Henryk Kowalczyk - strzelińska legenda w Śląsku Wrocław

05.09.2024 (17:20) | Patryk Skrzydłowski
uploads/images/2024/9/kowal_66d981692c9ce.png

fot.: Archiwum Radosława Kwiatkowskiego

Henryk Kowalczyk w Śląsku Wrocław rozegrał 177 spotkań w Ekstraklasie, 18 meczów w europejskich pucharach, zdobył Mistrzostwo i Puchar Polski, był kapitanem Śląska Wrocław i zapisał się na kartach historii tego klubu. Jak zaczął grać w piłkę? Czy w swojej karierze miał wzloty i upadki? Czy chciał zrezygnować z gry? Gdzie podróżował z piłką? Przy jakiej publiczności było mu dane grać?



 

Przygoda z piłką Henryka Kowalczyka zaczęła się przez przypadek. W wieku dziesięciu lat zaczął trenować w Strzeliniance Strzelin. W czasach jego młodości, raz w tygodniu we Wrocławiu na Polach Marsowych organizowane były turnieje dla dzieci i młodzieży. Brat Henryka Kowalczyka  - Zygmunt jako starszy brat często opiekował się przyszłym kapitanem Śląska. Zabierał go na treningi i turnieje. Pewnego dnia młodszy z braci Kowalczyk pojechał na taki turniej jako kibic. W jednej drużynie zabrakło zawodnika, którego zastąpił właśnie Henryk. 

Zawodowo w piłkę zaczął grać niespodziewanie, bo jako 16-latek zadebiutował w seniorskiej drużynie Strzelinianki Strzelin, która występowała w klasie B (ówczesny piąty poziom rozgrywek krajowych, dzisiejszy ósmy). Po zakończeniu klasy maturalnej był zmuszony przenieść się do Wrocławia z powodu braku szkoły pomaturalnej w Strzelinie. Jako junior przyciągał już uwagę prezesów wrocławskich klubów, dlatego po przenosinach do miasta zdecydował się na grę dla Lotnika. Treningi w klubie łączył z pracą i studiami wieczorowymi. Pracował w zakładzie pracy, który był głównym sponsorem drużyny. Zajęcia każdego dnia kończył o godzinie 21:00, dlatego zdecydował się na mieszkanie w hotelu robotniczym. W Lotniku Wrocław spędził trzy lata, następnie trafił do pierwszoligowego Śląska Wrocław. Kowalczyk bał się rywalizacji o miejsce w składzie, a o jego osobę mocno walczył sam trener Władysław Żmuda. 

POCZĄTKI W ŚLĄSKU WROCŁAW 

Do Śląska trafił w okresie letnim, gdzie pierwszy zespół przebywał na turnieju towarzyskim w Korei Północnej. Koreańczycy bardzo opóźniali powrót piłkarzy z Wrocławia do Polski. Jako powód podawano, że loty międzynarodowe zostały odwołane. W tym samym czasie co Kowalczyk, do Śląska dołączyli: Zdzisław Rybotycki, Roman Faber, Sławek Majewski. Wspomniani piłkarze razem z obrońcą ze Strzelina trenowali wspólnie we Wrocławiu. Wspólnie trenowali przez 3 tygodnie, dopóki nie wrócił pierwszy zespół. Po powrocie z Korei wszyscy udali się na wspólny obóz przygotowawczy do Wągrowca, który okazał się dla Kowalczyka brutalny. Zauważył nie najlepszą atmosferę, nowi piłkarze byli źle traktowani przez starszych kolegów, którzy lubili jedynie swoje towarzystwo. Do zespołu dołączył w tym samym czasie również Władysław Żmuda, ale jako srebrny medalista Mistrzostw Świata był traktowany inaczej. Po kilku miesiącach wiedział, że będzie ciężko. W grudniu dostał dwa tygodnie urlopu, więc udał się do swojej rodzinnej miejscowości do Strzelina. Bardzo mocno zastanawiał się, czy wrócić, ale do powrotu przekonał go trener Żmuda, mówiąc: „Bądź cierpliwy i poczekaj jeszcze trochę”. Te słowa dodały mu otuchy, choć wiedział, że będzie miał małe szanse na występy, postanowił zostać. Bardzo cieszył się, że łapał się na ławkę rezerwowych, nawet nie ruszając się z niej. 

