Wołczek: Mączyński to profesjonalista (WYWIAD)
18.07.2022 (07:00) | Jakub Luberdafot.: Rafał Sawicki
Którzy juniorzy mają ekstraklasowy potencjał, jak wychowywać piłkarskie talenty, kto jest podstawowym obrońcą w reprezentacji Marcina Brosza i kto wzmocnił drużynę rezerw? Na te i wiele innych pytań odpowiedział nam Krzysztof Wołczek, pierwszy trener drugiego zespołu Śląska!
Jak ocenia pan przygotowania, wszystko przebiegło zgodnie z planami, czy są elementy, z których nie jest pan zadowolony?
Praktycznie wszystko przebiegło zgodnie z planem. Mieliśmy bardzo krótki okres przygotowawczy - tylko 4 tygodnie. Pierwszy tydzień był mocno wprowadzający i testowy. Po pierwszym tygodniu zostały nam już tylko trzy, mieliśmy obóz, więc nowi zawodnicy adaptowali się do nas, dojeżdżali. Dochodzili nowi, testowaliśmy graczy, ale wszystko, co zaplanowaliśmy, zostało zrealizowane. Pracowaliśmy bardzo ciężko - założyliśmy, że tak ten okres będzie wyglądał. Ten ostatni tydzień jest troszkę luźniejszy i myślimy, że forma przyjdzie od początku rozgrywek. Wiadomo, będą też zawodnicy z pierwszego zespołu, ale nie będzie ich zbyt wielu, więc zawodnicy, którzy z nami trenowali, w meczu z Radunią wyjdą do gry.
Co stało się w dwóch ostatnich sparingach? Przywiązuje pan wagę do tych porażek, czy raczej wyznaje pan zasadę, że wynik w meczach towarzyskich nie jest istotny?
Wynik jest zawsze istotny, nawet w grze treningowej, czy sparingowej. Jest to zawsze odzwierciedlenie gry i zadań, które się realizuje, bo gra się o wynik. Zawsze przywiązujemy do tego wagę. Jedna podstawowa rzecz - traciliśmy bramki po tym, jak mieliśmy piłkę, więc musimy skoncentrować się na fazie przejściowej do bronienia i tak też było w tym tygodniu. To był nasz główny problem w obu sparingach.
Mecz z Kaliszem odbieram lepiej niż ten ze Ślęzą. Chcieliśmy, żeby każdy zawodnik rozegrał w tych meczach 90 minut, a w meczu ze Ślęzą było też 4 zawodników z rocznika 2005 i 2006, którzy musieli zagrać, mimo że nie byli jeszcze do końca gotowi. Oni nie rozpoczęli jeszcze przygotowań, ale ściągnęliśmy ich, żeby zagrali, bo zawodnicy z pierwszego zespołu do nas nie dotarli - odpoczywali po obozie. Do tego sparingu ze Ślęzą aż takiej wagi nie przywiązujemy, a ze sparingu w Kaliszu jesteśmy umiarkowanie zadowoleni z wielu aspektów, ale wynik pokazał, że ta faza przejściowa jest do poprawy.
Jakie nowe twarze zobaczymy w rezerwach w nowym sezonie?
Jest z nami Kuba Lizakowski, zawodnik który grał cały sezon w Raduni Stężyca i miał być w pierwszoligowym Bruk-Becie, ale ostatecznie tam nie trafił. Jest też Mateusz Lisowski, który grał na poziomie drugiej ligi w Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Obaj strzelali gole w meczach drugoligowych. Mateusz Lisowski jest bardziej skrzydłowym lub dziesiątką, a Kuba bardziej bocznym obrońcą lub wahadłowym, zależnie od ustawienia. Obaj są z rocznika 2001, więc w ekstraklasie mogą być młodzieżowcami - w II lidze już nie, ale w ekstraklasie tak - stąd też zgoda na takie transfery. Zawsze są oni alternatywą dla pierwszego zespołu, a myślę, że mają potencjał, by ten pierwszy zespół wzmocnić.
