Zawodnik I ligi z powołaniem do reprezentacji Polski? Da się!
26.06.2022 (06:00) | Bartosz Królikowskifot.: slaskwroclaw.pl
Pierwszoligowiec w barwach pierwszej reprezentacji. Historia nie zna może zbyt wielu takich przypadków, ale od czasu do czasu się zdarzały. Przykładem takiego piłkarza jest nowy bramkarz Śląska Wrocław Rafał Leszczyński, który w styczniu 2014 roku otrzymał szansę debiutu w narodowych barwach, zanim jeszcze w ogóle rozegrał jakikolwiek mecz na poziomie ekstraklasy. Jak to się stało i dlaczego na jednym się skończyło?
Wpierw sytuacja w jakiej była reprezentacja Polski pod koniec 2013 roku. Nastroje w naszej kadrze i wokół niej, były wówczas fatalne i to bardzo lekko mówiąc. Trwająca nieco ponad rok kadencja Waldemara Fornalika na stanowisku selekcjonera, była kompletną klapą. Nie poskładał on w skuteczną całość zespołu, który skompromitował się na Euro 2012. Pod jego wodzą, Polacy sromotnie polegli w eliminacjach do mundialu 2014 w Brazylii (4. Miejsce w grupie, tylko przed Mołdawią i San Marino, a za Anglią, Ukrainą oraz Czarnogórą). Późniejszy mistrz Polski z Piastem Gliwice, okazał się typem szkoleniowca, który jest doskonały do pracy w klubie, ale zdecydowanie nie nadający się, do futbolu reprezentacyjnego. Nie on pierwszy, nie ostatni. W każdym razie, w październiku 2013 roku PZPN rozstał się w Fornalikiem, a w jego miejsce zatrudniono Adama Nawałkę.
CZAS WIELKIEGO TESTOWANIA
Były trener Górnika Zabrze miał za zadanie zakwalifikować się na Euro 2016 we Francji. W tym celu, jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji, postanowił dokonać wielkiego przeglądu kadry, powołując na swoje pierwsze mecze każdego, kto miał choćby małe szanse na bycie dla reprezentacji jakkolwiek przydatnym. Stąd też już na jego premierowe zgrupowanie w listopadzie 2013 roku (mecze towarzyskie z Irlandią oraz Słowacją), przyjechali tacy gracze jak Rafał Kosznik (Górnik Zabrze), Adam Marciniak (Cracovia), Tomasz Brzyski (Legia Warszawa), czy ówczesny piłkarz Śląska Wrocław, Tomasz Hołota. Jednak najbardziej zaskakującym nazwiskiem na tamtej liście, był 21-letni Rafał Leszczyński z pierwszoligowego Dolcana Ząbki. Utalentowany golkiper, to bez dwóch zdań, ale na tamten moment mający doświadczenie tylko na drugim poziomie rozgrywkowym. Nawet w kadrach młodzieżowych, był wówczas tylko po jednym meczu w reprezentacji u20. Na dodatek pozycja bramkarza nigdy w naszej kadrze na brak jakości nie narzekała. Zresztą wraz z nim zostali wówczas powołani Wojciech Szczęsny z Arsenalu, Artur Boruc z Southampton i Przemysław Tytoń z PSV Eindhoven.
Piłkarz z drugiego poziomu rozgrywkowego w reprezentacji, nawet wtedy był czymś niezwykłym. Choć nie pierwszym w historii, bo przed Leszczyńskim nieco ich było. Na zgrupowania reprezentacyjne jako zawodnicy z lig niższych niż ekstraklasa przyjeżdżali m.in. Marcin Robak (w 2010 roku I liga w Widzewie Łódź), Roman Kosecki (drugoligowa Gwardia Warszawa w 1988 roku), czy Stefan Majewski (drugoligowy Zawisza Bydgoszcz w 1978 roku). Tak czy inaczej, powołanie dla 21-latka stało się faktem, który niewykluczone że najbardziej zaskoczył jego samego. W wywiadzie dla TVP Sport, mówił że wpierw uznał, iż jego ówczesny trener klubowy, Robert Podoliński, żartuje sobie z niego, gdy ten wysłał mu SMS-a, w którym uprzedzał żeby uważnie śledził powołania.