W Śląsku Wrocław zadebiutował w meczu ligowym ze Stalą Mielec. Rozegrał około 20 minut, wchodząc z ławki rezerwowych. Przegrał w swoim debiucie, ale warto zaznaczyć, że mielecką Stal reprezentowali wtedy reprezentanci kraju, jak: Lato, Kasperczak, Szarmach. Do składu Śląska trafił po roku spędzonym w klubie, ale właśnie spotkanie ze Stalą Mielec było przełomowe, bo właśnie po nim trener zaczął strzelinianinowi dawać więcej szans. 

PIERWSZE KLUBOWE TROFEA - PUCHAR POLSKI I MISTRZOSTWO

W 1976 roku Kowalczyk razem ze Śląskiem zdobył Puchar Polski. Trójkolorowi nie traktowali wówczas tych zawodów bardzo prestiżowo, dlatego pojawiła się szansa na grę dla młodego Kowalczyka, który wystąpił w każdym spotkaniu w tamtej edycji pucharu. Mecz finałowy został rozegrany na stadionie Legii w Warszawie, a przeciwnikiem była Stal Mielec. Spotkanie finałowe rozpoczął na ławce rezerwowych. Na boisku zameldował się, zastępując Zdzisława Rybotyckiego, który nabawił się kontuzji. Wrocławianie spotkanie wygrali 2:0, a bramki zdobywali Jan Erlich oraz Zygmunt Garłowski. Medal z tamtego spotkania zachował dla siebie jako nieliczną z pamiątek, aż do śmierci. Warto odnotować, że za zdobycie Pucharu Polski cała drużyna została zaproszona na spotkanie z generałem Jaruzelskim.

W sezonie 1976/1977 niespodziewanie Śląsk Wrocław z Henrykiem Kowalczykiem w składzie został mistrzem Polski. Każdy za faworytów uznawał: Górnik Zabrze, Widzew Łódź, Legię Warszawa, Ruch Chorzów czy Stal Mielec, a to właśnie Śląsk został mistrzem Tytuł Wojskowym przyniosła świetna gra w rundzie wiosennej, gdzie przegrali zaledwie jeden mecz. Śląsk został Mistrzem już dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek. Henryk Kowalczyk w sezonie mistrzowskim wystąpił w każdym spotkaniu. 

PRZYGODY W EUROPEJSKICH PUCHARACH

Debiutancki sezon 1974/1975 Śląsk zakończył na trzecim miejscu. Tym samym WKS zadebiutował w europejskich pucharach. W I rundzie Wojskowi trafili na GAIS Goteborg (porażka wyjazdowa 2:1, zwycięstwo domowe 4:2). Niestety, Kowalczyk jako młody zawodnik nie załapał się nawet do kadry meczowej. W II rundzie ekipa z Wrocławia wylosowała europejskiego średniaka - Royal Antwerp. Pierwsze spotkanie zremisowali przed własną publicznością 1:1, natomiast na wyjeździe wygrali 2:1. W III rundzie Śląsk trafił na europejską potęgę, jaką był Liverpool. Trójkolorowi na stadionie Olimpijskim nieznacznie ulegli Anglikom 1:2, ale na Anfield byli bezsilni, przegrywając 0:3. Kowalczyk nie grał we wszystkich meczach rozgrywanych w Polsce, a więcej szans dostawał na wyjazdach, a powodem tego był zakaz wyjazdów za granicę ówczesnego kapitana zespołu Tadeusza Rachwalskiego.

Po zdobyciu Pucharu Polski Śląsk wystąpił w Pucharze Zdobywców Pucharów. I rundę przeszedł dość gładko z drużyną maltańską Floriana La Valetta. W II bezproblemowo poradził sobie również z Bohemians Dublin, ale w kolejnej wrocławianie trafili na Napoli. Włosi wyeliminowali Śląsk, wygrywając w dwumeczu 2:0. 