Są jeszcze dwa wzmocnienia z doświadczeniem. Robert Pisarczuk i Hubert Muszyński, którzy przyszli ze Ślęzy. Chcemy, żeby ten młody zespół miał środowisko treningowo-meczowe sprzyjające ich rozwojowi. Takich zawodników z dobrymi charakterami ściągnęliśmy ze Ślęzy. Znamy ich, są z regionu i są tu po to, aby pomóc młodym, ale też i sobie, bo nigdy nie jest wykluczone, że wieku 27 czy 28 lat nie można trafić do pierwszego zespołu.
A jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy? Pozostaną w nim Piotr Celeban i Mariusz Pawelec?
W sztabie szkoleniowym nie zmieniło się nic oprócz kierownika i trenera bramkarzy. Odszedł Karol Herda, a przyszedł Krzysiek Osiński z pierwszego zespołu. Dawid Gomola i Piotrek Celeban są od treningu motorycznego. Mariusz Pawelec jako asystent, ja jako pierwszy trener. Tu nic się nie zmieniło.
Którzy zawodnicy z CLJ aktualnie najbliżej dołączenia do pańskiej drużyny?
Z drużyny CLJ dobraliśmy dwóch zawodników. Pierwszy to Miłosz Kurowski, który w okresie przygotowawczym wyglądał bardzo dobrze. Jest to rocznik 2004. Jest też Bartosz Głogowski, bramkarz, rocznik 2005. Miał być jeszcze jeden gracz, ale ostatecznie zostaliśmy przy tej dwójce. Kurowski i Głogowski to zawodnicy z drużyny juniorów. Wiadomo, mamy też bardzo młodych piłkarzy już w zespole, jak Filip Gryglak, Jakub Jezierski, Kuba Zawadzki, Łukasz Gerstenstein.
Jak ocenia pan szanse swojego syna w tej rywalizacji?
To ciekawe pytanie, nie spodziewałem się takiego (śmiech). Przede wszystkim za mało grał w drużynie CLJ. Jak będzie grał regularnie w drużynie CLJ i będzie się wyróżniał, to oczywiście ma szansę, żeby być w drugim zespole, ale to on musi dać sygnał. Jeśli go da, to będzie miał szansę, jak każdy inny zawodnik.
Szymon Michalski udał się na wypożyczenie do Skry Częstochowa. Można było odnieść wrażenie, że przez ostatnie pół roku lekko wyhamował, a z drugiej strony jest to wciąż bardzo młody zawodnik. Na jakim jest on etapie rozwoju i czy wszystko przebiega zgodnie z planem?
To jest kolejny chłopak z rocznika 2004, w którego mocno inwestujemy. Wiadomo, przez te pół roku musiał trochę błędów popełnić. Jest to młody zawodnik, który jeszcze się uczy i wyciąga wnioski. Jest to dla niego kolejny etap, I liga, Skra Częstochowa, więc wysokie wymagania. Znam go bardzo dobrze, bo prowadzę go od U-14 i obserwuję jego rozwój. Jest to zawodnik z dużym potencjałem. Mimo, że zagrał kilka słabszych meczów w II lidze, to jak rozmawiałem z trenerem reprezentacji Polski do lat 19, Marcinem Broszem, to był z niego bardzo zadowolony i uważa go za podstawowego środkowego obrońcę reprezentacji U-19. Także nie tylko my widzimy ten potencjał.
Skoro jesteśmy już przy transferach wychodzących, to kogo, w porównaniu do minionego sezonu, nie będziemy już oglądać w rezerwach?
Nie będzie 5-6 zawodników. Bartosza Borunia i Grzegorza Kotowicza - wychowanków Śląska z rocznika 2000. Byli tu wiele lat i cały czas byli blisko pierwszego zespołu, cały czas o nim marzyli, ale jednak czegoś zabrakło. Doszli do wniosku, że muszą szukać kolejnego wyzwania w innym klubie. Do tego Kacper Dachnowski, Filip Michalski - nie Szymon, tylko Filip – oraz Mariusz Idzik, który był u nas rok, a także Filip Olejniczak, którzy również szukali innych alternatyw. Zespół rezerw ma inną specyfikę, niektórym trudno się w niej odnaleźć. „Spadają” zawodnicy z pierwszej drużyny, którzy mają pierwszeństwo.