DEBIUT SIĘ ODWLEKŁ, ALE NIE UCIEKŁ
Leszczyński nie zadebiutował w reprezentacji jeszcze wtedy, bo ani ze Słowacją (0:2), ani z Irlandią (0:0), w bramce nie stanął. Jednak na drugą szansę nie musiał długo czekać. Oto bowiem w styczniu 2014 roku odbyło się jedno z najbardziej nietypowych zgrupowań naszej kadry w historii. Poza oficjalnymi terminami FIFA, na dodatek w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zorganizowano je jednak po to, by trener Nawałka mógł sprawdzić piłkarzy wyróżniających się w naszej ekstraklasie, która miała wówczas przerwę zimową. Tak oto lista powołanych wyglądała BARDZO nietypowo. Mianowicie:
- Bramkarze: Michał Miśkiewicz (Wisła Kraków), Rafał Leszczyński (Dolcan Ząbki), Dariusz Trela (Piast Gliwice)
- Obrońcy: Paweł Olkowski (Górnik Zabrze), Bartosz Bereszyński (Legia Warszawa), Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa), Wojciech Golla (Pogoń Szczecin), Adam Kokoszka (Śląsk Wrocław), Maciej Wilusz (GKS Bełchatów), Adam Marciniak (Cracovia), Jakub Wawrzyniak (Legia Warszawa)
- Pomocnicy: Michał Kucharczyk (Legia Warszawa), Szymon Pawłowski (Lech Poznań), Karol Linetty (Lech Poznań), Tomasz Brzyski (Legia Warszawa), Dawid Plizga (Jagiellonia Białystok), Łukasz Madej (Górnik Zabrze), Krzysztof Mączyński (Górnik Zabrze), Dominik Furman (Legia Warszawa), Tomasz Jodłowiec (Legia Warszawa), Michał Pazdan (Jagiellonia Białystok), Filip Starzyński (Ruch Chorzów), Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz)
- Napastnicy: Mateusz Zachara (Górnik Zabrze), Łukasz Teodorczyk (Lech Poznań), Paweł Brożek (Wisła Kraków)
Rywalami Polaków na zgrupowaniu w ZEA, były Norwegia oraz Mołdawia. Rywale raczej lekko mówiąc mało prestiżowi. Mołdawianie do dzisiaj są zespołem z peryferii europejskiego futbolu. Skandynawowie z kolei mieli wówczas o wiele mniej potencjału niż dziś. Obecnie ich kadra to choćby Erling Haaland (Manchester City) czy Martin Odegaard (Arsenal), a wówczas niewielu z nich grało poza Norwegią, o najmocniejszych klubach czy ligach Europy nie mówiąc.
Wracając do Leszczyńskiego, w styczniu 2014 roku udało mu się wreszcie przywdziać bramkarską bluzę z orzełkiem na piersi. Było to w meczu z Norwegami, 18 stycznia 2014 roku. Nasza reprezentacja odniosła wówczas bardzo pewne zwycięstwo 3:0, po bramkach Tomasza Brzyskiego, Michała Kucharczyka oraz Karola Linettego. Obecny golkiper Śląska Wrocław nie napracował się wtedy zbytnio, bo rywale oddali tylko 1 celny strzał w meczu, ale czystego konta w narodowych barwach nikt mu nie odbierze. W drugim meczu w ZEA, wygranym 1:0 z Mołdawią po trafieniu Pawła Brożka, Leszczyński zasiadł już na ławce. Ale warto dodać, że duet środkowych obrońców w tym starciu utworzyli Adam Kokoszak, wówczas gracz Śląska Wrocław, a także późniejszy wieloletni piłkarz WKS-u Wojciech Golla (wtedy Pogoń Szczecin). Dla od niedawna byłego stopera wrocławian, to także był jedyny występ w pierwszej reprezentacji.
Także, ponieważ Leszczyński więcej w kadrze nie zagrał. Jak wspominałem wyżej, na brak jakości w bramce nasz zespół nigdy nie cierpiał, a zwłaszcza w ostatnich latach. Nawet gdyby jego dalsza kariera potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami, rywalizacja z Wojciechem Szczęsnym, Łukaszem Fabiańskim, Arturem Borucem i wieloma świetnymi polskimi bramkarzami później, byłaby piekielnie trudna. Jednak Leszczyński i tak nie rozwinął się w stopniu spodziewanym. Po powołaniu do kadry, jeszcze rok grał w Dolcanie Ząbki, skąd w 2015 roku pozyskał go ekstraklasowy Piast Gliwice. Ale jego przygoda z najwyższą klasą rozgrywkową, to była klapa. W Gliwicach nigdy nie rozegrał ani jednego meczu, w sezonie 2015/16 przegrywając rywalizację z Jakubem Szmatułą i Dobrivojem Rusovem.
Rok później trafił do pierwszoligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała, gdzie przez 4,5 roku bronił mniej lub bardziej regularnie. Udało mu się jednak wreszcie zadebiutować w ekstraklasie, do której PBB awansowało przed sezonem 2020/21. Rozegrał 3 mecze w rundzie jesiennej (1 wygrana, 2 porażki), zaś zimą 2021 pozyskał go Chrobry Głogów, szukający swoją drogą jakościowego następcy Michała Szromnika, którego zatrudnił WKS. Nie bezpośrednio co prawda, bo ten odszedł pół roku wcześniej, ale 17-letni wówczas Kacper Bieszczad nie był gwarancją jakości. Tam jak już doskonale wiemy, bronił na wysokim poziomie i zapracował na transfer do Śląska. Czy w nadchodzącym sezonie pokona Szromnika i rozegra wreszcie kampanię jako pierwszy bramkarz w ekstraklasie? Przekonamy się.