W sezonie 1977/1978 Śląsk wystartował w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. W I rundzie wylosował Spartak Sofię, który był czołowym klubem w Bułgarii. Niestety Wojskowi nie poradzili sobie z nimi i dość szybko odpadli z rozgrywek. 

W 1978 roku WKS zakończył sezon jako wicemistrz kraju, co uprawniło go do gry w Pucharze UEFA. Los dla Wojskowych był bardzo łaskawy, bo obdarzył ich cypryjską drużyną Pezoporiks Larnaka. Pierwsze wyjazdowe spotkanie sensacyjnie Śląsk zremisował 2:2, ale już w rewanżu na Stadionie Olimpijskim nie pozostawił złudzeń i wygrał, aż 5:1. Tydzień później los ponownie uśmiechnął się do Śląska i przydzielił im klub z Islandii: IB Vestmannaeyja. Dwumecz skończył się wynikiem 4:2. Jednak już w 1/8 finału Trójkolorowi trafili na Borussię Mönchengladbach. W Niemczech wrocławska drużyna zaskoczyła i zremisowała 1:1, ale na własnym obiekcie musiała już uznać wyższość mocniejszego przeciwnika, przegrywając 2:4. 

Last dance Henryka Kowlaczyka w europejskich pucharach przypadł na sezon 1982/1983, gdzie po zdobyciu sezon wcześniej wicemistrzostwa, a bardziej przegrania mistrzostwa (remis w ostatnim spotkaniu z Wisłą Kraków dałby mistrzostwo, a spotkanie zakończyło się porażką 0:1), Śląsk ponownie zapewnił sobie grę w Pucharze UEFA. W pierwszej rundzie Śląsk trafił na Dinamo Moskwa. W dwumeczu Śląsk odniósł zwycięstwo 3:2 (remis 2:2 w meczu domowym oraz zwycięstwo 1:0 na wyjeździe), co dało mu drugą rundę tego elitarnego pucharu. Niestety, na drugiej rundzie przygoda Śląska się zakończyła. Wrocławianie trafili na Servette Genewa, gdzie w dwumeczu polegli, aż 1:7 (0:2 oraz 1:5). Wyjazdowe spotkanie w Genewie było ostatnim spotkaniem Henryka Kowalczyka w europejskich pucharach.

OSTATNIE MOMENTY W ŚLĄSKU 

Ostatnie spotkanie Henryk Kowalczyk w barwach Śląska rozegrał 28 listopada 1982 roku z Lechią Gdańsk. Miał wtedy 30 lat i w klubie patrzono na niego, jak na starego zawodnika. Od momentu debiutu minęło osiem lat. Gdy zaczynał grać w Śląsku to z drużyny odchodzili 28 latkowie. Nikt go nie wyganiał z drużyny, ale powoli dawano mu do zrozumienia, że jego czas w klubie minął. W tym samym czasie z drużyny odeszło wielu zawodników z mistrzowskiej ekipy między innymi: Sybis, Garłowski. Po odejściu ze Śląska miał do wyboru dwie opcje: Zagłębie Lubin, które grało w II lidze lub wyjazd do polonijnego klubu w Australii, w którym grali koledzy ze Śląska. Kowalczyk złożył wszystkie niezbędne papiery do ambasady, przeszedł wszystkie badania. Trwało to około trzech miesięcy, a w międzyczasie rozpoczął treningi z Zagłębiem. Pod koniec marca otrzymał wiadomość, że wszystkie papiery są gotowe i może udać się do Australii.

PRZYGODA W AUSTRALII I POWRÓT DO OJCZYZNY

W Australii treningi traktowano jak zajęcia dodatkowe. Odbywały się one dwa razy w tygodniu w godzinach wieczornych. Gdy Kowalczyk przyleciał do Australii, wydawało mu się, że będzie gwiazdą ligi. Mylił się. Australia jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów, dlatego wielu obecnych było tam wielu piłkarzy z Wysp Brytyjskich. Mecze rozgrywane były w niedzielę. W wolnych chwilach dużo zwiedzał. Miał bardzo wielu przyjaciół, Australijczyków z polskimi korzeniami. Warto zaznaczyć, że w Polonii Sydney Kowalczyk występował na pozycji napastnika lub pomocnika, a nie tak jak w Śląsku na pozycji obrońcy.