Chciałbym zapytać również o proces budowania kadry - czy w przypadku odejść z drużyny klub szuka transferów przychodzących na ich miejsce, czy priorytetem jest uzupełnianie luk juniorami?
Powiem tak - postawiliśmy na to, że ci juniorzy, którzy grali mało, mają teraz grać więcej. Z tych juniorów, którzy u nas grali, odszedł tylko Kacper Dachnowski. Może jeszcze Ryszard Jakubiak pójdzie na wypożyczenie. Grono zawodników z rocznika 2003 i 2004 to połowa drużyny. Może nie dobraliśmy teraz wielu juniorów, bo tak naprawdę tylko dwóch, ale odeszli zawodnicy starsi. Zakładamy, że teraz ci, którzy w zeszłym sezonie mieli przetarcie z drugą ligą, teraz będą stanowić o sile zespołu.
Z ilu juniorów wzmacniających drużynę rezerw byłby pan usatysfakcjonowany?
Obserwujemy juniorów, oglądam na bieżąco każdy ich mecz. W klubie jest mnóstwo dyskusji na temat talentu i potencjału tych zawodników. Jest grupa, którą bierzemy pod uwagę. Na ten moment kadra drugiego zespołu nie jest zamknięta, bo jeśli stwierdzimy, że chcemy kogoś sprawdzić, to go sprawdzimy. Teraz dobraliśmy jednak Kurowskiego oraz Głogowskiego i stawiamy na kadrę, która już tu była.
Jak wygląda sytuacja Mateusza Maćkowiaka? Nie pojechał na obóz przygotowawczy z pierwszym zespołem, czy będziemy oglądać go wobec tego w rezerwach?
Tak naprawdę jeszcze nie wiem. Zadeklarował, że chce szukać klubu, ale na razie go chyba nie znalazł. Ostatnio, gdy z nim rozmawiałem, to nasza rozmowa wyglądała tak, że nie znalazł klubu, ma kontrakt, więc trenujemy. Jego sytuacja jest w zawieszeniu.
Jak ocenia pan dotychczasową współpracę z Krzysztofem Mączyńskim?
Bardzo dobrze. Znałem go dobrze z pracy w pierwszym zespole, więc było łatwiej. Od początku powiedział, że będzie chciał nam pomóc i będzie zaangażowany. To profesjonalista i bardzo dobry zawodnik. On rozumie, że jest do pomocy młodym zawodnikom i deklaruje tę chęć pomocy. Dla młodszych współpraca z nim na boisku i oglądanie go poza murawą są bardzo wskazane i dobre.
Czyli zobaczymy go w tym sezonie na drugoligowych boiskach?
Jest taka szansa.
Jakie cele postawiono przed panem na ten sezon?
Cele sportowe takiego zespołu są zawsze takie same - to przede wszystkim rozwój młodych zawodników. Mamy grupę, w której widzimy większy potencjał i chcemy dawać jej dodatkowy handicap, ale wiadomo, że jest to już centralny poziom rozgrywek i nikt tego składu nie dostanie za to, że jest młody i zdolny. Cel zespołowy to utrzymanie, niezależnie od tego, czy niektórzy przebąkują o barażach. Przede wszystkim trzeba myśleć o tym, żeby się utrzymać, bo to dobry poziom rozgrywek dla młodych zawodników. Trzeba dobrze żonglować wprowadzaniem młodych i grą o wynik, żeby na tym poziomie cały czas funkcjonować. Wiadomo, jak wrzuci się 8 juniorów, będzie trudno o utrzymanie. Już się o tym przekonaliśmy, przekonał się o tym też Lech Poznań. Jeśli będziemy grać tylko tymi młodymi zawodnikami, to po prostu sobie nie poradzą.
