaledwie siedem punktów w wyjazdowych meczach, tracąc przy tym 13 bramek. To tyle samo, co Śląsk we wszystkich ligowych starciach.
Do nierównej dyspozycji Rakowa dochodzi zmęczenie fizyczne meczami w Lidze Europy, które będzie odczuwalne podczas meczu ze Śląskiem, ponieważ w czwartkowy wieczór Raków mierzył się z Sturmem Graz i wygrał 1:0.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Śląsk ma bardzo duże szanse na zgarnięcie kompletu punktów z mistrzem Polski.
DOMINIK MAZUR
W ostatnim redaktorskim pojedynku pokusiłem się o pesymistyczny typ, że Śląsk Wrocław bez Matiasa Nahuela Leivy w składzie przegra spotkanie z Rakowem Częstochowa. Wrocławianie niedzielnym meczem u siebie będą chcieli kontynuować imponującą serię 13 spotkań bez porażki i wyrównać klubowy rekord (14 meczów bez porażki w 2011 i 2019 roku). Jako kolektyw pod wodzą Erika Exposito prezentują się imponująco, a dzięki zwycięstwu nad Radomiakiem i potknięciom grupy pościgowej powiększyli swoją przewagę nad drugą w tabeli Jagiellonią do pięciu punktów. Każda seria jednak kiedyś się kończy. Dlaczego prognozuję, że nastąpi to akurat w spotkaniu z mistrzami Polski?
Śląsk w obecnej formie będzie przecież uznawany za faworyta. Raków w tym sezonie nie zachwyca jak w poprzednim i kibice drużyny z Częstochowy muszą żałować kontuzji kluczowych graczy takich jak na przykład Ivi Lopez, Stratos Svarnas czy wcześniej kapitan Zoran Arsenić. Skład nie jest przez to w pełni ustabilizowany. I właśnie w trapiących zespół Dawida Szwargi urazach upatrywałbym problemów Rakowa.
Wciąż jednak uważam, że suma indywidualnych umiejętności piłkarzy przewyższa zsumowane indywidualne umiejętności zawodników Śląska. Ustawienie 3-4-2-1 czy też 3-4-3 pozwala Dawidowi Szwardze na zaskakiwanie przeciwników wyborem dwóch ofensywnych pomocników lub skrzydłowych (John Yeboah, Bartosz Nowak, Marcin Cebula, Sonny Kittel), których gra charakteryzuje się dużą wymiennością pozycji.
Zawodnicy przekwalifikowani po przejściu do Rakowa na inne pozycje jak Fran Tudor (z wahadłowego na stopera) Jean Carlos i Deian Sorescu (ze skrzydłowych na wahadłowych) dają na boisku różnorodne opcje grania i modyfikacji formacji. Elastyczność ustawienia przed i w trakcie samej gry, wysokie indywidualne zdolności poszczególnych zawodników – tym moim zdaniem Raków zaskoczy i sięgnie po pełną pulę.
Gorsza forma mistrzów Polski nie sprawia, że zawodnicy Dawida Szwargi nie mają sił i środków, by wciąż być jak scyzoryk na kolejnych rywali. W mojej opinii – może wciąż „skażonej” wspomnieniem poprzedniej kampanii – Raków będzie dla Śląska jednym z najbardziej niewygodnych rywali w tej rundzie.
W starciu z mistrzami Polski na pewno będzie brakowało Nahuela Leivy z uwagi na jego umiejętność stworzenia sytuacji bramkowej wygranym pojedynkiem czy przede wszystkim niekonwencjonalnym zagraniem. Często korzystał na tym cały zespół i najlepszy strzelec ligi, czyli Exposito. W meczu z Radomiakiem Leivę zastąpił Mateusz Żukowski. Uczciwie trzeba przyznać, że zagrał dobry mecz i najprawdopodobniej wywalczył sobie miejsce w składzie na mecz z Rakowem. Pokazał determinację, szybkość, swobodny drybling. Nie przypominam sobie jego rażącego błędu w defensywie czy w wyprowadzeniu futbolówki. Nie zmienia to faktu, że zachowanie w defensywie i kłopot z odpowiedzialnym graniem to obok kiepskiego wykończenia główne minusy Żukowskiego. A prawa strona Rakowa to ta, po której w meczu z Cracovią biegał Jean Carlos, mający za plecami wciąż lubiącego ofensywne wyjścia stopera z konieczności – Frana Tudora. Przed nimi w roli, a to skrzydłowego, a to dziesiątki biegali Marcin Cebula i Sonny Kittel. Do zdrowia przed meczem ze Sturmem Graz wrócił już jednak John Yeboah i to jego możemy zobaczyć na pozycji jednej z „dziesiątek”. Kiedy wieszczę porażkę WKS-u z drużyną z Częstochowy, widzę sunące raz za razem ataki lewą stroną WKS-u i mocno obawiam się o kolektywną defensywę Śląska, jeżeli Yehora Matsenki na odpowiednim poziomie nie wesprze Mateusz Żukowski.
Jednym z kluczowych dla rozwoju boiskowych wydarzeń będzie ewentualny brak Patricka Olsena, który z powodu urazu zszedł z boiska w meczu z Radomiakiem. Bez niego w składzie szanse na dominację Rakowa w środku pola znacznie wzrastają, bo Michał Rzuchowski to – z całym szacunkiem do jego ciężkiej pracy – piłkarz tylko do wejść z ławki w drugiej połowie dla podtrzymania odpowiedniej intensywności. Bez Olsena w składzie Raków łatwiej może przejąć inicjatywę w środku pola, w którym prowadzić grę powinni Władysław Koczerhin i Gustav Berggren.
Pewnie wszyscy kibice WKS-u życzą mi, żebym się pomylił i wcale się im nie dziwię. Nie życzę Śląskowi porażki. Sam jestem ciekaw, czy moja pesymistyczna dla wrocławian prognoza nie okaże się totalnym pudłem, ale cóż – myślę, że trzeba było pójść za dziennikarską czutką bez względu na rezultat tego pojedynku czy niedzielnego spotkania.