Trzy miesiące przed upływem terminu wizy, po rozmowie z żoną Kowalczyk postanowił wrócić do Polski. Po 3 latach gry dla polonijnego klubu w Australii wrócił do Wrocławia, ale tym razem do Ślęzy. Po pięciu kolejkach rundy wiosennej sytuacja Ślęzy w II lidze nie wyglądała najlepiej, dlatego były kapitan Trójkolorowych postanowił pomóc podopiecznym trenera Świerka w utrzymaniu. Efekt był porażający. W pierwszym spotkaniu, w którym wystąpił, rozgromili faworyzowany Chrobry Głogów aż 5:1. Kolejne spotkanie niespodziewanie wygrali w Bydgoszczy z tamtejszym Zawiszą. Na trzy kolejki przed końcem Ślęza Wrocław była pewna utrzymania. Kolejny sezon był już dla nich o wiele szczęśliwszy, ponieważ zakończyli rozgrywki na trzecim miejscu. Niestety po trzech latach występów w Ślęzie, karierę zakończyła kontuzja zerwania wiązadeł krzyżowych.

KARIERA TRENERSKA 

Henryk Kowalczyk występując w Ślęzie ukończył studia i kurs trenerski. Wóczas zawodową grę w piłkę łączył z pracą na ławce, gdyż pełnił rolę asystenta trenera Wiesława Wojny. Po epizodzie trenerskim w Ślęzy został polecony przez Klausa Masselima do Kuźni Jawor. Ten zespół występował wówczas w III lidze i walczył o utrzymanie. W Kuźni Kowalczyk spędził rok i z powodzeniem utrzymał Jawor w rozgrywkach. 

Później wrócił do Ślęzy i otrzymał propozycję dołączenia do Śląska jako asystent Henyka Apostela. To wtedy Kowalczyk musiał zadecydować, czy już definitywnie kończy karierę piłkarską. Po rozmowie z działaczami Ślęzy postanowił odmówić trenerowi Apostelowi. Jak później sam przyznał było to błędem, ponieważ w latach 1999-2008 Henryk Apostel był wiceprezesem do spraw szkolenia w PZPN. Gdyby wtedy wybrał inaczej, kto wie jakby potoczyła się jego dalsza kariera trenerska. Natomiast w sezonie 1991/92 ostatecznie dołączył do WKS-u, będąc asystentem Ryszarda Urbaniaka. Po zwolnieniu trenera, Kowalczyk również zakończył swoją współpracę z zielono-biało-czerwonymi. Kolejnymi klubami Kowalczyka były Polonia Wrocław, Pogoń Oleśnica, Sparta Ziębice. 

Po wywalczeniu z ostatnim z powyższych klubów awansu do IV ligi, bohater dzisiejszego tekstu doszedł do wniosku, że czas wrócić do macierzystego klubu, czyli Strzelinianki. Udało mu się utrzymać drużynę w klasie okręgowej, a kolejnym przystankiem na jego trenerskiej drodze były Świteź Wiązów, KS Żórawina, Czarni Kondratowice. Ostatnim przystankiem Henryka Kowalczyka jako trenera był Kwarcyt Jegłowa, który występował w grupie VI B klasy wrocławskiej.

Henryk Kowalczyk zmarł 20 stycznia 2015 roku. Przegrał walkę z nowotworem. Miał 63 lata. W Ekstraklasie rozegrał łącznie 168 spotkań, w których strzelił cztery bramki. 

W lipcu radni Strzelina zdecydowali o nadaniu tamtejszemu stadionowi miejskiemu imienia Henryka Kowalczyka. Cała uroczystość ma odbyć się 28 września przy okazji ligowego spotkania z Koroną Osiek. 

ZOBACZ też: Rusza nowa edycja Wojskowy Cup

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.