W ostatnim czasie dosyć często zmieniał pan swoje stanowisko pracy. Najpierw był pan trenerem w CLJ, później miał być pan asystentem trenera Magiery, objął pan rezerwy i już pół roku później przesunięto pana z powrotem do sztabu pierwszej drużyny WKS-u, a teraz znowu zaczyna pan sezon z rezerwami. Czy jest to dla pana problematyczne?
U trenera Magiery byłem jednym z asystentów w sztabie przez 4 miesiące, niezależnie od tego, jaka była moja rola. Cieszyłem się na tę pracę i uważam, że to dobre doświadczenie - praca z trenerem Magierą w tym okresie. Trafiłem do drugiego zespołu, bo odszedł trener Jawny. Uważałem, że jest to dla mnie ciekawe wyzwanie, bo jako pierwszy trener czuję się lepiej. Gdy przyszedł trener Tworek, którego dobrze znam, klub zaproponował mi, żebym ponownie dołączył do sztabu. Nie ukrywam, że ze względu na osobisty rozwój wahałem się nad tym krokiem. Zrobiłem pracę z grupą zawodników i miałem chęć, by tę pracę zweryfikować w lidze. Rozmawiałem w klubie, uznałem, że jestem pracownikiem klubu, prezes i dyrektor powiedzieli, że jest potrzeba, bym pracował w pierwszym zespole i tak zdecydowałem. Musieliśmy utrzymać się w ekstraklasie i potraktowałem to jako misję, by pomóc w tym celu. To się udało, choć był to okres bardzo trudny, 3-miesięczny. Oceniam to jako dobre doświadczenie i cieszę się, że skończyło się dobrze. Teraz znów priorytetem jest praca jako pierwszy trener w drugim zespole, co mnie cieszy.
Podobno nie mógł pan wybrać się na kurs trenerski UEFA właśnie ze względu na ciągłe zmiany stanowisk.
Widzę, że jest pan dobrze poinformowany. To prawda, nie miałem ciągłości, ale tak naprawdę głównie dlatego, że PZPN nie wziął pod uwagę, że można awansować w ramach jednego klubu. Gdybym pozostał np. w CLJ na dłużej to byłoby to możliwe. Otrzymałem jednak awans, możliwość prowadzenia zespołu w II lidze i oczywiście była to dla mnie duża szansa, z której chciałem skorzystać. Następnie pojawiła się okazja pracy w ekstraklasowym sztabie. Kurs UEFA PRO to nie jest na pewno nic straconego i za rok podejdę do tego ponownie.
W przedsezonowych sparingach pierwszej drużyny postacią wyróżniającą się był Piotr Samiec-Talar. Jest pan zaskoczony jego dobrą dyspozycją?
Nie byłem zaskoczony, bo gdy prowadziłem zespół rezerw i Piotrek wrócił z wypożyczenia, to długo rozmawialiśmy. Powiedział, że zostaje i zadeklarował, że wystarczy mu wypożyczeń. Powiem szczerze - był bardzo cierpliwy w pracy, nie marudził, nie narzekał, że nie jest w pierwszym zespole. W pierwszym etapie był rezerwowym w II lidze, a później wywalczył sobie skład. Ma ciekawy potencjał i szansę, żeby zaistnieć w ekstraklasie.
W których młodszych zawodnikach WKS-u można upatrywać w przyszłości podobnych wzmocnień dla ekstraklasowego Śląska?
Jak już mówiłem, jest grono 10-12 młodych zawodników w kadrze naszego zespołu. Jest też grono zawodników w pierwszym zespole. Karol Borys, rocznik 2006, bardzo dobry chłopak z olbrzymim potencjałem, którego ogląda pół Europy. Jest Adrian Bukowski, Javier Hyjek i wielu innych. U mnie to roczniki 2003 i 2004. Nie chcę wymieniać poszczególnych nazwisk, bo każdy z nich ma szansę grać w ekstraklasie. Wspomnę tylko Filipa Gryglaka, który grał w okresie przygotowawczym. Miał mnóstwo kontuzji, trudny etap, a też był już przygotowywany do młodzieżowej reprezentacji Polski, zadebiutował przecież nawet w Ekstraklasie.
Jak wygląda współpraca na linii pan - Ivan Djurdjević? Musi pan dostosować np. taktykę, czy swój styl gry do tego, jak grać będzie pierwszy zespół?
Rozmawiałem z trenerem wiele razy. Były to fajne rozmowy - bardzo dobra atmosfera i komunikacja. Znamy się z boiska i myślę, że ta współpraca będzie cały czas dobra. Z tego, co rozmawialiśmy, nie wymaga on, żeby to było w 100% spójne ustawienie. Zresztą - wielu trenerów potwierdzi, że znacznie ważniejsze są zasady gry, a nie ustawienie. To staramy się zawodnikom wpajać. Dziś gramy w jednym ustawieniu, zaraz w kolejnym. Zawodnicy muszą być elastyczni i tego ich uczymy.
Do II ligi awansowały rezerwy Zagłębia Lubin. Jak pańskim zdaniem wpłynie to na Śląsk? Może generować to dodatkowe problemy z pozyskiwaniem zdolnych zawodników z regionu?
Czy może generować to problemy? To pytanie do działu skautingu. Oba te kluby bazują na wychowankach, mamy dobrze działające akademie. To kolejny klub, którego rezerwy są w II lidze i dla nas będzie to ciekawe doświadczenie. Wiadomo, że II liga przyciąga ciekawych zawodników. Do nas przyszedł król strzelców CLJ, Jakub Lustostański. Wiadomo, że oni szukają takich możliwości. To ma Lech, to ma Śląsk, a teraz i Zagłębie.
A jak wygląda sytuacja Lutostańskiego? Od razu po przyjściu do klubu złapał kontuzję.
Już jest zdrowy. Dziś pierwszy raz trenował w zespole rezerw. Wcześniej widziałem go tylko w treningu pierwszego zespołu, ale też nie za długo. Nie pojechał na obóz, bo złapał kontuzję pleców, a teraz wraca. Trener Djurdjević przesunął go teraz do nas na cały tydzień, ale jeszcze prawdopodobnie nie zagra w meczu, a jeśli już, to w końcówce.
W kadrze rezerw mamy chyba najlepiej obsadzoną pozycję bramkarza od momentu powstania tego zespołu - Oskar Mielcarz, Maksymilian Boruc i Józef Burta wydają się zawodnikami o sporym potencjale, ale jednocześnie dosyć różniącymi się od siebie. Co wyróżnia każdego z nich na tle pozostałych oraz, co ważniejsze, kto będzie pańskim numerem jeden?
Powiem tak - nie jestem specjalistą od bramkarzy, chociaż swoje zdanie oczywiście mam. Maksymilian Boruc szuka możliwości wypożyczenia. W rezerwach na pewno będą grali Burta i Mielcarz. Obaj dostaną minuty i będą dzielili się graniem w II lidze. Jest również Głogowski, który być może również dotknie tego zespołu. Każdy z tych bramkarzy jest ciekawy i ma duży potencjał. Cieszę się, że są z nami.
Skoro jesteśmy przy personaliach, to chciałbym zapytać o wrocławską perełkę - Karola Borysa. O tym, że jest to wielki talent, już pan wspomniał, dlatego interesuje mnie kwestia dylematów i problemów przy prowadzeniu takiego zawodnika, bo mam wrażenie, że jest to całkiem duża odpowiedzialność.
Kiedyś jeden z trenerów, których bardzo szanuję, powiedział, że najtrudniejsze w zawodzie trenera jest takie poczucie odpowiedzialności za talent zdolnych piłkarzy i z tym się w stu procentach zgadzam. Jeśli ma się takiego piłkarza, to trzeba każdy trening przygotować maksymalnie dobrze, aby się rozwijał i nie marnował talentu. To mi przyświeca, a takim zawodnikom jak Karol trzeba szczególnie pomagać i wydobywać to, co najlepsze. Szukać takich środków, aby maksymalnie mu pomóc.
W nadchodzącym sezonie zobaczymy go na drugoligowych, czy na ekstraklasowych boiskach?
Trudno mi w tej chwili powiedzieć. Karol może grać przecież tak naprawdę jeszcze nawet w CLJ U-17, ale wiadomo, że tam go nie przewidujemy. Będzie cały czas rotował zależnie od tego, co będzie najlepszego dla jego rozwoju. Czy podnosić mu poprzeczkę, czy też ją troszkę obniżać. Będzie grał tam, gdzie uznamy, że będzie się najlepiej rozwijał, to priorytet.
Prowadząc rezerwy pracuje pan z grupą bardzo młodych zawodników, którzy dopiero wchodzą w dorosłe życie. Oprócz pierwszych kroków w seniorskiej piłce, mają za sobą pewnie też pierwsze imprezy i kontakt z alkoholem. Czy stanowi to dla pana problem i jakie jest pańskie podejście do tych tematów?
Mamy bardzo dużo chłopców z rocznika 2004, także w tym roku jest osiemnastka za osiemnastką (śmiech). Moja filozofia i filozofia klubu jest taka, że liczy się rywalizacja i odpowiedzialność zawodnika za swoją karierę. Wiadomo – rozmawiamy, działamy na ich świadomość, chcemy pokazać, że jeśli na chwilę stracą koncentrację i nie będą maksymalnie przygotowani, pojawi się alkohol, słaby odpoczynek, to przegrywają rywalizację i za chwilę ich nie będzie. Tak to pokazujemy, ale na pewno też nikogo nie ścigamy i nie ganiamy za nikim. Mamy spotkania i fachowców, którzy rozmawiają z zawodnikami. Młodzi są już na tyle świadomi, że nie powinni tego robić. Wiedzą, że jeśli klub się dowie, na drugi dzień może go nie być w akademii.
Nie każdy z prowadzonych przez pana zawodników w przyszłości zrobi wielką karierę, czy oprócz wychowywania przyszłych piłkarzy, wychowuje pan również po prostu dobrych ludzi, którzy w razie niepowodzenia poradzą sobie w życiu poza piłką?
To jest bardzo ważny aspekt. Teraz część miała maturę, sprawdzaliśmy jak im poszło. Niektórych chłopaków wychowuję od U-14, więc miałem wpływ na to, jak się uczą, czy chodzą do szkoły. Teraz już trochę mniej, ale na wcześniejszym etapie w akademii bardzo dużą wagę przykłada się do nauki poza piłką. Współpraca klubu ze szkołą SMS jest na wysokim poziomie. Mamy dostęp do wiedzy, co robią, jak się uczą.
Czy są rzeczy, których obawia się pan przed zbliżającym się sezonem?
Z reguły nie ma takich rzeczy. W piłce niewielu rzeczy się obawiam. To jest sport, to jest rywalizacja i chcemy wychować piłkarzy tak, aby byli odważni, nie kalkulowali i się nie bali, więc sam też raczej obaw nie mam. Możemy przegrać, ale na pewno nie będziemy strachliwi i nie będziemy kalkulowali.
Podczas domowych meczów rezerw klub nie organizował do tej pory konferencji prasowych, czy w przyszłym sezonie ten trend będzie utrzymany? Jeśli tak, to czy będziemy mogli liczyć na pana ekskluzywne pomeczowe wypowiedzi dla Śląsknetu?
Zawsze można na mnie liczyć jeśli chodzi o wypowiedzi, na pewno będzie taka możliwość po domowych meczach, by skomentować spotkanie, nie ma z tym problemu.
Na koniec standardowe pytanie od naszych czytelników - czy lubi pan piwerko?
A skąd takie pytanie?
Zawsze, gdy dajemy możliwość czytelnikom zadać pytanie naszym rozmówcom, to takie pytanie pada.
To ciekawe. Zdarza mi się czasem wypić, ale to musi być dobre piwo. Raczej jestem zwolennikiem czerwonego wina.